natomiast rozpędzona Liliana wpadła na mężczyznę stojącego w środku. Większość ludzi przy takim zderzeniu straciłaby równowagę, ale z drugiej strony większość nie miała niemal dwóch metrów wzrostu i nie była zbudowana jak byk.
Zatrzymałam się gwałtownie, czując jakby czas zwolnił, a następnie się zatrzymał. Gianna głośno sapnęła, ja natomiast wbiłam wzrok w mojego przyszłego męża, spoglądającego teraz na Lilianę i przytrzymującego ją silnymi rękami – tymi samymi, którymi zmiażdżył komuś tchawicę.
– Liliana – pisnęłam przerażona.
Zwracałam się do niej pełnym imieniem tylko wówczas, gdy coś przeskrobała albo gdy wydarzyło się coś bardzo złego. Żałowałam, że nie udało mi się lepiej zapanować nad strachem, ponieważ wszyscy, łącznie z Lucą, na mnie patrzyli. Mężczyzna otaksował mnie spojrzeniem szarych oczu, zatrzymując się na chwilę na moich włosach.
Boże, ależ był wysoki. Jego towarzysze mierzyli ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, ale przy nim wyglądali jak karły. Luca nadal trzymał ręce na ramionach Lily.
– Podejdź tu, Liliano – nakazałam chłodnym tonem, wyciągając jednocześnie dłoń w stronę siostry.
Nie chciałam, żeby znajdowała się przy tych facetach. Liliana cofnęła się gwałtownie, po czym rzuciła mi się w ramiona, wtulając we mnie twarz. Luca uniósł czarną brew.
– To Luca Vitiello! – powiedziała Gianna, nie skrywając obrzydzenia.
Fabiano wydał dźwięk przypominający odgłos rozwścieczonego kota stepowego i ruszył na Lucę, bijąc go piąstkami po nogach i brzuchu.
– Odczep się od Arii! Nie dam ci jej.
Miałam wrażenie, że moje serce przestało bić. Towarzysz Luki zrobił krok do przodu, a pod jego kamizelką ukazał się zarys broni; zapewne był ochroniarzem mojego przyszłego męża.
– Nie, Cesare – powiedział spokojnie Luca, a facet zamarł na dźwięk jego głosu.
Luca złapał piąstki mojego brata w jedną rękę, aby go powstrzymać, choć wątpiłam, że poczuł ciosy. Przekazałam Lily Giannie, która objęła troskliwie siostrę, a następnie podeszłam do Luki. Byłam przerażona, jednak musiałam zająć się Fabiano. Nowojorski oddział, podobnie jak nasz, próbował zapomnieć o dawnej waśni, ale nie byłby to pierwszy raz, gdy przymierze rozpadło się w ciągu jednej sekundy. Luca i jego ludzie nadal byli wrogami.
– Jakże ciepło nas witacie. A więc tak wygląda wasza niesławna gościnność – podsumował mężczyzna, którego imienia jeszcze nie poznałam.
Od razu można było dostrzec podobieństwo wskazujące, że są braćmi. Mieli identyczny kolor włosów, jednak Luca wyróżniał się wzrostem i większą muskulaturą.
– Matteo. – Luca zwrócił się do mężczyzny ostrzegawczym, niskim tonem, od którego przeszył mnie dreszcz. Fabiano powarkiwał i szarpał się jak dzikie zwierzę, a Luca nadal trzymał go na odległość wyciągniętej ręki.
– Fabiano – powiedziałam stanowczo, zaciskając dłoń na jego nadgarstku. – Dość tego. Nie tak witamy gości.
Fabiano zamarł, a po chwili spojrzał na mnie wyzywająco przez ramię.
– Nie jest gościem. On chce cię ukraść, Ario.
Matteo zaśmiał się.
– To jest po prostu zbyt piękne. Cieszę się, że ojciec przekonał mnie, żebym tu przyjechał.
– Rozkazał ci – sprostował Luca, nie odrywając ode mnie wzroku. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, a moje policzki zapłonęły rumieńcem.
Ojciec i jego ochroniarze pilnowali, abym ani ja, ani moje siostry, nie przebywałyśmy zbyt często wśród mężczyzn. A jeżeli już, to byli to mężczyźni, którzy należeli do naszej rodziny lub byli w podeszłym wieku. Luca nie był ani nikim z mojej rodziny, ani nie był stary. Był starszy zaledwie o pięć lat, ale wyglądał jak prawdziwy facet, co sprawiało, że czułam się przy nim jak mała dziewczynka.
Kiedy Luca puścił Fabiano, przyciągnęłam małego do siebie, opierając go plecami o moje nogi, a dłonie splotłam na jego małej, unoszącej się gwałtownie klatce piersiowej. Nie przestawał piorunować Luki wzrokiem. Zazdrościłam bratu odwagi, na którą mógł sobie pozwolić jako chłopiec i następca ojca. Nikt, prócz bossa, nie będzie go zmuszać do posłuchu. Mały mógł sobie pozwolić na okazywanie odwagi.
Przeprosiłam, mimo że uczyniłam to z zaciśniętym gardłem.
– Mój brat nie chciał zachować się tak niegrzecznie.
– Chciałem – krzyknął Fabiano.
Zakryłam mu usta, więc zaczął się wiercić, ale go nie puściłam.
– Nie przepraszaj – poleciła uszczypliwie Gianna, ignorując moje ostrzegawcze spojrzenie. – To nie nasza wina, że zajęli cały korytarz. Przynajmniej Fabiano mówi prawdę, a nie słodzi temu facetowi jak cała reszta, tylko dlatego, że będzie capo…
– Gianna! – zbeształam ją ostro. Zamknęła usta, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. – Zaprowadź Lily i Fabiano do ich pokoi. I to już.
– Ale… – Spojrzała za mnie. Cieszyłam się, że nie widziałam wyrazu twarzy Luki.
– Natychmiast!
Złapała brata za rękę i pociągnęła go wraz z siostrą w przeciwnym kierunku. Moje spotkanie z przyszłym mężem nie mogło wypaść gorzej. Zebrałam się w sobie i stanęłam przodem do mężczyzn. Spodziewałam się, że na ich twarzach będzie gościć wściekłość, ale Luca uśmiechał się ironicznie. Policzki mi płonęły z zażenowania, a gdy zostałam z nimi sama, żołądek związał mi się w supeł. Matka wpadłaby w szał, gdyby zobaczyła, że nie wystroiłam się na pierwsze spotkanie z Lucą. Miałam na sobie jedną ze swoich ulubionych długich sukienek z rękawami do łokci i cieszyłam się, ponieważ materiał sukni skutecznie mnie zakrywał, dając mi poczucie bezpieczeństwa. Stałam onieśmielona z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
– Przepraszam za siostrę i brata. Są… – Urwałam, szukając odpowiedniego słowa.
– Opiekuńczy względem ciebie – podpowiedział spokojnie i bez emocji Luca. – To mój brat Matteo. – Mężczyzna wyszczerzył zęby w uśmiechu od ucha do ucha. Poczułam ulgę, ponieważ nie próbował się do mnie zbliżyć, aby uścisnąć moją dłoń. Niewiele brakowało, abym w jednej chwili straciła panowanie nad sobą.
– A to moja prawa ręka, Cesare. – Wskazany przez Lucę mężczyzna ledwie zauważalnie skłonił głowę, a po chwili znów zaczął rozglądać się bacznie po korytarzu. Czego wypatrywał? Nie trzymaliśmy zabójców za ukrytymi drzwiami.
Wbiłam wzrok w podbródek Luki, mając nadzieję, że wyglądało to tak, jakbym patrzyła mu w oczy. Cofnęłam się o krok.
– Powinnam wrócić do rodzeństwa.
Luca spoglądał znacząco, ale nie obchodziło mnie, iż miał świadomość, jak bardzo czułam się przy nim niezręcznie i jaki wywoływał we mnie strach. Nie czekając na pozwolenie – bo nie był jeszcze moim mężem, ani nawet narzeczonym – odwróciłam się i szybko oddaliłam, dumna z siebie, ponieważ nie uległam pragnieniu, aby ratować się szaloną ucieczką.
Matka pociągnęła rąbek sukienki, którą ojciec wybrał mi na tę okazję, nazwaną przez Giannę prezentacją towaru. Mimo usilnych starań matki, sukienka nie stała się ani odrobinę dłuższa. Spoglądałam niepewnie na swoje odbicie w lustrze, ponieważ nigdy nie miałam na sobie czegoś tak mocno odsłaniającego ciało. Czarna sukienka była dopasowana w pasie i biodrach, ledwie zakrywała pośladki, miała brokatową,