Agnieszka Stelmaszyk

Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen


Скачать книгу

role się odwróciły. Co ty na to?

      Luminariusz szarpnął się wściekle, ale stalowy uchwyt bezdusznego androida nie pozostawił mu złudzeń na szybką ucieczkę.

      – To chyba należy do nas! – David sięgnął do kieszeni Luminariusza i wyciągnął dysk komandora Frejmana.

      – Mam rozkaz zabrać was stąd, za mną! – android rzekł do Roberta, wskazując czekające na placu śmigłowce Departamentu i powykręcany stos dymiącego żelastwa, który pozostał po maszynie Luminariusza.

      – Zaraz, musimy jeszcze uratować Ramonę, moją przyjaciółkę – Robert tłumaczył, wskazując drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna.

      – Nie mam takiego rozkazu. – Android zdecydowanie pokręcił głową, a Luminariusz, widząc zrozpaczoną minę Roberta, uśmiechał się złośliwie.

      – Ale musimy ją uratować, zrozum! – Robert starał się przemówić robotowi do jego elektronicznego rozsądku.

      – Żadnej Ramony nie było w rozkazach. To może być szpieg! – android wykazał się daleko posuniętą ostrożnością.

      – Och, ty kupo złomu! – Robert zdenerwował się. – To nie jest szpieg. Albo pomożesz mi ją uratować, albo sam po nią pójdę. – Szykulski, nie czekając, aż robot dokona analizy powyższego zdania, odwrócił się na pięcie i pognał korytarzem pełnym śladów walki, wprost do drzwi, za którymi zniknęła Ramona.

      – Mam rozkaz uratować ciebie! – android zawołał za chłopcem.

      – No to mnie ratuj! Moje życie jest zagrożone, musisz mnie złapać, żeby mnie uratować – Robert odkrzyknął i nie zatrzymując się, pognał przed siebie.

      – My idziemy z nim – Harriet zaczepnie zawołała do androida i ruszyła w ślad za Robertem.

      C-360 stał ze skonsternowaną miną. Android, chcąc wykonać powierzone mu rozkazy, oddał Luminariusza w ręce agentów Departamentu, a sam ruszył za uciekającymi mu dziećmi.

      ***

      – Ramono, gdzie jesteś? Ramonooo!

      Zewsząd wyprowadzano rozbrojonych agentów Koalicji. Robert biegał jak oszalały po opustoszałych korytarzach, nawołując przyjaciółkę. Poślizgnął się na kartkach papieru zaścielających podłogę, upadł, ale szybko wstał i biegł dalej.

      Jego przyjaciele pozostali nieco w tyle. Android C-360 deptał im po piętach.

      – Zawróćcie, mam was odstawić do śmigłowca! – wołał, lecz dzieci nie miały zamiaru go słuchać. – Ramona to szpieg! Nie została wprowadzona do mojej bazy danych.

      – Głupek! – warknął Robert.

      – Nie przejmuj się. – Harriet wreszcie dogoniła Szykulskiego. – Zobacz, tędy szli. – Pokazała kolejne drzwi. Schyliła się i podniosła leżący na podłodze breloczek.

      – To na pewno Ramony. – Robert wziął od Harriet brelok z Bramą Brandenburską. – Rozwal te drzwi! – Robert rozkazał androidowi, który właśnie stanął obok nich.

      Robot myślał przez dłuższą chwilę. Dokonał analizy priorytetów i uznał, że tym razem musi posłuchać chłopca. Został przecież zaprogramowany,

      aby go wspierać, choć pozostawiono mu pewien procent niezależności. Jego sztuczna inteligencja

      w jak największym stopniu miała przypominać ludzką. Skorygował bazę danych i dołączył do niej Ramonę jako osobę, którą również należało uratować. Czy jest szpiegiem, stwierdzi później.

      – No rusz się! – Robert potrząsnął androidem, który zastygł w bezruchu skupiony na podejmowaniu właściwej decyzji.

      – Odsuńcie się. – Robot ożył nagle. Wycelował

      z broni i przestrzelił zamek w drzwiach.

      Wewnątrz pustego pomieszczenia pozbawionego okien i jakichkolwiek sprzętów siedziała na podłodze Ramona.

      – Nic ci nie jest? – Robert natychmiast do niej przypadł.

      Uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny.

      – Zamknęli mnie tu i uciekli. Bałam się, że nikt mnie nie znajdzie. – Ramona odetchnęła z radością.

      – Miło znowu cię widzieć. – David wyciągnął rękę na powitanie.

      Ramona uścisnęła jego dłoń i przywitała się

      z Harriet. Robert przedstawił jej także Julię Paoli, która nadbiegła niebawem.

      – A ten siłacz to kto? – Ramona przypatrywała się C-360.

      – Android – odparł Robert.

      Ramona otworzyła usta ze zdumienia.

      – Super!

      – Nie ciesz się tak, on uważa, że jesteś szpiegiem, nie chciał cię ratować – David pośpieszył poinformować Ramonę.

      – Ja, szpiegiem? Chyba mu nie uwierzyliście? – Dziewczyna z niepokojem popatrzyła na przyjaciół.

      – Coś ty, przestań. – Robert machnął ręką, ucinając temat szpiegostwa Ramony. – Skąd się tu wzięłaś?

      Dlaczego nie odbierałaś ode mnie żadnych wiadomości? – zapytał z ledwo tłumionym wyrzutem.

      – Zrozum, nie mogłam, chciałam chronić ciebie i moich rodziców, uwierzyłam Luminariuszowi – Ramona pośpiesznie tłumaczyła swoje długie milczenie. – Nic nie rozumiem. Aż do tej pory sądziłam, że on pracuje dla Departamentu. Dopiero gdy mnie porwał, domyśliłam się, że coś jest nie halo.

      – I to mocno nie halo. – Robert znacząco uniósł brwi. – Nie wiesz o tylu rzeczach! Właśnie dlatego próbowałem się z tobą skontaktować i cię przed nim ostrzec. Bałem się, że zrobi ci krzywdę.

      – Wybacz, obiecałam rodzicom, że nie będziemy się widywać ani rozmawiać, chciałam, żeby nie martwili się o mnie, naprawdę przysporzyłam im już dość trosk, a teraz jeszcze i to. – Bezradnie rozłożyła ręce, wskazując swoje marne położenie.

      – Wszystko będzie dobrze, poproszę, aby Stanisław porozmawiał z twoimi rodzicami i…

      Android przerwał im zniecierpliwionym tonem:

      – Musimy się ewakuować!

      – Co wy tu jeszcze robicie? Szukamy was od dobrego kwadransa! – Tobias Perry wraz ze Stanisławem wpadli zdyszani do pomieszczenia.

      – Wy też tu jesteście? – Harriet ucieszyła się, widząc starych przyjaciół.

      – A co, myśleliście, że zostawimy was w tym gnieździe os? – odburknął po swojemu Stanisław. – Jazda, ruszajcie do śmigłowców. Lada chwila uruchomią tę swoją armię dronów bojowych i nie będzie dla nas zmiłuj się.

      – Ale co z modułami? – Robert pociągnął Stanisława za rękaw koszuli.

      – W porządku, odzyskaliśmy je. – W oczach

      starego agenta błysnęła radość. – Wyjaśnicie sobie wszystko w drodze do naszej bazy.

      – Zaraz, nie wiem, gdzie zamierzacie nas teraz zawieźć, ale musimy najpierw lecieć do Pragi! – Robert zaoponował. – Tam jest brakujący moduł, profesor Novak jest w niebezpieczeństwie. Luminariusz na pewno posłał już tam Elpidię albo inne psy gończe. Profesor mi zaufał, nie mogę go tak zostawić. Odzyskaliśmy też dysk Frejmana, trzeba go odczytać.

      Tobias Perry z uwagą słuchał chłopca. Nie wszystko było dla niego w tej nieskładnej wypowiedzi jasne, ale