termin184.
Na podstawie wspomnień i relacji osób trzecich można zrekonstruować kroki, jakie podjął następnie serbski poseł w Wiedniu Jovan Jovanović. W południe 21 czerwca spotkał się on z austro-węgierskim ministrem finansów Leonem Bilińskim, aby przekazać rządowi austriackiemu ostrzeżenie przed możliwymi konsekwencjami wizyty arcyksięcia w Bośni. Lecz to ostrzeżenie zostało przekazane w możliwie najbardziej zawoalowany sposób. Jovanović zasugerował, że wizyta w Sarajewie prawowitego następcy tronu w rocznicę klęski na Kosowym Polu z pewnością zostanie odebrana jako prowokacja. Stwierdził, iż wśród młodych Serbów służących w austro-węgierskich siłach zbrojnych „może się znaleźć ktoś, kto do swego karabinu lub rewolweru zamiast ślepego naboju załaduje ostrą amunicję”. Biliński nie przejął się tymi przepowiedniami i „nic nie wskazywało na to, żeby przywiązywał jakąkolwiek wagę do tego komunikatu”. Odparł jedynie: „Miejmy nadzieję, że nic takiego się nie zdarzy”185. W późniejszych latach Biliński nie chciał rozmawiać o tym epizodzie z dziennikarzami i historykami, uważając, że nad tymi mrocznymi chwilami historii najnowszej powinno się spuścić zasłonę milczenia. Jest oczywiste, że w tamtym okresie nie był skory potraktować serio tamtego ostrzeżenia – zostało ono sformułowane w tak ogólny sposób, że mogło nawet zostać odebrane jako zwykłe zastraszanie, bezpodstawna próba ingerowania serbskiego posła w wewnętrzne sprawy monarchii poprzez wysuwanie niejasnych gróźb pod adresem najwyżej postawionych osób w państwie. Dlatego Biliński nie widział żadnego powodu, aby przekazywać tę wiadomość austriackiemu ministrowi spraw zagranicznych hrabiemu Berchtoldowi.
Można to zatem podsumować następująco: coś na kształt ostrzeżenia zostało wystosowane, ale nie było to adekwatne do powagi sytuacji. Z perspektywy czasu wydaje się, że była to swego rodzaju przykrywka ze strony Serbów. Jovanović mógł przecież wysłać bardziej konkretne i jawnie sformułowane ostrzeżenie, przekazując Austriakom najlepsze informacje, jakimi dysponował Belgrad. Także Pašić mógł bezpośrednio poinformować Austriaków o zagrożeniu, zamiast czynić to za pośrednictwem Jovanovicia. Mógł wszcząć prawdziwe śledztwo w sprawie spisku, ryzykując raczej własnym stanowiskiem niż pokojem i bezpieczeństwem swojego kraju. Jak zawsze były jednak pewne ograniczenia i komplikacje. Jedno z nich stanowił zresztą sam Jovanović, który nie tylko był dyplomatą, ale również wysokim działaczem organizacji wszechserbskich o życiorysie typowym dla ultranacjonalisty. Był dawnym bojownikiem komitów uczestniczącym w podsycaniu niepokojów w Bośni po aneksji 1908 roku, a krążyły nawet pogłoski, że miał dowodzić oddziałem czetników. Latem 1914 roku był kandydatem Czarnej Ręki na urząd ministra spraw zagranicznych na wypadek, gdyby rząd Pašicia miał zostać odsunięty od władzy186. Faktycznie ten serbski poseł z powodu swoich wszechserbskich poglądów cieszył się w Austrii tak złą sławą, że Wiedeń poinformował Belgrad, iż wymiana Jovanovicia na kogoś o mniej wrogim nastawieniu nie byłaby niemile widziana. Jest to jeden z powodów, dla których Jovanović wolał spotkać się z Bilińskim niż do hrabią Berchtoldem, który miał o nim bardzo niskie mniemanie187.
Również za działaniami Pašicia stały złożone motywacje. Z jednej strony obawiał się – podobnie jak większość przywódców Partii Radykalnej – jak mogłyby zareagować tajne siatki powiązane z Ujedinjenje ili smrt! na wieść o działaniach premiera, które z pewnością uznałyby za ciężką zdradę188. Mógł mieć nadzieję, że zamach w Sarajewie się nie powiedzie. Najważniejsze ze wszystkiego było jednak to, że bez wątpienia zdawał sobie sprawę, jak głęboko struktury państwa i sama logika jego rozwoju historycznego były splecione z siatkami irredentystycznymi. Pašić mógł żałować ekscesów, jakich się dopuszczały, ale nie mógł otwarcie się od nich odciąć. Faktycznie niebezpieczeństwo tkwiło już w samym publicznym przyznaniu się do jakiejkolwiek wiedzy na temat ich działań. Nie była to tylko kwestia dziedzictwa serbskiej walki o wyzwolenie i zjednoczenie narodowe, która zawsze była zależna od współpracy między instytucjami rządowymi oraz siatkami ochotników zdolnymi przeniknąć do sąsiednich państw. Chodziło także o przyszłość. Serbia potrzebowała siatek nacjonalistycznych w przeszłości i miała na nich polegać znowu, gdy nadejdzie odpowiednia chwila – a Pašić wiedział, że taki dzień nadejdzie – aby „odzyskać” Bośnię i Hercegowinę dla Serbszczyzny.
Wszystko, co wiemy na temat tego subtelnego, inteligentnego mężczyzny, sugeruje, iż zdawał on sobie sprawę, że Serbia przede wszystkim potrzebowała pokoju, jeśli miała odbudować swą siłę po krwawej jatce wojen bałkańskich. Integracja nowo zdobytych obszarów – sama w sobie stanowiąca brutalny i traumatyczny proces – dopiero co się rozpoczęła. Zbliżały się przedterminowe wybory189. Lecz najbardziej charakterystyczną cechą najzdolniejszych polityków jest to, że potrafią oni myśleć jednocześnie na różnych poziomach uwarunkowań. Pašić chciał pokoju, ale też był przekonany – i nigdy tego nie krył – że końcowej fazy historycznej ekspansji Serbów według wszelkiego prawdopodobieństwa nie uda się osiągnąć bez wojny. Tylko duży europejski konflikt z udziałem mocarstw byłby w stanie usunąć potężne przeszkody stojące na drodze do „zjednoczenia” Serbów.
Być może Pašić przypomniał sobie ostrzeżenie, jakie Charles Hardinge, stały podsekretarz w brytyjskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, skierował do serbskiego posła w Londynie Grujicia w czasie kryzysu bośniackiego z lat 1908–1909. W styczniu 1909 roku Hardinge oznajmił Serbowi, że jego kraj może liczyć na poparcie ze strony Rosji i państw Ententy, tylko jeśli sam zostanie zaatakowany przez Austro-Węgry. Gdyby jednak Serbia przejęła inicjatywę, taka pomoc byłaby wykluczona190. Właśnie w ten sposób mógł myśleć serbski premier, na co wskazuje przebieg jego rozmowy z rosyjskim carem wczesną wiosną 1914 roku, gdy Pašić domagał się od Mikołaja II pomocy ze strony Rosji na wypadek ataku Austro-Węgier191. Oczywiście taki scenariusz mógłby spalić na panewce, gdyby świat zinterpretował zamach jako akt serbskiej agresji. Pašić był jednak pewien, że Austriacy nie zdołają udowodnić istnienia żadnego związku między zabójcami (w przypadku gdyby zamach się udał) i rządem Serbii, ponieważ w jego mniemaniu żadne takie powiązanie nie istniało192. W tej sytuacji atak ze strony Austro-Węgier zmusiłby Rosję i jej sojuszników do wsparcia Serbii, która nie zostałaby sama na placu boju193. W opinii Pašicia nie była to tylko kwestia przywiązania Rosji do Serbii, lecz raczej logiczna konsekwencja imperatywów kierujących rosyjską polityką na Bałkanach194. Zaufanie, jakie pokładał Pašić w tym zbawiennym mechanizmie, było podobno tak silne, że nawet „Pijemont” od czasu do czasu naśmiewał się z jego „wielkiej wiary w Rosję”195. Raporty otrzymywane przez Pašicia w połowie czerwca 1914 roku od serbskiego posła w Petersburgu, z których wynikało, że Rosja dokonała reorganizacji swoich wojsk na granicy wschodniej, żeby przeznaczyć znacznie większe siły do „ofensywy na Zachód”, mogły jeszcze wzmocnić ten tok rozumowania serbskiego premiera196.
Nie znaczy to, że Pašić świadomie dążył do szerszego konfliktu międzynarodowego ani że idea sprowokowania austriackiego ataku bezpośrednio kierowała jego postępowaniem. Być może jednak poczucie, iż wojna była historycznie niezbędnym tyglem, w którym kształtowała się serbska państwowość, stępiło jego wrażliwość wobec zagrożenia, gdy była jeszcze szansa na powstrzymanie zamachowców. Takie myśli i scenariusze musiały krążyć