na drugiej z kartek. Znajdziecie tam podpisane oświadczenie o tym, że przyjaciółka nie opuszczała Kingi ani na chwilę i może ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że oprócz wspólnego zdjęcia Kinga nie miała żadnego kontaktu z Patrykiem Hauerem.
Kiedy wypowiedziała imię i nazwisko męża, jej głos lekko się załamał. Prawie niezauważalnie, ale jednak.
Joanna szybko upewniła się, że przyjaciółka Kingi rzeczywiście złożyła takie zeznanie.
– Jak widzicie, rzekoma ofiara wycofała zeznania, a świadek oczyścił podejrzanego – podjęła Milena. – W sądzie chyba nie byłoby mowy o skazaniu, prawda?
Kordian odchrząknął cicho.
– Prawda – przyznał.
– Ale w mediach to nie będzie miało znaczenia. Jeśli wyciągniecie to na światło dzienne, a przypuszczam, że Halski zatrudnił was właśnie po to, żebyście znaleźli prawną furtkę, uderzycie nie tylko we mnie, ale i w to, jak mój mąż będzie pamiętany.
Chyłka milczała, zastanawiając się, o co tak naprawdę w tej sprawie chodzi. Prezydent nie miała pojęcia, że to nie Halski jest kolejnym oskarżonym. I że za zarzutami stoi inna dziewczyna.
– Wiecie oczywiście, że Kinga nie żyje – dodała Milena. – Nie może więc zabrać głosu i powiedzieć, że lata temu to zmyśliła. Szkody będą nieodwracalne.
Joanna w końcu sięgnęła po zdjęcie, które zrobiono na imprezie nad jeziorem Bełdany. Spojrzała na Hauera obejmującego Kingę, a potem przeniosła wzrok na dziewczynę stojącą po drugiej stronie. Zamarła.
– Zordon… – rzuciła cicho.
Oryński dopiero teraz zerknął na zdjęcie i podobnie jak ona, zupełnie znieruchomiał. Hauer drugą ręką obejmował Asię Piechodzką.
Dziewczyny miały mocny makijaż i wydekoltowane, obcisłe sukienki. Może i nie wyglądały na piętnaście lat, ale na pełnoletnie również nie.
Hauer trzymał ręce na wysokości ich pleców. Wyglądało to jak typowe, robione na szybko zdjęcie polityka z dwójką wyborczyń.
– Coś nie tak? – odezwała się prezydent.
Serce biło Chyłce coraz szybciej. Najwyraźniej Asianna czerpała wiedzę nie z drugiej, ale z pierwszej ręki.
– Nie, nic – odparł Kordian.
– A jednak wyglądacie, jakbyście właśnie weszli na ruchome piaski.
– Bo może tak jest – przyznał Oryński. – Ale to w najmniejszym stopniu nie dotyczy ani pani, ani premiera Hauera.
Milena ściągnęła brwi i przez chwilę nie odrywała wzroku od Kordiana.
– Wiadomo, kto jeszcze był w tej willi tamtej nocy? – odezwał się niepewnie.
– Nie.
Joanna nawet nie liczyła na bardziej rozwiniętą odpowiedź. Prezydent spotkała się z nimi, by realizować swoje cele, a nie pomagać im w osiąganiu własnych.
– Pani mąż nie wspominał o żadnym znajomym, którego tam spotkał? – zapytał Oryński.
– Nie.
Znów nic więcej.
– Pani prezydent, to ważne nie tylko dla nas, ale także…
– Patryk zjawił się tam przejazdem, wracał ze spotkania wyborczego w Giżycku. Wiedział tyle, że będzie tam trochę wpływowych ludzi, więc zrobił parę zdjęć i porozmawiał z kilkoma osobami. Nigdy nie mówił mi, kim były.
– A kto organizował tę imprezę?
– Przemysław Szajner.
Kordian wyciągnął telefon i szybko zapisał imię i nazwisko.
– Rozumiem, że o nim nie słyszałeś.
– Nie.
– To znany biznesmen, właściciel większościowych udziałów w spółce farmaceutycznej produkującej generyki. Poza dziesiątką najbogatszych Polaków, ale z pewnością mieści się w dwudziestce.
Chyłka przestała słuchać wymiany zdań i przysunęła drugą z kartek. Zeznanie Aśkanny Piechodzkiej było zbliżone do tego, które przedstawiła Kinga. Główna różnica polegała na tym, że ta druga wyrażała żal i skruchę. Wprost przepraszała Hauera za to, że go oskarżyła.
Nie to jednak interesowało Joannę najbardziej.
– To wszystkie dokumenty, które dotyczą tej sprawy? – rzuciła nagle.
Prezydent popatrzyła na nią podejrzliwie.
– Czyli nie – odparła Chyłka i zacisnęła usta. – Kurwa mać…
Kordian kaszlnął nerwowo i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Kurwa jebana mać.
– Chyłka…
– Nie krępujcie się – odparła Milena. – W zaciszu politycznych gabinetów z pewnością lata więcej mięsa niż w kancelariach prawnych.
Joanna podniosła się i przeszła w kierunku drugiego z baldachimów. Okrążyła niewielką fontannę, po czym stanęła prosto przed Mileną. Kątem oka widziała, że jeden z funkcjonariuszy SOP powiedział coś do mikrofonu w klapie marynarki.
– Muszę wiedzieć o pozostałych dokumentach w tej sprawie – oznajmiła. – A konkretnie interesuje mnie to, czy Piechodzka też podpisała lojalkę.
Prezydent przyglądała jej się w milczeniu, zapewne starając się przesądzić, czy może sobie zaszkodzić, udzielając odpowiedzi.
– Tak – powiedziała w końcu. – Zobowiązała się do milczenia, tak samo jak Kinga.
– Ja jebię… – syknęła Joanna, a potem popatrzyła na Oryńskiego. – Żelazny nas wyrolował, Zordon.
– Co?
– Zrobiliśmy dokładnie to, czego chciał od samego początku.
– Ale…
– Aśkanna od razu wiedziała, że nie dostanie tej kasy. Nigdy nie zamierzała jej wyciągać – powiedziała Chyłka. – Chciała tylko, żeby ta sprawa wyszła na światło dzienne. A my…
– O kurwa.
– No właśnie – potwierdziła. – Zrobiliśmy to za nią, składając wniosek o zabezpieczenie roszczenia.
Chyłka znów zaklęła pod nosem. Dała się zmanipulować Żelaznemu, pozwoliła, by ją rozegrał.
Piechodzka nie mogła przedstawić tej sprawy w sądzie, więc znalazła sposób, by na wokandę wprowadził ją ktoś inny. I tak właśnie się stało.
A to wszystko oznaczało, że chodziło o coś innego niż pieniądze.
8
Al. Ujazdowskie, Śródmieście
Wychodząc z Pałacu Belwederskiego, Kordian nie mógł oprzeć się wrażeniu, że usłyszeli od Mileny Hauer znacznie więcej gróźb, niż w istocie wypowiedziała. W tej chwili jednak to, jak daleko była gotowa się posunąć, by zapobiec oczernianiu jej męża, było sprawą drugorzędną.
Liczyło się to, by zatrzymać machinę, którą dwójka prawników puściła dzisiaj w ruch.
Oryński usiłował dodzwonić się do Igi Zawady, podczas gdy Chyłka natychmiast spróbowała skontaktować się z Mirkiem Halskim. Jej się udało, jemu nie.
Aplikantka Joanny nie odbierała i cały czas włączała się poczta