Kristin Hannah

Nocna droga


Скачать книгу

wszelkie odczucia, doświadczyła nieokreślonego przygnębienia, jakie zawsze towarzyszyło tym lunchom. Dlaczego wciąż pragnęła matczynej miłości? Silnik mercedesa zamruczał chrypliwie i auto powoli oddaliło się podjazdem.

      Na stoliku przy wejściu, obok szklanej misy napełnionej pływającymi różami, leżał bezprzewodowy telefon. Jude podniosła go i wybrała numer przyjaciółki.

      – Halo?

      – Molly. Bogu dzięki – powiedziała Jude, opierając się o ścianę. Nagle poczuła się wyczerpana. – Wiedźma właśnie wyszła.

      – Twoja matka? Czy to środa?

      – A któżby inny?

      – Masz ochotę na drinka?

      – Już myślałam, że nie spytasz.

      – Za dwadzieścia minut. W Dockside?

      – Do zobaczenia.

      W piątek po szkole wybrały się kupować sukienki. Judith była w siódmym niebie. Wiedziała, że to tylko potańcówka, niby nic wielkiego, ale Mia szła na pierwszą prawdziwą randkę, więc Jude bardzo chciała, by to nowe doświadczenie córki przebiegło idealnie. Dlatego umówiła je obie – i Lexi oczywiście też – na manikiur i pedikiur, a potem miały spędzić wieczór w centrum handlowym.

      Usłyszała skrzypnięcie drzwi sypialni, więc się odwróciła. W progu stanął, opierając się o framugę, Miles w wytartych levisach i koszulce z zespołem Aerosmith. W bladym jesiennym świetle roztaczał surowy męski urok. Jednodniowy siwy zarost uwydatniał jego rysy twarzy.

      – Wracam wcześniej z pracy, a ty wychodzisz?

      Podeszła do niego z uśmiechem, pozwoliła się wziąć w ramiona.

      – Doktorze Farraday, dlaczego wygląda pan na jeszcze większego przystojniaka nieogolony i siwiejący, a kiedy ja zapomnę się umalować, ludzie biorą mnie za leciwą staruszkę?

      – Nazywają cię tak tylko za twoimi plecami.

      – Bardzo śmieszne.

      Dotknął lekko jej policzka, jakby musnął go piórkiem.

      – Jesteś piękna, Jude, i wiesz o tym. Dlatego wszystko idzie po twojej myśli.

      Oboje mogli się uważać za w czepku urodzonych. Miles był złotym dzieckiem. Przystojny, błyskotliwy, ciągle uśmiechnięty, ujmował ludzi, nawet się nie starając. W szpitalu miał przydomek Doktor Hollywood.

      – Zabierz Zacha na kolację. Postaram się wrócić jak najszybciej. Może wieczorem posiedzimy na plaży i napijemy się wina. Dawno tego nie robiliśmy.

      Przygarnął ją i namiętnie pocałował. Potem klepnął po pośladku.

      – Lepiej już idź, zanim sobie przypomnę, jak bardzo lubię popołudniowy seks.

      – W przeciwieństwie do porannego i wieczornego, których nie znosisz?

      Wywinęła się zalotnie z uścisku i poszła na górę.

      Zapukała do Zacha, zaczekała, aż powie „proszę”, i otworzyła drzwi. Siedział w swoim nowym, drogim fotelu gamingowym i grał w coś na xboxie. Dotknęła jego głowy, zmierzwiła włosy. Były jeszcze wilgotne po treningu piłkarskim. Uniósł się pod dotykiem jej dłoni, wyciągając się jak kwiat do słońca.

      – Jedziemy do centrum kupić Mii sukienkę na bal. Wybierzesz się z nami?

      Roześmiał się.

      – Ja się nawet na ten bal nie wybieram, zapomniałaś? Amanda będzie z rodziną w Los Angeles.

      Jude usiadła na łóżku.

      – Przykro mi, że nie idziesz. To ostatni rok w liceum. A Mia mówi, że jesteś kandydatem na króla balu.

      Przewrócił oczami.

      – Wielkie mi coś.

      – Powinieneś zabrać na bal przyjaciółkę. Kiedyś obejrzysz się wstecz...

      – Jeżeli w przyszłości będą mnie interesowały takie duperele, to mnie zastrzel. Naprawdę.

      Mimo woli się uśmiechnęła.

      – Dobrze, zrozumiałam. Ale chociaż pójdź z nami na zakupy. To by wiele znaczyło dla Mii.

      – Myślałem, że i Lexi się wybiera.

      – Owszem. A co to ma do rzeczy?

      – Mia idzie z przyjaciółką. A ja nie będę siedział jak głupi przed przymierzalnią. Nie ma mowy.

      – Dobrze, ale balu ci jeszcze nie odpuszczam.

      – Co za szok! – rzekł z łobuzerskim uśmiechem. – Ty czegoś nie odpuszczasz. I nie kupuj mi znów dżinsów. Mówię serio, mamo. Nie kupujesz takich, jakie lubię.

      – Dobrze. Dobrze.

      Poczochrała syna ostatni raz przed odejściem.

      Wyszła z pokoju Zacha i w korytarzu natknęła się na Mię. Razem poszły do garażu. Kwadrans później odebrały Lexi i ruszyły do centrum handlowego.

      W pierwszym sklepie Mia przechadzała się między wieszakami trochę zagubiona i onieśmielona, aż nagle wyciągnęła sukienkę.

      – Spójrz na tę – powiedziała, unosząc długą łososiową kreację z koronkowymi rękawami i kilkoma warstwami u dołu. – Jak ci się podoba? – spytała Lexi.

      Ta uśmiechnęła się, ale była trochę rozkojarzona.

      – Jest cudowna. Przymierz.

      – Pod warunkiem że ty też coś przymierzysz. Proszę! Nie mogę sama. Wiesz, że nie mogę.

      Lexi westchnęła. Podeszła do wieszaka, wybrała suknię w kolorze akwamaryny, bez ramiączek, ozdobioną u góry koralikami, i podążyła za Mią do przebieralni.

      Kiedy wyszły, Jude zachwyciła się, pięknie wyglądały.

      – Idealny wybór – orzekła.

      Mia przejrzała się w lustrze, okręcając się dookoła.

      – To nasze suknie na bal absolwentów, prawda, Lexster?

      – Nie idę na bal – odparła Lexi. – Nie mam partnera.

      Mia przestała się obracać.

      – Wobec tego ja też nie idę.

      Lexi wymamrotała coś pod nosem i wycofała się do przymierzalni. Po chwili wyszła ubrana w dżinsy i koszulkę.

      – Ja już nic nie przymierzam – rzekła. – Nie stać mnie na sukienkę.

      – Daj spokój, Lexi – powiedziała błagalnie Mia. – Jesteś moją najbliższą przyjaciółką. Jeżeli ty nie pójdziesz na bal, to ja też nie.

      – Mogłaby pójść z Zachem – rzuciła Jude.

      Mia pisnęła.

      – Świetny pomysł, mamo. Podwójna randka.

      Lexi głośno westchnęła.

      – Nie będę zmuszać twojego brata, żeby zabrał mnie na bal.

      Po tych słowach się oddaliła. W oczach Mii zalśniły łzy.

      – Uraziłam ją, mamo? Nie chciałam.

      Jude patrzyła za Lexi, która wyszła ze sklepu.

      – Nie zrobiłaś nic złego – rzekła cicho. – Czasami po prostu... zapominamy, że Lexi nie ma takich możliwości jak ty. Powinnyśmy