Paweł Maurycy Sobczak

Polscy pisarze wobec faszyzmu


Скачать книгу

ale i jasnością, otwartością działania” [Pzf, s. 87]. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mowa tu o jakiejś abstrakcyjnej idei faszyzmu, niekoniecznie zaś o jego historycznie uwarunkowanej konkretyzacji173. Rzeczywiście – zarówno faszyzm włoski, narodowy socjalizm, frankizm, jak i angielskie oraz francuskie organizacje skrajnej prawicy − jawią się jedynie jako wcielenia niezmiennej „treści duchowej”, która odmieniła oblicze współczesnej Europy.

      Pojawienie się faszyzmu w Europie przyspieszyło zamierający tryb życia tej, tak znakomitej i żywotnej kiedyś części świata i wszystko, co się stało czynnikiem odrodzenia, wszystko, co jest śmiałe i nowe, powstaje z jego inicjatyw. Jest za tym faszyzm prądem dziejowym o tak samo uniwersalnym rodzaju, jak była nim kiedyś demokracja [PzF, s. 146].

      Goetel postrzega faszyzm jako młody, oryginalny i na wskroś nowoczesny174 prąd ideowy − „jedyny wynalazek w tej dziedzinie od czasów Marksa” [Pzf, s. 51], przy którym „wszystkie inne prądy społeczne (…) trącą stęchlizną minionych lat” [Pzf, s. 52]. Ponadto faszyzm jest ideą rdzennie europejską, trafnie odpowiadającą na wyzwania i problemy kontynentu175. Wierzący w kulturotwórczy potencjał cywilizacji zachodniej Goetel wita nową ideologię jako potwierdzenie własnej tezy, iż „stara Europa musi polegać na samej sobie, nic bowiem doskonalszego od tworzywa jej kultury nie dzieje się na świecie”176. Pisarz, który na początku lat dwudziestych przemierzył „płonący Wschód” (a kilkanaście lat później odwiedził Indie), dobrze rozumiał, jak naiwne są mistyfikujące marzenia o „orientalnym zastrzyku”, który wskrzesiłby obumierającą Europę. Wyśmiał te rojenia wielu europejskich intelektualistów – czerpiących inspiracje z filozofii Rabindranatha Tagore, pierwszego azjatyckiego laureata Nagrody Nobla – już w 1924 roku, kiedy napisał tekst zatytułowany Wschód. Dialog. Stworzył w nim kreację człowieka znającego realia azjatyckie (jak wolno sądzić stanowiącego porte-parole autora), który tłumaczy swemu antagoniście – zafascynowanemu Orientem, ale pojmującemu go bardzo powierzchownie177 – infantylność tego rodzaju pomysłów.

      Jeżeli naprawdę giniemy, to zaiste, chcielibyśmy się uratować tanim kosztem. Stworzyliśmy sobie „Wschód” tak wspaniale rozległy, aby bawić się nim w chwilach upadku ducha. Są to takie zastrzykiwania stepowego powietrza i inhalacje himalajskim powietrzem. Faktycznie zaś nie mamy żadnego pojęcia o tym „Wschodzie” i nic nas ten „Wschód” nie obchodzi […]. Przyznaję, że budzą się do życia Azjaci. Twarz ich odwrócona jest jednakże od Europy, która niech nie oczekuje żadnego „światła ze Wschodu”178.

      Przed „upadkiem ducha” broni się Goetel spoglądając na Zachód, przede wszystkim na Italię i Niemcy. Podziwia dokonania państw faszystowskich, zachwyca się wyzwoloną przez nie i spożytkowaną do „wielkich dzieł” [Pzf, s. 117] społeczną energią179. Widzi zatem „znakomitą, żelazną, niespotykaną dotychczas w dziejach świata organizację całego społeczeństwa” [Pzf, s. 51], umniejsza (a nawet bagatelizuje) natomiast przemoc i terror stosowany przez narodowych socjalistów. Faszyzm postrzega pisarz w kategoriach modernizacyjnych, jako środek zaradczy przeciwko dekadencji i zgnuśnieniu Europy oraz sposób na podwyższenie poziomu cywilizacyjnego jej zapóźnionych ogniw (jeszcze w Czasach wojny – tomie wspomnieniowym opublikowanym w 1955 roku w Londynie – Goetel zauważa, iż we Włoszech „wszystkie co wspanialsze drogi zostały wybudowane w okresie rządów Mussoliniego”180). Być może pisarz zrozumiał, że tak ważnego dlań potencjału modernizacyjnego nie przejawia zachowawcza dyktatura sanacyjna. Wprawdzie sygnalizowany wymiar pragmatyczny nie wysuwa się na pierwszy plan tekstu Goetla, ale stanowi istotną składową jego ideologicznego projektu. Dostrzeżenie tego faktu pozwala wpisać autora Wyspy na chmurnej północy w szerszy kontekst, który współtworzą filozofowie, pisarze i publicyści podkreślający modernistyczny wymiar faszyzmu. Polski autor wielokrotnie posługiwał się pojęciami z zakresu witalistycznego (faszyzm nierozerwalnie związany z młodością i aktywizmem, inne prądy ideowe kojarzone ze „stęchlizną” i biernością)181. Ten niezwykle popularny sposób myślenia, oparty na antynomiach młodość−starość, aktywność−bezruch, świt−zmierzch182, powracał przy rozlicznych okazjach i w różnych wariantach u wielu twórców – od Louisa-Ferdinanda Céline’a (który współczesną francuską literaturę, poddaną przemożnym wpływom żydowskim, nazywa „trupem bez jutra” oraz „bezbarwną, bezkształtną masą”183) po Emila Ciorana (dla którego „witalizm to filozoficzna implikacja hitleryzmu”184). O ile jednak Cioran nie troszczy się najwyraźniej o „uboczne” skutki zmiany politycznej, takie jak terror („zbrodnią byłoby zabić Richarda Straussa, Furtwänglera, Klagesa, ale nie uważam za zbrodnię zabicia kilku osobników, w których wola mocy nie może znaleźć żadnego zaspokojenia”185 – przekonuje filozof swych rumuńskich czytelników miesiąc po wydarzeniach Nocy Długich Noży), Goetla fascynuje raczej faszyzm jako bezkrwawa rewolucja. Ową „bezkrwawość” przewrotu faszystowskiego zestawia z okrucieństwami rewolucji bolszewickiej („byle jaka prowincjonalna czerezwyczajka rosyjska jest większym przyczynkiem do historii gwałtu niż cały system faszystowski” [Pzf, s. 120]), konstatuje także łagodzenie „ostrych metod przymusu” w Trzeciej Rzeszy. Pisarz wierzy, że jeżeli naród przyjmie ideę faszystowską, terror „staje się koniec końców niepotrzebny”. Godzi się Goetel nawet na istnienie (oczywiście tymczasowe) obozów koncentracyjnych, bo lepiej „poddawać się systematycznym upokorzeniom” niż „dostać z tyłu kulę w łeb” [ibidem]186. Wydaje się zatem, że autor Pod znakiem faszyzmu podtrzymuje pogląd przedstawiony jeszcze w roku 1934, kiedy ogłosił, iż „nie tylko pod względem rannych i zabitych, ale i w dziele zniszczenia Niemcy rewolucyjne osiągnęły rekord oszczędności”187.

      Schabowy w brunatnym sosie

      Przeświadczenie Ferdynanda Goetla, głoszącego, iż ustrój faszystowski ustanowiony został we Włoszech i Niemczech „bez morza krwi, bez okrucieństw i egzekucji […] bez rzędów szubienic, na których wisieli obywatele, bez sparaliżowania całej maszyny gospodarczej i społecznej” [Pzf, s. 118], miało zostać uwiarygodnione przez szalejący w tym czasie w sowieckiej Rosji terror „wielkiej czystki”. Pisarz nie bez racji dowodził, że „patentowani wyznawcy humanitaryzmu” [Pzf, s. 121] (zarówno w Europie, jak i w Polsce) skompromitowali się, kiedy nie tylko nie potępili jednoznacznie rosyjskich „band politycznych gangsterów” [Pzf, s. 120], ale nawet nie stanęli w obronie zamordowanych w Związku Sowieckim polskich komunistów. Bo przecież „taka rzecz mogła się odbić na walce z faszyzmem!” [Pzf, s. 121]. Ujawnione w ten sposób podwójne standardy moralne „obrońców wolności” nie dają im prawa do krytykowania Mussoliniego i Hitlera. Goetel, demaskując obłudę i ślepotę liberałów usprawiedliwiających bezmiar zbrodni komunistycznych, pragnie wytrącić im oręż z ręki i udaremnić możliwość występowania przeciw faszyzmowi. Zestawienie przemocy stosowanej przez oba systemy totalitarne służy Goetlowi do rehabilitacji faszyzmu, który – zgodnie z tą optyką – stanowi jedyną realną opozycję wobec komunizmu188.