procesja wychodzi z miasta, niosąc zmarłego, następnie pali się ciało na pogrzebowym stosie. No a wszyscy wiemy, że Hindusi rzadko robią coś dobrze… Czasami nie mogą rozpalić ognia, czasem pali się on tak słabo, że zwłoki nie mają szans ulec spaleniu. Wszyscy wkładają w to mnóstwo wysiłku, chcą bowiem zakończyć ceremonię możliwie najszybciej, ale zmarli mają swoje sztuczki, żeby zatrzymać ich przy stosie jak najdłużej.
Tłumaczyłem moim rodzicom, że nie jest ważna moja relacja z osobami, które umarły. A w to, że mam relację ze śmiercią, nie ma co wątpić. Nie ma znaczenia, kto umarł – to jedynie pewien symbol. Przyjdzie dzień, że i ja będę umierał. Chcę wiedzieć, jak ludzie zachowują się w stosunku do umarłych i jak umarli zachowują się w stosunku do żywych. A nie ma innego sposobu, aby się tego dowiedzieć.
Rodzice wciąż jednak uważali, że moje argumenty są dziwne. Chciałem więc, by przekonali mnie, że śmierć mnie nie dotyczy, że któregoś dnia nie będę martwy. Powiedziałem im, że jeśli uda im się mnie przekonać, przestanę chodzić na pogrzeby. W innym wypadku muszą pozwolić mi zdobywać tę wiedzę. Toteż ostatecznie, skoro nie mogli obiecać mi, że nie umrę, powiedziałem im: „W takim razie dajcie mi spokój. Nie każę wam chodzić tam ze mną. Wszystko, co się tam dzieje, jest dla mnie bardzo ciekawe”.
Pierwsza rzecz, jaką zaobserwowałem, to milczenie na temat śmierci nawet w trakcie pogrzebu. Płonie stos pogrzebowy, na którym spoczywa czyjś ojciec, czyjś brat, czyjś wujek, przyjaciel lub wróg. Wielu z obecnych dobrze go znało. Teraz jest martwy, a wszyscy oni zajmują się błahostkami. Rozmawiają o filmach, o polityce, o rynku; rozmawiają o wszystkim z wyjątkiem śmierci. Tworzą małe grupki i siedzą wokół pogrzebowego stosu. Podchodziłem do każdej z tych grup i mogę z całą stanowczością stwierdzić, że nikt nie mówił o śmierci. Wiem, że rozmawiali o tych wszystkich sprawach, żeby nie rozmawiać o płonącym stosie, żeby nie widzieć płonącego ciała, bo w pewnym sensie było to również ciało każdego z nich.
Gdyby zastanowili się przez chwilę, doszliby do wniosku, że to oni płoną na stosie, nikt inny. To tylko kwestia czasu. Jutro w tym miejscu pojawi się jeden z nich, pojutrze kolejny. Ludzie są tutaj przynoszeni codziennie. Pewnego dnia ja także się tam znajdę i będę potraktowany w taki sam sposób. To ich ostatnie pożegnanie, a oni w obliczu śmierci rozmawiają o rosnących cenach, o dewaluacji rupii. Na dodatek siedząc tyłem do stosu pogrzebowego…
Przyszli, bo musieli przyjść; nie zrobili tego dobrowolnie. Zachowują się więc, jakby byli obecni i nieobecni zarazem; chcą się upewnić, że kiedy umrą, nie zostaną wywiezieni za miasto przez służby miejskie. Uważają, że biorąc udział w tylu ceremoniach pogrzebowych, zyskują sobie prawo do tego, by zostać pogrzebanym w gronie znajomych i rodziny. Dobrze wiedzą, dlaczego przyszli. Chcą, żeby na ich pogrzeb także przyszli jacyś ludzie.
Ale co ci wszyscy ludzie robią? Pytałem o to wszystkich, których znałem. Od czasu do czasu spotykałem tam mojego nauczyciela, który opowiadał różne głupoty. Twierdził na przykład, że jego znajomy flirtuje z zamężną kobietą. Zapytałem go, czy to jest właściwe miejsce na rozsiewanie takich plotek; należałoby raczej pomyśleć o żonie mężczyzny, który właśnie zmarł. Ale nikt się nią nie przejmuje, nikt o niej nawet słowem nie piśnie.
Powiedziałem mu: „Pomyśl, co będzie czuła twoja żona, kiedy umrzesz. Z kim będzie flirtować? Co będzie robić? Czy poczyniłeś już właściwe przygotowania? Czy dostrzegasz swoją głupotę? Znajdujemy się w obliczu śmierci, a ty próbujesz jej unikać na wszelkie możliwe sposoby”. I tak właśnie robią wszystkie religie. A ludzie po prostu reprezentują pewne tradycje wynikające z ich religii.
Religie najpierw sprawiają, że boisz się życia; przeklinają je. Każdy przejaw życia postrzegany jest przez nie jako grzech. Miłość jest grzechem, ponieważ jest przejawem życia. A jest ona po prostu sposobem na odrodzenie siebie, jest kreatywnością życia.
Bo na czym polega zakochanie się? Jest to sposób na kontynuację życia. Jest to biologiczny wysiłek natury zmierzający do wyprodukowania większej liczby ciał, dusz, aby mogły one budować nowe domy, kupować nowe auta. Gdyby biologia przestała produkować ciała, kto zbudowałby nowe domy, kiedy stare się zawalą? Nie można w nieskończoność ich remontować. Nadchodzi czas, kiedy remont staje się większym problemem niż zburzenie domu i zbudowanie nowego. Biologia próbuje zapewnić wam nowe domy. Zakochujecie się w sobie z powodu ogromnej biologicznej siły.
Wszystkie religie występują przeciwko biologii. Tymczasem biologia jest nauką życia. Wszystkie religie próbują zabronić reprodukcji; ich mnisi, ich siostry nie powinni się rozmnażać. Uważam to za wielką zbrodnię przeciwko ludzkości.
Jeżeli jednak ktoś nie posiada popędu biologicznego, a przeniósł się w wyższe przestrzenie kreatywności, to już zupełnie inna sprawa. Nie należy się temu sprzeciwiać, trzeba mu na to pozwolić. Poeta może nie odczuwać potrzeby posiadania dzieci; jego poezja całkowicie mu wystarcza – czuje się spełniony. Jego biologia podąża inną drogą, ale jego poezja będzie żyła własnym życiem. Wlał w nią tak wiele ze swojego życia… Jak malarz albo muzyk, który wlewa swoje życie do tworzonego przez siebie dzieła – do muzyki, do tańca, do obrazów; wszyscy oni mogą nie odczuwać potrzeby biologicznej. I wcale nie występują przeciwko biologii, lecz ich energia kieruje się po prostu do wyższych wymiarów. Całkowicie się z tym zgadzam.
Ale pomyśl: co mnisi robią w klasztorach? Co robią siostry zakonne? Wyznawcy wszelkich religii nie mają w sobie za grosz kreatywności. Są najmniej kreatywnymi stworzeniami na ziemi, a to z prostej przyczyny – jedyna kreatywność, jaką znają, to biologia. Tymczasem jest ona najniższym poziomem kreatywności. Można przesuwać się ku górze, ale nie można zejść poniżej niej. Jeśli reprodukcja biologiczna zostanie ci zabroniona, stajesz się skamieliną, człowiekiem martwym. Umarłeś za życia, ponieważ z chwilą, gdy zakazano ci korzystać z energii twórczej, nie możesz żyć. Bo życie oznacza kreatywność.
Nawet zwierzęta żyją „bardziej” niż ci wszyscy mnisi. Dotyczy to także drzew – tworzą one przynajmniej kwiaty i owoce. Co tworzą twoi mnisi? Po prostu ciągle powtarzają Biblię. Została ona już dawno napisana, spoczywa w bibliotekach, w muzeach, czyta się ją na uniwersytetach, ale po co powtarzać ją codziennie jak papuga? Czy myślisz, że ci ludzie prowadzą jakiekolwiek życie?
Są takie klasztory, do których możesz wstąpić, ale nigdy nie wolno ci z nich zrezygnować. Co to oznacza? Umarłeś w dniu, w którym przestąpiłeś próg klasztoru. Zostałeś odcięty od życia. Nie wolno ci cieszyć się jedzeniem, bo stanowi to część życia. Religie nauczają, że nie wolno ci cieszyć się pokarmem, czuć przyjemności z jedzenia.
Wiele religii w Indiach naucza, w jaki sposób zniszczyć smak pokarmu, zanim włożysz go do ust. Istnieje wiele tradycji, w których mnich zbiera w swojej misce żebraczej wiele różnych pokarmów, ponieważ nie wolno mu żebrać tylko w jednym domu. A nawet gdyby żebrał w jednym domu, to w jego misce żebraczej muszą się znaleźć pokarmy słodkie i słone, różne przyprawy, ryż, wszelkie odmiany fasoli. Może zacząć jeść dopiero wtedy, kiedy zamoczy swoją miskę w rzece i wszystko dokładnie wymiesza. Taka to smaczna kolacja, czy jak tam chcecie to nazwać.
Zdarzyło się, że siedziałem kiedyś na brzegu rzeki przepływającej przez moją wioskę i zauważyłem mnicha, który zanurzył w rzece swoją miskę żebraczą. Znałem go, ponieważ przychodził także do naszego domu i lubił rozmawiać z moim ojcem.
Powiedziałem do niego: „Czy kiedykolwiek pomyślałeś o tym, że to, w jaki sposób traktujesz swoje jedzenie, sprawia, że ani bawół, ani osioł nie chciałyby go tknąć”. „Słucham?” – odparł na to zaskoczony.
No właśnie.
Jeśli chcesz spotkać osła w Indiach, musisz się udać nad rzekę. Pracze używają osłów do transportu ubrań nad rzekę.