Osho

Piękno ludzkiej duszy


Скачать книгу

prostu zabawką w rękach Boga. Bez względu na to, czy stworzył cię na poważnie czy na żarty, jedno jest pewne – to on rządzi w tym spektaklu. I gdzie tu jest miejsce na twoją odpowiedzialność? Jeśli Bóg istnieje, ty nie ponosisz żadnej odpowiedzialności.

      Jeśli ludzkość stała się nieodpowiedzialna, jest to wina Boga, a nie żadna zasługa. To wszystko przez niego i przez to, że każda religia twierdzi, że Bóg stworzył świat, że jest współczujący i dobry. Cóż to za bzdury? Wcale go nie ma. Jaka dobroć? Jakie współczucie? Jest on wytworem cwanego kleru, jest hipotezą konieczną do tego, by wykorzystywać ludzkość.

      Odrzuć ideę Boga, a nagle poczujesz wolność, przestrzeń, rozwój i wielką odpowiedzialność. Nikt nad tobą nie stoi. Jesteś najwspanialszym dziełem stworzenia, egzystencji, życia. Nikt tobą nie rządzi. Dzięki temu pojawia się w tobie ogromna odpowiedzialność. Moim zdaniem to właśnie czyni ludzi religijnymi.

      Zaczynasz odczuwać odpowiedzialność za wszystkie zwierzęta. Jak mógłbyś je dręczyć? Jak mógłbyś jeść mięso? To niemożliwe. Jesteś na najwyższym poziomie świadomości i robisz to tym biednym zwierzętom? Nie możesz sobie na to pozwolić. Twoja odpowiedzialność obudziła twoje człowieczeństwo. Po raz pierwszy możesz podnieść głowę i stanąć prosto. Wolność i odpowiedzialność idą w parze. Moment, w którym radość z wolności i radość z odpowiedzialności spotykają się, jest tak wspaniały, że nazywam go ekstazą. Czujesz w sobie taką błogość, że możesz błogosławić całą egzystencję.

      Już sama twoja istota jest błogosławieństwem, nieustannym błogosławieństwem wszystkich, którzy są blisko i daleko – ludzi i zwierząt. Nie zachowasz się arogancko nawet w stosunku do skały. Będziesz pełen szacunku bez względu na to, z kim masz do czynienia. Twój szacunek będzie w tobie i nie będzie skierowany do nikogo konkretnego. Będziesz wdzięczny, bo zrodziło się w tobie tak wiele wolności, odpowiedzialności, radości, tyle ekstazy – jak mógłbyś nie czuć za to wdzięczności?

      Ludzie pytają mnie, gdzie będzie miejsce modlitw, poświęcenia w mojej religii, bo myślą, że modlitwy i oddanie nie są możliwe, jeśli nie istnieje Bóg. Ja twierdzę, że one są niemożliwe wtedy, kiedy Bóg istnieje. Cała idea istnienia Boga jest tak obrzydliwa, że taka idiotyczna hipoteza nie pozwala mi czuć oddania. Nie mogę się modlić do Boga, bo nie widzę żadnego powodu, żeby to robić.

      Według mnie oddanie jest wyrafinowaną formą miłości. I nie ma znaczenia, do kogo czujesz tę miłość: do Jahwe, Boga, Jezusa, Buddy. Nie chodzi o adresata, ale o tę wartość, którą rozwijasz w sercu. Czujesz ogromny podziw dla wszystkiego, co cię otacza. Czujesz wielką miłość do wszystkiego i nie zastanawiasz się, czy ktoś jest tego wart, czy nie – miłość to nie biznes. Nie chodzi o to, czy ktoś na nią zasługuje, ale o to, czy twoje serce przepełnione jest miłością, czy nie. Jeśli przepełnia je miłość, dosięgnie ona tych, którzy są jej warci, i tych, którzy na nią nie zasługują. Nie będzie nikogo wybierać ani odrzucać.

      Chmura napełniła się i musi spaść deszcz. Czy będzie padał tylko na ludzi prawych, a omijał niegodziwych? Będzie padał tylko na dobrych chrześcijan, dobrych hinduistów, dobrych żydów, a ominie ateistów? Pada deszcz, bo przepełniła się chmura. Oddanie jest jak deszcz miłości.

      Miłość jest zazwyczaj skierowana do kogoś. To prosta, niewyrafinowana forma miłości. Potrzebuje ona obiektu i występuje w bardzo niewielkiej ilości. Stąd bierze się zazdrość kochanków. Nie zdają sobie oni sprawy z tego, jaki jest jej powód. Być może czują, że zazdrość nie jest niczym dobrym, i oczywiście mają rację, tyle że nie wiedzą dlaczego. Myślą, że to sama zazdrość jest niedobra, ale to akurat nieprawda. Po prostu niedobrze jest mieć w sobie tak mało energii miłości – to wtedy rodzi się zazdrość.

      Kobieta może się obawiać, że jej ukochany ma inną kobietę – posiada on w sobie tak mało miłości, że kobieta nie może pozwolić sobie na to, by się nią z kimś dzielić. Jeśli mężczyzna będzie spotykał się z jeszcze jedną kobietą, to tej miłości zabraknie. Już teraz jej nie wystarcza. A czując niedosyt, kobieta nie ma zamiaru dzielić się z kimś jeszcze.

      Mężczyzna tak się tego boi, że nawet jeśli jego żona jedynie rozmawia i śmieje się z sąsiadem, zaczyna się denerwować; wie, że żona niezbyt często się śmieje. Jeśli te nieliczne chwile radości spędza z sąsiadem, to co zostanie dla męża? Miło spędza czas z sąsiadami – uśmiecha się, śmieje, opowiada ploteczki – a kiedy mąż wraca do domu, ona leży z bólem głowy. Jakimś dziwnym trafem, gdy w okolicy pojawia się mąż, żona natychmiast skarży się na ból głowy. Jeszcze chwilę temu śmiała się z sąsiadem, ale na samą myśl o powrocie męża rozbolała ją głowa – bo zaraz pojawi się ten stary dziad.

      Sedno problemu leży w tym, że oboje mają w sobie bardzo niewiele miłości i oboje zdają sobie z tego sprawę. Wiadomo, że jeśli jakąś część swej miłości żona przeleje na kogoś innego, ty nie dostaniesz prawie nic. Niby dzielicie wspólny dach nad głową, ale ty stałeś się właściwie bezdomny; ktoś zajął twoje miejsce.

      Oddanie to nic innego jak tylko nadmiar miłości. Nawet jeśli nie przelewasz jej na drugiego człowieka, obdarzasz nią przedmioty, stoły, krzesła, ściany. Masz jej w nadmiarze i nie zastanawiasz się, komu ją przekazać. W mojej religii podstawową zasadą, którą należy zrozumieć, jest to, że jeśli świadomość wzrasta, razem z nią wzrasta miłość. Nie istnieją one oddzielnie i rozwijają się wspólnie.

      Jeśli rozwijasz swoją miłość, wzrasta twoja świadomość; jeśli rośnie twoja świadomość, twoja miłość także wzrasta.

      Łatwiej jest rozwijać świadomość, ponieważ jest na to kilka metod potwierdzonych naukowo. Jeśli chodzi o miłość, sprawa jest trudniejsza, ponieważ miłość jest niewymierna, łatwo może wymknąć się z rąk. Świadomość możesz bez trudu utrzymać w swoich rękach. Ale nie martw się – jeśli rozwijasz świadomość, twoja miłość zawsze dotrzyma jej kroku. Doświadczałem tego wielokrotnie.

      Nigdy nie mówię o rzeczach, których nie znałbym z własnego doświadczenia. Nigdy nie dostrzegłem w sobie nawet cienia różnicy pomiędzy świadomością a miłością. Wystarczy, że pozwolisz swojej świadomości wznieść się wyżej, miłość zaraz osiągnie ten sam poziom. Obie zawsze są na tym samym poziomie.

      Kiedy świadomość osiągnie swój szczyt, miłość zaczyna się z ciebie wylewać; taka wypływająca miłość jest niczym innym jak oddaniem. Jeżeli miłość i świadomość rozwijają się w tobie, czy zamierzasz siedzieć spokojnie i nic nie robić? Być może od czasu do czasu zdarzy się człowiek, który nic z tym nie zrobi, jednak większość ludzi najprawdopodobniej podejmie jakieś działanie – coś z tym zrobi. I to „coś” będzie wynikiem rozwiniętej świadomości i miłości. Nazywam to uwielbieniem.

      Cokolwiek robisz – gotujesz posiłek, myjesz podłogę, rąbiesz drewno – pokazujesz swoją miłość i świadomość. Jest to uwielbienie. Nie potrzebujesz żadnej mantry, nie potrzebujesz modlitwy, nie potrzebujesz Boga. W mojej religii jest wiele miejsca na oddanie, na wielbienie. Nie ma w niej natomiast miejsca na żadnego Boga.

      Zachowuję wszystko, co jest ważne, i odrzucam wszystko, co nie ma znaczenia. Kler był zainteresowany tym, co nie ma znaczenia, ponieważ dzięki temu można wykorzystywać wiernych. Tego, co ważne, nie da się użyć do wykorzystywania innych. Jeśli twoja świadomość rozwija się, a twoja miłość zamienia się w oddanie, jedno jest pewne – nie będziesz żydem, nie będziesz hinduistą, nie będziesz muzułmaninem. Twoja świadomość nie dopuści takich bzdur. Twoja miłość, twoje oddanie nie pozwolą ci uczęszczać do świątyń, meczetów, synagog, kościołów, bo to jest po prostu idiotyczne.

      Nie ma sensu chodzić dokądkolwiek. Twoje oddanie odczuwasz w każdym miejscu, w którym się znajdujesz. I to miejsce,