Katy Regnery

Nigdy nie pozwolę ci odejść


Скачать книгу

– wrzeszczał. – G-G-Gris!

      Podskoczył, przeskoczył werandę i pobiegł w stronę grobu dziewczynki, lecz Caleb złapał go w pasie, zanim udało mu się dotrzeć do kupki ziemi wielkości skulonej trzynastolatki.

      – B-b-błagam… b-b-błagam… O Boże, b-b-błagam! G-G-Gris!

      – Ostrzegałem cię, bracie.

      Poczuł, jak pięść Caleba wymierza mu cios w twarz. Ciemność, jaka po tym nastała, była niczym wybawienie.

      Kiedy się obudził, zapadł zmrok. Był przywiązany do siedzenia pasażera starej furgonetki. Caleb siedział obok i prowadził pojazd.

      – Dobrze. Obudziłeś się. Niedługo zatrzymamy się na kolację.

      W głowie chłopca łomotało, jakby ktoś uderzał w niej młotem o kowadło. Zacisnął powieki, potem mrugnął dwa razy. Czerwone tylne światła znajdujących się przed nim samochodów były jak krew rozlewająca się po czarnej autostradzie. Minęło kilka minut, zanim przypomniał sobie, co wydarzyło się wcześniej. Razem z Gris próbowali uciec, gdy Caleb poszedł do kościoła, lecz wrócił do domu wcześniej i podążył za nimi na pole kukurydzy. Złapał Holdena w Shenandoah, a Holden kazał Gris uciekać…

      Caleb znokautował go, zastrzelił Gris i pochował ją w ogródku, po czym razem z nim na dobre wyprowadził się z Wirginii Zachodniej.

      – O n-n-nie – szlochał, odwracając głowę w stronę okna. – Nie. N-n-nie-e-e. N-n-n-nie.

      – Przestań płakać, głupku. Nie rozumiem, co mówisz.

      Holden wziął głęboki oddech i przemówił tak ostrożnie, jak tylko potrafił.

      – D-d-dlaczego ją z-z-zabiłeś?

      – To dziewczę było wcielenie zła.

      – N-n-nieprawda.

      – Znałem ją lepiej, niż ty. Tak myślę. To wszystko działo się od nowa, przed moimi oczami.

      – C-c-co?

      – Pożądanie! – zagrzmiał. – Pożądanie, potępienie, ognie piekielne!

      Holden ciężko oddychał i wzdrygnął się, kiedy Caleb z furią uderzył pięścią o kierownicę raz, potem drugi, trzeci, czwarty, piąty. W kółko, aż Holden stracił rachubę. Caleb wreszcie krzyknął:

      – Możesz odkupić grzechy! Padnij na kolana!

      Holden skulił się w siedzeniu, najdalej od mężczyzny, jak tylko mógł.

      – Nie musisz już umierać za swoje grzechy! Możesz żyć w błogosławionym świetle zbawienia! Przez jej krew sprawiłem, że jesteś cały!

      (Jesteś cały czy załamany, Holden?)

      – A teraz… bez gadania. O. Ruth. Koniec. Gadania!

      (Jestem załamany, Gris. W końcu jestem załamany.)

      W życiu każdego człowieka istnieje taki rodzaj bólu, że gdy go doświadczamy, jesteśmy zdziwieni aż do szpiku kości, że nas nie zabił. Mamy wrażenie, że powinien nas zabić; że nasze serca przestały bić, płuca przestały oddychać, a oczy przestały widzieć. Wszystko powinno się po prostu… zatrzymać. Z bólem tak głębokim i żalem tak wielkim nie powinno się utrzymać przy życiu.

      Holden powoli obrócił się w stronę okna i patrzył na swoją odbijającą się w szybie twarz: obraz nieszczęścia, osamotnienia, kapitulacji.

      Prawdziwą zgrozą był fakt, że jego ciało przeżyło i musiał żyć dalej ze świadomością, że Gris zmarła, próbując go uratować, uwolnić ich oboje, i że teraz był całkowicie sam. Gdy ciemną nocą pędzili na zachód, jego serce ciągle biło, płuca oddychały, a obolałe oczy nadal widziały. Upchnął wspomnienia o swojej ukochanej dziewczynie głęboko w najintymniejszą wnękę swojego serca, zamknął drzwi, a potem zakopał klucz głęboko, tak jak jego piękna dziewczyna leżała zakopana w świeżym grobie w Wirginii Zachodniej.

      Jego ciało nadal żyło, lecz Holden Croft zmarł razem z Griseldą Schroeder przy brzegu rzeki.

      W środku był martwy.

      W środku nie obchodziło go już, co się z nim stanie.

      Poddał się ciemności i Calebowi Fosterowi.

      A ciało, które zostało… to, które przez długi czas nie robiło nic więcej, niż oddychało i widziało… od teraz nazywało się Seth West.

***

      Nie wiedział, jak długo piosenka grała, powtarzając się. Podskoczył, kiedy ktoś zapukał w okno jego samochodu. Otworzył szeroko oczy i zacisnął pięści, gotowy do walki. Gdy się odwrócił, zobaczył swojego współpracownika, Clintona, gestykulującego, by opuścił szybę. Rozluźnił się i wyłączył piosenkę.

      Jedną ręką pokazał Clintowi palec, a drugą opuścił szybę.

      – Wybacz, stary – powiedział Clinton. – Trochę odpłynąłeś, co?

      – Czego chcesz?

      – Zakłady są dziś na twoją korzyść. Dużo zarobisz. Ludzie kochają walki rewanżowe.

      – Widziałeś Eliego?

      – Tak – odpowiedział, spluwając na ziemię.

      – Jest pijany?

      – Nie wyglądał.

      Seth wzdrygnął się, a jego nozdrza rozszerzyły się. Walka z pijakiem była prostsza niż walka z kimś, kto był trzeźwy.

      – To podły skurwysyn, Seth.

      – Taa.

      – Gemma będzie?

      Seth spojrzał przez okno na furgonetki wjeżdżające na pole oddalone o około dwa kilometry. Potrząsnął głową.

      – Prosiłem, żeby nie przychodziła.

      Clinton zacisnął wargi.

      – Od kiedy cię słucha?

      – Kurwa – westchnął Seth. – Racja. Widziałeś ją tu?

      – Nie. Robię sobie z ciebie jaja.

      – Możesz robić sobie jaja później – mruknął niskim tonem. Nie był w nastroju na przekomarzanie się.

      – Dobra.

      – Coś jeszcze? Przyszedłeś tu, żeby wygłosić mi podnoszącą na duchu mowę?

      Clinton patrzył na Setha przez chwilę, po czym spuścił wzrok i potrząsnął głową.

      – Dawaj, wyrzuć to z siebie, Clinton.

      – Krążą plotki, że ma nóż.

      – N-nie można mieć broni.

      – Jest na ciebie wkurwiony, Seth. Mówi, że ostatnio oszukiwałeś.

      Seth zacisnął szczękę.

      – Nie oszukiwałem.

      – Zgoda. Zapomnij, że cokolwiek mówiłem. – Clinton odwrócił się.

      – Clinton! – zawołał Seth. Clinton obrócił się, a Seth skinął do niego głową. – Dzięki.

      – Powodzenia – odrzekł, po czym odszedł w stronę pola.

      Seth patrzył na niego tak długo, dopóki jego sylwetka nie rozmyła się w ciemności. Widział, jak na polu pojawia się coraz więcej furgonetek, atmosfera gęstniała.