wybacz… A przy okazji… mam wspaniałe wieści. Mój tata zamierza kandydować na burmistrza – informuje.
Jego słowa wywołują u mnie niepokój, szczególnie po tym, co Wyatt powiedział o władzy, jaką już posiada jego ojciec. Nie mówię jednak tego na głos i wymuszam uśmiech. Dobrze mi to dzisiaj idzie.
– To świetnie! Będziesz mu pomagał w jego kampanii wyborczej?
– Oczywiście.
Wyatt dzieli się ze mną ich planami, kiedy coś przyciąga moją uwagę do Kayli i chłopaków. Mój żołądek zawiązuje się w supeł, gdy dostrzegam Melissę Carmichael we własnej osobie, ocierającą się o Jaxsona jak suka w rui.
Ten wieczór jest naprawdę pełen niespodzianek.
Czarna koktajlowa sukienka, którą ma na sobie, jest o parę rozmiarów za mała, a jej szpilki są tak wysokie, że ledwo w nich stoi. Melissa była naprawdę ładna w szkole średniej, ale ostatnie parę lat nie obeszło się z nią łaskawie. Jest w wieku Jaxsona, czyli dwa lata starsza ode mnie, a wygląda na dziesięć lat więcej. Słyszałam plotki, że ma problem z narkotykami, a fakt, jak bardzo się stoczyła, w zasadzie to potwierdza.
Patrzę z zazdrością, choć nie powinnam tak się czuć, kiedy szepcze coś sugestywnie do ucha Jaxsona. Jego kompletny brak zainteresowania powinien mnie uspokoić, ale jest odwrotnie.
– No proszę, tych dwoje jest dla siebie stworzonych.
Wyatt parska, co, wraz z denerwującym komentarzem, porządnie mnie irytuje.
Odrywam od nich oczy, bo jeżeli Jax postanowi pójść z nią do siebie, to nie chcę tego widzieć. Samo wyobrażenie sobie ich razem wywołuje u mnie mdłości. Jednakże moje spojrzenie znowu tam wraca, gdy jęczący głos Melissy przebija się przez dźwięki restauracji.
– No weź, Jaxson. Nie pamiętasz, jak było nam kiedyś dobrze?
Jaxson zrzuca jej rękę ze swojego ramienia.
– Daruj sobie. Serio. Idź do domu i odeśpij to.
– Chodź ze mną, to pokażę ci, co cię ominęło.
Przewracam oczami, słysząc, jaka jest zuchwała. Ktoś powinien przemówić jej do rozumu. A po dwóch wypitych piwach mam wrażenie, że ja nadaję się do tego idealnie.
Daj spokój, Julia, nie mieszaj się do tego.
– Mówię poważnie, Melissa, idź stąd. Tylko się ośmieszasz.
Melissa wścieka się, słysząc kolejną odmowę. Robi krok w tył, zakładając ręce na piersi, i opiera ciężar ciała na jednej nodze.
– Podobno nie wyszło ci w marynarce wojennej, Jaxson. Najwyraźniej nie jest z ciebie taki twardziel, jak myślałeś.
Z moich ust wydobywa się oburzone sapnięcie, jej obraźliwe słowa przeszywają moje serce tak, jakby były kierowane do mnie.
Wystarczy tego! Ta suka jest skończona!
Zrywam się na równe nogi, czując pulsującą w żyłach determinację.
– Co ty, do cholery, robisz, Julia? Nie mieszaj się do tego! – syczy wściekle Wyatt.
Ignoruję go i ruszam w ich stronę. Staję przed Jaxsonem, by osłonić go własnym ciałem.
– Odwal się! Powiedział, że nie jest zainteresowany, więc zrozum aluzję i przestań się zachowywać jak dziwka – mówię cicho, aby nie przyciągnąć niechcianej uwagi.
Melissa mruży zamglone oczy w wąskie, pełne wściekłości szparki. Wtedy spostrzegam pod jej nosem mokrą białą substancję, co potwierdza plotki, które słyszałam.
– Pilnuj swoich spraw, szmato. – Odpycha mnie mocno, prosto na Jaxsona.
To by było na tyle w kwestii nieprzyciągania niechcianej uwagi.
Jaxson szybko mnie łapie, podtrzymuje za ramiona i staje za mną.
– Uważaj, Melissa. Nie dotykaj jej swoimi brudnymi łapami, do kurwy nędzy – ostrzega ją cicho, słychać jednak groźne nuty w jego głosie.
– Ależ oczywiście. No przecież nie chcielibyśmy, żeby coś się stało twojej ukochanej Julce, prawda? – prycha i patrzy teraz na mnie. – Czy ty naprawdę myślisz, że znaczysz dla niego coś więcej niż inne dziewczyny? – Zbliża się do mnie z wyzywającym uśmieszkiem. – Po każdym ruchanku zrywaliśmy boki z tego, jaka jesteś żałosna. Jak myślisz, dlaczego w ogóle wyjechał? Dlatego że nie mógł się doczekać, żebyś wreszcie zniknęła z jego życia.
Zanim dociera do mnie sens jej raniących słów, Jaxson sięga nad moim ramieniem i chwyta ją za nadgarstek.
– To jebane kłamstwa i Julia dobrze o tym wie. Przespałem się z tobą raz, czego żałuję. Nie pieprz, jakby łączyło nas coś więcej, bo tak nie jest. A teraz wynoś się, zanim cię stąd wywalą.
Melissa wyrywa rękę z jego uścisku.
– Zdaje się, że zapominasz, skąd pochodzisz Jaxson. Myślisz, że jesteś lepszym człowiekiem, bo wstąpiłeś do marynarki wojennej? Jesteś niczym, zwykłym śmieciem. Zawsze nim byłeś i zawsze będziesz.
Moje pięści się zaciskają i robię duży krok w jej stronę.
– Jedynym śmieciem tutaj jesteś ty, więc zrób wszystkim przysługę i wracaj na ulicę. A tak przy okazji, wytrzyj sobie nos. – Łapię za chusteczkę ze stolika i rzucam nią w Melissę.
Kayla kaszle, próbując stłumić śmiech.
Melissa dotyka skóry pod nosem i zdaje sobie sprawę, co się na niej znajduje. Jednak, zamiast się zawstydzić jak każdy normalny człowiek, zamienia się w jeszcze większą sukę. Na jej twarzy maluje się tyle nienawiści, że czuję dreszcz przebiegający wzdłuż pleców.
Wiem, że teraz sprawy potoczą się jeszcze gorzej.
– Wydaje ci się, że jesteś lepsza niż inni. Wielu oszukałaś swoim niewinnym, słodkim zachowaniem, ale ja zawsze wiedziałam, kim naprawdę jesteś: zwykłą dziwką. Zupełnie jak twoja martwa matka.
Słyszę Kaylę wydającą z siebie przerażony jęk, który przenika krew dudniącą mi w uszach.
Słowa Melissy ranią mnie w samo serce rozgrzanym do białości bólem. Powaliłby mnie na kolana, ale zamiast tego rozsadza mnie bezgraniczny gniew.
Bez zastanowienia podnoszę pięść i z wściekłością strzelam nią jak z procy prosto w twarz Melissy. W chwili, gdy jej głowa odskakuje do tyłu, w powietrzu roznosi się obrzydliwy dźwięk pękniętej kości. Melissa łapie z trudem powietrze, kiedy z nosa tryska jej krew. Czerwień spływa między palcami, które do niego przyciska.
Ale ja nie mam jeszcze dosyć.
Rzucam się na nią, miotając pięściami, jednak Jaxson chwyta mnie, zanim udaje mi się jej dosięgnąć. Szamocę się w uścisku, jej słowa nadal rozpruwają mi serce.
– Jak śmiesz mieszać do tego moją matkę, ty suko! – wrzeszczę, karcąc się w myślach za spływające po policzkach łzy.
Nie powinnam ich marnować na Melissę.
– Nienawidzę cię! – wydziera się na mnie. – Dlaczego zawsze musi chodzić o ciebie?
Nie rozumiem, co ma na myśli, lecz Wyatt łapie ją za rękę i wywleka z restauracji, zanim Melissa może wygarnąć mi jeszcze bardziej.
Jaxson ciągnie mnie na drugi koniec parkingu. Rzucam się, ciągle gotowa do przywalenia jej jeszcze raz.
– Spokojnie, Julia, ona nie jest tego warta. Odpuść, mała – szepcze mi łagodnie do ucha.
– Nie wierzę, że powiedziała tak o mojej mamie.
Łkam,