12 lat młodszy brat prezydentowej, Jakub Kornhauser. – Ja przestałem wierzyć w tę wspólnotowość, choć, podobnie jak tata, wierzę w coś nadprzyrodzonego.
W dzieciństwie przyszła pierwsza dama nie rozumiała, dlaczego do świątyni idzie tylko z mamą i bratem, a ojciec zostaje w domu. Ale tata szanował religijne wychowanie dzieci. Córka, kiedy była uczennicą prestiżowego Liceum Ogólnokształcącego im. [Bartłomieja]Nowodworskiego w Krakowie, uczęszczała na nabożeństwa u dominikanów i nie widział w tym problemu.
Wiara Agaty, od początku stabilna, umocniła się jeszcze po poznaniu przyszłego męża, Andrzeja. Spotkali się w czasach licealnych. Chłopak był bardzo religijny. Od dziecka pełnił służbę przy ołtarzu jako ministrant. Jego tata, profesor Jan Duda, pilnował, żeby syn regularnie przystępował do sakramentu pokuty. Rodzice byli spokojni o jego przyszłość, bo wiedzieli, jakie wartości są dla niego ważne.
(…)
Ojciec Andrzeja poznał dziewczynę syna, kiedy ten poprosił go o pomoc koleżance w lekcjach z matematyki. Zrobiła na przyszłym teściu doskonałe wrażenie. Państwo Dudowie od razu bardzo ją polubili. Nie musieli pytać, jakiego jest wyznania, ponieważ narzeczeni chodzili razem na msze do kościoła św. Idziego.
– To bardzo ważne, żeby małżonkowie czerpali z jednego źródła, ze Słowa Bożego – podkreśla profesor. Młodzi rozpoczęli studia – ona wybrała germanistykę, on prawo. Pobrali się w lutym 1995 roku w kościele wizytek w Krakowie”39.
Niezupełnie więc dziwi to, co matka prezydenta powiedziała Milenie Kindziuk: „…utrzymujemy serdeczne kontakty z Kornhauserami. To rzeczywiście rodzina inna niż nasza, ale od początku się polubiliśmy”.
Kto uważnie przeczytał „certyfikat katolickości”, jaki serwis Kobieta.Interia wystawił Agacie Kornhauser-Dudzie, tego mogła zastanowić data ślubu. Andrzej Duda na swoich stronach internetowych jako dzień zawarcia małżeństwa z Agatą Kornhauser podaje 21 grudnia 1994 r.40 Skąd więc luty 1995 r. w tekście Interii? Odpowiedzi dostarczają gazety bulwarowe i portale plotkarskie. Andrzej Duda i Agata Kornhauser wzięli ślub cywilny w grudniu 1994 r. Związek kościelny zawarli dopiero trzy miesiące później, 18 lutego 1995 r.41
W 1996 r. Duda obronił pracę magisterską pod tytułem Wywłaszczenie nieruchomości pod budowę autostrad płatnych. Dzięki temu w następnym roku mógł rozpocząć pracę naukowo-dydaktyczną w Katedrze Postępowania Administracyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po kolejnych czterech latach, w roku 2001, magister Duda został asystentem w Katedrze Prawa Administracyjnego tej samej uczelni. Wśród jego zwolenników krąży wersja, jakoby był wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednak już w 2015 r. profesor Jan Zimmermann, kierownik Katedry Postępowania Administracyjnego, pogłoskę tę zdementował: „Andrzej Duda nie był wykładowcą, jako asystent prowadził wykłady ze studentami” – tłumaczył „Newsweekowi”. Dodał, że kandydat PiS na prezydenta w 2006 r. wziął urlop na uczelni, by się zaangażować w politykę. Na zwolnieniu pozostawał przez następną dekadę. W ten sposób blokował etat, choć nie prowadził żadnej działalności dydaktycznej ani badawczej, nie publikował też prac naukowych42.
Skąd drogowy, „autostradowy” przedmiot pracy magisterskiej przyszłego prezydenta? Pod koniec lat 90. autostrady stanowiły gorący temat. Wtedy jeszcze – przynajmniej w Polsce – mało kto uważał, że transport samochodowy to wróg publiczny odpowiedzialny za zatrucie i przegrzanie atmosfery. Polacy masowo kupowali samochody, widząc w nich podstawowy element zachodniego stylu życia. Komunizm kojarzono z zatłoczonymi autobusami, tramwajami i pociągami. Kapitalizm dawał Polkom i Polakom samochód jako wolność od tłoku. W efekcie ulice w miastach zostały zatłoczone przez samochody. Podobnie jak drogi międzymiastowe, źle utrzymane, a dla potrzeb transportu samochodowego – zbyt nieliczne i zbyt wąskie. Te niedostatki miały spowalniać rozwój kraju i obciążać biznes, gdyż utrudniały dostawę i tranzyt towarów. Politycy i publicyści nieustannie opowiadali o niezbędnych inwestycjach drogowych, które przyniosą ożywienie gospodarcze i uczynią z Polski kraj zachodni. Jednak budowniczowie woleli brać pieniądze na budowę dróg niż naprawdę je budować. Inwestycje tonęły w problemach proceduralnych, nieraz sztucznie wywoływanych przez nieuczciwych wykonawców.
Jednym ze źródeł tych kłopotów były prawa dotychczasowych właścicieli gruntów przeznaczonych pod drogi. Posiadaczy wywłaszczano za odszkodowaniem, które niekiedy stanowiło łakomy kąsek, tym bardziej że wywłaszczeni starali się je zawyżyć, procesując się o jego wysokość. Rzecz jasna, zjawiskiem od samego początku zainteresowali się przedsiębiorcy z branży nieruchomości, gotowi kupować grunty tam, gdzie spodziewali się wytyczenia drogi. Poza tym wartość gruntów przyległych do drogi rosła z przyczyn komercyjnych. Można było na nich stawiać stacje paliwowe i inne punkty obsługi kierowców, jak również nośniki reklamowe.
Dlatego nie należy się dziwić, że autor pracy o prawnych aspektach wywłaszczeń pod autostrady znalazł sobie miejsce w branży nieruchomości.
CZĘŚĆ DRUGA
Młody człowiek szuka dobrego protektora
ROZDZIAŁ 5
Pod skrzydłami aferzystki C
Mało kto wie, że Andrzej Duda wkroczył w trzecią dekadę swego życia jako biznesmen. Albo, powiedzmy, działacz gospodarczy.
Swoją karierę biznesową przyszły prezydent rozpoczął w towarzystwie, które miało specyficzne podejście do biznesu. Świadczy o tym Krajowy Rejestr Sądowy, w którym przechowywane są akta wszystkich fundacji, stowarzyszeń i spółek prawa handlowego (z ograniczoną odpowiedzialnością, akcyjnych, komandytowych, jawnych itp.).
Według tego rejestru w 2003 r. Andrzej Duda wszedł do rady nadzorczej Towarzystwa Budownictwa Społecznego Południe Sp. z o.o.
Towarzystwa Budownictwa Społecznego, tak zwane TBS-y, zazwyczaj odgrywają chwalebną rolę, oferując niezamożnym osobom mieszkanie na korzystnych warunkach. Zatem działalność młodego prawnika Dudy w tej firmie nie budziłaby żadnych wątpliwości, gdyby nie jedna okoliczność – to, kim była prezeska TBS Południe, która przyjęła Andrzeja Dudę do rady nadzorczej.
Na fotelu prezesa TBS Południe zasiadała bowiem znana w Krakowie deweloperka aferzystka Bogusława C. W 2018 r. pani C. została skazana na siedem lat więzienia za oszustwa przy budowie podkrakowskiego osiedla o pięknej nazwie Rodzinne Wzgórze w Lusinie.
„Wyrok 7 lat więzienia usłyszała Bogusława C., prezes firmy Bud-Mar Investment budującej osiedle «Rodzinne wzgórze w Lusinie» pod Krakowem. Nieprawomocny wyrok w sprawie afery deweloperskiej zapadł po sześciu latach procesu. W procesie Bogusława C. jest oskarżona o oszustwo ponad 50 osób, które w latach 2007–2009 zapłaciły 13,2 mln zł za bliźniaki w Lusinie (domy do dziś są niedokończone) oraz 22 usługodawców i podwykonawców zatrudnionych na budowie osiedla (…). W czasie śledztwa ustalono, że Bud-Mar nie zapłacił również firmom, które brały udział w budowie. Od samego początku inwestycji nie było szans na realizację podpisanych umów. Według prokuratury prezes firmy miała świadomie wprowadzać w błąd podwykonawców” – tak całą aferę opisywał serwis NaszeMiasto43.
Przestępcza działalność pani C. zaczęła się na długo przed rokiem 2018. Podejrzane rzeczy działy się już wtedy, gdy Bogusława C. współdziałała z Andrzejem Dudą.
Co dokładnie łączyło aferzystkę z obecnym prezydentem?
Pani C. założyła TBS Południe razem z kilkoma znajomymi w 2001 r.