Cora Reilly

Złączeni obowiązkiem


Скачать книгу

pewna, że ty i Dante świetnie sobie poradzicie. Oboje jesteście tacy opanowani i spokojni.

      Parsknęłam.

      – Daleko mi do poziomu opanowania Dantego.

      Aria uśmiechnęła się.

      – Jest nieco oziębły na zewnątrz, ale dopóki będziesz przy nim, wszystko powinno się ułożyć.

      – Więc Luca nie zawsze jest taki straszny? – zażartowałam.

      – Nie, nie jest – powiedziała przyjaciółka, rumieniąc się.

      Widok szczęśliwej Arii dawał mi nadzieję. Skoro ona potrafiła dogadać się z kimś takim jak Luca, to ja mogłam dojść do porozumienia z Dantem.

      Rozmowa Luki i Dantego trwała dłużej, niż się tego spodziewałam, przez co zaczynałam się martwić. Nie byli przyjaciółmi, jednak kiedy w końcu wyszli z biura, postanowiliśmy zjeść razem lunch. Właśnie na tę okazję Zita przygotowała pieczeń jagnięcą.

      Usiedliśmy przy stole. Zmieniając rozkład miejsc z dzisiejszego ranka, Dante nie usiadł u szczytu stołu. Zamiast tego zajęliśmy miejsca obok siebie, a Luca z Arią zasiedli naprzeciwko nas. Napięcie między Dantem a Lucą było niemal namacalne. Zaczęłam się zastanawiać, czy lunch był naprawdę dobrym pomysłem. Na szczęście Zita podała jedzenie zaraz po tym, jak usiedliśmy, więc byliśmy zajęci napawaniem się smakiem jagnięciny, która wszystkim poprawiła humor, przynajmniej na chwilę. Ale gdy tylko talerze zostały puste, sprawy szybko się pogorszyły.

      Na twarzy Dantego widoczny był większy chłód niż zazwyczaj. Wyglądał, jakby został wyciosany z marmuru. Luca nie prezentował się lepiej, lecz jego ściągniętym wargom towarzyszył płomień w oczach. Patrzyłam to na jednego, to na drugiego, jednak było jasne, że nie mieli już sobie nic do powiedzenia poza tym, co przedyskutowali podczas spotkania.

      Aria spojrzała na mnie błagalnie.

      Jako pani domu to ja musiałam ocalić sytuację.

      – To kiedy będzie ślub?

      Dante wydał z siebie wymijający pomruk.

      – Jeśli sytuacja się nie zmieni, to nigdy.

      – Jeśli sytuacja się nie zmieni, to odbędą się krwawe gody – oznajmił Luca ostro.

      Uniosłam szybko brwi, a Gaby, która weszła właśnie z kolejną butelką wina, zamarła.

      – Nie będzie krwawych godów – oświadczyła Aria. Odwróciła się do Dantego. – Mógłbyś dać Matteo inną dziewczynę z oddziału.

      Niemal się zakrztusiłam.

      – Aria – powiedział Luca ostrzegawczo. – Matteo nie zaakceptuje innej. Albo Gianna, albo żadna. – Zwrócił swoje surowe spojrzenie na Dantego, lecz ten wyglądał na niewzruszonego. – Szef z pewnością ma wystarczającą ilość kontroli nad swoją famiglią, żeby upewnić się, że Gianna się podporządkuje.

      Kiwnięciem dłoni nakazałam Gaby podejść do stołu. Może wino odciągnie uwagę mężczyzn od siebie, zanim sobie skoczą do gardeł.

      – Nie martwię się o swój zakres kontroli. Mnie nikt nie próbuje obalić. – Dante odsłonił zęby w uśmiechu, a mi ciarki przeszły po plecach. Mężczyźni wyglądali, jakby dzieliły ich sekundy od wyciągnięcia spluw. Nie byłam pewna, kto wyszedłby z tego starcia zwycięsko. Prawdopodobnie obaj by umarli i spowodowaliby wznowienie otwartej wojny między oddziałami.

      Luca wstał, odsuwając krzesło. Gaby, która właśnie chciała nalać mu wina do kieliszka, krzyknęła i upuściła butelkę, zasłaniając twarz rękami. Przez chwilę nikt się nie poruszył. Dante też wstał. Tylko ja z Arią dalej siedziałyśmy w prawie kompletnym bezruchu.

      – Nie martw się o Nowy Jork. Po prostu dopilnuj tego, żeby dotrzymać swojej części umowy – warknął Luca. Wyciągnął rękę, a kiedy Aria złapała go za dłoń, dodał: – Niedługo mamy lot.

      Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco.

      Wyprostowałam się, a następnie spojrzałam na Gaby. Stała sparaliżowana obok stołu, czerwone wino zalało jej buty.

      – Odprowadzę was do drzwi – powiedziałam Luce i Arii. Kiedy wyprowadzałam ich na korytarz, Dante szedł tuż za mną, jakby martwił się, że Luca coś mi zrobi, co było wielce nieprawdopodobne.

      Panowie nie uścisnęli sobie dłoni, lecz ja mocno przytuliłam Arię. Nie pozwoliłabym, żeby kłótnie naszych mężów wpłynęły negatywnie na naszą przyjaźń. A przynajmniej chciałam próbować. Gdyby sprawy między Chicago a Nowym Jorkiem naprawdę się pogorszyły, nie mogłabym nawet już z nią rozmawiać. Obserwowałam, jak odjeżdżają, a następnie odwróciłam się w stronę Dantego, który nadal stał za mną.

      – Co się przed chwilą stało?

      Dante pokręcił głową.

      – Mój ojciec nie powinien był zgadzać się na wydanie drugiej córki Scuderich Nowemu Jorkowi. To się źle skończy.

      – Ale sprawy między Lucą a Arią wydają się zmierzać w dobrym kierunku, a oddział już od kilku lat spokojnie współpracuje z Nowym Jorkiem.

      – Ich małżeństwo było strategicznym posunięciem, a Matteo Vitiello pragnie Gianny Scuderi, bo wmówił sobie, że musi ją mieć. To nie jest dobra podstawa do podejmowania decyzji. W naszym świecie uczucia są tylko ciężarem.

      Mrugnęłam. Znowu ta jego chłodna logika.

      – Nie chciałeś nigdy czegoś tak bardzo, że zrobiłbyś wszystko, żeby to mieć? – W chwili, kiedy słowa wyszły z moich ust, zdałam sobie sprawę, że zadałam złe pytanie, jednak nie mogłam go już cofnąć.

      Spojrzał mi w oczy z chłodem.

      – Tak. Ale nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. – Mówił o swojej żonie. Chciał ją odzyskać.

      Przełknęłam z trudem ślinę i pokiwałam głową.

      – Powinnam zadzwonić do Bibiany. Chcę się z nią jutro spotkać.

      Odwróciłam się i ruszyłam w stronę schodów, cały czas czując na sobie spojrzenie Dantego. Na szczęście nie widział mojej twarzy.

      ROZDZIAŁ SZÓSTY

      Po krótkiej rozmowie telefonicznej z Bibi poszłam do biblioteki. Półki wypełniały głównie stare klasyki oraz literatura faktu, czyli nic, co mnie zazwyczaj interesowało. Mimo to postanowiłam spędzić tu trochę czasu, bo nie chciałam wyruszać na poszukiwania Dantego ani zapraszać do siebie matki. Pomyślałaby, że coś się stało i chociaż chyba właśnie tak było, to wolałam ukryć przed nią ten fakt. Była taka szczęśliwa, kiedy zostałam żoną Dantego. Nie chciałam psuć jej humoru, przyznając się do tego, że w ogóle nie obchodziła go moja obecność.

      Wybrałam książkę z podstawami rosyjskiego. Znałam tylko włoski i angielski. Równie dobrze mogłam zaznajomić się z językiem wroga w czasie, gdy Dante będzie zajęty ignorowaniem mnie.

      W końcu burczenie w brzuchu ściągnęło mnie do kuchni. Była już prawie dziewiętnasta, lecz nikt nie wołał mnie na kolację. Dotarłam na miejsce i zastałam tam Zitę, Gaby oraz dwóch mężczyzn siedzących przy drewnianym stole, spożywających razem posiłek.

      Zawahałam się, stając w progu, niepewna, czy powinnam wejść, ale wtedy Zita spojrzała w moją stronę, więc już nie mogłam się wycofać. Weszłam, czując się przesadnie wystrojona w swojej eleganckiej brązowej sukience. Wszyscy odwrócili się w moją stronę, mężczyźni od razu wstali. Na czarne koszule włożyli kabury na broń oraz pochwy na noże. Obaj byli przed czterdziestką i prawdopodobnie zajmowali się ochroną domu.

      – Pan