skończyliśmy rozmawiać.
– Nie mamy już o czym rozmawiać, Jaxson.
– Gówno prawda! Mamy sobie bardzo wiele do powiedzenia.
Świetnie. To jasne, że pozbycie się go nie będzie takie łatwe. Spoglądam na zegarek. Zostało mi tylko pięć minut. Muszę go jakoś spławić, zanim przyjdzie Wyatt.
– Z kim się dzisiaj widzisz? Znam go? – dopytuje podejrzliwie.
– A co cię to obchodzi?
Wzrusza ramionami.
– Jestem po prostu ciekaw.
– To aż tak szokujące, Jaxson, że ktoś mógłby być zainteresowany wyjściem ze mną na randkę?
Zachowuję się podle, ale liczę na to, że ten komentarz wkurzy go na tyle, że wyjdzie.
Oczywiście nic z tego.
– Uważaj, Julia, nie pogrywaj ze mną w ten sposób.
Przeszywam go równie wściekłym wzrokiem i w końcu ustępuję.
– To nie twoja sprawa, ale tak, znasz go.
– Kto to?
– Mówię przecież, że to nie twoja cholerna sprawa. – Podnoszę nagle głos.
– W porządku. W takim razem poczekam i sam się dowiem.
– O nie, nie ma mowy, wychodzisz w tej chwili. – Chwytam go za rękę, by wywlec go za drzwi, ale ani drgnie, nawet przy użyciu całej mojej siły.
Jak mnie to wkurza!
Tupię nogą niczym dziecko i od razu czuję się zażenowana swoim zachowaniem.
Na seksownych ustach Jaxsona pojawia się lekki uśmieszek, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, że jest górą.
– Powiedz mi, kim on jest, to sobie pójdę – mówi.
– Przysięgasz?
Przytakuje mało przekonująco, ale czuję, że nie mam za bardzo wyboru.
Wzdycham i odsuwam się od niego, by zwiększyć między nami dystans, a następnie bardzo cicho mamroczę pod nosem imię.
– Co?
Powtarzam je ponownie, ale nadal nie dość głośno, głos kompletnie utknął mi w gardle.
– Głośniej, nic nie słyszę.
– To Wyatt. – Tym razem mówię głośno i wyraźnie.
Jaxson patrzy na mnie ze spokojem, który piekielnie mnie przeraża.
– To nie jest śmieszne, Julia.
Przełykam nerwowo ślinę.
– Nie żartuję.
Zanim jestem w stanie przewidzieć jego reakcję, gwałtownie przyciąga mnie do siebie. Trzyma mnie za rękę mocno, ale nie boleśnie. Serce bije mi szaleńczo w piersi, słyszę w uszach jego dudnienie. Wściekłość u Jaxsona to żadna nowość, jednak teraz na jego twarzy maluje się furia, jakiej nigdy wcześniej u niego nie widziałam.
– Dałaś mi jebane słowo. Obiecałaś, że będziesz się trzymać od niego z daleka! Czy ty w ogóle myślisz?
Wyrywam rękę z jego uścisku, ponownie czując wzburzenie.
– Dotrzymałam słowa. Przez pięć lat zbywałam go za każdym razem, gdy zapraszał mnie na randkę, i to przez ciebie… dla ciebie. Ale rok temu, kiedy mnie odtrąciłeś, obietnica poszła w diabły.
Nie dzielę się z nim informacją, że to trzecia i ostatnia randka. Im więcej spędzam czasu z Wyattem, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że nie czuję do niego nic głębszego. Chciałam wyjść z nim jeszcze ten jeden raz, żeby się przekonać, czy jednak coś się we mnie tli, cokolwiek, na czym można by zbudować uczucie. Tak długo zapraszał mnie na randki, że mam poczucie winy.
– Jezu, Julia, nie odtrąciłem cię. Przepraszam, że cię zraniłem, ale nie rób tego. Nie dlatego, że jesteś na mnie zła.
– Ale to nie ma z tobą nic wspólnego, tu chodzi o mnie. Nie chcę być sama do końca życia. – Zamykam gwałtownie usta, od razu żałując wypowiedzianych słów.
– Nie mówię, że masz być starą panną, tylko że masz się trzymać od niego z daleka, do cholery. On jest niebezpieczny. Myślałem, że zdajesz sobie z tego sprawę.
– Słuchaj, Jaxson, nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale mylisz się co do Wyatta.
– Pieprzyłaś się z nim?
Wzdrygam się, jakbym została właśnie spoliczkowana.
– To nie twoja sprawa – syczę. – Nic z tych rzeczy cię nie dotyczy. Nie muszę ci się spowiadać.
Jaxson robi duży krok w moim kierunku. Cofam się dopóty, dopóki nie dotykam plecami lodówki. Jego ręce znajdują się nagle po obu stronach mojej głowy, odcinając drogę ucieczki. Moje zdradzieckie serce zaczyna bić mocniej – tylko dlatego, że jesteśmy teraz tak blisko siebie. Czuję, jak głęboko przenika mnie ciepło jego ciała.
– Wszystko, co ciebie dotyczy, jest i zawsze będzie moją sprawą. Czy ci się to podoba, czy nie.
Z rozżaleniem kręcę głową.
– Te czasy już się skończyły, Jaxson.
Zapada cisza, dopóki nie przecina jej dźwięk parkującego przed domem auta.
A niech to diabli!
– Julia, jesteś tam? – słychać donośny głos Wyatta, wchodzącego do mojego domu bez pukania.
Jaxson spina się, twarde mięśnie są napięte jak struna. Jego spojrzenie wyraża taką wściekłość, że zastanawiam się, czy nie zadzwonić po Coopera, zanim Jax zabije Wyatta.
– Proszę, nie – błagam go szeptem.
– Julia! – woła znów Wyatt, tym razem ze zniecierpliwieniem.
– Już idę.
Przemykam pod ręką Jaxsona i wychodzę z kuchni, żeby go przywitać.
– Tutaj jesteś. Co się dzieje? Czyj jest ten wóz przed domem? – Jego oczy przenoszą się ponad moje ramię, a na twarzy pojawia się zdumienie, które natychmiast zastępuje miejsca furii. Czuję, że Jaxson staje zaraz za mną. – Co ty tu, kurwa, robisz? – Wyatt spogląda na mnie. – Co tu się, do cholery, dzieje, Julia?
Zanim mogę cokolwiek wyjaśnić, Jaxson szybkim krokiem rusza w jego stronę.
– To ja powinienem cię o to zapytać, Jennings. Widzę, że masz problemy ze słuchem. Najwyraźniej śpieszy ci się do grobu.
O mój Boże!
Zastępuję Jaxsonowi drogę i przyciskam drżące ręce do jego piersi, żeby go zatrzymać.
– Julia nie jest już twoim zmartwieniem, Reid, ona należy teraz do mnie.
Wściekam się na arogancką odpowiedź Wyatta.
– Przestańcie natychmiast! Albo zadzwonię po Coopera i każę was obu wsadzić za kratki. I żeby to było jasne, nie jestem niczyim zmartwieniem poza swoim własnym.
Wyatt łapie mnie za rękę, chcąc, żebym stanęła obok niego.
– Puść ją. – Głos Jaxsona jest niebezpiecznie cichy.
Uwalniam się z uścisku, żeby dać Wyattowi do zrozumienia, że nic mi nie jest, i ponownie staję między nimi.
– Wyatt, proszę, poczekaj na mnie w samochodzie. Idź, zanim ta sytuacja wymknie się spod kontroli. Zaraz do ciebie przyjdę.
– Nie zostawię cię z nim samej.
– Oboje