Jacek Piekara

Ja, inkwizytor. Przeklęte kobiety


Скачать книгу

spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.

      – Co mam niby zrobić z nią i z tym bękartem?

      – Daj jej kuca albo muła i niech jedzie razem z piechotą – zdecydowałem.

      – Skoro to ma być niewolnica waszej kobiety, to może wy łaskawie zdecydujecie, co ma się z nią dziać…

      Wzruszyłem ramionami.

      – Czemu nie. Ej, ty tam! – Skinąłem na pierwszą z brzegu kobietę. Była dobrze zbudowana i wyglądała na mocną. – Będziesz służyć we wszystkim Nadieżdzie i zajmiesz się dzieckiem. Żebyś miała siły, to nie dostaniesz dziś batów jak wszyscy… Ej, żołnierzu! – Wskazałem na mężczyznę, który właśnie przechodził obok nas. – Będziesz aż do Peczory pilnował tych dwóch kobiet i dziecka. Włos im z głowy spadnie, a księżna każe wbić cię na pal. Dojadą bezpiecznie, dostaniesz nagrodę.

      Żołnierz spoglądał na mnie ogłupiały. Byłem pewien, że rozumie słowa, które wypowiadam (bo dzięki talentowi i inteligencji potrafiłem konwersować po rusku już nawet z takimi durniami jak on), ale po prostu nie bardzo potrafił pojąć, co właściwie ma robić.

      Spojrzałem na Jewsieja.

      – Wytłumacz mu – rozkazałem. – A jak nie zrozumie, to go powieś i wytłumacz następnemu.

      Odszedłem, nie poświęcając im już więcej uwagi.

      – Skłamaliście – stwierdził Andrzej, kiedy znaleźliśmy się z dala od ciekawskich uszu mogących podsłuchać naszą rozmowę. Wyrzekł te słowa bez złości, tylko jakby z wielkim zadziwieniem w głosie. – Najbezczelniej w świecie skłamaliście – powtórzył.

      – Kiedy? – zdumiałem się.

      – To, co opowiadaliście o śnie Nataszy i o tym mleku. Przecież to nieprawda.

      Ściągnąłem wodze.

      – Ośmielacie się zarzucać mi łgarstwo? – Odwróciłem się i spojrzałem na niego lodowato. – Ośmielacie się twierdzić, że wymyśliłem podobną historię?

      Byłem naprawdę obruszony i rozeźlony. Oczywiście, że na poczekaniu zmyśliłem opowieść o snach mojej kobiety i uznałem, że Ludmiła może w nią uwierzyć, a przynajmniej wyda jej się ona interesująca i rokująca nadzieje na wzmocnienie sił Nataszy. Ale zarzucanie mi konfabulacji było ze strony mojego towarzysza nie tyle nawet niegrzecznością, ile wręcz wołającą o pomstę do nieba bezczelnością.

      – Ależ ja…

      Nie zamierzałem zdradzać mu swego podstępu. Inkwizytorzy nie mogliby prowadzić zbożnego dzieła, jeśliby mieli języki tak długie, że trzeba by im było je przycinać. Gdyby Andrzej dowiedział się prawdy, najprawdopodobniej wydałby mnie księżnej, a to skończyłoby się fatalnie dla wszystkich. Dla mnie, gdyż zostałbym upokorzony, i dla córki Daniły oraz jej dziecka, bo zostaliby zabici.

      – Mam wrażenie, że z winy mojej uprzejmości powzięliście mylne wrażenie o inkwizytorach – rzekłem oschle. – I radzę wam, byście już nigdy nie pomylili dobrych manier, o których staram się nie zapominać, ze słabością, na którą nigdy sobie nie pozwalam. I to moje dobre maniery, a nie moja słabość, pozwalają mi ten jeden jedyny i ostatni raz wybaczyć wam, że zarzuciliście mi kłamstwo…

      Potem bodnąłem konia piętą i odjechałem do przodu, gdyż nie miałem zamiaru z nim więcej gadać. Chciałem, aby był pewny, iż czuję się szczerze oburzony jego posądzeniem. I chciałem również, aby stał się do tego tak przekonany, że owo posądzenie już za chwilę wyda mu się całkowitą fantasmagorią, wręcz godnym pożałowania wygłupem i karygodnym nonsensem.

      Cała armia Ludmiły rozlokowała się w zajeździe Czarnego Daniły i w jego okolicach, a Ludmiła zapowiedziała, że żołnierze zostaną tam dwa dni, by odpocząć po bitwie, wylizać się z ran i skaleczeń, no i, rzecz jasna, nacieszyć się triumfem. W ramach celebrowania zwycięstwa księżna kazała pozabijać świnie i kury oraz wytoczyć beczki z piwem. Znalazło się nawet kilka baryłek diablo mocnej okowity z czarnego żyta. Żołnierze mieli sobie solidnie podjeść i opić się jak bąki, by tym chętniej sławili imię swej pani oraz rozgłaszali chwałę jej triumfu. W Peczorze czekał na nich dalszy ciąg świętowania, gdyż obiecano wypłacić im solidny żołd. Jak znałem żołnierskie obyczaje, tak jednakie niezależnie od regionu świata czy epoki, to większość z zarobionych pieniędzy i tak wydadzą na dziwki, trunki i przeputają w kości lub karty. Tak już świat się układał, że głupcy zarabiali pieniądze z wielkim trudem, narażając własne życie i zdrowie, a za to wydawali je z wielką łatwością i bezsensownie. Ludzie mądrzy postępowali całkowicie na odwrót.

      W czasie wyprawy namiot dzieliłem z Ludmiłą w ten sposób, że księżna zajmowała wielką jego część (w której miała nawet prawdziwe łóżko, a nie zwykły siennik czy inne byle jakie posłanie), a ja miałem legowisko w przedsionku pomiędzy wejściem a kotarą oddzielającą część Ludmiły. Andrzej, chcąc nie chcąc, dzielił ze mną tę kwaterę. Tutaj jednak zatrzymaliśmy się w domu Czarnego Daniły, który to dom był obszerny i całkiem wygodnie urządzony. Księżna zajęła dużą sypialnię, a ja i Andrzej dostaliśmy do użytku przechodnie pomieszczenie znajdujące się przed pokojem Ludmiły. Zanim dworzanin poszedł świętować, obejrzałem jeszcze jego rany i kazałem mu przemyć je gorzałką.

      – Na moje oko nic wam nie będzie, ale zobaczymy, jak się na was goi.

      – A wy nie pójdziecie się bawić?

      Wzruszyłem ramionami.

      – Gorzałki z czarnego żyta nie będę pił, a wasze piwo jest tak plugawe, że kiedy wrócę do Cesarstwa, będę podawał je przesłuchiwanym, by zaczęli zeznawać, lękając się, że jak nie powiedzą prawdy, to dostaną drugą porcję.

      Wzruszył ramionami.

      – Ależ stępiał wam dowcip – stwierdził.

      – Może i tak – odparłem. – Wszystko mi jedno.

      – Księżna dla siebie i dla nas kazała wydać dobre wina. Słyszałem, że jest nawet kilka butelek reńskiego. Na pewno się nie skusicie?

      Wątpiłem, by księżna zajmowała się świętowaniem, bo zapowiedziała mi wcześniej, iż nie będę jej potrzebny, gdyż musi wraz z Makarym omówić przed powrotem do Peczory sprawy zajazdu.

      – Nie – rzekłem. – Nie skuszę się, ale wy bawcie się dobrze.

      Skierował się w stronę wyjścia, lecz nagle zatrzymał się.

      – A co z tą dziewką? Z tą kochanicą kniazia?

      – A co ma być? Zna tu każdy budynek, a że miała własną kwaterę, to pewnie w niej czuje się najbezpieczniej.

      – Co z nią zrobicie w Peczorze?

      – Ja? – zdziwiłem się. – Nic. To sprawa Nataszy, nie moja. A czemu w ogóle pytacie?

      – Widzieliście, jaka jest ładna?

      – Jeśli mam być szczery, nie za bardzo…

      Rzeczywiście raczej przypuszczałem tylko, że Nadieżda może być całkiem urokliwa, bo na to, bym wiedział na pewno, miała za bardzo posiniaczoną i opuchniętą od płaczu twarz.

      – Jak baba jest stara i brzydka, a jeszcze w dodatku tłusta, wygadana i bezczelna, to łatwiej ją powiesić, prawda? – zauważył Andrzej. – A taką młodą, ładną i zgrabną to jakby trudniej… Co? Jak sądzicie?

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст