Katy Regnery

Nigdy nie pozwolę ci odejść


Скачать книгу

żeby został tu pan jeszcze na jedną noc, żeby sprawdzić…

      – Wracam dziś do domu – rzekł stanowczo, otwierając oczy, aby spojrzeć na lekarza. Ledwo było go stać na leczenie, któremu już go poddano. Nie mógł zostać dłużej w szpitalu.

      – Zalecałbym pozostanie w szpitalu. Pańskie szwy mogłyby…

      – Poradzę sobie.

      Lekarz westchnął.

      – Nie czułbym się dobrze, wypisując pana.

      – A ja nie czułbym się komfortowo, zostając tu.

      – Naprawdę nie mogę…

      – Więc sam się wypiszę.

      Lekarz pokręcił głową z dezaprobatą.

      – Niech mi pan chociaż pozwoli przynieść świeże gazy i antybiotyki. Będzie musiał pan zmieniać opatrunek raz, może dwa razy dziennie. Mogę poinstruować panią Hendr…

      – Niech pan mnie poinstruuje.

      – Panie West, są ludzie, którzy chcą się o pana troszczyć i pomóc. Myślę…

      – Niech pan mnie poinstruuje.

      – Dobrze. Proszę dać mi godzinę na skompletowanie instrukcji i zapasu potrzebnych rzeczy.

      – Dziękuję, doktorze.

      Doktor rzucił Sethowi zaniepokojone spojrzenie, po czym poklepał go po ramionach i wyszedł z pokoju. Seth patrzył, jak odchodzi, a następnie odwrócił twarz w stronę okien, z których widać było szpitalny trawnik.

      Desperacko próbował zebrać w swojej obolałej głowie do kupy wspomnienia z wczorajszej nocy.

      Owijanie rąk bandażem… „To Make You Feel My Love”…ostrzeżenie Clintona… spotkanie z Elim na ringu… walka…

      Przeszedł po nim dreszcz.

      …ujrzenie Griseldy.

      Zamknął oczy, skupiając się na wspomnieniu jej twarzy. Niebieskie oczy, bursztynowe włosy, blizna na podbródku. To była ona, to musiała być ona. Śnił o niej każdej nocy, odkąd Foster zabił ją nad rzeką Shenandoah. Od kiedy skończył piętnaście lat, każdej nocy zasypiał, patrząc na jej oblicze. Znał jej twarz jak własną kieszeń. Nawet lepiej. Znał ją lepiej, niż cokolwiek innego na świecie, i nie było możliwości, żeby się pomylił. Albo dziewczyna, którą wczoraj widział była Griseldą, albo był gotowy na to, by zawinąć go w kaftan, ponieważ tracił zmysły, jak Caleb.

      – B-b-boże, Gris – szepnął, gdy łzy napłynęły mu do oczu. – Jakim cudem żyjesz?

      Jak to się stało? Czy udało jej się tego dnia uciec? Czy Caleb postrzelił ją, ale jakimś cudem przeżyła? Czy została pochowana żywcem, ale uciekła, jak tylko wyjechali? Ale krew na koszulce Caleba… Grób… Caleb mówił, że ją zabił. Czy kłamał? Seth potrzebował odpowiedzi, i potrzebował ich teraz.

      Coraz więcej wspomnień z poprzedniej nocy zaczynało płatać mu figle i wzdrygnął się, ponieważ im mocniej starał się wszystko sobie przypomnieć, tym bardziej bolała go głowa. Kłóciła się z kimś wczoraj. Z kim? Zamrugał. Studencik w koszulce polo. Seth zawinął dłonie w pięści i zacisnął usta. Kim, do cholery, był ten koleś? I dlaczego ją denerwował? Skrzywił się, przeszukując swoją pamięć. Studenciki stały przy Quincie, a ona krzyczała na jednego z nich. Quint. Musiał dostać się do Quinta. Teraz.

      Rozejrzał się dziko po pokoju w poszukiwaniu telefonu, ale go tam nie znalazł. Jego spodnie wisiały na krześle po drugiej stronie pokoju. Zdjęcie nóg z łóżka wymagało większej ilości energii, niż Seth posiadał, a kiedy się podnosił, coś szarpnęło go do tyłu za nadgarstek – nadal był przyczepiony do kroplówki. Wyciągnął wenflon, krzywiąc się od ostrego ukłucia.

      Oparł się o łóżko, klatka piersiowa cholernie go paliła. Spojrzał w dół i zobaczył białe bandaże poplamione szarawą krwią i świeżo sączącą się czerwoną ciecz. Krzywiąc się, wstał ostrożnie z łóżka. Wirowało mu w głowie, gdy sunął nogami w stronę krzesła. Zrobiło mu się słabo, więc usiadł na krześle, próbując złapać oddech. Chwilę później sięgnął po swoje spodnie, założył je i poruszając się powoli, wstał i wciągnął je na pas. Kolejne trzy rany na jego lewym biodrze oraz na dole pleców zaczęły pulsować z bólu, więc nie zapiął spodni.

      Jego twarz pokryła się potem, gdy kierował się w stronę korytarza, opierając się o framugę drzwi przez minutę, zanim powoli, ostrożnie, na boso postawił kolejne kroki do pobliskiego gabinetu pielęgniarek.

      – Panie West, powinien pan leżeć w łóżku. Nalegam, by…

      – Muszę zadzwonić.

      – Musi pan wrócić do łóżka.

      Jego głos był ochrypły i stanowczy.

      – Telefon. T-teraz.

      Otworzyła usta ze zdziwienia, podniosła leżący przed nią na biurku telefon i położyła na blacie, o który się opierał. Kiwnął głową w podziękowaniu i podniósł słuchawkę, wybierając numer Clintona.

      – Tu Clinton.

      – To ja, Seth. Odbierz mnie.

      – Cholera, Seth. Już cię wypuszczają?

      – Gdzie twój ojciec?

      – Która jest godzina? Prawie piętnasta? Właśnie kończy zmianę. Pewnie jedzie do Rosie’s, żeby strzelić kielona.

      – Odbierz mnie. Muszę z nim porozmawiać.

      – Dobra, pewnie. Tylko powiadomię Chicka, że wychodzę. Niedługo przyjadę.

      Obniżając rękę, poczuł nagłe ukłucie bólu w klatce piersiowej, a słuchawka wypadła mu z dłoni, z hukiem uderzając o podłogę. Pielęgniarka podbiegła do niego, a następnie poprowadziła go z powrotem do sali.

      Rozdział 9

      Griseldę z głębokiego snu wybudziło uporczywe pukanie do drzwi. Usiadła powoli na łóżku, wyprostowała się i rozejrzała po pokoju. To, co powiedział jej Jonah, musiało spowodować u niej tak wielki szok, że straciła przytomność. Mimo że nie pamiętała zaśnięcia, leżała na środku łóżka, w pozycji embrionalnej. Spojrzała na zegarek: dwadzieścia pięć minut po piętnastej.

      Gdy się podnosiła, wsłuchiwała się w dźwięk coraz mocniejszego pukania, po czym przeszła przez otwarte drzwi sypialni. Na stole leżała kartka.

      Spałaś. Wyszliśmy na ryby. Wrócimy koło szesnastej. J.

      Wzięła głęboki oddech i podeszła do drzwi.

      Odsunęła zasłonę i spojrzała przez okno. Przed drzwiami, na ganku, stał Quint. Kiedy podniósł rękę, żeby jej pomachać, opuściła zasłony. Pewnie przyszedł, by wypłacić Jonahowi i Shawnowi pieniądze z zakładów.

      Zna Holdena. Będzie wiedział, gdzie mogę go znaleźć.

      Przygryzła dolną wargę. W domu nie było nikogo prócz niej. Nic nie wiedziała o tym człowieku, tylko tyle, że wczorajszego wieczoru był nią dziwnie zainteresowany. Czy był psychopatą? Skrzywdziłby ją? Ale myśl o jej bezpieczeństwie szybko została zepchnięta na bok przez fakt, że była w stanie znieść każdego rodzaju ból, a cokolwiek Quint mógł jej zrobić, było warte ryzyka, bo przecież istniała możliwość odnalezienia Holdena.

      Mimo wszystko powinna być ostrożna.

      Przesunęła zasłonę.

      – Czego