Donato Carrisi

Hipoteza zła


Скачать книгу

sprawy. Wystarczyłoby, żeby sprzedała kilka sztuk, a mogłaby prowadzić wygodniejsze życie. Po chwili jednak Mila zmieniła zdanie. Czego więcej mogłaby pragnąć samotna kobieta? Wystarczało jej leniwe przywiązanie kota i mnóstwo wspomnień w nudnej postaci bibelotów i starych fotografii.

      Z mansardowego okna poddasza otwierał się widok na domek po drugiej stronie ulicy. Mila starała się spojrzeć na niego oczami Rogera Valina. Mogłeś widzieć swój dom, dzięki temu miałeś wrażenie, że ani przez chwilę twoja matka nie pozostaje sama. Ale zarazem przesiadywanie tutaj pozwalało ci od niej uciec. Dlaczego zniknąłeś po jej śmierci? Gdzie byłeś? Dlaczego wróciłeś? Jaki sens ma twoja spóźniona zemsta? I co zrobisz teraz?

      Pytania stapiały się z natrętnym, przytłaczającym alarmem antywłamaniowym. Dlaczego przed popełnieniem rzezi w domu Belmana Roger Valin włożył te same ubrania, w których zaginął? Dlaczego tej nocy dzwonił do pralni na żetony? Dlaczego nikt mu nie odpowiedział? Daj mi dowód, Roger, że tu byłeś. Że w głębi duszy tęskniłeś za światem, od którego uciekłeś, i chciałeś dokonać skoku w przeszłość, do swojej dawnej kryjówki.

      Alarm nagle ucichł. Jednak odzywał się nadal echem w głowie Mili. Potrzeba było chwili, aby cisza wypełniła wszystkie zakamarki poddasza i jej własne wnętrze.

      Dopiero wtedy usłyszała cykanie.

      Regularny jak zakodowana informacja i uporczywy niczym tajemne wezwanie odgłos przyciągnął uwagę policjantki, tak jakby skandował jej imię. Niezwłocznie otworzyła drzwiczki i zaczęła szukać zegarka, z którego dochodził tajemny sygnał.

      Był to bezwartościowy stary lanco z paskiem ze sztucznej krokodylowej skóry, zardzewiałą kopertą, wyszczerbionym szkiełkiem i tarczą z kości słoniowej przyciemnioną ze starości.

      Mogło się zdarzyć, że zegarek sam się uruchomił, wykorzystując nakręconą sprężynę, która przechowała energię przez całe lata. Ale wziąwszy go do ręki, Mila uświadomiła sobie, że to przebudzenie z długiego odrętwienia nie było dziełem przypadku.

      Ktoś niedawno go nakręcił, ponieważ wskazywał dokładną godzinę.

      11

      – Był tu, nie ma co do tego wątpliwości.

      Mila siedziała w swoim samochodzie stojącym naprzeciwko domu pani Walcott. Przed chwilą minęła dwudziesta druga i dopiero teraz zdołała skontaktować się z Borisem, który przez całe popołudnie był zajęty różnymi zebraniami poświęconymi dyskusjom o tym, czy celowe bądź niecelowe byłoby przekazanie prasie informacji o rzezi, a w rezultacie także danych i zdjęcia sprawcy. Zdaniem Borisa należało zachować absolutne milczenie na temat Rogera Valina, ale jednocześnie sprawdzić, czy istnieje ktoś, kto mógłby go rozpoznać i pomóc przynajmniej częściowo wyjaśnić tajemnicę siedemnastu lat spędzonych przez niego w nicości. Jednak Gurevich był nieugięty. Twierdził, że rozpowszechnienie jakichkolwiek wiadomości nagrodziłoby masowego mordercę, popychając go do powtórzenia czynu. I w końcu szara eminencja wydziału postawił na swoim.

      – Wykonałaś doskonałą robotę – powiedział zaprzyjaźniony z nią inspektor. – Ale my mamy tu w tej chwili inne priorytety.

      Po rzezi Roger Valin całkowicie zmylił tropy. Nie mieli nic. A właśnie zaczynała się kolejna noc. Do czyjego domu wedrze się tym razem? Na kim wyładuje swoje urazy?

      – Problem polega na tym, że pobudka, która popchnęła mordercę do wykończenia rodziny Belmanów jest rzeczywista, ale zarazem zbyt przypadkowa. Nie wydaje ci się, że zamordowanie najbliższych osób szefa firmy farmaceutycznej wytwarzającej zbyt kosztowny lek ratujący życie nie wskazuje na istnienie jakiegoś planu? Do kogo ten Valin dobierze się teraz? Do prezesa stowarzyszenia mężów, którzy porzucają chore żony z dziećmi na karku?

      Mila rozumiała sfrustrowanie Borisa.

      – Przepraszam cię – powiedział po chwili. – To był trudny dzień. W każdym razie zrobiłaś kawał dobrej roboty. Być może mógłbym poddać dom pani Walcott obserwacji, zakładając, że ten człowiek znowu się tam pokaże.

      Mila obejrzała się, żeby popatrzeć na domek staruszki po drugiej stronie ulicy.

      – Nie sądzę, żeby do tego doszło. Valin zostawił ten zegarek nam jako swego rodzaju znak.

      – Czy mamy pewność, że to nie starsza pani nakręciła go i nastawiła? Ten trop jest raczej słaby i nie wiem, w jakim stopniu mógłby być użyteczny w wytropieniu Valina.

      Boris nie mylił się we wszystkim, ale Mila przypuszczała, że mogą tu istnieć jakieś inne uwarunkowania. Jednakże w tym momencie trudno było analizować sytuację, ponieważ istniało konkretne zagrożenie, że morderca uderzy znowu.

      – Dobrze, zajmiemy się tym jutro – powiedziała i pożegnała się z przyjacielem, a potem uruchomiła silnik, zamierzając wrócić do domu.

      * * *

      O tej wieczornej godzinie jedyne miejsce, w jakim udało się jej zaparkować, znajdowało się trzy przecznice od domu. Po zmierzchu panującą za dnia niemal letnią temperaturę zastąpiła nieprzyjemna wilgoć. Mila miała na sobie tylko podkoszulkę i dżinsy, toteż przyspieszyła kroku.

      Okolica, zabudowana mniej więcej przed stu laty, dopiero niedawno została odkryta przez młodych i zamożnych utracjuszy oraz słynnych architektów, którzy niebawem mieli zamienić ją w epicentrum luksusu. Działo się tak coraz częściej. Metropolia przypominała wielkie skupisko magmy podlegającej stałej metamorfozie. Tylko jej grzechy nigdy nie ulegały zmianie. Przebudowywano dzielnice, nadawano ulicom nowe nazwy, dzięki czemu mieszkańcy mogli się czuć ludźmi nowoczesnymi, którzy jednak nie zdają sobie sprawy, że prowadzą identyczny żywot jak ich poprzednicy, zachowując się tak samo i powtarzając te same błędy.

      Że los predestynuje ich do roli ofiar wyznaczonych z góry katów.

      Być może Valin dokonał rzezi, próbując odwrócić tę tendencję. Belman był ważnym człowiekiem, który niczym pogański bożek posiadał władzę leczenia i darowywania życia, ale rozdzielał te dary według swego widzimisię. Mila nie mogła jednak pojąć, dlaczego Roger kazał zapłacić za grzechy ojca także jego żonie i dzieciom.

      Rozmyślała o tym, idąc do domu. Trochę wcześniej wstąpiła na chwilę do fast foodu, żeby kupić dwa hamburgery. Jeden zjadła w samochodzie, drugi niosła w torebce. Mijając alejkę graniczącą z jej domem, położyła torebkę na pokrywie pojemnika na śmieci. Potem weszła na schody prowadzące do czteropiętrowego budynku. Po chwili potrzebnej na wsunięcie klucza do zamka drzwi wejściowych zobaczyła, co było do przewidzenia, dwoje brudnych rąk sięgających po cenne opakowanie z jedzeniem. Niebawem także ten włóczęga będzie musiał opuścić dzielnicę. Nie służyłoby mu nowe otoczenie dobrze zilustrowane na wielkiej reklamie zakrywającej fasadę domu naprzeciwko, znajdującego się w przebudowie. Zostali na niej przedstawieni jak na migawce przyszli szczęśliwi mieszkańcy tej dzielnicy.

      Przystanęła, jak to robiła za każdym razem, żeby popatrzeć na dwójkę wesołych, olbrzymich postaci uśmiechających się z plakatu. Zupełnie nie potrafiła im zazdrościć.

      * * *

      Zamknąwszy drzwi swego mieszkania, odczekała jeszcze kilka sekund, nie zapalając światła. Była wyczerpana. Z przyjemnością zanurzyła się w ciszy własnych myśli. Ale trwało to krótko.

      Jesteś w jego mocy. Należysz do niego. Wiesz, że to, co zobaczysz, spodoba ci się.

      Tak, to była prawda. Doznała znajomego wrażenia, stawiając znowu nogę na miejscu zbrodni, w bezpośrednim kontakcie ze znakami zła. Ludzie, oglądając dzienniki telewizyjne, myślą, że znają to uczucie, ale nie mają pojęcia, co to oznacza tak naprawdę, gdy