Remigiusz Mróz

Afekt


Скачать книгу

Joanna. – Bo wygląda na to, że Piechodzka nie zgodzi się na żadną kwotę, którą jej zaoferujemy.

      Chyłka nie dostrzegła nigdzie krzesła, więc oparła się plecami o ścianę i skrzyżowała ręce na piersi.

      – Już mnie o tym informowałaś. A ja powiedziałem ci, że…

      – Nie dogadamy się z nią, bo jedyne, na czym jej zależy, to upublicznienie tej sprawy.

      Halski w końcu skupił uwagę wyłącznie na Joannie, a ona szybko nakreśliła mu oględnie sytuację. Nie wspomniała o konkretach związanych z Hauerem, uznając, że na tym etapie nie powinna przedstawiać Mirkowi wszystkiego.

      Dowiedział się jedynie tyle, że cały ten szantaż to sposób, dzięki któremu Piechodzka obejdzie zobowiązanie do milczenia i termin przedawnienia.

      – Hm…

      – To twój komentarz? – odparła Chyłka.

      – A na co liczyłaś?

      – Na wyjaśnienie, dlaczego Szajner właśnie wywalił mojego narzeczonego ze swojej firmy, kiedy tylko usłyszał o tamtej imprezie na Mazurach.

      Halski skrzywił się, jakby próbował wyciągnąć spomiędzy zębów kawałki jedzenia.

      – Byłeś tam? – rzuciła Joanna.

      – Nie.

      – Wiedziałeś, co się tam stało?

      – A co się stało?

      Chyłka przechyliła głowę na bok i przypatrzyła się swojemu klientowi. Intuicja podpowiadała jej, że do tej pory nie mijał się z prawdą w swoich odpowiedziach, ale potrzebowała pewności.

      – Zdajesz sobie sprawę, że jako twoja obrończyni nie mogę z nikim dzielić się tym, co mi powiesz.

      – Oczywiście.

      – Więc wiesz też, że jakiekolwiek kłamstwo z twojej strony będzie nie tylko przejawem debilizmu, ale też tragedią czekającą, by się wydarzyć?

      – Tak.

      Joanna nie wychwyciła w jego tonie ani zachowaniu niczego, co wzbudzałoby podejrzliwość. Problem sprowadzał się do tego, że druga strona zdawała się działać, jakby Halski rzeczywiście miał coś na sumieniu.

      – To wszystko element brudnej gry – odezwał się Mirek. – I wydaje mi się, że już rozumiesz, kto za tym stoi.

      Chyłka milczała, choć doskonale wiedziała, kogo Halski ma na myśli. Nie zamierzała jednak wspominać ani o tym, ani o fakcie, że dziś widziała się z prezydent.

      – Milena Hauer – dodał Halski. – To jedyna osoba, która po pierwsze wiedziała o zarzutach po tamtej imprezie, a po drugie będzie czerpać z tej sytuacji korzyści.

      – Więc namówiła przyjaciółkę dziewczyny, która oskarżyła Hauera, żeby ta teraz zrobiła to samo z tobą? – rzuciła z powątpiewaniem Joanna. – To bez sensu.

      – Sens z pewnością jakiś jest, tylko go nie dostrzegamy.

      – Mogła wybrać jakąkolwiek inną osobę.

      – Widocznie nie mogła.

      Po raz pierwszy w głosie Halskiego zabrzmiała nuta irytacji. Dobrze, Chyłce zależało na tym, żeby przestał się pilnować.

      – Tak czy inaczej, musimy wycofać to powództwo – oznajmiła Joanna.

      Mirek lekko odsunął się od biurka.

      – Zwariowałaś?

      – Właściwie tak, jakiś czas temu, kiedy wybrałam sobie partnera na resztę życia. Było trochę jak z otwieraniem lodówki co godzinę. Wiesz, o czym mówię? Nikt nie sprawdza, czy aby nie pojawiło się w niej nic nowego, tylko czy nasze wymagania spadły już na tyle, żeby wybrać coś, co już w niej jest.

      Halski nie wyglądał, jakby miał docenić tę dygresję.

      – Występując z tym powództwem, robimy dokładnie to, czego chce strona przeciwna – dodała Joanna.

      – Albo tak ci się tylko wydaje.

      – Nie – odparła stanowczo. – Znam Żelaznego. Wiem dokładnie, jak działa.

      – Skąd? Od lat grałaś z nim w jednej drużynie, nigdy nie występowałaś przeciwko niemu, więc…

      – Od zawsze występowałam przeciwko niemu, wierz mi.

      Mirek kaszlnął nerwowo, zasłaniając usta dłonią.

      – Ale i tak nie możemy cofnąć wniosku – odparł. – Piechodzka od razu pójdzie do mediów.

      – Już by to zrobiła, gdyby miała taki zamiar.

      – Nie.

      – Tak – rzuciła Joanna, opierając się o biurko. – Jest związana zobowiązaniem, które podpisała i za które z pewnością dostała kasę. Nie może powiedzieć nic na temat tamtej imprezy, chyba że sami ją do tego bezsensownie zmusimy na posiedzeniu sądu.

      Halski pokręcił głową, a potem podniósł się i obszedł biurko, by znaleźć się tuż przed Chyłką.

      – Dalej nie rozumiesz – powiedział.

      – Niby czego?

      – Ona znajdzie jakiś sposób, żeby ta informacja wyciekła.

      – Może – syknęła Joanna, czując, że gromadzi się w niej coraz więcej emocji. – Ale tylko może. A jeśli pójdziemy do sądu, to na pewno tak się stanie.

      Halski rozłożył bezradnie ręce, patrząc na nią jak na dziecko, które nie potrafi logicznie rozumować.

      – Jedyne, co zrobi sąd, to udzieli nam zabezpieczenia – powiedział.

      – Nie możesz być tego pewien.

      – Mogę. Bo nie znam tej kobiety, nigdy jej nie widziałem i nigdy nie miałem z nią jakiejkolwiek styczności – wyrzucił z siebie na jednym oddechu. – A w konsekwencji jest absolutnie niemożliwe, by miała jakiekolwiek dowody na poparcie swoich kłamstw. Rozumiesz teraz, dlaczego musimy pójść tą drogą?

      Jedyną drogą, którą w tej chwili chciała obrać Chyłka, była ta prowadząca na zewnątrz budynku.

      – Dowody można spreparować – zauważyła. – A fakty poprzekręcać i przedstawić w świetle, które może okazać się dla ciebie niekorzystne.

      – Do ciebie należy, żeby tak się nie stało.

      Joanna lekko pochyliła głowę i spojrzała na niego spod byka.

      – Zrozum wreszcie, że oni coś mają – rzuciła. – Inaczej nie prowokowaliby nas do wystąpienia z pozwem.

      – Może nie prowokują, tylko ty tak to rozczytujesz.

      Dla Chyłki stało się jasne, że cokolwiek powie, nie będzie miało znaczenia. Halski już dawno postanowił, że zamierza z pomocą sądu uciszyć Aśkannę na dobre.

      Oznaczało to, że albo faktycznie jest niewinny, albo ma całkowitą pewność, że nie istnieją żadne dowody.

      – Nie mogę dać ci gwarancji, że sąd udzieli zabezpieczenia – powiedziała Joanna.

      – Wystarczy mi zapewnienie, że zrobisz, co w twojej mocy.

      – To też może okazać się…

      – Powtarzam: nie może być dowodów na coś, do czego nie doszło.

      Chyłka mogła wyobrazić sobie przynajmniej kilka scenariuszy, w których ta teza okazałaby się błędna.

      – Nigdy nawet nie