Wkłada palce pod mój podbródek i podnosi mi głowę, zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
– Od kiedy potrafisz się bić jak Mike Tyson, do cholery?
Śmieję się, co zdejmuje nieco ciężaru z mojego serca.
– Zasługiwała na to – odpowiadam.
Ale mój śmiech cichnie, gdy przypominam sobie o tym, co powiedziała.
Jaxson przytakuje, jego uśmiech też znika.
– Tak, to prawda.
Nie odrywamy od siebie wzroku i przez ułamek sekundy, zanim Jaxson otoczy mnie ramionami, między nami tańczy wspomnienie ostatnich sześciu lat. Odwzajemniam uścisk, wdychając znajomy zapach, który kiedyś tak bardzo mnie uspokajał.
Nadal tak na mnie działa.
Obejmuję go mocno i zapominam o naszych problemach. Przynajmniej na krótką chwilę.
– Nie musiałaś mnie bronić, Jula – szepcze w moje włosy.
– Musiałam, pozwalała sobie na zbyt wiele. Ty nie mógłbyś jej uderzyć. Poza tym wypiłam dwa piwa, więc poczułam się do tego upoważniona – przyznaję, mamrocząc w jego pierś.
Jaxson śmieje się, wciąż uspokajająco masując mi plecy. Właśnie tego teraz potrzebuję.
– Co ty robisz, do diabła? Zabieraj od niej swoje pieprzone łapy! – wściekły ryk Wyatta przerywa nasz moment.
Odwracam się do niego bokiem, czując pulsującą w moich żyłach panikę.
– Wyatt, uspokój się.
Jaxson chowa mnie za siebie i rusza w stronę Wyatta. Na całe szczęście w tej samej chwili przybiegają Cooper i Kayla.
– Spokojnie, Jaxson – ostrzega Coop, stając między nimi z ręką na klatce piersiowej Jaxsona.
Kayla rzuca się w moją stronę, aby mnie uściskać.
– Nic ci nie jest, Jula?
– Tak, wszystko okej. – Odwzajemniam uścisk, zastanawiając się, gdzie byli przez cały ten czas. Najpewniej Cooper tłumaczył się przed wściekłymi właścicielami lokalu.
– Nie mogę uwierzyć w to, co powiedziała ta suka – syczy Kayla. – Gdybyś nie złamała jej nosa, na pewno ja bym to zrobiła.
Nie wątpię w to, co mówi, i wierzę, że pobiłaby ją znacznie dotkliwiej.
– Chodźmy stąd, Julia, w tej chwili – rozkazuje Wyatt.
Jaxson zza Coopera odpycha mocno Wyatta.
– Grzeczniej, gnoju!
– Wszystko w porządku, Jaxson – mówię i obejmuję siebie samą rękami, chroniąc się przed nagłym chłodem, który poczułam, kiedy Jaxson się ode mnie odsunął.
– I tak chcę jechać do domu.
Próbuję przejść obok, ale jego muskularne ciało staje mi na drodze.
– Nie musisz z nim jechać. Pojedź z nami.
Chciałabym tak właśnie zrobić, tym bardziej że Wyatt jest tak wściekły, lecz okazałam już dzisiaj wystarczająco dużo słabości przed Jaxsonem, a w dodatku muszę zakończyć sprawy, które miałam wyjaśnić na tej trzeciej i ostatniej randce.
– Muszę pojechać z Wyattem, przepraszam. Ale obiecuję, że później porozmawiamy.
Kayla kładzie rękę na moim ramieniu, spoglądając nerwowo na Wyatta.
– Julia, jesteś tego pewna?
– Nic mi nie będzie – zapewniam ją, uśmiechając się słabo.
Idziemy w stronę auta. Nie umyka mi chełpliwy uśmieszek, który Wyatt posyła Jaxsonowi.
Gdy zapinam pasy i samochód rusza, nie mogę się powstrzymać przed spojrzeniem na Jaxsona. Czuję wyrzuty sumienia, które na widok jego bezradnego wyrazu twarzy powodują ucisk w gardle.
– Co ty sobie, do chuja, myślałaś, mieszając się do tego całego gówna? – wkurza się Wyatt, wyrywając mnie z męczących myśli. – Ośmieszyłaś mnie po całości. Muszę dbać o swój wizerunek, szczególnie przez wzgląd na ojca.
Gapię się na niego w kompletnym szoku.
– Nie wierzę, że jesteś na mnie zły, dlatego że stanęłam we własnej obronie. Nie słyszałeś, co powiedziała o mojej mamie?
– Nie powiedziałaby ci niczego, gdybyś nie wściubiała nosa w nie swoje sprawy.
– Stanęłam w obronie przyjaciela. Ktoś musiał jej przemówić do rozsądku.
– Jasne. Tego samego przyjaciela, który cię rok temu odtrącił.
Zgrzytam zębami, zła na siebie. Nie powinnam była dzielić się z nim tym, co zaszło między mną i Jaxsonem.
– Wiesz, tak naprawdę to, co powiedziała mu Melissa, było prawdą. Jaxson jest kompletnym frajerem. Nie rozumiem, dlaczego tego nie widzisz.
– On nie jest frajerem! Nie mów tak o nim! – krzyczę, czując napływające do oczu łzy.
Ściska tak mocno kierownicę, że aż bieleją mu knykcie. Rzuca mi wściekłe spojrzenie, od którego serce skacze mi do gardła.
Przez resztę drogi milczę, trzymając dłoń na klamce. Podróż nie trwa długo i wkrótce jesteśmy przed moim domem. Ledwo samochód staje, wyskakuję z niego, pragnąc jak najszybciej pożegnać się z Wyattem. Niestety wychodzi zaraz za mną.
– Co robisz? – pytam, odsuwając się, ponieważ rusza w moją stronę.
– Wchodzę do środka, nie skończyliśmy jeszcze rozmawiać.
– Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Nie chcę cię więcej widzieć, Wyatt, więc trzymaj się ode mnie z daleka, do cholery!
Odwracam się od niego, żeby pobiec do domu, jednak wtedy czuję bolesny uścisk na ręce. Wyatt gwałtownie obraca mnie twarzą do siebie. Kiedy widzę jego rozwścieczone spojrzenie, przerażenie zapiera mi dech w piersi.
Zwilżam językiem usta, starając się zachować spokój.
– Wyatt, puść mnie.
Chcę mu się wyrwać, ale on przyciąga mnie do siebie.
– Nie zrobisz mi tego, kurwa. Byłem cierpliwy przez lata, kiedy mnie nieustannie prowokowałaś. Nie dam ci odejść tylko dlatego, że wrócił ten palant.
– To nie ma nic wspólnego z Jaxsonem.
– Nie kłam, kurwa! – ryczy. – To wszystko jego wina!
Kręcę głową, mój oddech ze strachu staje się płytki.
– Nie, to nieprawda, przysięgam. Planowałam ci powiedzieć po dzisiejszej randce, że nie czuję tego co ty.
– To nieprawda i zaraz ci pokażę, jak dobrze będzie nam razem.
Jego wzrok zatrzymuje się na moich ustach, przez co czuję przypływ mdłości.
– Nie! Przestań. Mówię poważnie. Puszczaj!
Nagle ciszę nocy przecina pisk opon i oślepia mnie światło reflektorów. Szarpię się jeszcze mocniej, próbując wyrwać rękę z uścisku, ale w tym samym momencie Wyatt mnie puszcza. Upadam do tyłu z impetem, prześlizgując się po żwirze. Tracę oddech. Uderzam głową o duży kamień. Czując ból dudniący mi w uszach, ściskam palcami skronie.
ROZDZIAŁ 11
Moje mięśnie aż pulsują, gdy ogarnia mnie furia na widok upadającej na ziemię Julii. Wyskakuję z ciężarówki, jeszcze zanim Cooper hamuje.
– Rozerwę cię na strzępy,