Paradoks polega więc na tym, że żądanie przyłączenia Gdańska było nie tyle ruchem antypolskim, ile antysowieckim.
Wspomniał pan o drugim scenariuszu.
Drugi scenariusz zakładał, że Polska powie „tak” na niemiecką propozycję i jej potężna armia weźmie udział we frontalnym ataku na Związek Sowiecki. Wówczas wasze siły zbrojne zajęłyby środkowy odcinek frontu i starłyby się z Armią Czerwoną na Białorusi. Niemcy atakowaliby zaś na północy i południu. Czyli tak jak w planie numer jeden.
Czy połączone siły Wehrmachtu i Wojska Polskiego pokonałyby Armię Czerwoną?
Jak już mówiłem wyżej, ówcześni niemieccy sztabowcy byli przekonani, że to będzie szybka kampania. Uważano wojska sowieckie za przeciwnika niepoważnego, nie tak dawno zostały bowiem trzykrotnie pobite. W 1905 roku pobili je Japończycy, w 1917 Niemcy, a w 1920 Polacy. Sprzymierzone siły tych trzech państw miały Związek Sowiecki zdruzgotać.
A jakie jest pańskie zdanie? Czy taka wojna zakończyłaby się klęską Stalina?
Z perspektywy czasu należy stwierdzić, że wojska sowieckie rzeczywiście na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych nie były groźnym przeciwnikiem na polu bitwy. Świadczy o tym choćby przebieg kampanii fińskiej i pierwszych miesięcy operacji „Barbarossa”, gdy bolszewicy zostali po prostu rozgromieni. To nie była ta sama potężna Armia Czerwona, która – nie bez pomocy dostarczających jej sprzęt Anglosasów – narodziła się podczas II wojny światowej i tę wojnę wygrała.
Jakie siły mógłby wystawić Stalin w drugiej połowie lat trzydziestych przeciwko osi?
Góra 100 pełnowartościowych dywizji. Nie mówimy bowiem o wojsku, które istniało tylko na papierze. Naprzeciwko stanęłoby zaś co najmniej 50 dywizji niemieckich, 50 dywizji polskich, 20 dywizji państw bałtyckich. Do tego należy dodać potężne siły japońskie nacierające od wschodu oraz siły innych ewentualnych sojuszników – Finów, Węgrów i Rumunów. Innymi słowy: przewaga państw osi byłaby miażdżąca.
Inny byłby także punkt wyjścia.
Oczywiście. Niemcy 22 czerwca 1941 roku zaatakowali ze środka Polski, z linii paktu Ribbentrop–Mołotow. Gdyby Polska w latach trzydziestych powiedziała „tak”, uderzyliby zaś z jej wschodniej granicy. To około 300 kilometrów różnicy. Odbicie tego terytorium z rąk bolszewików w roku 1941 zajęło Wehrmachtowi blisko sześć tygodni, a kosztem było 300 tysięcy zabitych. Niewykluczone, że ten wysiłek zaważył na przebiegu całej wojny. Atak ze wschodnich rubieży Polski i z krajów bałtyckich oznaczałby zaś, że kampania zaczęłaby się niemal u wrót Leningradu i Kijowa. To byłaby kolosalna różnica. Znacznie szybciej – przed nastaniem zimy – udałoby się dotrzeć do Moskwy i do Zagłębia Donieckiego. Odpowiadając na pańskie pytanie, uważam, że Polska i Niemcy wygrałyby wojnę ze Związkiem Sowieckim.
Czyli minister spraw zagranicznych Józef Beck, odrzucając ofertę Niemiec, uratował Stalina?
Tak. To straszliwy paradoks historii. Beck uratował Stalina. Jakie to miało skutki dla Polski, dobrze wiemy.
A jakie skutki miałoby dla Polski sprzymierzenie się z Hitlerem? Wielu polskich publicystów uważa, że również nieciekawe. Stalibyśmy się wasalem Niemiec.
Polska stałaby się sojusznikiem Niemiec. Takim samym jak Włochy, Węgry czy Rumunia. Oczywiście Niemcy byłyby silniejszą stroną tego układu, ale – ze względu na duży militarny potencjał paktu – pozycja Polski w systemie państw osi nie byłaby poślednia. Polscy żołnierze ginęliby oczywiście w walkach z Armią Czerwoną gdzieś nad Wołgą. Straty mogły być spore. Ale samej Polsce oszczędzona zostałaby okupacja sowiecka i niemiecka, polskim cywilom zostałyby oszczędzone wszystkie straszliwe cierpienia lat 1939–1945. Fundamentalną zasadą polityki międzynarodowej jest to, aby jak najdłużej mieć własne państwo, własny rząd i własne siły zbrojne. Daje to bowiem szanse na podjęcie jakiejś gry w przyszłości.
Jakiej?
Zachowując rząd, Polska mogła w dogodnym dla siebie momencie starać się wyjść z sojuszu z Niemcami. Tak jak w rzeczywistej historii zrobiły to Włochy czy Rumunia. Polska mogłaby skupić wokół siebie te kraje lub porozumieć się z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi. Możliwości było sporo. Natomiast wchodząc do wojny z Niemcami w 1939 roku i tracąc swoją państwowość oraz armię, Polska straciła wszelkie możliwości manewru. W efekcie przegrała całą wojnę.
Dlaczego te plany nie zostały zrealizowane? Dlaczego Hitler w końcu zamiast na Związek Sowiecki uderzył na Polskę?
Dlatego, że Polska odrzuciła jego ofertę i zawarła pakt z Wielką Brytanią. Uroczyste podpisanie tego układu przez Józefa Becka nastąpiło na początku kwietnia 1939 roku w Londynie. Rzeczpospolita nagle znalazła się w koalicji antyniemieckiej. Natychmiast po tym wydarzeniu Hitler rozkazał przygotować plan wojny ze wschodnim sąsiadem. Nie mógł już bowiem liczyć na pomoc przyjaznej Polski w ataku na Związek Sowiecki, teraz wroga Polska stała mu na drodze na Wschód. Postanowił więc tę przeszkodę usunąć. Aby szybko wyeliminować Rzeczpospolitą z gry, wrócił na krótko do koncepcji Rapallo, czyli podpisał pakt ze Stalinem. Sowiecki dyktator tylko na to czekał.
Mówi pan o błędzie Polski. Ale Hitler również w tej rozgrywce się nie popisał. Wywieranie przez niego presji na Polskę w sprawie zgody na włączenie Wolnego Miasta Gdańsk do Rzeszy, w sytuacji, gdy dopiero co rozczłonkował Czechosłowację, nie było mądre. Polska się przestraszyła, że będzie następna.
Proszę jednak pamiętać, że Hitler sporo dawał. Zrzekał się pretensji do Pomorza, Poznańskiego i Śląska. Było to coś, na co nigdy nie zgodziłby się żaden rząd Republiki Weimarskiej. Hitler nie mógł poza tym zrozumieć, dlaczego Polska tak bardzo upiera się w sprawie Gdańska. Sam przecież, w imię sojuszu z Włochami, zrzekł się zamieszkanego przez Niemców Tyrolu Południowego.
Dlaczego więc w imię sojuszu z Polską nie zrzekł się zamieszkanego przez Niemców Gdańska?
Te terytoria były zupełnie nieporównywalne. Tyrol był ze strategicznego punktu widzenia drugorzędny. Gdańsk, jak wcześniej mówiłem, miał zaś decydujące znaczenie dla niemieckich planów wojennych. Gdyby Niemcy uderzyły na Związek Sowiecki tak, jak planowały – czyli korytarzami północnym i południowym – a Gdańsk wciąż byłby wolnym miastem, wiązałoby się to z olbrzymim ryzykiem. Polska w każdej chwili mogłaby bowiem zmienić strony i jednym uderzeniem przeciąć główną linię komunikacyjną. Bez Gdańska armie niemieckie na północno-wschodnim odcinku frontu wschodniego po prostu by uschły.
Czy gdyby Piłsudski dożył 1939 roku, inaczej niż Beck odpowiedziałby na ofertę Hitlera?
Są dwa tradycyjne kierunki polskiej polityki zagranicznej – wschodni i zachodni. Piłsudski był człowiekiem Wschodu, wywodził się z Litwy, przez całe życie walczył z Rosją. Najpierw białą, później czerwoną. Uważał ją zawsze za większe zagrożenie dla Polski. To nie przypadek, że podczas I wojny światowej wybrał państwa centralne przeciwko Rosji. Przede wszystkim był jednak wielkim mężem stanu, który myślał dalekosiężnie. Można więc założyć, że bardziej niż jego następcy skłaniałby się ku wymierzonemu w bolszewików aliansowi z Niemcami.
Zwolennicy marksistowskiego determinizmu dziejowego uważają, że skoro coś się stało, to znaczy, że musiało się stać. Tymczasem pan dowodzi, że wszystko zależy od ludzkich decyzji i działań.
Bo tak jest w rzeczywistości. Jeśli chodzi o lata trzydzieste, możemy sobie wyobrazić co najmniej kilka alternatywnych scenariuszy. Jak potoczyłaby się historia, gdyby Polska dowiedziała się o ustaleniach paktu Ribbentrop–Mołotow i w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku zgodziła się na żądania