Hochberga, a do tego wspólnicy wycyckali go z zarządu Barclays Banku. Ten deal jest dla niego kluczowy. Jeśli do końca tygodnia nie znajdzie bankiera, który przyjmie złoto jako gwarancję i wyda decyzję o kredycie, wypadnie z interesu z królem popu. Słyszał pan o parku rozrywki Michaela Jacksona w Warszawie? Daniel realizuje to na zlecenie pewnych Francuzów, niestety są trudności z ziemią. Polacy nie chcą sprzedać lotniska. Dlatego potrzebne jest zabezpieczenie. Daniel zdecydował się zastawić swoje złoto. To znaczy nie jest jego, tylko Shalimar Agendy, arabskiej księżniczki z Abu Zabi, której majątku nasz przyjaciel jest dysponentem. Sam pan rozumie, jak wielkie znaczenie ma tutaj czas. Zwłaszcza że poza tym Daniel ma na biegu trzy inne interesy wymagające podróży do Genewy oraz Monako.
– O jakiej ilości mówimy?
– Dziewięć ton.
Otto zagwizdał, a w tej samej chwili z łazienki dobiegł ich szelest, a potem jazgot spadającej wody i syk zakręcanego kurka.
– Rury szwankują – pośpieszył z wyjaśnieniem złotnik.
Pośrednik siedział spokojnie, wyraźnie znudzony. Podkręcał tylko wąsa i bawił się laseczką.
– Jeśli doprowadzimy transakcję do końca, zrobisz pan remont albo znajdziesz lepszy lokal – skomentował znudzony.
– Czyje to złoto? Ale tak naprawdę, panie Wolf. Nie musi mi pan mydlić oczu. Kradzione?
– W żadnym razie. Tak jak powiedziałem, tej arabskiej księżniczki. Daniel zarządza trustem Muhameda Rafika Hartiki, szejka z Emiratów. To jej ojciec. Daniel obiecał, że zabezpieczy złoto w Europie. To oczywiście powiązane jest z inną inwestycją, która jest w toku. Jeśli będzie chciał, opowie panu osobiście. Ja, niestety, nie jestem upoważniony i zresztą nie chcę wiedzieć. Nie do końca znam terminologię. Trudno się w tym połapać.
– Czy to złoto jest czyste?
– Najczystsze.
– W sensie podatkowym.
– Panama.
Otto odchrząknął. Był zadowolony.
– Zanim uruchomię swoje kontakty, chciałbym je zobaczyć.
Wolf stuknął laską o podłogę, otrzepał niewidoczne pyłki z kolana. Wreszcie poprawił okulary, choć nie poruszał się, więc i one nie mogły zmienić pozycji.
– To musi być piękny widok – zaczął i urwał. – Zazdroszczę panu tej możliwości. Rzecz w tym, panie Klemke, że ono nie przyjedzie tutaj statkiem ani pociągiem. Nawet Daniel go nie widział. Miałem pana za poważnego inwestora – zganił złotnika jak dziecko. – To tylko jeden dokument. Daniel ma go ze sobą, jak mniemam.
– Dokument? – zdziwił się złotnik. – W sensie kawałek papieru?
– Kartka z hologramami, nitkami i perforacjami, czy jak je tam zabezpieczają. Zwykły papier, lecz wart czterysta pięćdziesiąt milionów dolarów. Po dzisiejszym kursie, rzecz jasna.
Otto z trudem zachowywał spokój. Sam nie wiedział, co myśleć. Bliżej mu było do przegonienia ślepca z biura niż do radości. Wszystko to wydawało się arcypodejrzane.
– I pana człowiek ma go ze sobą?
Wolf sięgnął do wewnętrznej kieszeni fraka i położył na stole starannie zalaminowany arkusz. Otto sięgnął po niego drżącymi rękoma.
Niniejszy termin „złoto” lub „czyste złoto” odnosi się do ogólnego opisu sprzedawanego i nabywanego towaru. Złoty Pył powinien być o minimalnej czystości 92% lub lepiej zgodnie ze świadectwem próby. Jeśli czystość jest mniejsza, stosowny rabat zostanie uwzględniony.
str. 2 z 4
JORB MARVIN LIMITED, 2ND FLOOR, Suite 4–6a, SSNIT Block Anex, Ashaiman Round-About, ACCRA-GHANA
specyfikacja
towar: ruda (metal)
pochodzenie: Ghana
forma: złoty pył/sztabki złota
ilość: pierwsza transza złotego pyłu 500 kg SPOT
kolejne transze miesięczne: 500 kg X12CIF
jakość: 22 karaty
czystość: minimum 92%
cena: 34000USD + 2000 USD dla zarządcy
czas trwania: rolowanie i prolongata na okres 12 miesięcy
opakowania: metalowe pudła służące do eksportu
Sprzedający dostarczy towar do wyznaczonej strefy wolnego handlu na lotnisku w Brukseli w Belgii.
– To kopia. I brakuje dwóch stron – stwierdził rozczarowany Otto.
– Oczywiście. Oryginał jest zdeponowany w banku – odparł bardzo spokojnie Wolf. – Razem z pełnomocnictwem szejka i pozwoleniem na złożenie w strefie wolnego handlu w Brukseli. Przyzna pan, że nieroztropne byłoby przechadzanie się z takimi dokumentami po parkach. A przy okazji, zgromadziłeś pan swój wkład?
Otto spojrzał na zegarek. Westchnął ciężko, zanim odpowiedział.
– Mam pieniądze.
– W gotówce?
– Cóż, tak właśnie się umawialiśmy. Choć prawdę mówiąc, teraz nie do końca jestem pewien, czy to właśnie mnie panowie szukają. Skoro to tej rangi transakcja, mogę polecić kogoś mocniejszego.
Wolf zdjął okulary i zaczął przecierać oczy, jakby płakał.
– Dobrze się pan czuje?
– Głowa mnie trochę boli. Czy mógłbym dostać szklankę wody?
Otto poderwał się i ruszył do toalety. Nacisnął klamkę, ale zawahał się. Odwrócił się i raz jeszcze obrzucił Wolfa bacznym spojrzeniem. Łazienka była tak mała, że gdy tylko otworzy drzwi, zobaczy bezzębnego szwagra.
– Przepraszam najmocniej. Może kawy, herbaty? – zagadywał zdenerwowanie. – Tutaj przygotowałem ciasteczka. Nikolay! – krzyknął. – Podasz biszkopty?
– Woda wystarczy – zapewnił miękko Wolf i założył już swoje czarne okulary, a potem skierował twarz na puste krzesło Ottona.
Złotnik szarpnął za klamkę. Na sedesie siedział Dieter, na jego twarzy zaś widniał uśmiech tak szeroki, jakby połknął wieszak. Nie był to widok, o który Ottonowi chodziło w tym momencie. Popukał się więc w czoło i dał szwagrowi znak, by wyszedł, bo obaj nie zmieściliby się w pomieszczeniu, a potem nalał do szklanki wody z kranu i podał Wolfowi. W tym czasie Dieter wrócił na swoje stanowisko i zamknął za sobą drzwi. Ottonowi wydawało się, że wykonali tę operację bezszelestnie.
– Słyszę, że skrzydło drzwiowe też należałoby wymienić. – Wolf uśmiechnął się i upił łyk. – Chyba że ma pan umiejętność bilokacji. Słyszałem pana w dwóch miejscach jednocześnie.
Otto przeklął w duchu głupotę Dietera. Zaśmiał się nerwowo.
– Trzeba w końcu wyłożyć parę marek na remont.
– Ale mówił pan o wątpliwościach – zachęcił złotnika Wolf. – Boi się pan?
– Chyba to pana nie dziwi? Rzecz w tym, że nie znam się na instrumentach finansowych. Jestem prostym biznesmenem. Wierzę tylko w to, co mogę osobiście zbadać, wycenić, czego mogę dotknąć. Rozumie pan?
– Jasne.
– A to złoto na papierze… Cóż, niech się pan nie obrazi. Ale dlaczego ja?
– Powiedzieli mi, że chcesz pan zarobić i jesteś gotów ten biznes dźwignąć. Mylili się? Czy