gdy przedmiot jest widoczny. Takie „zadanie” rodzice otrzymują zwykle na około dwa tygodnie, by na kolejnym spotkaniu mogli opowiedzieć, czy używanie gestów udawało im się, czy nie, o których pamiętali zawsze i co temu sprzyjało.
Rodzice decydują się w pierwszej kolejności na próby z następującymi gestami: „jeść”, „pić”, „myć się”, „spać”, „iść/wychodzić”, „jechać”, „bawić się”, „przebierać się”, „kąpać się”. Dotyczą one czynności, które dotąd sami rodzice inicjowali w kontaktach z dziećmi. Na tym etapie dokładam dwa bardzo użyteczne, uniwersalne gesty: „jeszcze” i „koniec (już)”, których użycie proponuję także równolegle z działaniami rodzica, np. gdy mówi on do dziecka „koniec zupy!” podczas posiłku lub „jeszcze (druga skarpetka)”, „jeszcze (bluza)” podczas ubierania. Często po pierwszych tygodniach prób używania gestów rodzice sami odkrywają, że potrzebne są inne słowa i proszą o nie przy kolejnej wizycie.
Kolejny etap to dołożenie znaków manualnych do poleceń, które rodzic wydaje dziecku. Tu znów pojawia się miejsce na wspólne ustalenia: rodzic analizuje wspólne czynności, zabawy z dzieckiem i komunikaty, które im towarzyszą. Na tym etapie często pojawia się potrzeba poznania gestów „tu”, „tam”, „chodź”, „daj”, „puść (wrzuć)”, „trzymaj”, „siadaj”, „wstań”, „pomóż”, „posprzątaj”.
Z czasem rodzic nabierze pierwszych dobrych nawyków w pokazywaniu znaków manualnych w trakcie mówienia do dziecka „od siebie”. Proponuję wówczas następną fazę: pokazywanie gestów podczas nazywania aktualnego, czytelnego działania dziecka. Następuje tu nałożenie się dwóch wcześniej ugruntowanych umiejętności: nazywania działania dziecka oraz używania gestów wraz z mową w ogóle. Tu znowu przydatne są wspomniane już gesty „jeszcze” i „koniec (już)” – bo wielokrotnie nazywamy dziecięcą chęć kontynuowania jakiejś czynności (np. gdy dziecko ma zamiar kolejny raz wrzucić piłeczkę do pudełka czy sięga po kolejną chrupkę do zjedzenia) lub jej zakończenia (np. gdy dziecko rezygnuje z jakiejś zabawy i odchodzi do innej aktywności lub gdy skończą się kółka, które wkładało na patyk). Na tym etapie wydłuża się lista gestów, jakich potrzebują rodzice. Dobieranie słów zależy od tego, o co upomina się dziecko, co potrafi robić, czym się bawi lub interesuje. Jeśli w czytelny sposób upomina się o picie, jedzenie, przytulanie, huśtanie – rodzic powinien nazwać te intencje słowem i gestem, kiedy tylko je rozszyfruje: „Chcesz się huśtać!”. Jeśli dziecko ma ulubione zabawki (samochodziki, piłki, klocki), to ich gestowe odpowiedniki powinien poznać rodzic. Jeśli wyjątkowo lubi światło, wodę lub muzykę i wyraźnie zwraca na nie uwagę – przydadzą się te właśnie gesty, by rodzic mógł, komentując zachowania dziecka, dołożyć wykonanie gestu: „O, wolisz klocki!”.
Kiedy dziecko chętnie obserwuje to, co dzieje się wokół, zachęcam rodziców do komentowania tego gestami. Dotyczy to obiektów i zjawisk znajdujących się zarówno w otoczeniu dziecka, jak i w książeczkach czy kreskówkach. W tych sytuacjach przydają się np. gesty odpowiadające pojęciom: „dom”, „pies”, „ptaszek”, „kwiatek”, „jabłko”, „tort”, „autobus”, „nie ma” „wielkie”, „malutkie”, „spadło”, „schowało się”, „ucieka”, „brudne” czy „ładne”.
Rodzice powinni dowiedzieć się od terapeuty o użytecznej zasadzie, jaka rządzi uczeniem się języka, zwłaszcza nazw rzeczy i czynności. W zwykłych warunkach dziecko szybciej uczy się nazw wypowiadanych przez dorosłego dokładnie wtedy, gdy patrzy ono na nazywaną rzecz, a zwłaszcza, gdy robi to z własnej inicjatywy, a nie przywołane przez inną osobę (Tomasello 2002, s. 148 i n.). Dlatego tak duże znaczenie ma umiejętność podążania za dzieckiem i wyczulanie rodzica na kierunek jego spojrzenia.
Warto powiedzieć rodzicom otwarcie, że na tym etapie nie mają wymagać od dzieci, by już pokazywały znaki. Mają dbać o to, by znaki zauważyły, ale na wszelkie sposoby bezpośredniego uczenia znaków przyjdzie czas w następnej fazie. Przydatne jest przytoczenie analogii do tego, jak dzieci uczą się mowy: najpierw przez wiele miesięcy po prostu jej słuchają, będąc coraz bardziej świadomymi jej odbiorcami. W tym wypadku otaczanie dziecka znakami manualnymi też wymaga czasu. Pokazywanie choćby kilku znaków musi stać się naturalne dla rodziców, zanim stanie się wspólną dla nich i dzieci konwencją.
Kiedy rodzice, przebywając z dziećmi, w naturalny sposób dołączają gesty do swoich wypowiedzi – czas na trzecią fazę działań. Do dotychczasowych warunków interakcji ma dołączyć ostatni: aranżowanie sytuacji komunikacyjnych i oczekiwanie, że dziecko także zacznie używać pierwszych znaków manualnych.
Gesty w rękach dzieci: sytuacje komunikacyjne sprzyjające ich używaniu
Początek używania znaków przez dziecko często pojawia się sam: kiedy rodzice i terapeuci w powtarzalny sposób używają wobec niego kilku znaków manualnych dotyczących dziecięcej rzeczywistości, może przyjść moment, w którym samo znak wykona. Czynnikiem sprzyjającym, choć – jak się okazuje – niepotrzebnym do zaistnienia takiej sytuacji, będzie rozumienie przez dziecko operacji oznaczania (dojrzała funkcja symboliczna). Zanim dzieci zaczną używać języka, uczą się dostrzegać, że słowo i odpowiedni gest są prezentowane przez bliską osobę w nieprzypadkowych momentach, że gest odnosi się do określonej osoby, obiektu, czynności czy zdarzenia. Do sukcesu przyczynia się też dobry poziom motywacji dziecka czy brak znaczących utrudnień w obserwowaniu gestów wykonywanych przez innych. Bardzo ważnym warunkiem pojawienia się takiej formy ekspresji u dziecka będą więzi z dorosłym i poczucie, że wykonanie gestu czemuś służy i będzie przez kogoś zauważone.
Kiedy wszystkie te warunki są spełnione, a gesty jednak nie pojawiają się u dzieci samoistnie, można zastosować pewne ułatwienia lub planować uczenie się i używanie gestów przez nie w ramach specjalnie zorganizowanych sesji.
Jedną ze skutecznych strategii pierwszego wyboru jest sięgnięcie do gestów używanych rytualnie – w piosenkach lub rymowankach. Mają one charakter zabawy, a ich siłą napędową jest wykonywanie ich wraz z dorosłym. Odtwarzanie prostych, rytmicznych tekstów, w których jeden lub dwa słowa/gesty powtarzają się często, może ułatwić dziecku zrozumienie, że gest jest ze słowem tożsamy i powinien pojawić się w strukturze według określonego porządku:
Gdzie jest kot? Nie ma go…
Gdzie jest kot? Nie ma go…
Chodź tu kocie, raz i dwa
Bo na ciebie czekam ja!26
lub:
Jedzie czerwony autobus
I miga światłami.
A gdzie dziś jedzie autobus?
Do domu, do domu, do domu jedzie dziś!
Dziecko w takich zabawach może dostrzec wagę ruchów własnych rąk: każdy wykonany gest jest zwykle nagradzany i radością dla dorosłego. Dzieci poznają też sprawczą moc gestów. Dorosły, oczekując włączenia się dziecka w tekst za pomocą gestu, robi przerwy, aby przygotować w ten sposób specjalne miejsce i czas dla jego ruchu. Często „podpowiada” dziecku ruch, układając własne ręce do rozpoczęcia go. Kiedy dziecko ruch wykona, dorosły wypowiada – lub w przypadku przerwanej piosenki – śpiewa znaczenie gestu, a tym samym tekst płynie dalej. Ruch dziecka uruchamia więc kolejne fragmenty wspólnej zabawy: jest sprawczy. Na tym polega siła tzw. śpiewania lub czytania uczestniczącego (które szerzej omówię w dalszej części) – technik niezwykle skutecznych w stymulowaniu zachowań językowych: dziecięcych słów, gestów czy wskazywania znaków graficznych.
Używanie gestów przez dziecko w piosence czy rymowance