i za ile lat może być najbogatszym krajem na świecie. Wszyscy znali historię Polski, wszyscy wiedzieli, że w ciągu ostatnich 200 lat przegrywaliśmy wojnę po wojnie, ale wszyscy wierzyli święcie, że jesteśmy kolosalną potęgą militarną, zdolną ostać się każdemu. Wszyscy znali astronomiczne liczby analfabetów, półanalfabetów i ludzi umiejących u nas czytać, ale nigdy nierobiących z tej sztuki użytku, a jednak spierali się, kiedy nakład „Prosto z mostu” dojdzie do 100 tysięcy. Wszyscy wiedzieli, że książek polskich nie tłumaczą na inne języki i że nawet kijem nie zapędzi cudzoziemca do czytania polskich arcydzieł, lecz rozważali, kiedy literatura polska będzie wiodła prym na świecie…262
Sprawnie zarządzane przez Stanisława Piaseckiego „Prosto z mostu” stało się ważną instytucją życia literackiego. Czytelników, wywodzących się przede wszystkim z grona młodej inteligencji o przekonaniach narodowych, przyciągała żywa publicystyka i krytyka, liczne reportaże i korespondencje (także zagraniczne – Józefa Kisielewskiego z Niemiec, Bolesława Micińskiego z Francji), ankiety (np. Jaką najciekawszą książkę przeczytałem w roku 1937?263), stałe rubryki (Na marginesie, Przegląd prasy, Kronika literacka, Ryżową szczotką, Z duchem czasu, później także Ofensywa i satyryczny Lajkonik, którego swymi tekstami zasilali Konstanty Ildefons Gałczyński i Artur Maria Swinarski), wreszcie utwory literackie publikowane w całości lub fragmentach264. Tygodnik Piaseckiego stał się realną konkurencją dla „Wiadomości Literackich”, wykorzystując czytelnicze przyzwyczajenia i oczekiwania odnośnie do ogólnej koncepcji pisma literackiego, formowane latami właśnie przez „Wiadomości”. Jak zauważa Małgorzata Szpakowska,
„Prosto z mostu” w jakimś stopniu było klonem pisma Grydzewskiego. Zdecydowanie bardziej siermiężnym (gorszy papier, mało wyszukana oprawa graficzna, nieciekawy układ kolumny), ale wydawanym według zbliżonej formuły: magazyn kulturalno-społeczny z szerokim obszarem zainteresowań, z podobnymi stałymi rubrykami i w gruncie rzeczy tym samym adresatem265.
Zastosowana przez Piaseckiego strategia „odwróconego lustra” okazała się skuteczna, kluczem do sukcesu „Prosto z mostu” stało się wypełnienie wypróbowanej formy czasopisma wyrazistą, ideowo odmienną od lewicowo-liberalnej, treścią266. Wysoka sprzedaż pisma i nakład zbliżony do „Wiadomości Literackich” (12−15 tysięcy egzemplarzy, niektóre numery były jednak konfiskowane przez cenzurę267) pozwoliły na utworzenie serii wydawniczej – Biblioteki „Prosto z mostu”. W jej ramach ukazało się osiem książek, w tym Prawo do twórczości – zbiór artykułów Piaseckiego. Redakcja ufundowała także własną nagrodę finansową przyznawaną autorowi najlepszej książki roku.
Współpracujący z „Prosto z mostu” starsi twórcy cieszyli się sporą swobodą, a ich obszerne artykuły nie zawsze były w pełni zgodne z linią programową pisma268. Tak było choćby w przypadku Aleksandra Świętochowskiego, którego esej Przeciw naturze – zestawiający dawnych monarchów, pomazańców bożych (Hohenzollernów czy Romanowów) ze współczesnymi dyktatorami – zawierał następujące sformułowania:
[Mussolini, Lenin, Stalin, Hitler] to nie są dynaści, ani półbogi, ani ćwierćbogi, ani nawet jednoprocentowe bogi, lecz zwykli pospolitacy ze zdolnością derwiszów, umiejących wyzyskać nastrój, zahipnotyzować tłum i po jego plecach wskoczyć na najwyższe stanowisko. Ażeby się na nim utrzymać, niezbędne są dwa środki – kult i terror. […] Zebraniem zmyślonych dowodów, fałszowaniem faktów, przerabianiem prawdy […] zajmują się energicznie szczerzy i obłudni bałwochwalcy, oczarowani prostacy, spekulanci i oszuści zaprzęgający się do rydwanu każdej siły269.
Cytowany artykuł „nestora pisarzy polskich” opatrzony został znamiennym zastrzeżeniem: „Poglądy, wypowiedziane w artykule, nie pokrywają się z poglądami redakcji”. Te poglądy wyrażał i linię programową pisma tworzył redaktor Piasecki wraz z gronem „młodych”. Naczelnym zamiarem tego środowiska było stworzenie nowej narodowej kultury, opartej – jak pisze Maciej Urbanowski – „na wartościach wiecznych, transcendentnych”.
Twórca tej kultury odrzucać miał postawę skrajnego indywidualizmu i absolutnej wolności […]. Wzywając go do postawy heroicznej, aktywnej, do zdobywczego imperializmu zdawano się wierzyć, że powinnością człowieka jest narzucanie światu natury etycznego ładu i dyscypliny. Polak miał być człowiekiem pełnym, integralnym, zakorzenionym w „ideałach transcendentnych” i narodowych zarazem, typem „żołnierza”, „przywódcy”, a nawet „świętego”. Dlatego też stawiano szczególne wymagania samym sobie i swym rówieśnikom. Szczególnie ceniono heroizm, ascetyzm, wewnętrzną dyscyplinę270.
Wielokrotnie podkreślane kryterium pokoleniowe pozwalało na zbudowanie czytelnej opozycji „młodzi” – „starzy”, pozwalającej wytłumaczyć przyczyny diametralnie odmiennego stosunku obu grup do kwestii zarówno ideowych, jak i politycznych. Młodzi narodowcy podkreślali swoją radykalną odrębność od poprzednich pokoleń, deklarowali natomiast generacyjną solidarność, której wyrazem było częstokroć wykorzystywanie w tekstach pierwszej osoby liczby mnogiej.
W zamieszczanych na łamach tygodnika tekstach krytycznych przedstawiona została koncepcja literatury akceptowanej i popieranej przez narodowców271. Propozycje krytycznoliterackie „Prosto z mostu” ograniczone były widnokręgiem rzeczywistości społeczno-politycznej, która – jak zwykle bywa w przypadku odczytywania utworów literackich przede wszystkim jako faktów ideologicznych – „wyznaczała poznawcze i aksjologiczne horyzonty lektur krytyków, determinowała ich wybory literackie, wizję literatury pożądanej i odrzucanej, dobór narzędzi interpretacyjnych, słowem – modele czytania tekstu literackiego”272. Aby ukazać konsekwencje, do jakich doprowadzić mógł nacjonalistyczny model czytania, warto przywołać przede wszystkim artykuł zamieszczony już w szóstym numerze „Prosto z mostu” pod znamiennym tytułem Młoda literatura oskarżona. Tekst ten zawierał istotne sądy o charakterze wartościującym i normatywnym (a nawet represyjnym wobec omawianych utworów). Jego autor – początkujący literat (debiutował w 1932 na łamach „ABC”), dwudziestosześcioletni Jerzy Andrzejewski – wskazywał na panującą jego zdaniem we współczesnej polskiej prozie bezideowość. Jak zaznacza Małgorzata Domagalska, Andrzejewski „podkreślał, że w twórczości debiutujących autorów: Michała Choromańskiego, Witolda Gombrowicza, Zbigniewa Uniłowskiego czy Adolfa Rudnickiego, czytelnik nie odnajduje śladów polskości. Tymczasem każde dzieło powinno wyrastać z duchowych korzeni, z poczucia narodowego, tkwiącego głęboko w psychice autora”273. Winą za ten stan rzeczy obarczał krytyk „rzeczywistość powojenną” oraz spowodowany przez nią „bezład narodowy, moralny i społeczny”274. W kolejnym tekście zatytułowanym Samotne pokolenie275 zwracał Andrzejewski uwagę na nieobecność w polskim życiu literackim wielkiego pisarza, który dla młodych twórców mógłby być autorytetem i moralną busolą. Krytykował także tych pisarzy, którzy w swych powieściach dokonują psychologicznych autoanaliz, dowodząc, że skłonność taka stanowi przejaw braku związku autorów z rzeczywistością zbiorową276. Ze zdumieniem konstatował,