jest pierwotną przyczyną problemów tego świata, ma prawo uznać, że spostrzeżenia Morgenthaua mają charakter normatywny, a ich przyjęcie zależy od preferencji. Natomiast według analizy Herza państwa przejmują się swoją pozycją w układzie sił ze względu na stojący przed nimi „dylemat bezpieczeństwa”, wynikający z anarchii międzynarodowej. Potęga jest potencjalnie użytecznym narzędziem, nie zaś nadrzędną wartością, do której ludzie dążą z samej swej natury. Nie należy zatem rozważać, czy potęga powinna być „najważniejszą wartością państw”. Trzeba raczej zadać sobie pytanie, kiedy – o ile w ogóle – będzie ona nadrzędnym celem, a kiedy jedynie środkiem. […]
Święty Augustyn, Spinoza, Niebuhr i Morgenthau, choć wskazują na użyteczność pierwszego obrazu stosunków międzynarodowych, jasno określają też jego ograniczenia. Bez względu na to, czy uznamy, że ludzie mogą stać się dobrzy (a w konsekwencji konflikty zanikną), czy też że są oni źli (a wojny i podobne klęski nigdy się nie skończą), prowadzi to do refleksji na temat struktury politycznej i społecznej. Jeśli problem rozwiąże zmiana natury ludzkiej, należy znaleźć sposób na jej dokonanie. Jeśli tkwiące w człowieku zło prowadzi do wojen, trzeba temu przeciwdziałać, znajdując metody ograniczania negatywnych skłonności. Osoby zakładające, że poprawa ludzkich zachowań przyniesie światowy pokój, często są głęboko przekonane, że zachowanie człowieka wynika raczej z pobudek religijnych i duchowych, a nie z warunków materialnych. Czynniki te są dla nich ważniejsze niż instytucje polityczno-społeczne. Odwrotnie jest w przypadku osób uznających zależność wojen od zła wywodzącego się z natury człowieka. By powściągnąć ludzką zachłanność, trzeba czegoś więcej niż tylko namów i przekonywania. Centralne miejsce w rozważaniach zajmują więc instytucje społeczno-polityczne – zwłaszcza jeśli badacz skupia się na życiu doczesnym. Przekonanie o stałości ludzkiej natury, w kontekście której należy rozważać wszystko inne, samo w sobie pozwala na odwrócenie uwagi od niej. Zgodnie z przyjętym założeniem jest ona bowiem niezmienna – instytucje społeczno-polityczne natomiast mogą podlegać zmianom. […]
Drugi obraz
Konflikt międzynarodowy i wewnętrzna struktura państwa
Jakkolwiek wyobrazimy sobie obraz świata, polityka zagraniczna jest aspektem polityki wewnętrznej, aspektem nieuniknionym (Charles Beard, A Foreign Policy for America)
[…] By zrozumieć wojnę i pokój, analiza polityczna musi uzupełniać odkrycia psychologii i socjologii. Jaki typ analizy politycznej jest potrzebny? W poszukiwaniu możliwych przyczyn występowania konfliktów zbrojnych lub ich braku można zwrócić się ku polityce międzynarodowej (ponieważ wojny wybuchają między państwami) lub ku samym państwom (ponieważ walki toczą się w ich imieniu). […] Według drugiego obrazu stosunków międzynarodowych to właśnie wewnętrzna organizacja państw jest kluczowym czynnikiem wyjaśniającym wojnę i pokój.
Można przytoczyć następujący przykład wyjaśnienia odwołującego się do drugiego obrazu. Wojna najczęściej umacnia jedność każdego zaangażowanego państwa. W przypadku wewnętrznego antagonizmu państwo, zamiast czekać na atak, może samo dążyć do wywołania konfliktu zbrojnego, który ustabilizuje sytuację wewnętrzną. […]
Wewnętrzne słabości państwa mogą być na różne sposoby używane do wyjaśniania zewnętrznych działań powodujących wojny. Jedną z możliwości jest odwołanie się do takiego typu rządów, który ogólnie uznaje się za zły. Przykładowo, często uważa się, że zła sytuacja materialna ludności pod rządami despotów rodzi napięcia, które mogą znaleźć ujście w zagranicznych przedsięwzięciach. Wyjaśnienia mogą się również odnosić do rządu, który jako taki nie jest postrzegany jako zły. Pojawiają się głosy, że nakładanie na rząd ograniczeń mających zapewnić ochronę zagwarantowanych praw obywateli utrudnia formułowanie i prowadzenie polityki zagranicznej. Takie restrykcje – choć ich cel jest chwalebny – utrudniają lub uniemożliwiają rządowi podejmowanie skutecznych działań na rzecz utrzymania światowego pokoju. […] Należy więc rozważyć sugestię, że można całkowicie wyeliminować wojny lub zmniejszyć ich liczbę poprzez reformowanie państw.
W jaki sposób należałoby zmienić strukturę państw? […] W zależności od inklinacji teoretycznych przyjęte definicje „dobrego państwa” wskazują na inne kluczowe cechy. Wszystkie są jednak zgodne co do tego, że światowy pokój można osiągnąć wtedy – i tylko wtedy – gdy wszystkie państwa zostaną zreformowane. Rzecz jasna, nie wyczerpuje to tematu. Przykładowo Marks uważał, że państwa przestaną istnieć jako odrębne byty wkrótce po tym, jak staną się socjalistyczne. W ten sposób wojna, definiowana jako konflikt zbrojny między państwami, również zaniknie. Kant wierzył, że republiki dobrowolnie podporządkują swoje działania kodeksowi praw, który same stworzą. Wilson wskazywał na szereg warunków wstępnych, umożliwiających osiągnięcie pokoju: poprawę zrozumienia między państwami, rozbrojenie i stworzenie systemu bezpieczeństwa zbiorowego, powołanie światowej konfederacji państw. Historia wykazała, że nie można oczekiwać od państw niedemokratycznych lojalnej współpracy w tego rodzaju programach na rzecz pokoju. Dla każdego z tych myślicieli reforma państwa według wskazanych zaleceń jest warunkiem sine qua non światowego pokoju. […]
Pokój i wojna są więc wynikami działania odpowiednio dobrych i złych państw. Jeżeli to prawda, to co można zrobić, by państwa przeszły od stanu, w którym są obecnie, do zalecanego? To pytanie stało się źródłem pierwszego aspektu krytyki wobec liberalnych teorii stosunków międzynarodowych. Drugi aspekt, równie istotny, odnosi się do pierwotnej sugestii. Złe państwa wywołują wojny. Teza ta sama się potwierdzi, jeśli każde państwo wszczynające konflikt określimy jako „złe”. Czy istnienie wielu państw określanych jako dobre oznaczałoby jednak pokój? O ile pierwszy aspekt krytyki odnosi się do praktycznego wymiaru omawianego zagadnienia, o tyle drugi kwestionuje sam zakres analizy, będącej podstawą drugiego obrazu stosunków międzynarodowych.
Liberałowie nie widzieli przyszłości jako swego rodzaju nirwany, w której wszelkie starcia zanikną po wyeliminowaniu konfliktów. Nadal miało dochodzić do sporów, ale państwa nie byłyby skłonne rozwiązywać ich na drodze wojny. Wraz z ich ewolucją – zakładając na moment, że tak właśnie się dzieje – zmniejszałaby się liczba okazji do konfliktów zbrojnych, a zarazem wzrastałaby zdolność do pokojowego i racjonalnego rozwiązywania sporów. Dlatego też T.H. Green, dziewiętnastowieczny liberał i idealista, nie widział powodów, dla których państwa, stając się coraz lepszymi reprezentantami swych obywateli, „nie miałyby osiągnąć pozbawionej emocji bezstronności w relacjach między sobą”. Co miałoby zastąpić wojnę – arbitraż, postępowanie pojednawcze, luźny system prawny, w ramach którego państwa dobrowolnie poddają spory pod obrady trybunału międzynarodowego i wykonują jego decyzje? Odpowiedź na to pytanie była źródłem niezgody między liberałami, poczynając od Benthama, a kończąc na współczesnych myślicielach. Dotychczas udało się im wypracować kilka punktów wspólnych: instytucjonalizacja ograniczona do minimum i zakaz użycia siły, za wyjątkiem odparcia bezpośredniego ataku armii agresora. Największą sankcją miałaby być krytyka opinii publicznej, a podstawową gwarancją równowaga interesów. Spory byłyby rozwiązywane racjonalnie i pokojowo, bez politycznych manipulacji. […]
Zwolennicy tego poglądu chcieliby, by konflikty międzynarodowe były rozwiązywane w taki sam sposób, jak wewnętrzne, ale nie rozumieją, jaki mechanizm tym rządzi. Domagają się, by w relacjach międzynarodowych racjonalizm zastąpił siłę, podczas gdy w rzeczywistości w relacjach wewnętrznych spory rozwiązywane są przez instytucje, które łączą w sobie obie te sfery. Konflikty między jednostkami są rozwiązywane nie dlatego, że ustanowiono rozbudowany system sądownictwa, lecz dlatego, że gdy jest to konieczne, obywatele mogą być zmuszeni do wykorzystania go. Ile razy zignorowano by niekorzystne decyzje