Donato Carrisi

Zaklinacz


Скачать книгу

zdecydować. I zrobiła to. Nie miała wyboru.

      Włożyła rękę do kieszeni w poszukiwaniu klucza i błyskawicznie pokonała trzy schodki prowadzące na ganek. Obróciła klucz w zamku, otworzyła drzwi i z szybko bijącym sercem wsunęła się do środka. Wyciągnęła pistolet, a drugą ręką sięgnęła do kontaktu. Zapaliła się lampa koło łóżka. Mila przywarła plecami do drzwi i nastawiła uszu. Nie zaatakował mnie – pomyślała. Wydało jej się, że słyszy kroki na ganku.

      Boris powiedział jej, że jednym motelowym kluczem można otworzyć wszystkie drzwi, bo właściciel zmęczył się wymienianiem zamków z powodu klientów, którzy wyjeżdżali, nie płacąc rachunku i zabierając ze sobą klucze. Czy ten, kto mnie śledzi, o tym wie? Prawdopodobnie ma taki sam klucz jak ja. Jeśli spróbuje wejść do środka, mogę zaskoczyć go od tyłu.

      Uklękła i po zaplamionym dywanie podpełzła do okna po drugiej stronie. Przywarła do ściany i uniosła rękę, żeby je otworzyć. Zawiasy chodziły ciężko. Z trudem zdołała uchylić jedno skrzydło. Wstała, skoczyła i znalazła się na dworze, znowu w ciemnościach.

      Przed sobą miała las. Wiatr kołysał czubkami drzew. Na tyłach motelu biegł cementowy chodnik, który łączył wszystkie bungalowy. Mila pochyliła się i ruszyła po nim, starając się wychwycić każdy ruch, każdy szmer. Szybko minęła sąsiedni bungalow, a potem jeszcze jeden. Wreszcie zatrzymała się i weszła w wąskie przejście między nimi.

      Teraz musiała się wychylić, żeby mieć widok na ganek swojego bungalowu. Byłoby to jednak ryzykowne. Ścisnęła kolbę pistoletu obiema rękami, zapominając o bolących oparzeniach. Szybko policzyła do trzech, odetchnęła głęboko trzy razy, i wyskoczyła zza rogu z wycelowaną bronią. Nikogo. Ale te szmery nie mogły być wytworem jej wyobraźni. Była pewna, że ktoś za nią szedł. Ktoś, kto potrafił poruszać się za czyimiś plecami, maskując odgłosy własnych kroków.

      Jak drapieżnik.

      Rozejrzała się, szukając śladów czyjejś obecności na placu. Wydawało się, że uleciały z wiatrem przy wtórze jednostajnego szumu drzew otaczających motel.

      – Przepraszam panią…

      Mila odskoczyła do tyłu, nie podnosząc pistoletu, sparaliżowana tymi dwoma zwykłymi słowami. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że ma przed sobą dozorcę, który widząc, że ją przestraszył, odezwał się znowu, tym razem tonem usprawiedliwienia:

      – Przepraszam.

      – O co chodzi? – zapytała. Nie mogła uspokoić szalejącego serca.

      – Proszą panią do telefonu…

      Mężczyzna wskazał biuro i Mila ruszyła w tamtym kierunku, nie czekając, aż dozorca pójdzie przodem.

      – Mila Vasquez – rzuciła do słuchawki.

      – Witam, mówi Stern… Doktor Gavila chce panią widzieć.

      – Mnie? – Była zaskoczona, choć poczuła też dumę.

      – Tak. Zadzwoniliśmy do policjanta, który panią odwoził, wraca, żeby panią zabrać.

      – Dobrze. – Mila była zakłopotana. Stern nie powiedział nic więcej, więc zaryzykowała pytanie: – Jakieś nowe fakty?

      – Alexander Bermann coś przed nami ukrył.

      * * *

      Boris próbował ustawić GPS, nie odrywając wzroku od drogi. Mila wpatrywała się przed siebie, nic nie mówiąc. Gavila zajął miejsce na tylnym siedzeniu. Otulił się wygniecionym płaszczem i zamknął oczy. Jechali do domu siostry Weroniki Bermann, u której znalazła ona schronienie przed dziennikarzami.

      Goran był przekonany, że Bermann starał się coś ukryć. Wywnioskował to z treści telefonu zarejestrowanego przez sekretarkę: „Hmm… To ja… Hmm… Nie mam dużo czasu… Mimo to chciałem ci powiedzieć, że jest mi przykro… Przykro mi z powodu wszystkiego… Powinienem zrobić to wcześniej, ale nie zrobiłem… Spróbuj mi przebaczyć. Wszystko to była moja wina…”.

      Na podstawie wykazów połączeń ustalili, że Bermann wykonał ten telefon, gdy znajdował się w komisariacie policji drogowej, mniej więcej w chwili, gdy odkryto zwłoki małej Debby Gordon.

      Goran natychmiast zadał sobie pytanie, dlaczego człowiek w sytuacji Alexandra Bermanna – z trupem w bagażniku i z zamiarem odebrania sobie życia, gdy tylko będzie to możliwe – miałby odczuwać potrzebę zadzwonienia do żony.

      Seryjni mordercy nie tłumaczą się ze swoich czynów. Jeśli to robią, to dlatego, że chcą stworzyć inny obraz samych siebie, ponieważ leży to w ich oszukańczej naturze. Ich celem jest wypaczenie prawdy, zagęszczenie zasłony dymnej, którą się otaczają. Ale wydawało się, że w przypadku Bermanna wygląda to inaczej. W jego głosie była niecierpliwość, jakby chciał doprowadzić coś do końca, zanim będzie za późno.

      O wybaczenie czego prosił Alexander Bermann?

      Goran był pewny, że miało to coś wspólnego z jego żoną i ich stosunkami.

      – Panie doktorze, proszę to powtórzyć…

      Goran otworzył oczy i zobaczył Milę, która odwróciła się na siedzeniu i wpatrywała w niego, czekając na odpowiedź.

      – Być może Weronika Bermann coś odkryła. Prawdopodobnie był to powód kłótni między nią i mężem. Moim zdaniem on chciał ją prosić o wybaczenie właśnie tego.

      – A dlaczego ta informacja miałaby być dla nas taka ważna?

      – Nie wiem, czy jest ważna… Ale człowiek w jego sytuacji nie traci czasu na załagodzenie zwykłej małżeńskiej sprzeczki, jeśli nie ma w tym jakiegoś celu.

      – A jaki to mógłby być cel?

      – Może jego żona nie jest do końca świadoma, co wie.

      – A on tym telefonem chciał powstrzymać jej domysły, żeby uniemożliwić dotarcie do sedna. Albo zdradzenie nam jakiegoś szczegółu…

      – Tak, o tym właśnie myślę… Aż do tej chwili Weronika Bermann chętnie z nami współpracowała, nie miałaby żadnego interesu w ukrywaniu czegoś, gdyby nie myślała, że ta informacja nie ma nic wspólnego z oskarżeniami wobec jej męża, ale odnosi się tylko do nich dwojga.

      W oczach Mili wszystko rysowało się teraz dużo wyraźniej. To przeczucie kryminologa nie oznaczało jednak przełomu w śledztwie. Trzeba je było najpierw zweryfikować. Dlatego Goran na razie nie rozmawiał o tym z Roche’em.

      Mieli nadzieję, że spotkanie z Weroniką Bermann podsunie im jakieś znaczące sugestie. Tego rodzaju nieformalną pogawędkę powinien przeprowadzić Boris, jako ekspert od przesłuchań, jednak Goran zdecydował, że z żoną Bermanna zobaczy się tylko on i Mila. Boris przyjął to tak, jakby chodziło o polecenie wydane przez zwierzchnika, a nie przez cywilnego konsultanta, ale jego niechęć do Mili wzrosła. Nie pojmował, dlaczego to ona ma wziąć udział w tej rozmowie.

      Mila wyczuwała napięcie i tak naprawdę nawet ona nie do końca rozumiała powody, które skłoniły Gorana do wybrania jej, a nie Borisa. Borisowi pozostał tylko obowiązek poinstruowania, jak prowadzić rozmowę. I to właśnie robił do chwili, gdy zgubił się przy manipulowaniu GPS-em, starając się znaleźć cel podróży.

      Mila zastanawiała się nad uwagą Borisa, gdy Stern i Rosa szkicowali portret Alexandra Bermanna: „Czuję się jakby oślepiony. Wszystko jest zbyt czyste”.

      Ta doskonałość była mało wiarygodna. Wydawało się, jakby przygotowano ją na użytek kogoś innego.

      Wszyscy mamy jakąś tajemnicę, powtórzyła w myślach Mila. Ja też.

      Zawsze