że pracuje u ciebie od trzech lat, a ma tylko siedemnaście. Nie powinna chodzić do szkoły?
Otworzył nieco swoje chłodne, niebieskie oczy i skoncentrował się na wpatrywaniu się w sufit.
– Trzy lata temu zaatakowaliśmy dwa rosyjskie kluby w ramach odwetu. Sporą część pieniędzy zarabiają na handlu ludźmi. Większość kobiet nie pracuje w ich klubach z własnej woli. To kobiety oraz dziewczyny, które zostały porwane i zmuszone do prostytucji. Kiedy przejęliśmy te dwa kluby, musieliśmy zrobić coś z tymi kobietami. Nie mogliśmy wypuścić ich na ulice Chicago po tym, co widziały.
Serce podeszło mi do gardła.
– Zabiliście je?
Dante nawet nie drgnął.
– Większość z nich była tu nielegalnie. Odesłaliśmy je na Ukrainę lub do Rosji. Inne zostały przeniesione. Zatrzymaliśmy te, które chciały pracować w naszych klubach.
– Więc co z Gaby?
– Była dzieckiem. Młodsze dziewczyny zostały rozesłane do rodzin, gdzie mogły pracować jako gospodynie lub kucharki.
– Albo stały się kochankami – powiedziałam, ponieważ nie miałam wątpliwości, że część członków mafii nie mogło się oprzeć bezbronnej dziewczynce znajdującej się pod ich dachem.
Dante zmarszczył brwi.
– Nawet wśród członków mafii nie toleruje się pedofilii, Valentino.
– Wiem, ale Gaby nie wygląda jak dziecko, tak jak inne dziewczyny, które przechwyciliście, jak zakładam.
Dante zgromił mnie wzrokiem.
– Czy ty sugerujesz, że dotknąłem Gaby?
– Dzisiaj, kiedy Luca się ruszył, prawie umarła ze strachu. Może jeden z twoich ludzi…
– Nie – oznajmił stanowczo. – Od kiedy przyszła do tego domu, nikt jej nie skrzywdził. Jest pod moją ochroną. Moi ludzie o tym wiedzą.
– Okej. – Uwierzyłam mu. Żaden z ludzi Dantego nie miałby odwagi sprzeciwić się jego bezpośredniemu rozkazowi. Skoro Gaby była pod jego opieką, to była bezpieczna. – Założę się, że zarobiłbyś na tych kobietach dużo pieniędzy. Nie bez powodu Rosjanie porywają młode dziewczyny. Skąd te skrupuły? Przecież oddział też ma swoje kluby z prostytutkami, które nie mogą tak po prostu przestać dla nas pracować, kiedy tylko zechcą. – Naprawdę mnie to ciekawiło. W końcu Dante był mordercą.
– Oddział nie zajmuje się handlem ludźmi. Kobiety zaczynają pracę w naszych klubach z własnej woli i wiedzą, że już na zawsze będą z nami związane. Zarabiamy wystarczająco na kasynach oraz narkotykach, więc nie musimy mieszać się w handel ludźmi albo nielegalne wyścigi, jak Rosjanie czy Camorra w Las Vegas.
– A co z Nowym Jorkiem? Oni zajmują się handlem ludźmi?
– Nie. To działka Camorry z Vegas. Nie mówię, że nie ma w oddziale ludzi, którzy chcieliby to zmienić, ale dopóki jestem capo, to nie ma na coś takiego szansy.
– To dobrze – stwierdziłam.
Spojrzenie Dantego stało się na chwilę łagodniejsze, lecz wtedy odwrócił się i wyłączył światło.
– Dobranoc – szepnęłam. Nadal byłam rozczarowana, że mnie nie dotknął, chociaż przynajmniej rozmawiał ze mną, jakbyśmy byli sobie równi, a nie jakbym była bezmózgą kobietą, która nie musiała wiedzieć o interesach.
– Dobranoc, Valentino – powiedział. W jego głosie było coś, czego nie potrafiłam rozpoznać. Może tęsknota, jednak nie byłam co do tego pewna.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Jeśli myślałam, że dzięki wczorajszej wieczornej pogawędce Dante zmieni ułożenie zastawy przy stole podczas śniadania albo przynajmniej będzie chciał ze mną rozmawiać, to się ogromnie myliłam. Tak jak wczoraj, po krótkim powitaniu zniknął za swoją gazetą. Nie miałam dzisiaj ochoty walczyć o jego uwagę. Byłam zbyt skołowana oraz zraniona tym, że wciąż się mną nie interesował. Zjadłam trochę owoców i wypiłam kawę, po czym postanowiłam się oddalić. Kiedy wychodziłam, Dante nawet nie spojrzał znad gazety.
Normalnie zapytałabym go o to, czy chce, żebym zabrała do Bibiany jednego z jego ochroniarzy, ale byłam zbyt zła. Miałam prawo jazdy. Antonio nakłonił mnie do zrobienia go tuż po naszym ślubie, co niestety nie było normą dla mężczyzn w naszym świecie. Założyłam płaszcz i wzięłam torebkę, a następnie weszłam do garażu. Dante dał mi wcześniej klucze. Z trzech stojących tam samochodów mercedes GL najmniej rzucał się w oczy. Zdjęłam kluczyki z haczyka przymocowanego do ściany i weszłam do auta. Przez chwilę szukałam na desce rozdzielczej przycisku, który zapalałby silnik, lecz w końcu go znalazłam i wyjechałam samochodem na zewnątrz, a następnie ruszyłam podjazdem. Ogrodzenie patrolował nieznany mi ochroniarz, jednak gdy przy pomocy kolejnego przycisku otworzyłam bramę, nie próbował mnie zatrzymać. Wyjechałam z posesji, a brama automatycznie się za mną zamknęła.
Miło było znowu prowadzić. Co prawda nie lubiłam ruchu drogowego w Chicago, ale minęło zbyt dużo czasu, od kiedy mogłam pojechać gdzieś sama. Moi rodzice byli zdeterminowani, żeby po śmierci Antonia trzymać mnie pod kloszem, więc nigdzie nie pozwalali mi wychodzić bez towarzystwa. Drogę do domu przyjaciółki znałam na pamięć, ponieważ przez te wszystkie lata przebywałam ją niezliczoną ilość razy, a z posesji Dantego jechało się tam dziesięć minut.
Dom Bibi i Tommasa był o wiele mniejszy od rezydencji Dantego oraz moich rodziców. Brakowało długiego podjazdu, gdzie mogłabym zaparkować, przez co musiałam zostawić samochód na ulicy. Jednak nie martwiłam się o to, że ktoś mógłby go ukraść. Członkowie mafii mieszkali na ogół w bezpiecznej dzielnicy, nie licząc ryzyka ataku ze strony Braci lub Triady. Podeszłam do drzwi wejściowych, zauważając jednego z ludzi Tommasa siedzącego w samochodzie po drugiej stronie drogi i obserwującego dom. Mąż Bibiany nie był tak wysoko postawiony jak mężczyźni w mojej rodzinie lub w rodzinie Scuderich, chociaż nie był też zwykłym żołnierzem. Zawsze stawiał ochroniarza niedaleko domu, żeby pilnował Bibi lub raczej pilnował, żeby nie uciekła.
Ochroniarz mnie nie zatrzymał, skłonił tylko głowę w wyrazie szacunku. Zadzwoniłam do drzwi. Bibiana otworzyła, a następnie wyjrzała znad mojego ramienia.
– Gdzie twoja obstawa?
Wzruszyłam ramionami.
– Przyjechałam sama. Dante nie mówił, że muszę jeździć z ochroną.
– Nie będziesz miała przez to kłopotów? – zapytała, zamykając drzwi i prowadząc mnie do salonu. Jak zwykle nie było jej męża. Przyjaciółce oczywiście to nie przeszkadzało. Przytyła kilka kilogramów, od kiedy Tommaso został zmuszony do długich godzin pracy. Teraz na szczęście nie wyglądała już na tak wychudzoną.
– A dlaczego miałabym mieć? – zapytałam. Nie byłam nawet pewna, czy Dantego obchodziło to, że wyszłam z domu bez obstawy. Wydawał się zbyt zajęty Bóg wie czym.
Bibiana spojrzała na mnie. Wyglądała na zmartwioną.
– Powinnaś uważać. Jest niebezpieczny. Zawsze wygląda na spokojnego i opanowanego, ale Tommaso powiedział mi, że Dante nie toleruje nieposłuszeństwa.
To nie było dla mnie niespodzianką, lecz nie mogłam złamać jego rozkazu, jeśli takowego nie wydał.
– Nie jestem jego żołnierzem.
Opadłam na kanapę. Bibi usiadła obok mnie, na twarzy miała wypisane zaciekawienie.
– Więc jak noc poślubna?
Wykrzywiłam usta.
– Dobrze mi