Kristin Hannah

Nocna droga


Скачать книгу

odgarnęła splątane blond włosy sprzed nieco zamglonych oczu. Blady policzek szpeciło czerwone zadrapanie. Lexi nie miała pojęcia, skąd się wzięło. Przyjaciółka z pewnością też nie wiedziała.

      – Kurczę – rzekła. – Ale się wczoraj spiłam.

      – To prawda.

      Lexi podeszła do łóżka i usiadła obok.

      Mia oparła się o nią.

      – Dzięki za opiekę. Przysięgam, że wcale tak dużo nie wypiłam. – Uderzyła głową w ścianę. – Boże, mam nadzieję, że mama się nie dowie.

      Lexi nie mogła już dłużej wytrzymać; prawda zżerała ją od środka jak rdza. Musiała być dobrą przyjaciółką Mii. Musiała.

      – Wiesz, zrobiłam wczoraj coś naprawdę głu...

      Mia raptem usiadła prosto.

      – Tyler zaprosił mnie na bal absolwentów – obwieściła.

      – Co?

      Zwykle trzymały się razem na potańcówkach. Od roku żadnej z nich nikt nie zaprosił na tańce. Lexi poczuła zazdrość, że będzie podpierać ścianę, kiedy Mia rzuci się w wir zabawy.

      – Możesz wybrać się z nami. Naprawdę. Będzie super. Moglibyśmy zrobić potrójną randkę z Amandą i Zachem.

      – Hm. Nie. A co do Zacha...

      – Co do Zacha?

      Mia kopnięciem odrzuciła pościel i wstała z łóżka. Stojąc niezbyt pewnie na nogach, rozglądała się po pokoju za spodniami.

      – Są w suszarce. Zwymiotowałaś na nie wczoraj.

      – Ohyda.

      Mia poczłapała z sypialni na korytarz. Przyczepa drżała pod ciężarem jej kroków.

      Lexi poszła za nią i przystanęła w korytarzu, kiedy przyjaciółka wkładała dżinsy. Miała znów wspomnieć o Zachu, gdy ze swojego pokoiku wyszła Eva.

      – Cześć, Evo – powiedziała Mia z wyraźnie wymuszonym uśmiechem. – Dzięki, że zgodziłaś się mnie przenocować.

      – Zawsze jesteś mile widziana – odparła Eva. – Dobrze się wczoraj bawiłyście?

      Mia znów się uśmiechnęła, ale niezbyt przekonująco; cerę miała szarawą.

      – Tak. Było świetnie. – Objęła ramieniem Lexi. – Nie wiem, co bym bez niej zrobiła. To moja najlepsza przyjaciółka.

      Usłyszały na dworze klakson samochodu.

      – To pewnie moja mama – rzekła Mia. – Wysłała mi wczoraj esemesa. Jedziemy dziś do babci. Pora na mnie.

      Lexi podeszła za nią do drzwi. W myślach już kilka razy wyjawiła swój sekret i razem się z tego śmiały, a w rzeczywistości nic nie powiedziała, tylko wpatrywała się w długie włosy przyjaciółki.

      Pod drzwiami Mia uścisnęła ją serdecznie.

      – Dziękuję, Lexi. Bardzo. – Cofnęła się z nieco niepewną miną. – Przepraszam, no wiesz. Nie powinnam się doprowadzić do takiego stanu. Ale pójdziesz z nami na bal?

      – Kiepska ze mnie kompanka – odparła Lexi.

      – Nie mów tak. Zabawimy się.

      Samochód znów zatrąbił.

      – Jest taka obsesyjno-kompulsywna – rzekła Mia, otwierając drzwi.

      Przed przyczepą stał biały mustang z cicho szumiącym silnikiem. Spaliny rozsnuwały się we mgle.

      Zach wysiadł z auta i popatrzył na Lexi ponad białym dachem mustanga. Zamrugał, krople deszczu padały mu na twarz.

      Mia narzuciła kaptur, podbiegła do auta i szybko wsiadła.

      Lexi była pewna, że Zach potrząsnął głową, jakby chciał powiedzieć: „to się nie zdarzyło... to się nie może zdarzyć”. Potem wsiadł do samochodu.

      Popatrzyła za nimi, gdy odjeżdżali, a potem weszła do przyczepy, zamykając za sobą drzwi. Nie chciał, żeby mówiła Mii. Czy to miał na myśli?

      Eva siedziała przy kuchennym stole, obejmując dłońmi kubek.

      – W nocy obudziło mnie auto – powiedziała, podnosząc głowę. – Podeszłam do okna. Nie spodziewałam się, że wrócisz do domu.

      Lexi próbowała wyobrazić sobie scenę, którą widziała Eva: niemal wnosi Mię po schodkach, ta pada na podłogę i śpiewa.

      – Myślałam, że przenocujemy u Farradayów.

      – Chyba wiem, dlaczego tak nie zrobiliście.

      Lexi usiadła naprzeciw Evy.

      – Przepraszam – powiedziała. Ze wstydu nie mogła podnieść oczu. Sprawiła zawód cioci Evie, którą mogły teraz najść wątpliwości, czy Lexi nie wdała się w swoją matkę.

      – Chcesz o tym porozmawiać?

      – Ja nie piłam, jeżeli o tym myślisz. Widziałam... jak mama pije, więc jestem... – Wzruszyła ramionami. Nie potrafiła wyrazić, co czuje, w kilku dobranych słowach. – Nic nie piłam.

      Eva sięgnęła ponad stołem i ujęła Lexi za ręce.

      – Nie jestem twoim stróżem, Alexo. Może tego po mnie nie widać, ale pamiętam, jak to jest być młodą, wiem, jak ten świat się kręci. Dziewczyna w takim stanie może napytać sobie biedy. Może podjąć złą decyzję. A nie zniosłabym, gdyby ktoś cię skrzywdził.

      – Wiem.

      – Wiem, że wiesz. I jeszcze jedno: Mia i jej brat nie są tacy jak ty. Mają możliwości, jakich ty nie masz. Dostaną szanse, jakich ty nie dostaniesz. Rozumiesz?

      Wiedziała o tym; stało się to jasne w chwili, gdy przekroczyła próg domu Farradayów. Mia mogła sobie pozwolić na błędy. Ona nie.

      – Będę ostrożna – obiecała Lexi.

      – Dobrze. – Eva popatrzyła na nią. – I jeszcze ten chłopak. Widziałam, jak za tobą biegł. Uważaj na niego.

      – On mnie nie lubi. Nie martw się.

      Eva przyjrzała jej się uważnie. Lexi zastanawiała się, co ciotka widzi.

      – Pamiętaj, uważaj na niego.

      4

      Jude bardzo lubiła ogród w październiku. Nadchodził czas organizowania, planowania na przyszłość. Zatracała się w sadzeniu cebulek, wyobrażając sobie, jak każda decyzja zmieni ogród na wiosnę. Potrzebowała tego teraz, żeby odnaleźć wewnętrzny spokój.

      Ostatnie pięć dni było dla niej stresujące, chociaż nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Nie chciała, żeby dzieci wybrały się na tamtą prywatkę, ale to zrobiły i nic szczególnego się nie wydarzyło. Zach wrócił do domu o wyznaczonym czasie, przytuliła go mocno (wąchając jego oddech) i odesłała do łóżka. Nie zauważyła oznak, że coś wypił, a Mia przenocowała u Lexi i na drugi dzień przyjechała do domu uśmiechnięta. Najwyraźniej nic złego się nie stało. Dlaczego więc przeczucie mówiło jej coś innego? Może Miles miał rację, może dopatrywała się problemów tam, gdzie ich nie było.

      Przysiadła na piętach i zaklaskała, strzepując ziemię przyklejoną do rękawic. Czarne drobinki obsypały jej uda, tworząc koronkowy wzór.

      Już wyciągała rękę po leżący na ziemi sekator, gdy usłyszała samochód. Podniosła głowę, osłoniła