Mona Kasten

Feel Again


Скачать книгу

o co chodzi? Bo coś jest nie tak, widzę to.

      Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Nie mogłam powiedzieć tego, co cisnęło mi się na język. A mianowicie, że najzwyczajniej w świecie nie chciałam, żeby Riley stanowiła rodzinę z kimkolwiek poza mną.

      Dawn nie potrafiłaby tego zrozumieć i uznałaby mnie za zazdrośnicę.

      – Po prostu moim zdaniem nie ma się co śpieszyć ze ślubem – mruknęłam, wzruszając ramionami.

      Dawn w zadumie obgryzała słomkę.

      – Wiesz, że akurat ja zgadzam się z tobą w stu procentach. Nawet w dwustu. – Przez dłuższą chwilę zdawała się szukać właściwych słów. – Ale koniec końców każdy sam decyduje, co o tym sądzi i co chce zrobić.

      Unikałam jej wzroku i machinalnie wycierałam kontuar serwetką. Właśnie to mnie wykańczało. Byłyśmy sobie z Riley bardzo bliskie, ale nie tylko. To było coś więcej. Stanowiłyśmy jedność. Zawsze myślałyśmy tak samo, postępowałyśmy tak samo, czułyśmy tak samo. I tylko dzięki temu udało nam się przeżyć dzieciństwo i nastoletnie lata.

      Najwyraźniej przegapiłam moment, gdy to się zmieniło.

      – Ale nie tylko to mnie interesuje – dodała Dawn. Wróciłam do niej spojrzeniem.

      – Słucham?

      Znacząco poruszyła brwiami.

      – Byłaś wczoraj u Isaaca i wróciłaś do domu bardzo późno.

      Skinęłam głową.

      – Tak. Poznałam jego współlokatora i opróżniłam mu szafę.

      – Ho, ho. Opróżniłam szafę – powtórzyła znacząco.

      Oparłam się łokciami o ladę i pochyliłam ku niej.

      – Jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, nauczyłam go, jak powinno się porządnie…

      – Sawyer! – ryknął Al i pstryknął palcami.

      Cmoknęłam.

      – A to pech.

      Dawn przyglądała mi się wielkimi okrągłymi oczami. Pogroziła mi palcem.

      – Jesteś okropna!

      Uśmiechnęłam się, dolałam jej coli i wróciłam do kuchni, żeby wziąć od Ala kolejne talerze.

      Wieczór skończył się równie stresująco, co zaczął. Fakt, że żadne z nas nie posiadało sześciu rąk, doprowadzał Ala do szału, co z kolei mnie działało na nerwy i doprowadziło do niejednego starcia.

      Chcąc zakopać topór wojenny, pozwolił mi po wyjściu ostatnich gości nastawić muzykę według mojego gustu. Mój wybór padł na starą płytę zespołu The Smashing Pumpkins i natychmiast poprawił mi się humor. Zwłaszcza że Al otworzył dwa piwa i jedno z nich postawił przede mną. Upiłam spory łyk i oparłam się o blat.

      – Czy w przyszłym tygodniu mam wziąć dodatkowe zmiany? – zapytałam.

      – Byłoby super. Dopóki nie znajdę kogoś na miejsce Willi, będę wdzięczny za każdą pomoc. A gdyby przyszedł ci do głowy ktoś, to szuka pracy, daj mi znać.

      Pokręciłam przecząco głową.

      – Nie znam…. – Urwałam i najchętniej sama walnęłabym się w czoło. Że też od razu na to nie wpadłam. – Ależ owszem. Znam kogoś, kto bardzo potrzebuje roboty.

      – Z doświadczeniem? – zapytał.

      – Obawiam się, że musi ci wystarczyć, że jest miły, zaangażowany i odpowiedzialny.

      Skinął głową.

      – W przyszłym tygodniu zabierz go ze sobą na swoją zmianę. Dam mu szansę, a potem zobaczymy.

      8

      Następnego dnia umówiłam się z Isaakiem w moim ulubionym second handzie, nieco dalej od centrum Woodshill. Po radykalnym przeglądzie zawartości jego garderoba ziała pustkami. Chciałam to zmienić, czyli wypełnić ją nowymi ciuchami. Sądząc po jego minie, nadal opłakiwał żółte szelki.

      Mimo tego widziałam, ledwie weszliśmy do środka, że sklep Cure Closet zrobił na nim wrażenie. Mieścił się w starym magazynie i nawet gruntowny remont nie pozbawił go industrialnego charakteru. Na drewnianych paletach stały niezliczone regały z ciuchami, sufit podtrzymywały betonowe słupy, obklejone naklejkami z logo różnych zespołów. Na regałach pod ścianami piętrzyły się buty, torebki i inne dodatki. Kryształowe kandelabry teoretycznie nijak tu nie pasowały, a jednak stanowiły idealny element wystroju.

      – Nie wyobrażam sobie, jak niby mamy coś tu znaleźć – mruknął Isaac.

      – Bo przeraża cię, że jest tu więcej ciuchów, a nie trzy marne koszule na krzyż. Ale spokojnie, jestem przy tobie. – Poklepałam go po plecach i od razu podeszłam do pierwszego regału.

      – Masz jakiś system? – zapytał Isaac za moimi plecami.

      Przewróciłam oczami.

      – Nie, nie mam.

      – Chcesz powiedzieć, że tak po prostu ruszasz między półki? Może powinniśmy najpierw wymyślić jakiś plan? Co mi jest właściwie potrzebne? Trzeba było zrobić listę. Może zaczniemy od tyłu i…

      Odwróciłam się do niego i podniosłam rękę, żeby przestał mówić.

      – Posłuchaj, ta wyprawa to punkt kulminacyjny mojego tygodnia. Nie psuj mi zabawy, pieprząc coś o systematycznych zakupach.

      Skinął głową i udał, że zamyka usta na kłódkę.

      – Wspaniale.

      Zatarłam ręce i zabrałam się do roboty. W pierwszym rzędzie przekopywałam się przez stosy koszulek i swetrów i brałam wszystko, co moim zdaniem pasowało do Isaaca. Kiedy naręcze ciuchów zaczęło mi ciążyć, bo przecież cały czas miałam na szyi też lustrzankę, podałam ubrania Isaacowi, który wziął je ode mnie z lekkim uśmiechem.

      Kiedy dotarliśmy do spodni, najpierw zmierzyłam wzrokiem jego biodra.

      – Odwróć się – poleciłam i podkreśliłam słowa obrotem palca wskazującego w powietrzu.

      Wykonał moje polecenie. Przyglądałam się jego pośladkom. Hm… W sumie całkiem nieźle. Postanowiłam, że bez względu na wszystko dzisiaj wypakuję go z tych płóciennych gaci i wsadzę w obcisłe jeansy, choćby nie wiem co.

      Oszacowałam jego rozmiar i ściągnęłam z półki czarne levisy, moim zdaniem bardzo fajne. Potem skręciłam w kierunku wieszaków, na których wisiały skórzane kurtki. Wybrałam najbardziej zniszczoną, jaką udało mi się znaleźć, i przyjrzałam się jej badawczo.

      – Skórzana kurtka? Na miłość boską, tylko nie to – westchnął Isaac.

      – Wydawało mi się, że chciałeś się zmienić.

      – Słuchaj, wystarczającą zmianą będzie już to, że pożegnam się z moimi marynarkami. Przecież kiedy założę coś takiego, będę wyglądał jak przebieraniec. – Ruchem głowy wskazał kurtkę.

      Przyłożyłam ją do niego.

      – Będziesz wyglądał megaseksownie.

      To zamknęło mu usta.

      Zanim doszliśmy do przebieralni, zapytałam go o rozmiar buta i ściągnęłam z półek dwie pary kowbojek i sneakersów. Nieśliśmy tyle ciuchów, że na twarzy Isaaca malowała się panika, więc najpierw podzieliliśmy znaleziska na poszczególne zestawy i powiesiliśmy na drzwiach. A potem ja rozsiadłam się wygodnie na jednej z miękkich kanap stojących w przymierzalni przed kabinami.

      Czarna zasłona oddzielająca