K.C. Lynn

Fighting Temptation


Скачать книгу

szczęście tego nie robi.

      Świeci latarką po jej oczach, szukając oznak wstrząśnienia mózgu, a następnie dotyka skóry wokół rany, przez co Julia sapie z bólu.

      – Uważaj, kretynie – syczę na niego.

      – Jezu, Jaxson, daj sobie na wstrzymanie. Przecież próbuje jej pomóc – wcina się Cooper.

      Wiem, że ma rację, dlatego odsuwam się… troszeczkę.

      Pielęgniarka przynosi leki przeciwbólowe, a doktor zaczyna zakładać szwy. Julia nie wierci się i nie wygląda, jakby ją to bardzo bolało. Na szczęście po chwili jest już po wszystkim.

      – Cóż, Julio, to by było na tyle – ogłasza lekarz, odsuwając się od niej. – Masz jednak lekkie wstrząśnienie mózgu i dwa wyjścia. Możesz zostać tutaj na noc, ponieważ będzie trzeba cię budzić co dwie godziny. Chyba że masz kogoś znajomego, kto mógłby tego dopilnować, wtedy będziesz mogła wrócić do domu. Przepiszę ci też coś na ból, przyda się na najbliższe parę dni.

      – Ja się nią zajmę – mówię, zanim Julia zdąży cokolwiek powiedzieć. Nie ma szans, że zostanie tutaj z tym wielce pomocnym doktorem. Poza tym lepiej wypocznie we własnym łóżku.

      – Nie, to nie problem, Jaxson. Zostanę tutaj. Nie ma potrzeby, żebyś ty lub ktoś inny zarywał noc z mojego powodu.

      – Nie kłóć się. Powiedziałem, że to zrobię.

      – No dobrze… – zgadza się w końcu ze zmęczonym westchnieniem.

      Lekarz zwraca się do mnie:

      – Tak jak powiedziałem, to ważne, żeby budzić ją co dwie godziny. Proszę zadawać proste pytania, o jej imię lub wiek. Może być trochę oszołomiona i zdezorientowana przez leki, ale nie trzeba się tym niepokoić. Tak czy inaczej, powinna być w stanie odpowiadać na łatwe pytania. Jeżeli jej stan się pogorszy, proszę ją przywieźć. Natomiast jeśli wszystko będzie w porządku, to myślę, że wkrótce całkowicie wyzdrowieje.

      – Dziękuję, Blake – szepcze Julia. Spinam się, słysząc, że używa jego imienia.

      – Spoko loko. – Znowu do niej mruga.

      Co za debil.

      Doktor zauważa moje niezadowolone spojrzenie i odchrząkuje.

      – Siostra Debbie zabandażuje ci żebra i pokaże, jak zmieniać opatrunek. Dbaj o siebie, Julia.

      Gdy wychodzi, spoglądam na nią i odgarniam z jej twarzy jeden z brązowych loków.

      – Jak się czujesz?

      – Już mniej mnie boli. Czuję się tylko bardzo zmęczona – przyznaje. – Gdzie jest Kayla?

      – Pójdę po nią – mówi Cooper, idąc w stronę drzwi.

      Mija się w nich z pielęgniarką.

      – No dobrze, moja droga. Nałożę na twoje żebra maść i zabandażuję je. Powinnaś nosić opatrunek przez parę dni, to zapobiegnie wystąpieniu infekcji. Przed kąpielą owiń bandaże folią spożywczą, zgoda? Dobrze by było, gdyby ktoś ci przy tym pomógł.

      – Ja jej pomogę – zapewniam pielęgniarkę.

      Słucham dokładnie instrukcji, jak powinienem zajmować się Julią.

      – Dobrze, to już wszystko. Możesz wyjść, kiedy będziesz gotowa. Nie spiesz się.

      – Dziękuję – odpowiada cicho Julia. Ma półprzymknięte ze zmęczenia powieki.

      Kayla pojawia się w drzwiach sali z oczami przekrwionymi od płaczu, a Cooper wchodzi tuż za nią.

      – Tak się cieszę, że nic ci nie jest – mówi Kayla, przytulając delikatnie Julię.

      Ale Cooper im przerywa.

      – Julia, musisz mi powiedzieć, co się tam wydarzyło.

      – Nie teraz – reaguję stanowczo. – Jest zbyt zmęczona. Możemy porozmawiać o tym jutro.

      Cooper z frustracji przeczesuje ręką włosy.

      – Niech będzie, ale nie odkładajmy tego za długo. Mam przeczucie, że będę miał na głowie ojca tego fiuta, więc muszę znać szczegóły.

      Mogę sobie tylko wyobrazić, z czym musi się użerać w roli szeryfa, jeżeli chodzi o takich aroganckich chujków jak Jenningsowie.

      – Chodź, Jula, zabierajmy się stąd. – Kayla, pomaga jej wstać z łóżka.

      – O matko… – Julia traci równowagę i przytrzymuje się przyjaciółki.

      Wymijam Kaylę i biorę Julię na ręce.

      – Mogę iść sama, Jaxson, po prostu potrzebuję trochę czasu.

      Ignoruję jej protesty.

      Julia już śpi, kiedy dochodzimy do ciężarówki. Dojazd do jej domu zajmuje nam dziesięć minut. Przez całą drogę trzymam ją blisko siebie, zerkając co chwila na jej spokojną buzię. Czuję uścisk w piersi, gdy zdaję sobie sprawę, jak bardzo za nią tęskniłem.

      Kayla i Cooper pomagają mi otworzyć główne drzwi.

      – Jej pokój jest na drugim piętrze, na prawo – informuje cicho Kayla.

      Dziękuję jej skinieniem głowy i spoglądam na Coopera.

      – Zadzwonię jutro, gdy tylko się obudzi.

      – Będę czekał.

      Stąpam powoli po długich schodach, a Kayla znowu się do mnie przyczepia:

      – Tylko niczego nie próbuj, Jaxson, bo skopię ci tyłek.

      Odpowiadam mruknięciem. Nie wiem, czego dokładnie uczył ją Cooper, ale musi trochę przystopować. Już drugi raz grozi, że mnie pobije.

      Wchodzę do ciemnego pokoju Julii, nie włączając świateł, i kładę ją na łóżku. Po chwili zdaję sobie sprawę, że nie wiem, co zrobić z jej sukienką.

      Psiakrew!

      Opuszczam szybko pokój i zbiegam po schodach, mając nadzieję, że jeszcze ich złapię. Gdy wybiegam na zewnątrz, dostrzegam jedynie tylne światła odjeżdżającego samochodu Coopera.

      Cholera jasna!

      Wracam do Julii i przyglądam się jej z wahaniem.

      Po prostu nie myśl o tym, tylko to zrób.

      Odwracam ją tak, żeby leżała na zdrowym boku, po czym odpinam jej sukienkę i kładę z powrotem na plecach. Gdy zsuwam z niej delikatny materiał, Julia jęczy.

      – Mmmm, Jaxson…

      Każdy mięsień mojego ciała twardnieje. Przyglądam się jej i widzę, że wciąż śpi. Oddycham ciężko, starając się panować nad pulsującym w moich żyłach pożądaniem, i zsuwam dalej materiał tak szybko, jak to możliwe. Kiedy sukienka ląduje na podłodze, nie mogę się powstrzymać i torturuję się, przesuwając wzrokiem po jej pięknym ciele. Pamiętam je tak dobrze.

      Nie mógłbym go zapomnieć.

      Stanik i majtki pasują do koloru sukienki, blada żółć podkreśla gładką, oliwkową skórę Julii.

      Jeszcze raz ogarnia mnie przypływ gniewu, kiedy patrzę na jej zabandażowane żebra, ale na razie odsuwam te uczucia, przykrywając Julię kocem. Siadam na ziemi obok łóżka i opieram głowę o ścianę, obserwując, jak śpi. Minuty zamieniają się w godziny. Po dwóch siadam koło niej na posłaniu.

      – Jula.

      Wzdryga się i marszczy brwi.

      Gładzę ją wierzchem dłoni po policzku.

      – Wstawaj, mała, musisz się obudzić.

      – Nie…