Mona Kasten

Feel Again


Скачать книгу

sama nie wiem. Właściwie może wcale nie są takie złe. Na tyle dobre, że je zachowam i będę zakładała na wszystkie nasze spotkania.

      Isaac wstał z pewnym trudem. Wycelował palec w moją stronę.

      – Rozbieraj się.

      – A propos, coś takiego możesz powiedzieć dziewczynie, którą chcesz zaciągnąć do łóżka – zachichotałam i odskoczyłam, gdy na mnie skoczył.

      – Ściągaj łosie! – ryknął Gian.

      Cofnęłam się o kolejny krok.

      – Ściągaj szelki, Sawyer.

      – Bo co? – rzuciłam żartobliwie i udawałam, że wpatruję się w swoje polakierowane na czarno paznokcie.

      Na twarzy Isaaca pojawił się szatański uśmiech.

      – O jednym zapomniałaś, Dixon – powiedział podejrzanie spokojnie.

      – Niby o czym? – zainteresowałam się.

      – O tym, że mam trójkę młodszego rodzeństwa.

      Potem wszystko stało się błyskawicznie. Isaac rzucił się na mnie i przewrócił na podłogę. Jęknęłam, gdy oboje wylądowaliśmy na dywanie, ja pod nim, z jego ręką na mojej talii.

      – Uważaj! – Tylko tyle zdołałam powiedzieć, zanim zaczął mnie łaskotać. Krzyczałam i usiłowałam go odepchnąć, ale był bezlitosny.

      – Przestań! – pisnęłam.

      W pewnym momencie zsunął się ze mnie. Oboje zdyszani, bez tchu leżeliśmy na podłodze.

      – Kto by pomyślał, że twarda jak kamień Sawyer Dixon ma słaby punkt – mruknął rozbawiony, bardziej do siebie niż do mnie.

      I wtedy to się stało: parsknęłam śmiechem.

* * *

      W niedzielę pracowałam w restauracji. Wieczorem zrobiło się tak tłoczno, że musiałam pomóc w obsłudze gości. Willa nieoczekiwanie zachorowała i Al nie zdołał znaleźć za nią zastępstwa w tak krótkim czasie. Zazwyczaj do moich zadań należało tylko przygotowywanie i serwowanie sosów do przystawek, ale dzisiaj musiałam być wszędzie jednocześnie, a i tego było za mało.

      W pewnym momencie rozjuszony Al wybiegł z kantorka.

      – Co za cholerny pech – wykrzykiwał. Złapał za fartuch wiszący za kontuarem i podał mi go. – Musisz mi pomóc.

      Przytrzymał go i czekał, aż obwiązałam się tasiemkami w talii. Al był tak potężny, że z trudem starczało tasiemek, by zawiązał je z tyłu, ja natomiast owinęłam się nimi dwukrotnie, żeby smętnie nie zwisały.

      – Willi nie będzie do końca tygodnia? – zapytałam.

      Al mruknął coś niezrozumiale.

      – Słuchaj, Al, w tym tygodniu mogę wziąć dodatkowo jedną albo dwie zmiany, jeżeli mnie potrzebujesz – zaproponowałam, ale ze śmiechem.

      – Niestety, Dixon, jedna czy dwie zmiany to za mało. Ale dzięki za propozycję.

      – Co właściwie jest z Willą? – Łączyły mnie z nią nieprzyjemne relacje z serii: w pracy się tolerujemy, ale w życiu prywatnym w życiu nie chciałybyśmy mieć ze sobą nic wspólnego. Zaraz po tym, jak Al mnie zatrudnił, nie darowała sobie okazji i poinformowała go, że nie cieszę się najlepszą reputacją i że powinien trzymać mnie z daleka od gości płci męskiej, jeżeli nie chce w ciągu kilku dni wywołać wielkiego skandalu.

      Od tego czasu nie starałam się być dla niej specjalnie miła.

      – Nie zobaczymy jej przez najbliższe sześć miesięcy – odparł Al, a z kuchni rozległ się dźwięk sygnalizujący, że gotowe jest kolejne danie.

      – Stało się coś złego? – Wzięłam od niego dwa talerze.

      – Zależy, jak na to patrzeć. Dla niektórych dziecko to koniec świata.

      – Willa jest w ciąży? – wysapałam.

      Al skinął głową i wręczył mi kolejny talerz.

      – To ciąża wysokiego ryzyka. Musi leżeć do rozwiązania.

      – Jezu – mruknęłam.

      Ja nie miałam pojęcia, co zjem dzisiaj na kolację, a tymczasem Willa, zaledwie o rok starsza ode mnie, miała już męża, a teraz na dodatek była w ciąży. Istny obłęd.

      – Tak. Ale najpierw musimy przeżyć dzisiejszy wieczór. Idź już, bo jedzenie wystygnie – burknął Al oschle i wypchnął mnie z kuchni.

      Wydawałam posiłki, rozlewałam napoje i stawiałam czoła szaleństwu. Al starał się pomagać, ale nie przywykł do pracy w obsłudze i raczej przeszkadzał, niż pomagał. Na domiar złego zamienił muzykę, którą nastawiłam, na jedną ze swoich starych, nudnych płyt CD, chociaż moim zdaniem ta muzyka w ogóle nie pasowała do charakteru lokalu.

      Mówiąc krótko, był to fatalny wieczór. Chociaż nie znosiłam Willi, musiałam przyznać, że wykonuje kawał dobrej roboty i teraz bardzo jej nam brakowało. Nie zdołałam nawet nalać Dawn coli, a co dopiero porozmawiać z nią dłużej niż trzydzieści sekund.

      – Przepraszam – szepnęłam, gdy wreszcie znalazłam wolną chwilę.

      – Widzę, jakie tu tłumy, nie przejmuj się. Zresztą mam co robić – mruknęła i zerknęła znacząco na swojego laptopa.

      – Nowy pornosik? – zapytałam i postawiłam przed nią szklankę coli.

      Przewróciła oczami.

      – Sawyer, sam fakt, że są tam sceny erotyczne, nie robi z mojego opowiadania pornosa.

      – Moja droga, zdarzają się pornosy, w których dzieje się mniej niż w twoich opowiadaniach – odparłam.

      – Chyba nie chcę wiedzieć, ile z moich opowiadań przeczytałaś.

      – Do tej pory tylko sześć. Ale po tym, jak zrobiłam ci graficzną oprawę strony, mam apetyt na więcej.

      Dawn się uśmiechnęła.

      – Bardzo fajnie ją zrobiłaś. Jeszcze raz wielkie dzięki.

      – Nie ma sprawy.

      Zagryzła dolną wargę i przez chwilę przyglądała mi się tymi swoimi wielkimi oczami.

      – Robisz się czerwona na twarzy. Wal. – Machnęłam ręką ze zniecierpliwieniem.

      – Opowiedz mi o siostrze – wyrzuciła z siebie.

      Zastygłam w bezruchu.

      – Słucham?

      Dawn przyłożyła dłonie do policzków, jakby chciała je w ten sposób ochłodzić.

      – Nigdy nie opowiadasz o rodzinie. Ale od razu zobaczyłam, że Riley ma na ramieniu taki sam tatuaż jak ty. – Wskazała małego szpaka na mojej ręce.

      Skinęłam głową i delikatnie musnęłam kciukiem swój pierwszy tatuaż.

      – To prawda.

      – Była słodka i bardzo podekscytowana i nie mogła się doczekać, aż cię zobaczy. Od razu zauważyłam pierścionek na jej palcu, ale nie odpowiadała na żadne pytania. Najpierw chciała powiedzieć o tym tobie.

      Słowa Dawn były jak cios. Nie tylko dlatego, że postanowiłam konsekwentnie wyprzeć informację o zaręczynach Riley. Kiedy teraz słuchałam, jaka podekscytowana była moja siostra, gdy wczoraj stanęła pod moimi drzwiami…

      Z trudem przełknęłam ślinę. Wiedziałam doskonale, co się o mnie mówi. Zimna suka bez serca.

      Wyraz twarzy Dawn zmienił się błyskawicznie. Ekscytację zastąpiła śmiertelna powaga.

      – Nie