Paweł Maurycy Sobczak

Polscy pisarze wobec faszyzmu


Скачать книгу

rel="nofollow" href="#n216" type="note">216. Sądzę jednak, że w Pod znakiem faszyzmu pisarz przede wszystkim chciał odeprzeć zarzuty o propagowanie obcego (więc siłą rzeczy nieprzydatnego) Polakom systemu politycznego. W jego ujęciu faszyzm – niczym romantyzm – przychodzi do Polski z zewnątrz, ale tak jak inne wielkie idee i prądy umysłowe o zasięgu ponadnarodowym może (a wręcz powinien) dodatnio oddziaływać na narodową kulturę. Dodatkowo podkreślał Goetel, że ten „obcy wzór” zawsze można przystosować do polskiej specyfiki217, rezygnując choćby z jego charakterystycznych, krzykliwych, form zewnętrznych.

      Goetel niezrozumiany

      W przedmowie poprzedzającej książkową edycję Pod znakiem faszyzmu Ferdynand Goetel tłumaczył czytelnikom z jakich przyczyn zdecydował się napisać traktat polityczny. Pragnął oto „wypowiedzieć to, co myśli i czuje wielu już Polaków”, „to, co się z taką furią dopominało o głos” [Pzf, s. 47], odważnie stawić czoła nowej rzeczywistości („nie chcę, nie mogę żyć dalej, popychany przez los i historię” [ibidem]). Deklarował:

      Literatura naszych dni staje się coraz bardziej podobna do rozmowy z cieniami, widmami i upiorami. Mnie zaś tęskno do żywych ludzi i do nadchodzących czasów, które, choć może burzliwe i trudne, będą z pewnością lepsze od naszych, tak jak każdy świt jest lepszym od każdego zmierzchu [Pzf, s. 48].

      Wstępna partia tekstu sugeruje, że pisarz wierzył, iż zgromadzone przezeń argumenty przyczynią się do wprowadzenia zasadniczych zmian ustrojowych w kraju218. Szybko okazało się jednak, że jego książka nie spotkała się z uznaniem. Poglądy w niej zaprezentowane nie przekonały kolegów po piórze, nie trafiły także do przekonania przedstawicielom środowisk politycznych219. Stało się zatem jasne, iż ewentualny modelowy czytelnik traktatu Goetla pozostaje jedynie wytworem wyobraźni pisarza. Można przypuszczać, że autor Pod znakiem faszyzmu nie spodziewał się przychylnego odzewu sympatyków lewicy, nie liczył zapewne również na słowa uznania ze strony intelektualistów liberalnych. W tej kwestii nie mógł się rozczarować, model recepcji Goetlowskiego opus magnum w kręgu „Wiadomości Literackich”220 obrazuje Kronika tygodniowa Antoniego Słonimskiego, zamieszczona w numerze z 5 lutego 1939 roku. Felietonista rozpoczyna swoją „recenzję” łagodnie, od deklaracji wstępnej przychylności żywionej wobec autora omawianego dzieła.

      Książkę Goetla Pod znakiem faszyzmu wziąłem do ręki ze szczerym zaciekawieniem. Zarówno socjalizm, syndykalizm, jak i komunizm mają literaturę ogromnie bogatą i różnorodną. Faszyzm i hitleryzm opierają się głównie na rozkazach wodzów i groźbach proroków. Oto nareszcie znany pisarz polski wystąpił z dziełem teoretycznie ujmującym ruch współczesnego nacjonalizmu221.

      Już w kolejnym zdaniu intelektualna ciekawość poprzedzająca lekturę ustępuje miejsca szyderstwu, podsumowującemu wrażenia krytyka.

      Goetel doskonale potrafił odczuć styl enuncjacji faszystowsko-hitlerowskiej. Książka jego pod tym względem jest bezbłędna. To samo chaotyczne krążenie, brak kompozycji, niechlujstwo językowe i myślowe […]. Na każdej prawie stronicy można się spotkać albo z takim niedołęstwem, albo z dziennikarską frazeologią […]. We frazeologii dziennikarskiej często się spotyka ulubiony zwrot o „braniu pełnej odpowiedzialności za słowo”. Gdyby istniała taka odpowiedzialność w kategoriach finansowych, Goetel po swojej ostatniej książce byłby zrujnowany222.

      Dalszą część tekstu skamandryta poświęca przede wszystkim wykazywaniu niekonsekwencji, dowolności oraz błędów rzeczowych (historycznych oraz literackich), od których roić się ma w Pod znakiem faszyzmu. Istotną składową opinii Słonimskiego jest także pobłażanie, z jakim autor Godziny poezji potraktował „ten nieudany wypad Goetla w dziedziny dla niego obce”223. Czytelnik „Wiadomości” dowiaduje się zatem, że omawiana książka „nie jest odrażająca”, natomiast znajduje się w niej „coś rzewnego i lirycznego”224. Po kilku tygodniach będzie mógł natomiast przeczytać:

      Nie godzi się winić ludzi za ich poglądy wczorajsze. Nie ma np. powodu wątpić, że Goetel, pisząc swą straszną książkę o faszyzmie, kierował się uczuciami patriotycznymi. Nie przypuszczam jednak, aby […] w dalszym ciągu podtrzymywał swą wiarę w „rycerskość” hitleryzmu. Książka Goetla była zbyt nieudolna, by mogła być szkodliwa, choć mamy przykłady, że dzieła równie prostackie miały wpływ ogromny i głęboko deprawujący225.

      W opinii Słonimskiego intencje pisarza oraz naiwne podejście do polityki usprawiedliwiają opublikowanie Pod znakiem faszyzmu. Książka jest wprawdzie „straszna”, ale słowo to zostało raczej użyte w znaczeniu „nieudolna”, „nonszalancka”, pozbawiona większej wartości literackiej. Publicystyka Goetla to raczej „ferdydurki o faszyzmie”, nie zaś prawdziwa, konsekwentna (a więc naprawdę niebezpieczna) agitacja. Ta zaś przede wszystkim przykuwa uwagę felietonisty w ostatnim roku międzywojnia. Także przywoływany przez Słonimskiego kalambur „Goetels” (utworzony ze skontaminowania nazwisk polskiego pisarza oraz ministra propagandy Trzeciej Rzeszy) używany jest przede wszystkim żartobliwie226. Przypuszczam, że nadspodziewana tolerancja okazana Goetlowi przez Słonimskiego227 wiąże się z archaicznym – sentymentalnym czy wręcz naiwnym – pojmowaniem polityki przez autora Wyspy na chmurnej Północy. Polityka jawi się Goetlowi jako walka o wcielenie wartości (także moralnych), nie zaś narzędzie realizacji celów militarnych. Obca wydaje się pisarzowi możliwość rozumienia sfery działalności politycznej jako gry, strategii, techniki czy wojny (współzależność i nierozerwalność wojny od polityki Carl von Clausewitz podkreślał ponad sto lat przed powstaniem Pod znakiem faszyzmu). Zapewne tę właśnie cechę sposobu myślenia Goetla zauważył Słonimski, kiedy pisał o „rzewności” i „liryczności” jego książki („Goetel nie był politykiem, tylko artystą” – zapewniał w latach siedemdziesiątych bliski przyjaciel pisarza Wiesław Wohnout228). Autor Okna bez krat mógł odnaleźć pewne podobieństwa do własnego światopoglądu, z pewnością zaś nie dostrzegł „roboty na zimno”, czyli cynizmu, który zawsze tak odstręczał Słonimskiego. Natomiast znacznie mniej wyrozumiałości okazał – ale też chyba poważniej potraktował omawianą pozycję – cytowany przez „Wiadomości Literackie” Wincenty Rzymowski. W jego artykule, zamieszczonym na łamach socjalistycznego „Dziennika Ludowego”, znalazły się słowa o „chomącie faszyzmu” włożonym przez autora Z dnia na dzień na własną szyję, a także przekonanie, iż tej publikacji „wstydzić się będzie Goetel i wstydzić się będzie literatura polska”229.

      Nieznacznie tylko korzystniej przedstawiała się recepcja Pod znakiem faszyzmu w kręgach narodowych. Idee zawarte w książce nie trafiły do postponowanych przez Goetla endeków, zafascynowanych wówczas raczej portugalskim Nowym Państwem (Estadio Novo) Salazara230. Także wśród młodonarodowców traktat o faszyzmie nie został przyjęty entuzjastycznie. Mimo wszystko jedna z nielicznych przychylnych opinii pochodziła właśnie z tego kręgu. Oto Stanisław Piasecki, redaktor naczelny „Prosto z mostu”, w tekście Faszystowskie credo Goetla stanął