K.C. Lynn

Fighting Temptation


Скачать книгу

się z nim w tej kwestii nie zgadzam, ale ostrożnie dobieram słowa, ponieważ nie chcę go urazić.

      – Nie, Wyatt, to dla mnie ważne, żebym samodzielnie zdobyła tę posadę. Nie chcę, aby zatrudniono mnie dzięki twojemu ojcu, lecz przez wzgląd na moje umiejętności.

      – Dobra, jak wolisz. – Wzrusza ramionami niby od niechcenia, ale w jego głosie słychać zdenerwowanie.

      Wiercę się na siedzeniu, czując się trochę skrępowana, więc postanawiam zmienić temat na taki, który mu się najprawdopodobniej spodoba.

      – A jak ci idzie w pracy?

      – Świetnie! Właśnie zdobyłem ważnego klienta z Charleston. Walczyłem o tę firmę z trzema innymi prawnikami i wczoraj otrzymałem telefon, że to moją ofertę przyjęli. Już zdołałem wyrobić sobie całkiem niezłą reputację – mówi z dumą.

      Wyatt dopiero od niedawna prowadzi prywatną praktykę, specjalizującą się w prawie korporacyjnym.

      – To wspaniale. Gratulacje.

      Chcę zadać kolejne pytanie, ale słowa stają mi w gardle, gdy mój wzrok zatrzymuje się na wchodzących do lokalu trzech nowych klientach: Jaxsonie, Cooperze i Kayli.

      Co jest, do cholery?

      Wyatt zauważa, że coś przykuło moją uwagę, i odwraca się w tamtą stronę.

      – To chyba jakieś kurewskie żarty.

      Kiedy siadają przy barze, Kayla obdarowuje mnie przepraszającym spojrzeniem. Jaxson lokuje się tyłem do blatu i czuję, jak wwierca wzrok w moją odwróconą do niego bokiem twarz. Serce zamiera mi w piersi, gdy nasze oczy się spotykają. Nie znoszę tego, że po tak długim czasie nadal reaguję na niego w taki sposób.

      – Powiedziałaś mu, że tu będziemy? – pyta Wyatt oskarżycielskim tonem, przerywając naszą wymianę spojrzeń.

      – Nie, nic mu nie mówiłam.

      Teraz krzyżują się spojrzenia Wyatta i Jaxsona. Niemalże daje się wyczuć wściekłość, którą obaj emanują.

      Strach oplata moje serce na myśl, co się może wydarzyć, jeżeli zaraz nie wyjdziemy.

      – Chyba będzie lepiej stąd pójść.

      – Jebać to, nigdzie nie idziemy – syczy Wyatt. – Jeżeli ten palant przyszedł na nas popatrzeć, to proszę bardzo. I tak będzie musiał się do tego przyzwyczaić.

      Jego ostatnie słowa jeszcze bardziej pogarszają moje samopoczucie. Muszę być z nim szczera, i to dzisiejszego wieczoru. Czuję się z tym okropnie, ale nie chcę go zwodzić. I tak już uważa, że łączy nas coś poważniejszego.

      Kayla wstaje z krzesła i daje mi znak, żebym za nią poszła.

      – Zaraz wrócę. Muszę skorzystać z łazienki.

      Wyatt kiwa głową w roztargnieniu, zbyt pochłonięty pospiesznym pisaniem do kogoś wiadomości na telefonie.

      Wstaję i podążam za Kaylą. Kiedy drzwi się za nami zamykają, odwraca się do mnie ze spojrzeniem ciężkim od wyrzutów sumienia.

      – Tak bardzo cię przepraszam, Julia.

      – Co się dzieje? – pytam, wiedząc, że musiało wydarzyć się coś istotnego. Trudno bowiem doprowadzić Kaylę do stanu, w którym jej głos robi się piskliwy. Twarda z niej sztuka.

      – Posłuchaj, Jula, Jaxson naprawdę się wkurzył, totalnie mu odwaliło. Pobili się z Cooperem przez tę sytuację z Wyattem.

      Czuję się winna. To okropne, że stało się to przeze mnie.

      – Kazał mi powiedzieć, gdzie pojechaliście. Oczywiście dogadałam mu i odesłałam do diabła. Ale… on i Coop twierdzą, że jesteś w niebezpieczeństwie. Wiem, że już to kiedyś od nich słyszałyśmy, ale tym razem jest inaczej. – Milknie, przygotowując mnie na kolejne słowa. – Powiedzieli mi, że Wyatt znęca się fizycznie nad dziewczynami.

      – Co? – piszczę, bo chyba się przesłyszałam.

      – Tak, wiem, tłumaczyłam im, że nigdy nie tknął cię choćby palcem, ale obaj się upierali, że to tylko kwestia czasu. Proszę, nie bądź na mnie zła. Nie wiedziałam, co zrobić, martwiłam się o ciebie.

      Moja twarz łagodnieje.

      – Nie jestem zła. Po prostu nie wiem, co myśleć. Wyatt nigdy nie zrobił mi krzywdy. To musi być jakieś nieporozumienie – odpowiadam, desperacko chcąc wierzyć w swoje słowa. Poza dzisiejszym wieczorem zawsze był przy mnie dość spokojny. Tak czy inaczej, nie wyobrażam go sobie znęcającego się nad jakąkolwiek dziewczyną.

      – No nie wiem, Jula. Gdyby to powiedział Jaxson, to może i bym nie uwierzyła. Ale obie wiemy, że Cooper jest zazwyczaj dość rozsądny. Nie wiem, dlaczego nie powiedzieli nam o tym wcześniej. Nawet teraz mam wrażenie, że coś jeszcze ukrywają.

      – Cóż, nie musicie się o mnie martwić, bo to nasza ostatnia randka. Naprawdę starałam się coś do niego poczuć, Kayla, ale nic z tego nie wyszło – przyznaję w poczuciu winy.

      – Nie czuj się winna, serce nie sługa.

      Ma rację.

      – Tak czy siak, jesteśmy tutaj z Cooperem, by się upewnić, że Jaxson nie będzie sprawiał kłopotów. Obiecał, że będzie się zachowywał.

      – Tak, jasne, ale sama jego obecność tutaj jest problemem. – Wzdycham ze zmęczenia. – Poproszę Wyatta, żeby zabrał mnie do domu, gdy już skończę piwo. Im szybciej, tym lepiej.

      – Jeszcze raz cię przepraszam, Jula – szepcze Kayla.

      Przyciągam ją i ściskam przez dłuższą chwilę.

      – Nie masz za co, wszystko rozumiem. Zrobiłabym to samo na twoim miejscu. – Uśmiecham się do niej wesoło, aby wiedziała, że mówię szczerze.

      – Dobra. A teraz wracajmy, bo jeszcze wybuchnie tam wojna. – Otwiera drzwi, pokazując, żebym wyszła pierwsza.

      Idziemy w stronę swoich miejsc, a ja cały czas czuję na sobie spojrzenie Jaxsona, który szuka kontaktu wzrokowego. Ignoruję go jednak, bo miałabym dzisiejszego wieczoru jeszcze większe kłopoty, gdybym tego nie zrobiła.

      – Wszystko w porządku? – pyta Wyatt, gdy siadam na krześle. Zauważam, że rzuca zirytowane spojrzenie w stronę Kayli.

      Przytakuję.

      – Tak, wszystko w porządku. Niestety tych dwóch zmusiło Kaylę, żeby im powiedziała, gdzie jesteśmy.

      Nie kłamię… Ale nie jest to też cała prawda.

      – To nie ich jebana sprawa.

      Spinam się, słysząc wściekłość w jego głosie. Sięga ręką przez stół i chwyta moją dłoń, splatając nasze palce.

      – Przepraszam cię, nie powinienem był tego mówić. Możemy go po prostu zignorować? Nie chcę, żeby to popsuło nasz wieczór.

      Obdarowuję go uśmiechem i zabieram rękę, chwytając za piwo.

      – Tak, oczywiście.

      Piję, biorąc duże łyki alkoholu, ponieważ chcę jak najszybciej opróżnić kufel i wreszcie się stąd wynieść. Czuję ogarniającą mnie falę rozczarowania, kiedy zauważam wciąż do połowy pełną szklankę Wyatta.

      – Chcesz jeszcze jedno? – pyta, gdy odstawiam pustą szklankę.

      – Nie, lepiej nie. Muszę jutro wcześnie wstać, żeby odwiedzić babcię w domu spokojnej starości. Urządzają jej śniadanie z naleśnikami, by świętować jej urodziny.

      To nie odbędzie się rano, posiłek ma być bliżej południa, ale Wyatt nie musi o tym wiedzieć.

      – Ile