wydział zabójstw? – zdziwił się Decker.
– Zabójstwa, włamania, napady z bronią w ręku, przemoc domowa, handel żywym towarem, narkotyki i już nie pamiętam, co jeszcze.
– Człowiek orkiestra – podsumowała zdumiona Jamison.
– Nie z wyboru. Z powodu oszczędności budżetowych. Podwoiliśmy siły, kiedy po ostatniej zapaści w przemyśle naftowym nastał kolejny boom, ale detektywów to nie dotyczyło. Przybyło tylko mundurowych na ulicach i patroli w radiowozach. Zanim zabiorą się w końcu do awansowania mundurowych na detektywów, przyjdzie kolejny krach i wtedy wszyscy wylecimy z roboty. – Zmierzył Deckera wzrokiem. – W FBI hodują tylko takich olbrzymów?
– Jasne. Tyle że inni noszą lśniące zbroje. Ale ja wolę dżins.
Kelly pokazał im odznakę i dokumenty, Decker i Jamison zrewanżowali się tym samym. Wtedy detektyw zwrócił się do Southerna:
– Przepraszam, Walt, że nie przyjechałem od razu. Drobny problem w „OK Corral”[4]. Akurat tamtędy przejeżdżałem i usłyszałem jakąś wrzawę na zewnątrz.
– Kolejna rozróba?
– Kolejne nie wiadomo co. Swoją drogą, idiotyczna nazwa jak na bar. Za dużo testosteronu, za dużo forsy, za dużo wódy. Nie przepadam za tym połączeniem.
– Podobno ktoś z policji rozpoznał ofiarę, gdy została złożona w całość – rzekł Decker.
– Tym kimś byłem ja – odparł Kelly.
Decker uniósł brew.
– Jak to się stało?
– Pominąłem jeszcze jedną rzecz, którą zajmuję się w London. Prostytucję.
– Cramer była dziwką? – zapytał Decker.
Kelly niespodziewanie wzruszył ramionami i oznajmił:
– Nie mam co do tego pewności.
– Jak to? – zdziwiła się Jamison. – Wydaje się, że można się dość łatwo zorientować.
– Z pozoru. Termin „ulicznica” jest dziś dość przestarzały, ale tutaj wciąż dobrze się trzyma. Mamy w mieście pewne okolice, gdzie przyjeżdżają mężczyźni i są obsługiwani przez panie od razu na miejscu. Ale też wiele takich schadzek umawia się przez internet, żeby uniknąć bezpośredniego nagabywania w miejscu publicznym.
– Więc Cramer umawiała się online?
– Ciągle wyszukuję strony, które oferują tego rodzaju usługi. Wiem, gdzie szukać, przynajmniej w takim zakresie, z jakim mamy do czynienia w naszym mieście. Natrafiłem na stronę reklamującą „doradztwo” dla mężczyzn z branży naftowej w London. Choć dokładają starań, by stwarzać pozory legalności – bo wiadomo, że policja trzyma rękę na pulsie – zobaczyłem tam zdjęcie, które wydawało mi się znajome. To znaczy, nie zrozumcie mnie źle, wyglądała na nim zupełnie inaczej: makijaż, fryzura, strój, ale rozpoznałem Cramer. Widywałem ją w mieście – dodał pospiesznie. – Wszystko wskazywało więc na to, że pracuje jako „dziewczyna do towarzystwa”. Na tej stronie nazywała się Mindy, jeśli ma to jakieś znaczenie.
– Gdy okazało się, że nie żyje, nie było wielkiego zaskoczenia? – zapytała Jamison. – W końcu prostytucja należy do profesji wysokiego ryzyka.
– Nie do końca. U nas rzadko dochodzi do zabójstw, nawet w środowisku prostytutek. Z pewnością szokujący był stan, w jakim ją znaleziono.
– Nie wątpię – odparł spokojnie Decker, bacznie obserwując Kelly’ego.
– Mimo wszystko nie rozumiem, dlaczego w ogóle wezwano was do tej sprawy. Po telefonie Walta poszedłem porozmawiać z szefem. Dopiero wtedy się dowiedziałem, że raporty policyjne oraz protokół z autopsji wysłano do Waszyngtonu na żądanie służb federalnych. To znaczy, morderstwo rzeczywiście jest cholernie osobliwe, ale takich dziwactw nie brakuje, a jednak lokalna policja radzi sobie z nimi samodzielnie.
– A twoim zdaniem dlaczego nas wezwano? – zapytał Decker. – Na pewno masz na ten temat jakąś teorię.
– Niby dlaczego?
– Bo mi na takiego wyglądasz.
W odpowiedzi Kelly wskazał stół ze zwłokami.
– Miała pewnie jakieś powiązania z czymś, co interesuje was, agentów federalnych. Nie wiem natomiast, co to za powiązania, a bardzo chciałbym wiedzieć.
– Podobnie jak my – mruknął Decker.
5
– W moim pokoju pachnie świeżą farbą, a wykładzina wygląda tak, jakby ją dopiero dzisiaj położono – oznajmiła Jamison.
Wcześniej zameldowali się w hotelu przy głównej ulicy London i jedli właśnie kolację w hotelowej restauracji. Pomimo późnej pory sala była pełna.
– Zgodnie z cyklem dobrej i złej koniunktury – odparł Decker, przeglądając menu. – Mają tu tofu? W rolniczej Dakocie Północnej? – powiedział z niedowierzaniem.
– A czemu nie? Jestem pewna, że miejscowi jadają tofu.
– Jasne, chyba że z bekonem i kiełbasą. Oraz stekiem z jelenia.
Zamówili dania, Decker oparł się na krześle, ostrożnie trzymając w rękach przyniesioną przez kelnerkę butelkę piwa Corona z cząstką limonki. Jamison popijała mrożoną herbatę.
– I co myślisz o detektywie Kellym? – zagadnęła.
– Że jego talenty marnują się w takim miejscu. Choć może się też okazać, że to gniazdo występku.
– Mężczyźni z nadmiarem gotówki – zastanawiała się na głos Jamison. – Jak sam powiedział.
Decker w zamyśleniu kiwał głową.
– Kelly pytał, dlaczego się tu zjawiliśmy. Także chciałbym to wiedzieć. Dzwoniłem do Bogarta i zostawiłem mu wiadomość, ale nie doczekałem się jak dotąd odpowiedzi.
– Zrobiłam to samo, z takim samym rezultatem. Co myślisz po obejrzeniu ciała?
– Może to jakiś świr z obsesją na punkcie medycyny sądowej. Albo ktoś dał w ten sposób coś do zrozumienia.
– Na przykład co?
– Jeżeli Cramer została zamordowana dlatego, że o czymś wiedziała, a są jeszcze inni, którzy wiedzą to samo, jest to ostrzeżenie, żeby trzymali język za zębami, bo inaczej ich też to spotka.
– Cóż takiego mogła wiedzieć?
– Gdybym znał odpowiedź, moglibyśmy aresztować sprawcę i wrócić do domu – odparł Decker.
– Okej, dotarło.
Decker sposępniał.
– Wydaje mi się, Alex, że na tym nie koniec.
– To znaczy?
– Słyszałaś, co mówił Walt Southern. Profesjonalne cięcia i narzędzia. Nie wchodzi się ot, tak do marketu budowlanego i nie kupuje piły oscylacyjnej. Ciało pokrojono, zanim zostało porzucone w lesie, w przeciwnym razie na miejscu pozostałyby jakieś ślady przeprowadzenia tej procedury i choć odrobina krwi. Zabójca musiał przetransportować tam zwłoki. I bez wątpienia starannie wybrał miejsce.
– Co świadczy o znajomości okolicy. Albo upatrzył sobie tę lokalizację zawczasu.
Decker pokiwał głową.
– A to wymaga planowania i cierpliwości. – Obejrzał się przez ramię i zaskoczony wytrzeszczył oczy. Zamrugał, jakby chciał poprawić ostrość widzenia i upewnić się, że wzrok