Tymoteusz Pawłowski

Tajemnice Marszałka Śmigłego_Rydza


Скачать книгу

polityczne II RP wywodziły się z reguły ze szlachty lub inteligencji, zatem przyszły marszałek faktycznie stanowił pod tym względem wyjątek. Jednak opinia publicysty zawiera złośliwe przeinaczenia i chociaż nigdy nie udało się wyjaśnić wielu tajemnic związanych z pochodzeniem „Śmigłego”, jednak jego polski rodowód nie ulega wątpliwości.

      Tak naprawdę posiadamy właściwie tylko dwie pewne informacje. Matką przyszłego marszałka była Maria Babiak, córka listonosza (a później policjanta) z Brzeżan. Nie wzbudza też wątpliwości data urodzin: Edward Rydz przyszedł na świat 11 marca 1886 roku, najprawdopodobniej w rodzinnym miasteczku swojej matki. Niestety, dalej zaczynają się już problemy z rekonstrukcją jego najmłodszych lat życia.

      Zaskakująca jest bowiem data chrztu dziecka: Edward został przyjęty do wspólnoty katolickiej pod koniec lutego 1887 roku, zatem aż 11 miesięcy po swoim urodzeniu. Było to zupełnie niespotykane w tamtych czasach, gdy śmiertelność niemowląt była znaczna i chrztu dokonywano niemal natychmiast. Dlaczego zatem w przypadku małego Edwarda czekano tak długo?

      Zdziwienie wzbudza też inna sprawa. Chłopiec został ochrzczony w obrządku rzymskokatolickim, podczas gdy rodzina matki była greckokatolicka. Wprawdzie z zasady dzieci z mieszanych religijnie związków chrzczono zgodnie z wyznaniem ojca, jednak w przypadku Edwarda raczej nie wchodzi to w rachubę. Przyszły marszałek był bowiem dzieckiem z nieprawego łoża i w dokumentach parafialnych zapisano wyłącznie nazwisko jego matki. Zapewne Maria Babiak nie chciała podać nazwiska ojca, a sprawca ciąży nie zamierzał zalegalizować potomka. Być może spór z nim spowodował opóźnienie chrztu, a Maria przez szacunek dla tradycji zorganizowała uroczystość w kościele, a nie w cerkwi. Niewykluczone także, że chrzest katolicki mógł mieć charakter demonstracji – w niewielkich Brzeżanach zapewne wiele osób mogło się domyślać, kto jest ojcem dziecka. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatecznie nikt nie zalegalizował pochodzenia chłopca przed jego ochrzczeniem i mały Edward został zarejestrowany jako dziecko nieślubne.

      Maria nie zamierzała jednak sprawy pozostawić i rozpoczęła poszukiwania kandydata, który zgodziłby się dać dziecku nazwisko. I takiego człowieka faktycznie niebawem znalazła, było to już jednak po chrzcie potomka. Być może nie dało się dłużej czekać z uroczystością – niewykluczone, że mały Edward chorował i chrzest był koniecznością.

      Wybraniec jego matki nazywał się Tomasz Rydz, był synem kowala z Mogilan koło Wieliczki. Pełnił służbę zawodowego podoficera w armii austriackiej, w Brzeżanach stacjonowała jego macierzysta jednostka (4 Pułk Ułanów). Dwa lata po urodzeniu Edwarda poślubił Marię, małżeństwo zawarto w obrządku greckokatolickim. Zapewne właśnie to spowodowało późniejsze pogłoski o ukraińskim pochodzeniu przyszłego marszałka.

      Nie wiemy, czy Tomasza Rydza i Marię Babiak łączyło bliższe uczucie, czy też ślub miał wyłącznie zalegalizować pochodzenie dziecka. Po latach opowiadano, że oboje już kilka lat wcześniej wzajemnie darzyli się miłością, jednak wówczas małżeństwo uniemożliwiła im trudna sytuacja materialna. Dopiero awans Tomasza na plutonowego miał rozwiązać problemy i umożliwił mu poślubienie ukochanej. Oczywiście jest to historia całkowicie nieprawdopodobna, mająca wyłącznie potwierdzić, że Tomasz był biologicznym ojcem przyszłego marszałka. Gdyby bowiem chcieli się pobrać, uczyniliby to bez większych problemów, szczególnie że dziewczyna była w ciąży. Hipotezę tę potwierdza również fakt, że w czasach II Rzeczypospolitej przesuwano datę ślubu Marii i Tomasza na rok przed urodzeniem Edwarda, starając się zatuszować jego nieprawe pochodzenie. Dlatego, gdy w drugiej połowie lat 30. w Brzeżanach pojawił się kapitan Stanisław Librewski zbierający materiały do biografii „Śmigłego”, spotkało się to z bardzo niechętną reakcją samego zainteresowanego. Na jego wyraźne polecenie badacz oddał marszałkowi jego metrykę urodzenia wydobytą z miejscowej parafii.

      Tomasz Rydz dał dziecku nazwisko i właściwie na tym zakończyła się jego rola, gdyż niebawem po ślubie zmarł na gruźlicę w lwowskim szpitalu. Zapewne już wcześniej zdawał sobie sprawę ze stanu swojego zdrowia – i małżeństwo z Marią miało umożliwić jej legalizację potomka. Możliwe jest też inne wyjaśnienie jego decyzji, ale całą prawdę znali tylko sami zainteresowani. Natomiast danych prawdziwego ojca „Śmigłego” nigdy nie ustalono.

      Młoda wdowa utrzymywała siebie i dziecko z symbolicznej renty, dorabiając sprzątaniem w domach miejscowej inteligencji. Była to praca ponad jej siły, nigdy zresztą nie cieszyła się dobrym zdrowiem. Niewiele przeżyła męża – także zapadła na gruźlicę i zmarła, gdy Edward miał 10 lat.

      Utrzymanie chłopca spadło na jej rodziców, co dodatkowo potwierdza hipotezę, że Tomasz Rydz nie był biologicznym ojcem dziecka. Babiakowie byli bowiem dość ubogimi ludźmi i gdyby istniała taka możliwość, zapewne skorzystaliby z pomocy finansowej rodziny zięcia. Nic takiego jednak nie miało miejsca, a Edward w przyszłości nie utrzymywał żadnych kontaktów z Rydzami spod Wieliczki. Najwyraźniej nie uważał ich za swoich krewnych…

      W rodzinie Uranowiczów

      Maria Rydz zmarła w maju 1896 roku w wieku 29 lat. Na mocy postanowienia sądu Edward został oddany pod opiekę jej rodziców. Dziadek był już na emeryturze, ale dorabiał jako stróż w miejscowej rzeźni, rodzina zamieszkiwała w drewnianym budynku przy ulicy Izabelówka. Dziadkowie Edwarda nie byli specjalnie kochającym się małżeństwem, Jan Babiak często wyrażał obawy o los wnuka po swojej śmierci, uważając żonę za kobietę „pospolitą i złą”.

      Sam cieszył się w Brzeżanach bardzo dobrą opinią, wspominano go jako „człowieka poważnego i ogólnie cenionego”. Gdy zmarł, chłopcem zajęła się babka. Wprawdzie „Śmigły” nigdy nie powiedział o niej złego słowa, jednak najwyraźniej pani Babiakowa nie sprawdzała się w tej roli.

      „(…) mieszkał na końcu Izabelówki u swojej babki – wspominał przyjaciel z młodości, Edmund Uranowicz – której chata, waląca się, była tak zniszczona, że w nocy przez sufit, jak mówił, gwiazdy widywał, a do tego babka nieraz wymawiała mu kawałek chleba, a nieraz znowu była przy swoich zajęciach i o Niego całkiem się nie troszczyła, jak sam mówił, ale rzadko o tym wspominał i dopiero okrężną drogą przez ludzi dowiadywali się rodzice moi, że jest mu tam źle”2.

      Dumą Brzeżan było miejscowe gimnazjum, tam też w 1896 roku rozpoczął naukę Edward Rydz. Chociaż w przyszłości miał się okazać wzorowym uczniem, to jednak powtarzał pierwszą klasę. Możliwe, że wpłynął na to szok wywołany śmiercią matki.

      Brak promocji okazał się jednak wybawieniem, gdyż jednym z najbliższych przyjaciół Edwarda został młodszy o rok Edmund Uranowicz – syn zamożnego lekarza. Chłopcy poznali się w szkole i szybko stali się nierozłączni.

      „Rodzice nigdy nie brali mi korepetytora – relacjonował po latach Uranowicz – ale zawsze starali się, abym uczył się z kolegą, a ponieważ Generał podobał się moim rodzicom jako chłopak bardzo żywy, a ja byłem »Niemrawy«, jak to mnie nazywano, przeto z chwilą rozpoczęcia roku szkolnego na propozycję moich rodziców zaczął przychodzić do nas i uczyliśmy się razem, a wtedy już nawet jego dziadek nie żył…”3.

      Dzięki staraniom doktora Uranowicza chłopiec otrzymał od rady miejskiej niewielkie stypendium naukowe, co umożliwiło mu dysponowanie własnymi pieniędzmi. W miasteczku szeptano jednak, że Uranowiczowie tanim kosztem załatwili sobie korepetytora i opiekuna dla syna. Jednak bez pomocy rodziców kolegi Rydz zapewne nie ukończyłby szkoły.

      „Toteż gdy byliśmy w czwartej klasie gimnazjalnej – kontynuował Edmund Uranowicz – i zbliżała się zima, zaproponowali Mu rodzice, aby u nas nocował, i od tego czasu stale byliśmy ze sobą, a babkę swoją już tylko odwiedzał”4.

      Kontakt z Uranowiczami wywarł ogromny wpływ na całe życie przyszłego marszałka. Trafił do inteligenckiego domu, miał codzienny kontakt z ludźmi o ambicjach intelektualnych. Korzystał z ich księgozbioru, zaczął interesować się sztuką.