dalszą aktywność narodu – była tym, czego współczesnej Polsce brakowało najbardziej. Według Stanisława Piaseckiego dynamicznie rozwijające się państwa Europy zorganizowane są według naczelnej idei, która „tworzy wielkość narodu i daje mu postawę moralną wobec innych” (w Niemczech jest to „głos krwi nordyckiego człowieka”, we Włoszech „nawiązywanie do rzymskich tradycji”, zaś w Rosji sowieckiej „gigantyczny program przebudowy społecznej”). Tymczasem Polacy zadowalają się programem minimalistycznym, nie rozumieją, iż
trzeba mieć ambicję wyjścia na świat z wielką ideą, godną wielkiego narodu. Trzeba mieć ambicję obliczoną nie w setkach kilometrów kwadratowych – ale mierzącą się powierzchnią kuli ziemskiej. Trzeba mieć ambicję stania się ośrodkiem przebudowy, stworzenia takiego wkładu w strukturę cywilizacyjną ludzkości, któryby pozostał i wtedy, po długich wiekach, kiedy Polski może nie będzie, ale zostanie cywilizacja polska337.
Z czasem tygodnik – wbrew swemu podtytułowi338 – coraz więcej miejsca poświęcał polityce, uważnie i z aprobatą obserwując wydarzenia za granicą. Szczególnym zainteresowaniem pisma cieszyły się nazistowskie Niemcy. Począwszy od 1937 roku „Prosto z mostu” regularnie zamieszczało korespondencje z Trzeciej Rzeszy, pragnąc dostarczyć odbiorcom możliwie wyczerpujących informacji na temat dokonań państwa faszystowskiego. Autorami takich publikacji byli między innymi Aleksander Sendlikowski oraz Józef Kisielewski, niektóre z ich artykułów cechował wysoki poziom intelektualny. Sendlikowski trafnie charakteryzował doktrynę narodowosocjalistyczną:
[Narodowy socjalizm – dopisek P. S.] [w]alce klas przeciwstawił wspólnotę narodową, demokracji liberalnej – ideę stanowej budowy społeczeństwa, materializmowi – naturalizm. Ważne są – w tym ujęciu – jedynie losy i cele narodu, i tej sprawie wszystko musi być podporządkowane – członkowie narodu winni służyć mu, aż do wyrzeczenia się swego szczęścia osobistego. Miarą wartości człowieka-obywatela jest jego zdolność do poświęcenia dla narodu, odwaga osobista, honor i praca339,
opisywał zdobywanie wpływów przez NDSAP w środowiskach robotniczych, tradycyjnie sympatyzujących z lewicą:
Cios hitleryzmu uderzył w ruch klasowy nadspodziewanie silnie i skutecznie. Wprawdzie komórki robotnicze partii narodowo-socjalistycznej nie grupowały, w czasie dojścia do władzy Hitlera, więcej niż 10% zrzeszonych robotników, ale promieniowały silnie. Symboliczne przemianowanie pierwszomajowego „święta pracy” na święto narodowe w r. 1933 już po politycznym sukcesie, było hasłem do likwidacji klasowego ruchu zawodowego w Niemczech,
oraz zwracał uwagę na korekty ideowe i taktyczne, których dokonał ruch nazistowski po zdobyciu władzy:
Istnieje ogromna różnica między tym, co głosił hitleryzm w okresie walki o władzę, a tym, co dziś realizuje. Kapitulacja przed trudnościami i sojusz z najbardziej reakcyjnymi klasami posiadaczy, nastąpiły nad wyraz szybko – i to raczej pod wpływem załamania woli i sił rewolucyjnych ruchu, niż wobec rzeczywistych przeszkód.
W tekście Józefa Kisielewskiego340 czytelnik mógł natomiast znaleźć krytyczną analizę „mitu jednolitej wszechogarniającej pangermańskości”, a zatem najważniejszego z mitów, którymi posługuje się Hitler, aby „poruszać serca mas w określonym kierunku”. Autor korespondencji dostrzega w dążeniach Führera – usiłującego zatrzeć resztki politycznej odrębności poszczególnych prowincji – odwołanie się do odległych, przedhistorycznych czasów, w których Niemcy nie były jeszcze podzielone na „małe kawałeczki, księstwa i municypia […] zażarcie broniące swojej odrębności”. Hitler ewokuje pragermańską, mityczną jedność, której naród niemiecki przez całą swą historię był pozbawiony (nawet średniowieczne Święte Cesarstwo miało charakter uniwersalistyczny, a ponadto – jak zauważa Kisielewski – było „co chwila zagrożone w swej całości”). Nazistowski mit „jedności narodowej” czerpie zatem źródła z okresu „przed pojawieniem się pierwszych hord teutońskich na granicach rzymskich”, z czasów, o których historycy – pozbawieni źródeł pisanych – nie potrafią powiedzieć nic pewnego. Łatwo zatem niemieckim ideologom stworzyć – niemal nieweryfikowalne naukowo – przekonanie o istnieniu „wielkiej, zwartej i jednolitej grupy etnicznej, która na wiele setek przed narodzeniem Chrystusa wykazywała się wysoką i wspaniałą a szlachetną […] cywilizacją i kulturą”. A stąd już tylko krok do wielkich cywilizacyjnych przewartościowań:
Dowiadujemy się, że ten tak zwany świat cywilizowany bardzo długo, bo aż do chwili obecnej karmił się pewnym fałszem, który wytworzyło zbyt niewolnicze zawierzanie księgom greckich i rzymskich autorów. Bezustannie i do znudzenia wszystko odnosiliśmy do tego, co szło od strony Morza Śródziemnego, tak jakby nie było na świecie innych cywilizacji, a te inne cywilizacje jakby nie miały swoich ideałów. Rola tego wielkiego imperium rasy germańskiej była dla życia Europy wieków późniejszych rozstrzygającą, choć niedocenioną. Pod wpływem naporu barbarzyńskich dziczy z zachodu, wschodu i południa dzierżawy ludów germańskich w czasach późniejszych skurczyły się, ale na wydartych terenach została – myśl germańska. Jest rzeczą dowiedzioną, że organizatorami państw, powstałych na kresach ziem niemieckich, byli niemieccy rycerze. Masy rekrutowały się z innych ludów, z barbarzyńskiej tłuszczy, ale góra, ale rycerstwo było germańskie. Gdyby nie ono, hałastra pozostałaby nadal tłuszczą barbarzyńską, swarliwą, dziką i okrutną341.
Autor cytowanego artykułu wykazał się nie tylko politologiczną kompetencją, ale również dużą dozą krytycyzmu wobec ideologii faszystowskiej i jej „kreatywnej nauki”. Takie teksty były raczej na łamach „Prosto z mostu” wyjątkami, w pamięci czytelników pozostawały głównie krzykliwe felietony Karola Zbyszewskiego. Podczas swej motocyklowej podróży przez Czechosłowację, Austrię, aż do Włoch, odwiedził Zbyszewski niewielkie austriackie miasteczko Wiener Neustadt. Obserwował tam, z dużą satysfakcją, scenę porannego wywozu miejscowych Żydów do obozu koncentracyjnego w Dachau. Oto jak felietonista opisywał towarzyszące mu wówczas uczucia:
W Polsce trzeba czekać na taki widok może jeszcze stulecie, warto więc tu poświęcić dwie godziny. Pośrodku rynku stoją dwa ciężarowe samochody, oddział wojska wyprowadza 60 Żydów. Zwarty tłum wokół rynku, rude Żydówki dopadają żołnierzy z wrzaskiem:
− Oddajcie nam naszych mężów! zaraz wyjedziemy tylko ich oddajcie!
Za późno o 500 lat. Żołnierze popychają Żydów, już stłoczyli ich w autach. Wszyscy są. Zatrąbiły auta, wywiozły za jednym zamachem wszystkich Żydów z Neustadtu. Będą nareszcie porządnie pracować w tym koncentracyjniaku w Dachau342.
W przywołanej scenie zwraca uwagę tyleż zupełny brak empatii, zastąpionej cielęcym zachwytem и (wyobrażam sobie, że Zbyszewski mógł mieć taki wyraz twarzy, jak gromadzący książki przeznaczone do spalenia na placu Opery Berlińskiej w 1933 roku – szeroki, bezmyślny uśmiech343), co niezmierna naiwność. Nie przypisuję bowiem autorowi cynizmu, sądzę, iż naprawdę nie zdawał on sobie sprawy z losu, jaki czeka pojmanych Żydów w Dachau. Inna sprawa, że możliwość masowej eksterminacji przekraczała wówczas wyobraźnię większości ludzi, także rodzimych nacjonalistów.
Korespondencja Zbyszewskiego, choć w spisie treści rocznika „Prosto z mostu” zakwalifikowana jako „satyra” (szczególne miał redaktor Piasecki poczucie humoru), jest jednak symptomatyczna.