Mona Kasten

Feel Again


Скачать книгу

muzykę, która leciała ze sklepowych głośników.

      Mruknął coś, co zabrzmiało podejrzanie jak: „Co ja tu robię, do cholery?”.

      Dwie minuty później chyba w końcu całkowicie się ubrał, ale nadal nie wychodził z kabiny.

      – Sawyer, wyglądam jak klaun.

      Westchnęłam zniecierpliwiona.

      – Wyłaź stamtąd. Ja to ocenię.

      Wahał się jeszcze chwilę, a potem odsunął zasłonę.

      Powoli omiotłam go spojrzeniem, poczynając od masywnych ciężkich butów, przez ciemnoniebieskie sprane jeansy, pasek i szarą koszulkę z logo Nirvany, po ciemnobrązową skórzaną kurtkę. Zdjął okulary, a z jego starannie ułożonej fryzury nie zostało nic, bo zmierzwił sobie włosy, ściągając T-shirta.

      – Naprawdę nieźle wyglądasz – stwierdziłam.

      Otworzył szeroko oczy i spojrzał na siebie. Potem przesunął wzrok na mnie, jakby podejrzewał, że się z niego nabijam.

      Ja tymczasem podniosłam aparat.

      – Odwróć się – poleciłam i przez oko kamery obserwowałam, jak wykonuje moje polecenie.

      Wiedziałam. Jego pośladki w tych dżinsach wyglądały fantastycznie. Nastawiłam ostrość ręcznie i wcisnęłam przycisk migawki. Kiedy rozległo się kliknięcie, Isaac z powrotem odwrócił się do mnie.

      – Czy ty właśnie sfotografowałaś mój tyłek? – zapytał jeszcze bardziej podejrzliwie niż przedtem.

      – Owszem. Bo twój tyłek jest pierwsza klasa.

      Otworzył usta z wrażenia. I zaczerwienił się po uszy.

      Podniosłam się z kanapy, cały czas z aparatem przy twarzy. Klik.

      Uciekł wzrokiem, żeby nie patrzeć w obiektyw, i wskazał rozcięcie na wysokości kolana.

      – Są podarte.

      – Tak ma być – zapewniłam go.

      Klik.

      – Niby dlaczego mam płacić dwadzieścia dolarów za podarte jeansy? – Wydawał się autentycznie zaskoczony.

      Opuściłam aparat, który ponownie zawisł mi na szyi.

      – Tylko dwadzieścia dolarów? Koniecznie musisz je kupić.

      Przyglądał mi się badawczo.

      – Mówisz poważnie.

      Skinęłam głową.

      – Bierzesz to wszystko. Te buty i skórzana kurtka to świetna podstawa. Możesz je łączyć ze wszystkim.

      Nie odpowiedział, cały czas przyglądał się sobie ze sceptyczną miną.

      Klasnęłam w dłonie.

      – Następny zestaw!

      Pokręcił głową, odwrócił się i zaciągnął ze sobą zasłonę.

      Podczas gdy on się przebierał, ja przeglądałam dopiero co zrobione zdjęcia. Wyglądał na nich zupełnie inaczej. W takim wydaniu nikomu nie przyszłoby do głowy określić go mianem nerda czy kujona. Nie mogłam się doczekać, kiedy sfotografuję go w tych ciuchach w odpowiednim oświetleniu i na odpowiednim tle. Na razie zdjęcie jego pośladków ustawię sobie na pulpicie. Tylko po to, żeby działać Dawn na nerwy. Na samą myśl o jej oburzonej minie zachciało mi się śmiać.

      – Chyba żartujesz – stwierdził nagle Isaac.

      – O co ci chodzi? – zdziwiłam się.

      – Naprawdę myślisz, że to założę?

      Przewróciłam oczami.

      – Nie strzelaj fochów, tylko zakładaj, i to już.

      – Na miłość boską, Sawyer, to jest koszulka bez rękawów. Czy ty mnie w ogóle widziałaś?

      Minęła minuta. I jeszcze jedna.

      Westchnęłam głośno. Trudno, będę musiała mu trochę pomóc. Podeszłam do kabiny i zdecydowanym ruchem odsunęłam zasłonę.

      – Ej! – krzyknął Isaac i odwrócił się do mnie.

      Szczęka opadła mi z wrażenia.

      Isaac zagapił się na mnie. A ja na niego.

      Bo Isaac nie tylko wyglądał dobrze.

      Wyglądał superseksownie.

      Obcisłe czarne jeansy opadały mu nisko na biodrach. Naga klatka piersiowa była gładka i twarda. Na jego brzuchu rysowały się mięśnie, wyraźne, mocno zaznaczone, schodziły w kształcie litery V do paska spodni.

      W pierwszej chwili nie wiedziałam, co powiedzieć.

      – Ja… – zaczęłam w końcu, ale słowa stanęły mi w gardle. Oszołomiona pokręciłam głową. – Jezu, Isaac. Jak to się stało?

      Podeszłam o krok bliżej i delikatnie dotknęłam jego brzucha, jakbym chciała się upewnić, że te mięśnie nie są narysowane.

      Nie były. Drgnęły pod moim dotykiem.

      Miał jedwabistą, ciepłą skórę.

      Odchrząknął. Był sztywny, jakby połknął kij, i wpatrywał się w moją dłoń. Mogłabym przysiąc, że wstrzymał oddech.

      – Mówiłem ci przecież, że dorastałem na farmie.

      Podniosłam aparat do twarzy. Dopiero za którymś razem udało mi się odnaleźć właściwy przycisk.

      – Nie do wiary – wymamrotałam. – Zawsze masz na sobie tyle warstw ciuchów, że nie sposób się domyślić, że…

      Kąciki jego ust uniosły się leciutko. Zrobiłam kolejne zdjęcie.

      – Nie mam nic na sobie, Sawyer – zauważył i podniósł rękę, żeby ponownie zaciągnąć zasłonę.

      Błyskawicznie weszłam do ciasnej kabiny.

      – Co robisz? – wychrypiał. Przyglądał mi się badawczo.

      – Patrzę – odparłam. – Odkrywam nowe płaszczyzny mojego projektu.

      Ponownie wróciłam wzrokiem do jego klatki piersiowej. Widziałam w życiu wiele umięśnionych ciał, ale tamci faceci zazwyczaj zawdzięczali muskulaturę intensywnym treningom w podnoszeniu ciężarów i koktajlom proteinowym i nie wyglądali najlepiej. Ciało Isaaca było natomiast wyrzeźbione w bardzo skromny, autentyczny sposób. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam, ale ku mojemu zdumieniu bardzo mi się to spodobało.

      Jego natomiast chyba krępowała ta sytuacja. Przestępował z nogi na nogę. Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy.

      Przewróciłam oczami.

      – Musisz się nauczyć przyjmować komplementy.

      – To nie takie proste. – Z trudem przełknął ślinę.

      – Niby dlaczego? Chyba nie jestem pierwszą osobą, która mówi ci coś takiego.

      Ukrył twarz w dłoniach.

      – Sawyer…

      – Naprawdę jeszcze nigdy nie miałeś dziewczyny?

      Nie patrząc na mnie, wybrał szary sweter spośród ciuchów leżących na krześle. Założył go. Sfotografowałam ten moment.

      – Owszem, tylko nie ostatnio.

      – A kiedy? – zapytałam i spojrzałam w lustro. Minęłam wzrokiem jego bark i odnalazłam jego oczy. Nasze spojrzenia się spotkały.

      – Trzy lata temu. To nie było nic poważnego, trwało tylko kilka miesięcy… I tyle. – Umilkł na chwilę. Potem spojrzał na sweter, który miał na sobie.