Kristin Hannah

Odległe brzegi


Скачать книгу

na imię Fran. Mąż uciekł ode mnie ze swoją sekretarką. Ostatnio moją jedyną pasją jest myślenie o kupieniu jakiejś strzelby. Niestety, nie potrafię się zdecydować, któremu z nas strzelić w głowę. – Uśmiechnęła się zdenerwowana. – To był, oczywiście, tylko żart.

      Sarah wychyliła się do przodu.

      – Co niegdyś lubiłaś robić, Fran?

      – Uwielbiałam być żoną – urwała i wzruszyła ramionami. – Moi przyjaciele zachowują się tak, jakbym była nieuleczalnie chora. Dziś po raz pierwszy od tygodni wyszłam z domu. Na to spotkanie namówił mnie mój adwokat, który prowadzi sprawę rozwodową, ale nie bardzo wiem, jak mogłybyście mi pomóc.

      – Wszystkie doskonale cię rozumiemy – zapewniła Joey.

      Rozległ się pomruk aprobaty.

      – Zastanów się, Fran – powiedziała Sarah. – Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że na pewno ci się uda? Odpowiedz szybko. Nie oceniaj swoich słów.

      – Śpiewałabym. – Fran sama była zaskoczona swoją odpowiedzią. – Kiedyś śpiewałam.

      – Należę do chóru żeńskiego – powiedziała Mina. – Śpiewamy w szpitalach i domach pogodnej jesieni. Zawsze chętnie witamy nowe członkinie.

      – Och, wcale nie twierdziłam, że dobrze śpiewam.

      Mina zachichotała.

      – Śpiewamy dla ludzi, którzy noszą aparaty słuchowe. Naprawdę, przyłącz się do nas. Świetnie się bawimy.

      Fran wyraźnie nie potrafiła się zdecydować.

      – Zastanowię się nad tym.

      Odezwało się kilka kobiet jednocześnie. Wyglądało na to, że niektórym z nich udało się osiągnąć niespodziewane rzeczy. Latały, skakały ze spadochronem, brały udział w biegach maratońskich. Wszystkie były zdania, że można zacząć wszystko, na co ma się ochotę.

      – Tego nam właśnie trzeba – powiedziała Sarah. – Znalezienia pasji, która nie ma nic wspólnego z karierą i pieniędzmi. Dzięki temu dowiadujemy się, kim naprawdę jesteśmy. Odkrywamy osobę, z której zrezygnowałyśmy, żeby zaspokajać potrzeby i pragnienia innych. Fran, jeśli przyłączysz się do chóru, może się okazać, że poczujesz się naprawdę wspaniale.

      Kiwnięciem głowy dała znak uczestniczce, która siedziała obok Fran.

      Kobieta nerwowo przebierała palcami, zaciskała ręce. Była wysoka i chuda, od stóp do głów ubrana na czarno; mogła mieć około czterdziestki. Tlenione włosy kolorem przypominały słomę; przy skórze widać było czarne odrosty.

      – Mam na imię Kim. Kiedy mój francowaty małżonek opuścił mnie dla dziewczyny, która jeszcze nosiła klamerki na zębach, zaczęłam pić. To stało się moją pasją. Teraz od trzech miesięcy jestem trzeźwa, ale przez cały czas marzę o kieliszku. Nie mam pojęcia, czym zastąpić alkohol. Moja mama usłyszała w telewizji o waszej grupie i zmusiła mnie, żebym tu przyszła. Dlatego jestem.

      – Co robisz w wolnych chwilach? – spytała Sarah.

      Kim pociągnęła najpierw za jeden, potem za drugi kolczyk.

      – Mam tylko wolne chwile. Mąż zostawił mi mnóstwo pieniędzy. Utleniłam włosy i kazałam sobie zrobić tatuaż: „Pieprzę Dona”. To już jakiś krok do przodu, nie sądzicie?

      Nie uśmiechnęła się. Prawdę mówiąc, w obrysowanych grubą czarną kreską oczach widać było ból.

      – Może poszłabyś do pracy – zaproponowała któraś z uczestniczek. – Zdobyła własne pieniądze.

      – Uwierzcie mi – warknęła Kim – ciężko zapracowałam na to, co mi zostawił. Nie wiem, co mogłabym robić. Rzuciłam szkołę średnią, żeby wyjść za mąż i wychować córkę, która teraz ma szesnaście lat i uważa, że jestem głupsza niż klucz francuski. Praca w charakterze wolontariuszki i ciągłe podbudowywanie ego mojego męża to dość kiepskie kwalifikacje. Zresztą nie wyobrażam sobie, żebym dzień po dniu miała wkładać strój służbowy i powtarzać: „Czy chce pan frytki z tym, czy z tamtym?”.

      – Na pewno jest coś, co cię interesuje.

      Kim oparła się o krzesło. Jej palce wystukiwały na czarnych spodniach jakiś rytm, zupełnie jakby grała na fortepianie.

      – Nie, nic. Przykro mi. – Wbiła wzrok w sufit. – Czy zemsta się liczy?

      Grupa milczała.

      – Może jeśli posłuchasz nas dziś wieczorem – powiedziała Sarah – przestaniesz się bać.

      – Nie boję się.

      Kim sięgnęła do torebki i wyjęła paczkę papierosów. Kiedy zdała sobie sprawę, co robi, wepchnęła je z powrotem.

      Sarah wychyliła się do przodu.

      – Jesteś w tej chwili na pustyni, umierasz z pragnienia, a mimo to boisz się sięgnąć po wodę. Nie poddawaj się, Kim. Wcześniej czy później dotrzesz do takiego punktu, gdzie bardziej przerażająca będzie bezczynność niż podjęcie jakiegoś działania, a wtedy sięgniesz po wodę.

      Kim spojrzała na Sarah z ledwo ukrywaną pogardą.

      – Czy będzie stała na aksamitnej poduszce w kryształowej karafce? Czyżby? A może znajdę ją w biurze rzeczy znalezionych?

      Sarah przez chwilę nie przerywała ciszy, potem kiwnięciem głowy dała znak następnej kobiecie, która natychmiast zaczęła mówić. Po niej swoje historie opowiedziało kilka dalszych uczestniczek.

      Nagle Elizabeth zdała sobie sprawę, że przyszła kolej na nią.

      Wszystkie kobiety wbiły w nią wzrok.

      Mogę siedzieć jak głaz, Meg, tak? Jeśli się nie odezwę, wyjdę na idiotkę.

      Wzięła głęboki wdech.

      – Mam na imię Elizabeth. Jestem zwyczajną żoną i gospodynią domową, mam dwie dorosłe córki. Stephanie ma dwadzieścia jeden lat, Jamie dziewiętnaście. Nie jestem rozwódką ani wdową, mąż mnie nie porzucił. Czuję się nieszczęśliwa, choć to tylko moja wina.

      – Nie interesuje nas samokrytyka – oświadczyła Sarah. – Jesteśmy ciekawe, czego pragniesz od życia. O czym marzysz, Elizabeth?

      Elizabeth wiedziała, że póki nie odpowie, nie będzie mogła przekazać głosu następnej uczestniczce.

      – Kiedyś malowałam.

      Co dziwne, wypowiedzenie tych słów na głos nie obeszło się bez bólu.

      – Pracuję w sklepie z artykułami dla artystów malarzy. „Picture Perfect” w Chadwick – powiedziała jedna z kobiet. – Przyjdź w sobotę, pomogę ci wybrać wszystko, co potrzeba.

      Elizabeth nie brakowało farb ani pędzli. To ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje artysta, i żadna grupa wsparcia nie przekona jej, że jest inaczej.

      – To nie ma sensu, naprawdę.

      – Nie bój się – wtrąciła Sarah. – Kup farby i zobacz, co się będzie działo.

      – Ale z ciebie szczęściara – mruknęła Joey z zazdrością. – Prawdę mówiąc, masz jakąś pasję. Od wielu miesięcy przychodzę na te spotkania i wciąż nie wiem, co chciałabym robić.

      – Och, gdybym umiała malować! – westchnęła inna kobieta.

      Elizabeth rozejrzała się po zebranych. Wierzyły, że to jej pomoże. Poczuła się jeszcze gorzej.

      – Oczywiście, mogę spróbować – przyznała, żeby tylko zakończyć swoje zwierzenia. – Powrót do malowania byłby zabawny.

      Myślała,