Beata?
– Zaraz po ślubie Beata wyjechała do Krakowa, by szukać wsparcia u Bony Sforzy. Ale królowa-matka w tym czasie prawie straciła swój wpływ na syna – i temu, jak Pan pamięta, w niemałym stopniu posłużyła śmierć Barbary Radziwiłłówny. Nie wiadomo, o czym rozmawiały Beata Kościelecka i Bona Sforza, ale negocjacje te trwały dość długo – aż do święta proroka Eliasza matka Elżbiety przebywała w Krakowie. Młodzi książęta też nie marnowali czasu – przygotowywali sposoby zarówno na szczęśliwe rozwiązanie sprawy, jak i na ten przypadek, gdyby nad zakochanymi zabrzmiała królewska burza. Po pomyślnym zakończeniu młodzi planowali udać się do Kaniowa i spędzić pierwsze miesiące życia w tamtejszym zamku. Natomiast w przypadku nieszczęśliwego rozwiązania postanowili przygotować ucieczkę do granic cara. Książę Bazyli napisał do swojego teścia, Pana Tarnowskiego, i namówił go aby dał schronienie naszym wołyńskim Romeo i Julii w swoim zamku w Roudnicach nad Łabą, który jest w Bohemii – jak Zygmuntowi Augustowi stwardnie serce i rzuci swój gniew na Sanguszkę za zaniedbanie królowskiej woli.
– Jednak to jest słusznie! – zauważył komisarz ziemski.
Starszy szlachcic skinął głową.
– Książę Bazyli za młodych lat miał skłonność do myślenia o kilka kroków naprzód – które, nawiasem mówiąc, bardzo mu później pomogło po klęsce rokoszu Nalewajki… Jednak wrócimy do sierpnia roku tysiąc pięćset pięćdziesiątego trzeciego. Beata, bezsensownie spędziwszy czas w Krakowie, wróciła do Ostroga – akurat pierwszego dnia postu przed świętem Wniebowzięcia. Następnego ranka pod murami zamku Ostrogskiego pojawili się młodzi książęta z kozakami i służącymi; drużyna nie była liczna, Pani Janina twierdzi, że bylo ich nie więcej niż trzy tuziny konnych, z których prawie połowa była poważnie uzbrojona w piki, fuzje i arkebuzy, lecz reszta miała tylko szable – ale ani Sanguszko, ani książę Bazyli nie planowali szturmować Ostroga. Po przybyciu Beata zamknęła się w swoich pokojach i słuzącym kazała nie budzić się do południa – natomiast młodzi książęta przybyli o świcie. Klucznik zamkowy zameldował o gościach przed dowodcą straży, ten – przed książęcym podkomorzym, a ten ostatni, który, nie chcąc zostać się przedmiotem gniewu księżnej, obudził księżniczkę, która tylko udawała, że śpi, lecz przez całą noc, nie zamknęła oczu. Elżbieta przyjęła Pana Kwiecińskiego, który wówczas był książęcym podkomorzym, i kazała otworzyć bramę – co natychmiast się stało. No a dalej – jasne co… – i starszy Pan, westchnąwszy, podniósł kubek z miodem.
– Czy młody Sanguszko porwał Halszkę?
Pan Sławomir parsknął.
– To jeszcze trzeba popatrzeć, kto kogo porwał… Beatę, która wstała z łóżka z powodu hałasu na dziedzińcu, książę Bazyli kazał swoim ludziom zamknąć w sypialni. Kozaków dworskich z Ostrogu ludzie Sanguszki do pałacu nie wpuścili – ale te nie szczególnie tam wejść – Beata nie była lubiana przez służby dworskie… Ogólnie mówiąc, przed południem w Ostrogu już nie było ani młodych książąt z ich drużynami, ani Elżbiety z nianią i Marianem Gigołą – cała kompania w kłusie wyjechała do Klewania.
– I ślub odbył się w Klewaniu? Poza wolą Beaty?
Pan Wierenicz pokręcił głową.
– Czyżby Bazyli nie był głową rodziny? Z Klewania zostały rozesłane zaproszenia ślubne do wszystkich notabli Rusi Litewskiej i Litwy, a także do wybranych arystokratów Korony. I wielu z pierwszych osób z Wołynia, Podola, Małopolski, Podkarpackiej Rusi, Mśсisławszczyzny, Witebszczyzny, Bracsławszczyzny i Kijowa zgodziło się przybyć, choć słyszeli, że to małżeństwo nie było całkiem prawne… Ale rodzina Ostrogskich w Księstwie Litewskim nie była ostatnią – więc wielu uważało zaproszenie księcia Bazylego za znacznie ważniejsze niż decyzja Sejmu w Wilnie…
Wesele zaplanowane w było Ostrogu. Trzy dni po porwaniu Elżbiety, młodzi książęta, księżniczka i wszyscy służący wrócili do zamku rodowego, z którego w tym czasie już wyjechała Beata. A piętnastego września w kościele dworskim zamku Ostrogskiego odbyła się ślubna liturgia święta na rzecz Elżbiety i Dymitra. Beata nie była obecna, wszystko to było tylko według woli księcia Bazylego – natomiast Kościelecka, przeciwstawiając się jego planom i mając nadzieję na wydobycie z tego własnej korzyści, napisała skargę do Zygmunta Augusta. Podkreślała w skardze, że małżeństwo odbyło się wbrew woli jednego z opiekunów, Jego Mości Wielkiego Księcia i Władcy Państwa. Jaka by nie była, a w pomyślunku Beacie nie można było odmówić… Zygmunt August przeczytał jej donos, oburzył się z powodu tak oczywistego zaniedbania swoich dekretów – cóż, jeśli dodamy, że Bona Sforza też nie omieszkała dolać do tej czary goryczy swoją kroplę trucizny – wtedy można zrozumieć reakcję Wielkiego Księcia. Nie to że twoja wola jest wyzywająco zaniedbana, to jeszcze w oczach matki, która zawsze uważała ciebie za rozpieszczonego mięczaką, po prostu stajesz się żałosnym…
– Więc Zygmunt August…
– Więc Wielki Książę Litewski zdecydował się na coś takiego, czego świat jeszcse nie widział…
O tym, jak książę Dymitr Sanguszko uciekł przed gniewem króla Zygmunta Augusta do carskich ziem, ale nie znalazł tam zbawienia, a także o losie daną mu przez Pana Boga żony, Halszki Ostrogskiej
Starszy szlachcic zamilczał, następnie pociągnął łyk z kubka, otarł wąsy, umieścił na talerzu przed sobą kilka wędzonych jazi, powoli pokroił jednego, zdarł mu skórę wraz z osypajacymi się łuskami, urwał kawałek suchego, z nikłnym zapachem półprzeźroczystego miąższu, ze smakiem zaczął żuć – i tylko wtedy, odchyliwszy się do tyłu, kontynuował:
– Jak wie Pan, w Sejmie w Wilnie postanowiono, że Elżbieta nie będzie mogła wyjść za mąż bez zgody wszystkich opiekunów – których, pozwolę sobie przypomnić Panu, było czterech. I jeżeli szukania zgody Jego Mości Księcia Ostrogskiego i starego Sanguszki nie było potrzeby, to dwaj inni opiekunowie, Beata oraz Jego Mość Wielki Książę Zygmunnt August, takiej zgody nie wyrazili.
Komisarz skinął głową.
– Tak, słyszałem o tym. Jego Mość król i Wielki Książę był wtedy rozwścieczony jak osa…
Pan Wierenicz westchnął ciężko.
– Jakby tylko to… Na początku nic nie przepowiedziało nieszczęśliwego zakonczenia sprawy – trybunał mógł nie podjąć takiej decyzji, ponieważ litewscy notable byli gotowi zabrać głos po stronie oskarżonego. Do Knyszyna, gdzie został powołany sąd w tej sprawie, mieli zamiar jechać dwóch Radziwiłłów, braci zmarłej Barbary – kanclerz i wojewoda Wileński Mikołaj Czarny i wojewoda Trocki i Wielki Hetman Mikołaj Rudy, a także wojewoda Witebski Grzegorz Chodkiewicz. Partia obrońców Sanguszki powstała z najszlachetniejszych ludzi. Ale w przeddzień Wigilii, wszyscy z nich dostali pismo, wysłane przez Wielkiego Księcia, w którym ogłoszone było, że obecność ich w trybunale nie jest możliwa ze względu na brak mieszkań – w Knyszyńskim zamku tuż przed sądem wybuchł pożar, więc całe posiedzenie zostało przeniesione do murów kościoła świętego Jana Ewangelisty.
– Pożar?..
Szlachcic wzruszył ramionami.
– Nie wiadomo mi to, ale była to bardzo sprawna wymówka, aby nie dopuścić do udziału w sądzie panów obrońców, zwolenników księcia Dymitra. Litwy w Knyszynie, można powiedzieć, nie było. Lecz Korony… Korony było tam obfite. Przy tym dla krytyków Sanguszki – Zborowskich, Kościeleckich, Górkow – znalazło się miejsce w trybunale jak również w kamienicach mieszkalnych. Skutek tego sądu, myślę Panie, wie Pan komisarz. Książę Dymitr Sanguszko za zbrodnie, których nie