Jeszcze w latach sześćdziesiątych Izraelczycy jeździli na Zachodni Brzeg pić tanią whisky i korzystać z arabskich burdeli. Dziś to rzecz nie do pomyślenia.
Przecenia pan możliwości Izraela. Bractwo Muzułmańskie – którego odpryskiem są Hamas i inne radykalne grupy islamskie – powstało na Bliskim Wschodzie w latach dwudziestych. A więc dwie dekady przed założeniem Izraela. Zachodni Brzeg, o którym pan wspomniał, zawsze był zaś bardziej zlaicyzowany niż Strefa Gazy. Odpowiedzią na działania Izraela był raczej nacjonalizm. A więc Organizacja Wyzwolenia Palestyny, laicki ruch kierowany przez Jasira Arafata. Ruch, który zwalczał radykalny islam. Zgadzam się jednak, że arabscy islamiści są znacznie bardziej zajadli niż nacjonaliści. W przeciwieństwie do tych ostatnich nie godzą się na żadne kompromisy.
Prof. COLIN SHINDLER jest znawcą historii Izraela. Kieruje European Association of Israel Studies. Jest członkiem London Middle East Institute oraz Centre for Jewish Studies, wykłada na University of London. W Polsce ukazała się jego Historia współczesnego Izraela.
Źródło: „Uważam Rze Historia”, 4/2012
8
Izrael woli zmarłych
Icchak Laor, znany izraelski pisarz, wywołał skandal. W artykule opublikowanym na łamach prestiżowego dziennika „Haarec” oskarżył instytut Yad Vashem i elity intelektualne Izraela o próbę zawłaszczenia pamięci o Holokauście i manipulowanie historią.
Do napisania tego tekstu zainspirowało go ujawnienie przez media tajnych izraelsko-ukraińskich negocjacji w sprawie malowideł ściennych Brunona Schulza, które w 2001 roku zostały skradzione z willi Landaua w Drohobyczu przy współudziale pracowników Yad Vashem. A następnie wywiezione potajemnie do Izraela.
Zdaniem Laora ten moralnie naganny i sprzeczny z prawem czyn został podjęty i usprawiedliwiony w myśl aroganckiego przekonania, że wszystko, co jest związane z Holokaustem, musi należeć do Izraela. Że Holokaust – jak się wyraził Laor – „jest nasz”.
Tymczasem według niego Bruno Schulz był pisarzem polskim. „Prawda jest taka, że hebrajski czytelnik nie miał pojęcia o Schulzu aż do 1979 roku, gdy wydawnictwo Schocken opublikowało przekład tomiku jego opowiadań. Polacy zaś już od lat trzydziestych uważali go za wielkiego pisarza” – napisał.
I dalej: „W 1938 roku, w wieku 46 lat, Schulz został nagrodzony najważniejszą polską nagrodą literacką. Jego polskość była bezdyskusyjna. Nie podawał jej w wątpliwość ani on sam, ani jego środowisko intelektualne”. Zdaniem Laora debata na temat przynależności malowideł winna więc się odbywać co najwyżej pomiędzy Ukrainą i Polską, a Izrael nie powinien mieć z nią nic wspólnego.
Według Laora sprawa ta wpisuje się w szerszy problem zaborczego stosunku Izraelczyków do żydowskiej spuścizny w Europie Wschodniej. W artykule zatytułowanym Wschód należy do nas dowodzi on, że jego rodacy starają się „wyczyścić” całą Europę z żydowskich pamiątek, a tym samym wymazać z pamięci to, że Żydzi niegdyś mieszkali na jej terenie.
Na koniec Laor wyraża sprzeciw wobec poczucia wyższości, z jakim Izraelczycy podchodzą do Polaków, i przeciwko temu, że kreują ich na głównych odpowiedzialnych za Holokaust.
Artykuł podważający wiele izraelskich świętości wywołał burzę. Do redakcji „Haarec” przyszło mnóstwo listów, a na łamach gazety Laorowi odpowiedział najbardziej szanowany izraelski specjalista od Holokaustu, były więzień Auschwitz, profesor Israel Gutman z Yad Vashem.
W tekście Holokaust należy do nas zarzucił on Laorowi ideologiczne zaślepienie. Podkreślił, że Schulz tworzył w latach, gdy w Polsce wyjątkowo nasilił się antysemityzm, a jego rodzinny Drohobycz w XX wieku wielokrotnie przechodził z rąk do rąk i znajdował się w rozmaitych państwach.
„Żydzi nie opuścili Polski i Ukrainy z własnego wyboru” – napisał Gutman. – „Ich rodziny wymordowano, domy odebrano, a własność zrabowano. Dlaczego Laor uważa, że nie mają prawa zabrać do Izraela chociażby małej cząstki swoich wspomnień o ich życiu, pracy i kulturze na tych terenach? Czy tylko Ukraińcy i Polacy, na których ziemi doszło do wymordowania ich żydowskich sąsiadów, mają prawo do zebrania osieroconych dóbr kultury i dumnego pokazywania ich w muzeach swoich krajów, gdzie już prawie nie ma Żydów? Niezmiennym, bolesnym faktem jest to, że Holokaust naprawdę należy do nas. Nawet jeżeli Laor nie chce przyjąć tego do wiadomości”.
Rozmowa z ICCHAKIEM LAOREM, izraelskim powieściopisarzem, poetą i dziennikarzem
Pański artykuł w „Haarec” wywołał w Izraelu burzę.
Wiele ataków na mnie było wyjątkowo brutalnych, dzikich. Okrzyknięty zostałem nazistą. Oczywiście to, co mówię, nie dotyczy profesora Gutmana, którego mimo wszystko bardzo szanuję. On skrytykował mnie znacznie bardziej kulturalnie.
Co spowodowało takie oburzenie?
Każda ideologia produkuje pewne prawdy objawione. Cementuje się je przez lata za pomocą rozmaitych nadużyć i propagandy. Gdy próbujesz podjąć dyskusję, podważyć ich zasadność, jesteś piętnowany. Jesteś wariatem. Tak jest z Brunonem Schulzem i rzekomą przynależnością jego osoby i jego spuścizny do Państwa Izrael. Problem polega na tym, że pisarz ów, gdyby chciał, mógł w latach trzydziestych – tak jak wielu Żydów – wyemigrować do Palestyny. Nie zrobił tego, czuł, że jego miejsce jest w Europie, w Polsce. Gdy pisałem ten tekst, myślałem o moich dziadkach. Urodzili się niemal w tym samym miejscu co Schulz. Pochodzili z małych wiosek w pobliżu Lwowa. Po wojnie wyjechali do Niemiec. Dopiero gdy znaleźli się u schyłku życia, mój ojciec wymógł na nich, by przyjechali do Izraela. Takich sytuacji było wiele.
Izrael nie dla wszystkich Żydów jest ziemią obiecaną.
Nie, chociaż ci, którzy rządzą tym państwem, zupełnie jak niegdyś marksiści, wolą to przemilczeć. Dostaję teraz telefony od różnych ludzi, którzy mnie popierają. Zadzwonił do mnie między innymi pewien człowiek mówiący z bardzo silnym polskim akcentem. Okazało się, że Schulz był jego nauczycielem w Drohobyczu. „Słuchaj, masz rację” – powiedział. – „On był Polakiem”. Ten człowiek jest przewodniczącym organizacji skupiającej Żydów z Drohobycza żyjących w Izraelu. Spotkaliśmy się.
Izrael jest jednak jedynym państwem żydowskim…
Proszę mnie dobrze zrozumieć. W którejś z moich opowieści dokuczyłem jednemu z szefów sztabu naszej armii, który przyjechał niegdyś do Auschwitz w pełnym umundurowaniu i powiedział: „Szkoda, że nie zdążyliśmy na czas”. Co za bzdura! Nawet gdyby zdążył – to co by zrobił? Absurd polega na tym, że chce się nam wmówić, że Izrael jest jedynym miejscem na świecie, w którym Żydzi mogą czuć się bezpiecznie i żyć bez strachu pod opieką naszej potężnej armii. Z drugiej strony ci sami ludzie bez mrugnięcia okiem powtarzają nam, że cały czas grozi nam zagłada z rąk Arabów. Drugi Holokaust. Że jesteśmy otoczeni przez morze wrogów, którzy chcą nas wyrżnąć. To jakaś schizofrenia! To już przestało mieć jakikolwiek związek z logiką, to czysta ideologia.
Dlaczego uważa pan jednak, że ta „ideologia” stara się manipulować historią?
Zacznijmy od początku. Od trójkąta Niemcy–Polacy–Żydzi. Doskonale znam niemieckie realia. W Niemczech urodził się mój ojciec. Wydano w tym kraju dwie moje książki. Jestem w Niemczech bardzo częstym gościem. Relacje pomiędzy Izraelczykami a Niemcami bardzo mnie śmieszą. Oni nigdy nie odważyliby się robić w Niemczech tego, co wyprawiają w Polsce. Nie odważyliby się rzucić wyzwania niemieckiemu poczuciu odpowiedzialności. Dlaczego nie posyłają młodych Izraelczyków na te wszystkie marsze do Buchenwaldu czy Dachau? Ja bym nigdy nie posłał syna na organizowaną przez nasz rząd wycieczkę do Polski.
Dlaczego tak się dzieje?
Polskę i Polaków łatwiej jest atakować. Łatwiej było to robić, gdy była państwem komunistycznym. A potem, zanim stała się