Marcin Napiórkowski

Turbopatriotyzm


Скачать книгу

w rozdziale trzecim). Niejednokrotnie to podobieństwo między softpatriotyzmem i turbopatriotyzmem w wykorzystaniu nowoczesnych technologii komunikacyjnych dostrzegają sami zainteresowani: „Wielu z nas z ogromną chęcią zakłada koszulki przypominające narodowe powstania – czytamy w odezwie do kibiców wydrukowanej w oficjalnym biuletynie Marszu Niepodległości z 11 listopada 2011 roku. – Dziś Polska nie wymaga od nas oddawania swojego życia. Współczesność rządzi się innymi prawami. Kultura, polityka, media, a nawet banalne seriale obyczajowe, tymi drogami lewacy i liberałowie prowadzą swoją walkę. Jeżeli nie podejmiemy walki na różnych polach – począwszy od organizowania ruchów społecznych, poprzez własną kulturę masową, kończąc na aktywności politycznej – przegramy”29.

      Turbopatriotyczna prawica docenia znaczenie kultury popularnej i podejmuje próbę walki z ideowymi przeciwnikami na tym terytorium. Co więcej, czyni to, nie tylko tworząc własną popkulturę, lecz także wykorzystując narzędzia filozofii, socjologii czy psychoanalizy do partyzanckiego odczytywania treści głównego nurtu kultury i „demaskowania ich” jako „lewicowej propagandy”.

      I softpatriotyzm, i turbopatriotyzm mają charakter eklektyczny. O ile jednak softpatriotyzm, łącząc różne praktyki i estetyki, dąży do wytworzenia nowych kanonów, o tyle turbopatriotyzm w twórczy sposób przetwarza wątki z przeszłości, nawet te uświęcone, związane z religijnym dziedzictwem polskiego patriotyzmu. Turbopatriotyzm nie gardzi przy tym także najnowszą popkulturą. Co ciekawe, postrzega ją nie w prosty sposób jako narzędzie obcej inwazji, lecz raczej jako kolejne pole bitwy, na którym toczy się odwieczna walka o rząd dusz. Stąd łatwość, z jaką w patriotyczne spory można wciągnąć Kmicica, wiedźmina Geralta, Jana III Sobieskiego i Dartha Vadera. Obszerniej piszę na ten temat w rozdziale czwartym, przyglądając się przy okazji także międzynarodowym powiązaniom polskiego turbopatriotyzmu. Rozdział piąty jest z kolei poświęcony próbom poszukiwania przez turbopatriotyzm własnego głosu w ramach trwającej w Polsce ofensywy muzealnej.

      Ważnym terytorium sporu między softpatriotyzmem a turbopatriotyzmem staje się kultura, a w szczególności jej aspekt, który będę tu nazywał „prawem do reprezentacji”. Chodzi po prostu o to, żebyśmy włączając telewizor lub otwierając czasopismo, widzieli „ludzi takich jak my”, a więc o możliwość przeglądania się w literaturze, filmach, serialach, powieściach czy grach komputerowych. W mediach chcielibyśmy dostrzegać własne odbicie. Boimy się, że zostanie ono wypchnięte poza kadr przez podobizny innych, którzy domagają się tego samego prawa. Turbopatriotyzm działa więc na zasadzie zwierciadła. W lustrze turbopatriotycznej kultury odbija się jednak specyficzny podmiot, oficjalnie posiadający tylko jedną cechę – polskość, a poza tym po prostu „normalny”. Za tą „normalnością” kryje się jednak wiele milczących przesądzeń. Jest to podmiot raczej męski niż kobiecy, biały niż niebiały, heteroseksualny niż homoseksualny, katolicki niż ateistyczny lub innowierczy… Turbopatriotyzm łączy tę autoafirmację z pochwałą świata ufundowanego na hierarchii. Gwarantem porządku, jak wykazuje przeprowadzona przeze mnie analiza, niepokojąco często okazują się różne formy przemocy, a jej najwyższym wyrazem – wojna, nierzadko wpisana w ramy klasycznego mitu o pokonywaniu pradawnego smoka. To na wojnie hartuje się stal patriotycznych serc, to wojna sprawdza ostatecznie, kto jest prawdziwym Polakiem. („Jak przyjdzie do wojny to kto nas obroni? Pedały w rurkach”30). Jeżeli stracimy poczucie własnej tożsamości, stracimy też zdolność do obrony. Obcość strawi nas od wewnątrz jak kwas. Rozpłyniemy się w kosmopolitycznej wspólnocie. O tym lęku przed rozpuszczeniem się opowiada rozdział szósty tej książki.

      Z tej odmienności w postrzeganiu teraźniejszości i receptach na przyszłość wynika kolejna kluczowa różnica między softpatriotyzmem a turbopatriotyzmem. Softpatriotyzm zawsze jest skierowany ku przyszłości. To tam mieszczą się jego najważniejsze centra symboliczne. Turbopatriotyzm przeciwnie – prezentuje model zakorzeniony w przeszłości, z której należy czerpać wzorce i wartości. Konflikt między tymi dwiema formami patriotyzmu okazuje się więc starciem utopii i retrotopii. Softpatriotyzm został ufundowany na fascynacji przyszłością, z którą nierzadko wiązało się fanatyczne wręcz odrzucanie wszystkiego, co dawne, a więc nienowoczesne. Stąd zapał, z jakim softpatrioci wymyślają dla Polski nowe godła (czy logo), hymny, obyczaje i katechizmy.

      Turbopatriotyzm jest zbudowany na kulcie przeszłości, który momentami przeradza się w kompulsywne jej powtarzanie i odtwarzanie. Cechuje go wiara w moc historycznych analogii, która prowadzi do budowy kultury rekonstrukcji historycznych, z czasem przenikających coraz więcej sfer życia. Turbopatriotyczną kulturę i politykę we wszystkich jej przejawach cechuje więc specyficzna historiozofia wiecznego powrotu, w myśl której w gruncie rzeczy nie wydarza się nic nowego. Temu mechanizmowi poświęcony jest ostatni, siódmy rozdział.

      Całą tę książkę można czytać także jako opowieść o próbie symbolicznej marginalizacji postaw głównonurtowych i normalizacji postaw skrajnych; o niezwykłej mocy kultury w wyznaczaniu reżimów normalności – tego, jak należy żyć. Dzieje walki softpatriotyzmu z turbopatriotyzmem układają się w skomplikowaną opowieść o „głównym nurcie” i „peryferiach”. Softpatriotyzm zawsze przedstawiał siebie jako główny nurt, nawet jeżeli były to tylko pobożne życzenia. Turbopatriotyzm mówi o sobie jako o „zdrowym” czy „normalnym”, kreśląc zarazem obraz świata, w którym normalność jest zepchnięta na margines przez „zgniły” czy „zepsuty” główny nurt kultury. Nawet przechodząc do mainstreamu, turbopatriotyzm pragnie czuć się alternatywny, niszowy czy wręcz wyklęty. W końcu odwołuje się wprost do dwustuletniej tradycji partyzanckiej walki z przeważającym wrogiem.

      Towarzyszy temu rywalizacja między różnymi podmiotami, także w obrębie samej formacji turbopatriotycznej. Członków hardcore’owej patriotycznej sceny muzycznej, przez lata organizujących własne niszowe festiwale, zmarginalizowali jeszcze silniej raperzy czy wykonawcy rocka i popu, którzy w narodowej gorączce wyczuli po prostu łatwy zarobek i gorący trend. Odzież patriotyczna w ciągu zaledwie kilku lat przeszła długą drogę od obiegu niszowego do głównego nurtu, a nawet masowej produkcji bezimiennych podróbek sprzedawanych w internecie i na lokalnych festynach. Jest wreszcie i polityka w ścisłym tego słowa znaczeniu. Za kulisami przedstawionej tu opowieści toczy się skomplikowana gra między narodowcami a PiS, które zręcznie przejęło i zagospodarowało polityczną energię generowaną przez turbopatriotyzm, nie pozostawiając, na razie, miejsca dla żadnej innej formacji karmiącej się tym samym zestawem mitów.

      Popkultura i dzieła starych mistrzów, centra największych miast i najdalsze peryferia internetu, moda i polityka… To wszystko pola bitew, na których toczy się dziś krwawa wojna między umierającym w męczarniach tradycyjnym modelem a dwiema frakcjami młodych pretendentów – zwolennikami softpatriotyzmu i turbopatriotyzmu. W dodatku w samym obozie turbopatriotów nie brakuje zadawnionych sporów, zatrutych dzbanów z winem i ukrytych pod stołem sztyletów. Zaiste, scenariusz przerastający pomysłowość twórców Gry o tron31. Kto wyjdzie z tego starcia zwycięsko i zasiądzie na żelaznym tronie naszej wyobraźni?

      2 Ojkofobia, antypolonizm i inne kradzione słowa

Kradzione słowa

      Prawo i Sprawiedliwość buduje swój program ideologiczny na zręcznym podkradaniu pojęć ze słownika skrajnej prawicy. Głównym celem nie jest przejmowanie elektoratu narodowców, bo ten – jak pokazują sondaże – jest na szczęście wciąż niewielki. Politycy PiS dostrzegli jednak, że po oczyszczeniu z nazbyt radykalnych elementów turbopatriotyczne idee okazują się kuszącą propozycją dla znacznej części Polaków. Pojęcia takie jak „antypolonizm”, „ojkofobia” czy „pedagogika wstydu” dobrze współgrają z wizją