przy okazji kongresu pisarzy w obronie kultury.
Jedyną rzeczą konkretną [w artykule – dop. P. S.] był podziw dla przyjaciela, młodego nazi, który dumnie ze swastyką hitlerowską paradował na kongresie […]. Dawniej poszukiwacze nowinek przechodzili od neokatolicyzmu via pederastia do komunizmu [czyżby Słonimski antycypował drogę, którą podąży Jerzy Andrzejewski? – dop. P. S.]. Dziś przybył jeszcze mistycyzm narodowy i rasowy113.
Natomiast Witold Gombrowicz w swojej włoskiej korespondencji opublikowanej na łamach „Czasu” (i o wiele bardziej niejednoznacznej niż pisarz gotów był przyznać po latach)114 w taki sposób formułował oczekiwania związane z przyjazdem do kraju rządzonego przez Duce:
Do tego stopnia wrażliwą poetycką duszę podbija mit młodości tej krainy rozpędzonej w przyszłość, że jadąc ku niej sądziłem nieomal, iż zastanę tu tylko Młodość i to Młodość zdrową, gibką, wysportowaną oraz rozpędzoną, gotową bez przerwy na śmierć za ojczyznę. Tyle dziś słyszymy o odmłodzeniu Włoch, o młodych Włoszech faszystowskich i o nowej erze, tak często na koniec zdumionym naszym oczom ukazują się po czasopismach zwarte falangi w mundurach, lub też w sportowych majteczkach, iż słaba myśl nasza upija się tym obrazem i poczyna mniemać, że gołe sportowe kolana są tu istotą życia, że w ogóle nie ma tu innych kolan jak gołe, sportowe115.
Ku rozczarowaniu autora młodość nie opanowała całkowicie codziennego życia Italii, tym większe jego zadowolenie, kiedy żywione
przezeń gorące pragnienie „zahaczenia tych młodych synów magicznego Duce i wejścia z nimi w kontakt osobisty”116 wreszcie może zostać zaspokojone. Oto bowiem pisarz spostrzega „młodego, śmiałego syna stabskiego odzianego w mundur” oraz jego towarzysza, z którymi wdaje się w dłuższą pogawędkę.
Po chwili byłem już pod urokiem spółczesnej młodzieży włoskiej. Cóż za świetność! Jaka uprzejmość i grzeczność! Ileż zwykłej prostoty i naturalności! A z tym wszystkim ileż bystrości, giętkości, szybkości i gładkości w odpowiedziach, ile beztroskiego śmiechu, ile doskonałej kultury towarzyskiej, nieco łobuzerskiej, lecz w rozwydrzeniu swoim zawsze dobrej! […] Jeśli mogę wyznać, wyglądali raczej na dwóch przyjemnych łobuzów opiętych mundurem wojskowym, nie było w nich marsowej krzepy, ani reprezentacyjnego Drillu, ani dystansu do cywila, ani też nic z tego, co u nas zwiemy fasonem117.
Reportaż Gombrowicza obficie korzysta z ironii (nawet piętrowej), widać ją świetnie przy okazji nieudanych prób „wyciśnięcia jakiejś głębszej myśli” podczas kolejnej „historycznej” chwili spotkania z bogatą historią i kulturą Włoch. Lecz portret młodego lotnika-łobuza opiętego mundurem (a więc niewątpliwie atrakcyjnego – muskularnego i zawadiackiego, a zarazem uprzejmego i kulturalnego) wydaje się przynależeć do innego rejestru, bliskiego homoerotycznemu pożądaniu118. Nie pierwszy raz pożądanie skojarzone zostaje przez pisarza z faszyzmem. W przedmowie do pierwszego wydania Pamiętnika z okresu dojrzewania (nieprzedrukowywanej już w edycjach późniejszych) ideologia faszystowska jednoznacznie łączona była z seksualnością, nacechowaną dodatkowo odcieniem sadyzmu.
Co się tyczy w szczególności czynnika seksualnego, przewaga jego wynika z ducha czasu, który, niestety, coraz silniej akcentuje związek sfery płciowej ze sferą duchową; przewaga zwłaszcza okrucieństwa wynika stąd, że, moim zdaniem, rola ich w życiu przewyższa nasze najśmielsze marzenia. Powołuję się w tym względzie na Hitlera119.
Jak interpretować takie sugestie, wyraźne i z pewnością nieprzypadkowe? Sądzę, że relacje pomiędzy ideologią a sferą seksualności nie są bynajmniej zjawiskiem wyjątkowym. Wilhelm Reich w swojej słynnej pracy Psychologia mas wobec faszyzmu nieświadomą walką z własnymi potrzebami seksualnymi uzasadniał ludzką skłonność do myślenia metafizycznego (a więc także ideologicznego). W swastyce (symbolicznie przedstawiającej dwie splecione postaci) dostrzegł natomiast niezwykle silny stymulator, tym silniej pobudzający jednostkę „im bardziej niezaspokojona jest dana osoba”120. Austriacki psycholog kreśli mechanizm sublimacyjny, umożliwiający przejście potrzeb cielesnych w metafizyczne za pośrednictwem katalizatora przekonań ideowych („faszystowskim ideałem jest przekształcenie energii seksualnej w siłę «duchową»” – dopowiada Susan Sontag121). Dodatkowy wymiar przeniesienie takie mogłoby zyskiwać w przypadku pragnień homoerotycznych, podlegających szczególnie silnemu napiętnowaniu i wykluczeniu przez kulturę (narzędziem tej ostatniej według koncepcji Reicha jest przede wszystkim opresywna rodzina, tłumiąca naturalne potrzeby seksualne). Uzasadnienie zyskuje w ten sposób obecność w otoczeniu Hitlera homoseksualistów (najbardziej znany przykład to Ernst Röhm122), o czym bardzo dobrze poinformowany był Antoni Sobański. Pożądanie ciała staje się zatem czynnikiem wspierającym akces do ruchu faszystowskiego, zyskującego dodatkową atrakcyjność, pomimo wciąż zaostrzającej się w Trzeciej Rzeszy polityki represji wobec gejów123. Pytania, które w eseju Fascynujący faszyzm zadawała Susan Sontag, obserwująca erotyzację faszyzmu we współczesnej kulturze, właściwe są także w odniesieniu do lat 30.
Dlaczego nazistowskie Niemcy, będące seksualnie represyjnym społeczeństwem, stały się erotyczne? Jak reżim, który prześladował homoseksualistów, mógł stać się źródłem gejowskiego podniecenia?124
Jedna z głównych tez pisarki głosi, że – w przeciwieństwie do aseksualnej lewicy – „ruchy prawicowe, jakkolwiek purytańska i represyjna byłaby rzeczywistość, do której otwierają drzwi, mają erotyczną powłokę”125. Rzeczywiście, silniej niż oficjalnie głoszona homofobia przemawiała do potencjalnych zwolenników wykreowana w środowiskach nazistów atmosfera i estetyka, na którą składały się: mieszanina postaw dominacji i uległości, kult męskości, tężyzny fizycznej, odwagi oraz piękna, a także fascynacja mundurem stającym się przedmiotem seksualizacji (niemalże fetyszem)126. Taka estetyzacja (której nośnikiem były również propagandowe dzieła plastyczne oraz filmowe127), wykorzystująca pragnienie życia w pięknej przestrzeni i osłabiająca ideologiczny wymiar faszyzmu, pozwalała żywić niejednoznaczny podziw dla młodych, zdrowych i silnych Niemców. Sobański niewątpliwie był wyczulony na ten estetyczny wymiar nazizmu, na erotyczne pokusy wywierane także na tych, którzy faszystami nie byli. Wydaje się, że obserwacje dotyczące tej ważnej dla reportera problematyki należą do najbardziej przenikliwych fragmentów jego książki.
Quo vadis, Germania (et Polonia)?
Znaczące fragmenty Cywila w Berlinie poświęcone są pojęciu „odrębności”, czyli właściwego dla Niemiec hitlerowskich duchowego (i nie tylko) separatyzmu. Reporter tropi jego symptomy zarówno w prawodawstwie (odrzucenie tradycji kodeksu rzymskiego, która uniemożliwiałaby obronę „żywotnych interesów narodu” [CwB, s. 110]), administracji (wprowadzenie do powszechnego użytku pisma gotyckiego), jak i w dziedzinie obyczajów (szczególna „moda niemiecka” – „mężczyźni chętnie pokazują gołe kolana, a i mężczyźni i kobiety noszą krótkie, na dwa rzędy guzików zapinane, kurteczki z jakimś tyrolskim zacięciem”