czarne włosy upstrzone były białymi kosmykami.
– Oprowadzam naszą panią po domu – oznajmiła Gaby z podekscytowaniem. Zaskoczyło mnie to, jak użyła wyrażenia „naszą panią”. Brzmiało, jakbym była dzierżącą pejcz dominą. Może Dantemu nie przeszkadzało, że mówiono do niego „proszę pana”, ale ja z pewnością nie mogłam żyć z „naszą panią”.
– Proszę, mów do mnie Valentina – wyrzuciłam z siebie. – Ty też. – Uśmiechnęłam się do Zity, lecz ta nie odwzajemniła uśmiechu. Wydęła usta i zmierzyła mnie wzrokiem z dezaprobatą.
– Miło byłoby cię poznać przed ślubem – oznajmiła wyniośle kucharka.
Zmusiłam się do zachowania neutralnego wyrazu twarzy, chociaż nie podobał mi się jej ton głosu. Nie chciałam źle rozpoczynać znajomości z pracownikami.
– Dante mnie nie zaprosił, a wydawało mi się, że wpraszanie się mogłoby być niegrzeczne.
Westchnęła z podirytowaniem.
– Panią Carlę przedstawił nam przed ślubem.
Zamarłam na wzmiankę o pierwszej żonie Dantego – nic nie mogłam na to poradzić. W głosie Zity wyczułam krytykę. Uważała mnie za mniej godną od Carli. Prawdopodobnie nie pozwoli mi o tym zapomnieć. Nie cieszyłam się na wojnę na charaktery, jaką miałam z nią stoczyć, a dzisiaj z pewnością brakowało mi do tego cierpliwości. Rozejrzałam się więc po kuchni, starając się udawać, że nie przejęłam się komentarzem kucharki.
– Carla często tu gotowała?
Zita spojrzała na mnie zszokowana.
– Oczywiście, że nie. Była panią domu. Nie gotowała ani nie sprzątała. Zajmowałam się tym razem z Febe, zanim Gaby przyszła na jej miejsce.
Pokojówka nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Najwidoczniej nie wiedziała, co zrobić.
– Cóż, możesz często spodziewać się mnie w kuchni. Uwielbiam gotować – oświadczyłam.
Zita się wyprostowała.
– Nie wiem, czy pan Dante na to pozwoli.
Wzięłam łyk kawy, z opanowaniem spoglądając jej w oczy.
– Dante powiedział mi, że mogę robić, co chcę.
Odwróciła wzrok, ściągając brwi. To z pewnością jeszcze nie był koniec.
– Gaby, pokażesz mi resztę domu? Muszę być gotowa na przyjazd Arii.
Dziewczyna szybko skinęła głową.
– Oczywiście, pa… Valentino.
Poprowadziła mnie do pokoju za kuchnią. Wyglądał na pomieszczenie dla pracowników. Były tam dwa łóżka polowe, mały telewizor oraz kanapa. Zero krzeseł i stolika, ale, jak zakładałam, pracownicy zazwyczaj zbierali się przy drewnianym stole w kuchni, skoro najwyraźniej Dante nie jadał przy nim posiłków. Za białymi drzwiami była też mała łazienka z prysznicem.
– To tutaj spędzacie z Zitą czas, kiedy nie pracujecie?
Gaby pokręciła głową.
– Zostajemy w kuchni. To miejsce jest głównie dla ochroniarzy, ponieważ oni zostają tu na noc.
– A gdzie są teraz? – Do tej pory ich nie widziałam.
– Na zewnątrz. Albo patrolują posesję, albo siedzą w budce dla ochroniarzy.
– Jest tu jakiś monitoring?
– O nie, pan Cavallaro nie chce. Jest bardzo skryty. – Żadna niespodzianka.
Ruszyła w stronę kolejnych drzwi.
– Tędy. – Znalazłyśmy się w tylnej części holu. Gaby wskazała dwoje drzwi znajdujących się w pobliżu. – To jest biuro pana Cavallara, a to biblioteka. Pan Cavallaro nie chce, żeby mu przeszkadzać, kiedy siedzi w biurze. – Zaczerwieniła się. – Chodziło mi o to, że nie chce, żebyśmy my mu przeszkadzali. Pewnie ucieszy się, jeśli ty mu przeszkodzisz. – Przygryzła wargę.
Dotknęłam jej ramienia.
– Rozumiem. Więc są na tym piętrze jeszcze jakieś pokoje?
– Tylko pokój dzienny wraz z jadalnią oraz łazienka dla gości.
Gdy Gaby prowadziła mnie na górę, zapytałam:
– Ile masz lat?
– Siedemnaście.
– Nie powinnaś chodzić do szkoły? – Zabrzmiałam jak swoja matka, lecz nieśmiałość dziewczyny wzbudziła we mnie instynkt macierzyński, chociaż była zaledwie sześć lat młodsza ode mnie.
– Pracuję dla pana Cavallara od trzech lat. Przyszłam do jego domu wkrótce po tym, jak zmarła jego żona. Nigdy jej nie poznałam, ale Zita bardzo za nią tęskni. Dlatego była dla ciebie niemiła.
Otworzyłam szeroko oczy.
– Od trzech lat? To okropne.
– O nie – powiedziała szybko Gaby. – Jestem mu wdzięczna. Gdyby nie pan Cavallaro, to pewnie byłabym już martwa albo stałoby się ze mną coś gorszego. – Wzdrygnęła się, a w jej oczach pojawił się na chwilę mrok. Widziałam, że nie chce o tym mówić. Później będę musiała zapytać o nią Dantego. Przyspieszyła i wskazała na drzwi znajdujące się na tym piętrze. – To są sypialnie dla gości. A obok waszej sypialni jest dodatkowy pokój, którego możesz używać do własnych celów. Na drugim piętrze znajduje się pokój dziecinny oraz dwa dodatkowe pokoje.
Mój wzrok padł na drzwi na końcu korytarza. Gaby z jakiegoś powodu je zignorowała. Ruszyłam w ich kierunku.
– A co jest tutaj?
Złapała mnie za rękę, zanim zdążyłam nacisnąć klamkę.
– Tutaj pan Cavallaro przechowuje rzeczy swojej pierwszej żony.
Z trudem oddychałam. Nie mogłam uwierzyć w to, że nadal tak kurczowo trzymał się przeszłości.
– Oczywiście – powiedziałam, przemilczając to, co tak naprawdę chodziło mi po głowie. Drzwi pewnie nie były zamknięte, bo w przeciwnym razie Gaby nie powstrzymałaby mnie od naciśnięcia klamki. Będę musiała wrócić tu sama i dowiedzieć się więcej o kobiecie, która rzuca cień na moje małżeństwo.
***
Godzinę później wprowadziłam Arię do salonu. Dziwnie się czułam, zachowując się jak pani domu. Zupełnie jakbym się pod kogoś podszywała. Przyjaciółka wyglądała na zmęczoną, kiedy zapadła się w kanapie obok mnie. Miała cienie pod oczami. Założyłam, że jej noc była dłuższa od mojej.
– Kawy? – zapytałam. Gaby postawiła na stole dzbanek razem z mieszanką ciastek.
– Boże, tak – powiedziała Aria, a następnie uśmiechnęła się przepraszająco. – Nawet nie zapytałam cię o twoją noc. Pewnie spałaś mniej ode mnie.
Wręczyłam jej filiżankę, próbując wymyślić odpowiedź.
– Dobrze spałam – stwierdziłam wymijająco.
Przyjrzała mi się z ciekawością, ale nie drążyła tematu.
– Więc mieliście z Dantem okazję lepiej się poznać?
– Jeszcze nie. Nie było na to czasu.
– Przez nas? – zapytała z niepokojem. – Luca i twój mąż muszą porozmawiać o kilku sprawach w związku ze ślubem Matteo i Gianny. – W jej głosie było słychać napięcie.
– Gianna nadal nie jest z tego zadowolona?
Aria zaśmiała się w swoją filiżankę.
– To