Jacek Leociak

Wieczne strapienie


Скачать книгу

Nie widziałem bulli papieża Franciszka, w której Następca Świętego Piotra na Ziemi potwierdza biskupią nominację ingresowanego. Bulla została oficjalnie pokazana i oficjalnie odczytana pod sklepieniem katedry na Wawelu. Mam nadzieję, że dzwon Zygmunt nie zagłuszył odczytywanych słów. Dostałbym może, tak jak wszyscy uczestnicy ingresowych uroczystości, „pamiątkowe obrazki z wizerunkiem Matki Boskiej Jaworzyńskiej z Rusinowej Polany”.

      Dawno nie czytałem sprawozdania z uroczystości tak napompowanej wielkością, a w gruncie rzeczy tak fasadowej, pustej w środku jak wielkie wydmuchane jajo, tak kompletnie dla mnie i chyba dla sporej grupy ludzi w Polsce nieważnej. Te wszystkie stroje, te pastorały, te paliusze, te procesje i te wielkie słowa. Jakżeż Kościół katolicki w Polsce jest dramatycznie oderwany od rzeczywistości, będąc jednocześnie z tą polityczną rzeczywistością w silnym miłosnym uścisku. Nowomowa dla wiernych i pilnowanie własnego gospodarstwa. Jak to nas bardzo „ubogaca”.

      *

      Media na całym świecie fascynują się złem. Pokazują zło. Natychmiast zawiadamiają nas o różnych potwornościach, morderstwach, gwałtach, katastrofach. Zły człowiek na pewno trafi do gazet czy serwisów informacyjnych. Dobry – raczej rzadko tam gości. Może dlatego tak często obecny jest w mediach arcybiskup Jędraszewski Marek – „siewca złej nowiny”, jak go nazywa Adam Szostkiewicz („Polityka” 2016, nr 45).

      Funkcjonariusz Zła Jędraszewski jest człowiekiem z krwi i kości. Urodził się w 1949 roku, rodzice wychowywali go na pewno z miłością, uczył się, zdał egzamin dojrzałości, studiował i interesował się chrześcijańskim egzystencjalizmem. Został bakałarzem, uzyskawszy licencjat z teologii na podstawie pracy Problematyka osoby w filozofii Gabriela Marcela (1974); drugi licencjat z filozofii uzyskał w 1977 roku za rozprawę La filosofia del simbolo religioso di Paul Ricoeur; doktoryzował się w 1979 roku z Lévinasa (Le relazioni intersoggettive nella filosofia di Levinas); habilitował się zaś z Lévinasa i z Sartre’a (Jean-Paul Sartre i Emmanuel Levinas – w poszukiwaniu nowego humanizmu. Studium analityczno-porównawcze (1991). A potem już szybko poszło: w 1996 zostaje konsultorem Komisji Nauki Wiary Episkopatu Polski; w 1997 roku Jan Paweł II mianuje go biskupem pomocniczym archidiecezji poznańskiej; w 2002 roku dostaje tytuł profesora nauk teologicznych; w 2012 roku Benedykt XVI mianuje go metropolitą łódzkim, w tym samym roku wchodzi do Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski; w 2013 roku Franciszek powołuje go do watykańskiej Kongregacji Wychowania Katolickiego; w 2014 roku zostaje wybrany na wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski; w 2018 roku wchodzi w skład Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu. Last but not least – w 2019 roku zostaje delegatem do spraw Rycerzy Jana Pawła II. Wydaje się, że Jędraszewskiemu do kolekcji tytułów i funkcji brakuje tylko prezesury w Narodowo-Katolickim Związku Piłki Nożnej.

      Fascynuje mnie Marek Jędraszewski jako Lévinas polskiego episkopatu. W 1990 roku opublikował książkę Wobec Innego. Relacje międzypodmiotowe w filozofii Emmanuela Levinasa. Zaciekawiło mnie, co pisze o Lévinasie człowiek, który według mnie swoją tak zwaną posługą biskupią tak dramatycznie zaprzecza myśli filozofa, którego studiował i o którym pisał. W jaki sposób wyrażana jawnie pogarda dla Innego może iść w parze z wytrawnym znawstwem Lévinasa? W jaki sposób dogmatyczne skostnienie można pogodzić z otwartością i wolnością, w jaki sposób zeskorupiała ortodoksja, która zamyka oczy na ludzką rzeczywistość, może iść w parze z interpretowaniem fenomenologii etycznej Lévinasa, odsłaniającej fundamentalne relacje między bytem a istnieniem, tak głęboko osadzonej w podmiotowym doświadczeniu świata? Zacząłem czytać, co Jędraszewski o Lévinasie pisał. Interesującym tekstem jest Przedmowa do książki Lévinasa Trudna wolność. Eseje o judaizmie (1991). Przedmowę tę napisał „ks. Marek Jędraszewski”. Jest to bardzo porządny wstęp wprowadzający w myśl filozofa i w prezentowane eseje. Komentując Lévinasa, pisze Jędraszewski o „spotkaniu z Drugim”, o jego „nagiej i bezbronnej twarzy”. Drugi (człowiek) budzi we mnie świadomość moralną, ustanawia w ogóle moją podmiotowość, „a jednocześnie stawia etyczną barierę mojej wolności, a dokładnie: mojej samowoli”. I dalej: „spotkanie z Drugim staje się wezwaniem do wspaniałomyślności”. I dalej: „spotkanie to jest wezwaniem do odpowiedzialności za Drugiego”, to spotkanie „określa rdzeń człowieczeństwa”. Dlatego „w filozofii Lévinasa pojawiają się takie pojęcia jak zastąpienie, bliskość, bycie zakładnikiem Drugiego”. To wszystko są słowa „ks. Marka Jędraszewskiego” komentujące Lévinasa. Celnie komentujące.

      Był zatem Jędraszewski kiedyś subtelnym badaczem filozofów, ale ta subtelność wyparowała. Jak już się przestało być księdzem, a zostało się księciem Kościoła – można wyrażać jawnie pogardę wobec Drugiego, można się na Drugiego zamykać, odrzucać go i odpychać, jeśli tylko ośmieli się być… Inny, jeśli nie powtarza wyuczonych na pamięć katechizmowych formułek, których pasterz stada oczekuje od owieczek. Można też Drugiego i Innego obrażać (szczególnie bolesne dla mnie było obrażanie przez Jędraszewskiego kobiet protestujących w „czarny poniedziałek” i poniewieranie ludźmi LGBT+). Jędraszewski przywdział zbroję obrońcy Pana Boga przed zalewem „liberalno-ateistycznej kultury współczesnej”, przed gender i „ideologią LGBT”, przed „lewacką zarazą” i przed „tęczową zarazą” (epidemiolog z Bożej łaski), przed Adamem Michnikiem (którego nazwisko nawet brzydzi się wymienić, mówiąc o nim „ten człowiek”), przed „kłamstwem smoleńskim”, które jest gorsze niż tuszowanie prawdy o zbrodni katyńskiej i gorsze niż kwestionowanie prawdy o zmartwychwstaniu Chrystusa. Jędraszewski tak właśnie powiedział, przemawiając od ołtarza podczas mszy w szóstą rocznicę katastrofy TU-154 w Smoleńsku. Porównał zachowanie kapłanów z Sanhedrynu, którzy po zmartwychwstaniu Jezusa nakazali strażnikom pilnującym grobowca rozpowiadanie, że jego uczniowie wykradli ciało, do „kłamstwa katyńskiego” i „kłamstwa smoleńskiego”.

      Jak daleko może uciec rozum od ducha, jak głęboka może być przepaść między tym, co się intelektualnie ogarnia, a tym, jak się człowiek zachowuje na urzędzie i jaki naprawdę – w praktyce, nie w teorii – ma stosunek do Drugiego człowieka. Przypadek Jędraszewskiego metropolity krakowskiego to dla mnie przykład bankructwa i rozumu, i ducha zarazem. Myśliciel – odklejony od myśli, którą studiował; duchowny odklejony od ludu, który ma prowadzić na zielone pastwiska; kapłan niewidzący człowieka, owego Lévinasowskiego Drugiego.

      Arcybiskup Marek Jędraszewski jest białym mężczyzną w okularach i przestrzega nas przed upadkiem cywilizacji białego człowieka: „Mogę sobie wyobrazić, że w roku 2050 nieliczni biali będą pokazywani tak jak dzisiaj Indianie w rezerwatach”– powiedział w listopadzie 2013 roku podczas spotkania z młodzieżą w Pabianicach. Uważam, że nie wolno nam czekać do 2050 roku. Trzeba działać już teraz. Musimy włożyć Jędraszewskiego do wielkiego słoja z formaliną i pokazywać go jako ginący gatunek białego człowieka. We wszystkich miastach Europy i całego świata.

      Metropolita krakowski nie lubi ateistów, ale – jak twierdzi – nawet ateiści „w pewnych momentach swego życia byli wyraźnie dotykani przez Boga”. Jędraszewski jest dotykany przez Boga każdego dnia, każdej godziny. Cóż z tego, skoro jest on na ten dotyk Boga bardzo odporny.

      *

      W sierpniu 2019 roku pod Pałacem Arcybiskupim w Krakowie odbył się wiec poparcia dla metropolity-epidemiologa, walczącego z tęczową zarazą. Podczas tego wiecu Jan Paweł II pod swoim własnym oknem na Franciszkańskiej został proklamowany Hetmanem w walce z tęczową zarazą w Polsce. Zgromadzeni cytowali jego wezwania i modlitwy, między innymi „Od Tatr po Bałtyk, brońcie krzyża” (to z czerwca 1997). Śpiewali też Góralu, czy ci nie żal. Twórcza lektura papieskich homilii i encyklik w umiłowanym kraju autora rozwija się i pogłębia. To cieszy. Martwi mnie natomiast postulat barda „żołnierzy wyklętych” pana Dariusza Walusiaka, który wezwał biskupów, by „zajęli się” katolikami, którzy według niego „już dawno odstąpili od ortodoksji i stanęli wręcz w pierwszym szeregu rewolucji obyczajowej, promując homoherezję, i przez