Katy Regnery

Nigdy nie pozwolę ci odejść


Скачать книгу

imię zawodnika, a także przez fakt, że Jonah prawie pobił się z Clintonem, musiała odejść z Tiną od ringu. Znalazły snopek siana z daleka od wrzasków tłumu i usiadły tam razem, popijając zbyt słodkie wino i rozmawiając o tym, jakimi dupkami potrafią być mężczyźni.

      Wraz z rozpoczęciem się walki zaczęły się też awantury. Przypomniało jej się, jak dwóch mężczyzn podeszło do niej i Tiny. Zaproponowali im whiskey, po czym niższy z nich złapał Tinę za piersi. Zrzuciła z siebie jego dłoń i uderzyła go, a on jej oddał. Griselda szybko się podniosła, kopnęła większego faceta w jaja w celu odwrócenia uwagi, złapała Tinę za rękę i uciekła z nią z powrotem do Jonaha i Shawna. Jak tylko ich znalazła, zaczęła krzyczeć na Jonaha, opowiedziała, co się stało i nalegała, żeby natychmiast stamtąd odjechali.

      Właśnie w tym momencie tłum otaczający ring oszalał. Walka się skończyła. Jonah śmiał się z niej częściowo dlatego, że wkurzało ją to, że nie mógł jej dosłyszeć, a poniekąd dlatego, że obrażona odwróciła się do niego tyłem.

      Wtedy ujrzała Setha.

      Miał umięśniony tors, wyglądał, jakby miał około trzydziestu lat, a jego klatka piersiowa oraz ręce pokryte były tatuażami. Na głowie miał bujną czuprynę jasnobrązowych włosów. Jego twarz ledwo przypominała ludzką; pokryta krwią, z pękniętymi ustami, jednym podbitym, opuchniętym okiem i drugim przymkniętym od krwi spływającej z jego czoła. Wyglądał, jakby miał złamany nos, ale ciężko było to stwierdzić, ponieważ cały był pokryty czerwoną mazią. Westchnęła i patrzyła, jak się do niej zbliża, ale kiedy jego wzrok zatrzymał się na niej, nie była w stanie przestać mu się przyglądać. Nie znała go. Nikogo jej nie przypominał, a jednak czuła z nim niewiarygodną więź. Jak gdyby odgłosy z ringu i całe to szaleństwo związane z walką stanęły w miejscu, a oni byli jedynymi osobami, które istniały na tym świecie.

      Wirginia Zachodnia… Seth…

      Serce zaczęło jej mocniej bić. Zaczęła potrząsać głową, jej palce zacisnęły się na kołdrze.

      Nie, to nie był on. Przestań!

      – To jakieś szaleństwo, Griseldo Schroeder – szepnęła do siebie, używając imienia, którego nie wymawiała, odkąd zmieniono je na Zelda Shroder przez Agencję Ochrony Dzieci i Rodzin w Waszyngtonie, żeby chronić jej tożsamość po porwaniu.

      Siedząc ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, jeszcze raz zweryfikowała znane jej fakty:

      1. Holden Croft opuścił Wirginię Zachodnią razem z Calebem Fosterem dziesięć lat temu, a pomimo dziesięciu lat przeszukiwania internetu oraz zatrudnienia prywatnego detektywa, nie odnalazła żadnego śladu. Nawet jeśli udało mu się przetrwać z tym potworem, dlaczego miałby z własnej woli przyjąć imię Seth? I dlaczego miałby wrócić do Wirginii Zachodniej?

      2. Holden miałby teraz dwadzieścia trzy lata, a Seth wyglądał na trzydzieści.

      3. Holden był krępy i niski. Tak, miał tylko trzynaście lat, kiedy ostatni raz go widziała, ale Seth, zawodnik, był dużym, wysokim mężczyzną.

      Przygryzła wargę, przesuwając się na łóżku, by oprzeć się o zagłówek i pomyśleć. Coś ją gnębiło, ponieważ to, że Seth mógłby być Holdenem, zaczynało mieć sens.

      Holden zawsze był waleczny.

      Powróciła myślami do dnia, kiedy pierwszy raz go zobaczyła – gdy przeciwstawił się Billy’emu. Wiele razy prowokował Fostera, mówiąc mu, że nie nazywa się Seth, a Griselda nie jest Ruth. Kiedy mężczyzna podnosił rękę na Griseldę, Holden odpychał go i przyjmował ciosy za nią. Pewnego ranka, gdy mężczyzna znalazł ją w piwnicy w pomieszczeniu Holdena, pobił ją tak dotkliwie, że Holden skoczył mu na plecy, próbując go udusić i odciągnąć od Griseldy. W nagrodę dostał kilka obitych żeber oraz zakrwawione plecy.

      To nie Holden, upierała się, przeczesując dłonią włosy, aby poczuć posklejane zaschniętą krwią kosmyki. Lecz coś zaczęło już kiełkować w jej sercu – nadzieja, nadzieja, desperacka nadzieja.

      – Nie wróciłby tu. Ma tylko dwadzieścia trzy lata. Nigdy, przenigdy nie używałby imienia Seth – wyszeptała do siebie. – Tylko dlatego, że ty chcesz, żeby to był Holden, nie znaczy, że naprawdę nim jest.

      Przetarła palące od łez oczy. Popełniła błąd, pozwalając Jonahowi zmusić się do tego wyjazdu. Cała ta sytuacja namieszała jej w głowie, która teraz boleśnie pulsowała. Jak tylko Jonah wyjdzie spod prysznica, będzie nalegać, by spakowali się i wrócili do domu.

      Wyciągnęła z komody swoją torbę i rzuciła ją na łóżko, wyciągając z niej dżinsy, białą koszulkę i szarą bluzę z granatowym napisem „Georgetown”. Chociaż miała na włosach krew, nie interesował jej prysznic. Jedyne, co chciała zrobić, to wynieść się z Wirginii Zachodniej najszybciej, jak to tylko możliwe i wrócić do domu.

      Jonah wyszedł z łazienki, stojąc w drzwiach z ręcznikiem owiniętym wokół pasa, i przeczesał dłonią mokre włosy.

      – Jonah – rzekła, stojąc przy krawędzi łóżka. Patrzyła na niego, szukając w torbie czystej bielizny. – Chcę wyjechać. Chcę się stąd wydostać.

      – Kochanie, mamy wynajęty domek do szesnastej.

      – Nie. Teraz. Głowa zaraz mi wybuchnie. Chcę wrócić do domu.

      – Idę z Shawnem na ryby.

      – Jonah, nigdy cię o nic nie prosiłam.

      Przyjrzał się jej twarzy i wzruszył ramionami.

      – Porozmawiam o tym z Shawnem. Może będziemy mogli wyjechać trochę wcześniej. – Krzywiąc się, przetarł ucho patyczkiem higienicznym. – Cholera, ten zjeb darł mi się prosto do ucha, zanim upadł na ziemię. Nadal brzęczy mi w uszach.

      Podniosła twarz znad torby, przyglądając mu się. Każda komórka w jej ciele była w stanie zaalarmowania.

      – Jonah – powiedziała, ledwo oddychając. Miała zimne palce, jakby dokładnie znała odpowiedź jeszcze przed zadaniem pytania. – Co krzyczał?

      Jonah skrzywił się, marszcząc nos, kiedy wkładał patyczek do ucha.

      – Eee… brzmiało jak… Jezu, nie wiem. Grizz. Tak. Guh-guh-guh-Griiiiiiiizzzz. Coś w tym rodzaju. Cholernie głośno. – Wzruszył ramionami, odwracając się z powrotem w stronę łazienki.

      Cała nagle zdrętwiała. Zamarła przez mieszaninę szoku, niedowierzania i… wiary. Drzwi do łazienki zamknęły się z kliknięciem, a ona westchnęła Holden, zasłaniając usta dłonią. Chciała do niego pójść, wybiec z sypialni, z domu, w dół po schodach, prosto na ulicę. Biec i biec, i biec, aż go odnajdzie, stanie przed nim, spojrzy w jego niezgłębione szare oczy.

      Poczuła się słabo, zmiękły jej kolana i upadła na łóżko, kuląc się, jak gdyby chroniła się przed uderzeniami. Bolała ją ciężka, pulsująca głowa i wirowało jej przed oczami, a łzy spływały po policzkach.

      Szybko poddała się ciemności.

      Rozdział 8

      

      Zanim otworzył oczy, usłyszał jej cichy płacz. Wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej głowy.

      – N-n-nie płacz, Gris – mruknął, głaskając ją po głowie. – Nie płacz.

      – Seth? Kochanie? O mój Boże. Nie śpisz już?

      – G-G-Gris? – wymamrotał, chociaż dobrze wiedział, że to nie jej głos.