Bogusława Beata Kaczmarek

Makaton w rozwoju osób ze złożonymi potrzebami komunikacyjnymi


Скачать книгу

żadnego kontaktu. Po wielu spotkaniach, podczas których uczył się akceptować moją obecność, mogłam podjąć próby wprowadzania gestów w celu zapowiadania moich działań i ich ilustrowania. Świadomie podkreślam znaczenie określenia „zapowiadanie”. Niezmiernie ważne jest bowiem zapewnienie osobom z autyzmem (i nie tylko im) poczucia bezpieczeństwa. Zapowiadając gestem to, co zamierzam wykonać, buduję atmosferę przewidywalności, która jest podstawą poczucia bezpieczeństwa.

      Na początku każdego spotkania układałam plan naszych zajęć, następnie robiliśmy to wspólnie, a potem Rajmund opracowywał go samodzielnie. Najpierw były to zdjęcia i gesty, później obrazki i gesty, wreszcie mowa werbalna, choć bardzo zaburzona, a także obrazki i gesty. Gdy widziałam, jak Rajmund wykonuje gest „ja” i z dużym trudem wypowiada to „ja”, kontynuując dalej swoją wypowiedź, wiedziałam, że gdyby nie ten skromny „czterogestowy” początek, pewnie nie byłoby dzisiaj żadnego „dalej”.

      W późniejszym okresie, podczas układania planu, wystarczyło że pokazywaliśmy gestami kolejne etapy spotkania. Gest Makatonu towarzyszył wszystkim ćwiczeniom w trzech aspektach:

      1) jako zapowiedź planowanej aktywności,

      2) jako ilustracja przebiegającej aktywności,

      3) jako informacja o skończonej aktywności i jej ocena.

      Każdy z tych etapów był dla chłopca niezbędny i jako taki nie mógł być pominięty. Zapowiadanie aktywności to, jak już wspomniałam, budowanie atmosfery przewidywalności i poczucia bezpieczeństwa, więc oprócz momentu ułożenia planu zawsze wracaliśmy gestem „teraz” do kolejnego punktu. W trakcie wykonywania zadania, np. „mówienia”, prób wypowiadania kolejnych głosek, sylab czy wyrazów, powtarzaliśmy cały czas gest Makatonu „mówić”. Na zakończenie zadania wykonywaliśmy gest „koniec” i „dobrze” jako podsumowanie.

      Zasób słownika gestów chłopca na tyle się zwiększył, że opanował umiejętność pokazywania zdania „teraz patrzę i słucham, potem mówię”.

      W przypadku Rajmunda można powiedzieć, że komunikacja gestowa pomogła mu otworzyć się na bycie z innymi i na powolne budowanie sfery komunikacyjnej w szerszym środowisku społecznym. Wprowadzane gesty czy obrazki znajdowały swoje odzwierciedlenie w życiu domowym i szkolnym, a także w zajęciach terapeutycznych. Opracowywanie planów stało się niezbędnym elementem pracy z Rajmundem, a „ilustracyjny” gest towarzyszący działaniom wyeliminował wiele zachowań zakłócających prawidłowe funkcjonowanie chłopca.

      W pracy terapeutycznej często można spotkać dzieci, u których mimo braku zaburzeń ze strony percepcji wzrokowej nie można wdrożyć komunikacji obrazkowej i gest pozostaje jedyną szansą na stworzenie alternatywnego kodu komunikacyjnego. Nieraz ta komunikacja gestowa pozostaje na poziomie zupełnie minimalnym i dotyczy w zasadzie podstaw, czyli „tak”, „nie”, „jeść”, „pić”. Czasami ten zestaw poszerza się jeszcze o sygnalizowanie potrzeb fizjologicznych. Mimo wielu prób powiększenia zasobu gestów dziecko bazuje tylko na kilku i to się nie zmienia. Jeśli jednak udało się adekwatnie do sytuacji i intencjonalnie wdrożyć gesty „tak” i „nie”, to posiadamy podstawy do nawiązywania kontaktów. Jeżeli dziecko posiada w miarę rozbudowany zasób słownika biernego, to właściwe formułowanie pytań przez otoczenie pozwala na „dopytanie” w celu stworzenia płaszczyzny komunikacyjnej. Daje to możliwość dowiedzenia się, jakie są jego preferencje w zakresie potrzeb żywieniowych, jakie jest jego samopoczucie, czym chce się bawić lub jaką aktywność podjąć.

      Co prawda, taka forma komunikacji jest dość uboga, ale w przypadku wielu dzieci z niepełnosprawnością intelektualną inna forma nawiązywania kontaktu jest niedostępna. Niekiedy powiemy, że tylko tyle udało się uzyskać we wzajemnym zrozumieniu, a niekiedy – że aż tyle. Osiągnięcie przez dzieci szczególnie zaburzone w sferze porozumiewania się poziomu komunikacji opartej na kilku gestach jest już dużym sukcesem.

      Weronika

      Zdarza się też, że dziecko już posiada „wypracowane” samodzielnie gesty. Tak właśnie było z trzyletnią Weroniką. Dziewczynka nie posługuje się mową dźwiękową o znaczeniu komunikacyjnym. Jedynymi słowami, które wypowiada intencjonalnie, są „mama” i „baba”. Poza tym generuje wiele różnorodnych dźwięków i naśladuje melodykę mowy, ale nie jest to mowa o znaczeniu komunikacyjnym. Weronika wymyśliła, że może wiele rzeczy pokazać rączkami. Tak stworzyła całkiem pokaźny słownik własnych gestów i z powodzeniem komunikuje się z jego pomocą. Rodzina zaakceptowała taką formę porozumiewania się, więc rozpoczęłam poszerzanie słownika gestów o gesty Makatonu, jednocześnie pracując nad rozbudowaniem słownika werbalnego.

      Gest towarzyszy także w pracy z niektórymi dziećmi z głębszą niepełnosprawnością umysłową, które są uczestnikami zajęć rewalidacyjno-wychowawczych. Jego znaczenie w połączeniu ze znakami trójwymiarowymi to zapowiadanie następujących po sobie czynności podczas codziennych zajęć. Gest i znak dotyczą określonego etapu planu pobytu dziecka w szkole i dlatego w trakcie jego realizacji muszą być powtarzane, choćby w celu „utrwalania” hasła głównego. Wiele osób pracujących z dziećmi z niepełnosprawnością w stopniu głębszym twierdzi, że dopiero połączenie znaków symboliczno-przedmiotowych z gestami buduje pełną formułę zapowiedzi czy też ilustracji (niezależnie od sygnału werbalnego nadawanego przez nauczyciela).

      Moje rozważania dotyczące roli gestu w komunikacji wspomagającej czy alternatywnej mają jeden cel – zbudowanie przekonania o konieczności wdrażania gestu do terapii jako uzupełnienia komunikacji bądź jako jedynego jego sposobu. Gest jako najbardziej naturalna metoda zastępująca komunikację dźwiękową, co można zauważyć choćby na przykładzie Weroniki, najszybciej daje wymierną korzyść bycia rozumianym. To rozumienie przekłada się na spełnianie oczekiwań dotyczących zaspokajania potrzeb i pragnień dzieci z różnymi deficytami.

      Radość widoczna na twarzy czy w zachowaniu dziecka, gdy pytając gestem, odczuwa, że jest rozumiane, to najlepsza nagroda za cały trud, nieraz wielomiesięczny czy wieloletni, włożony w motywowanie i nauczanie, a potem w utrwalanie gestów. Dla tej radości dzieci z gestowego „mówienia”, ich zadowolenia z możliwości bycia rozumianym i poczucia bezpieczeństwa (bo gest dorosłego zapowiada, co będzie się działo) warto robić wszystko, aby gest stał się mową w naszym pojmowaniu tego słowa.

      Podsumowanie

      W pracy terapeutycznej spotykamy dzieci z bardzo różnorodnymi deficytami czy zaburzeniami rozwojowymi, co wymusza na osobie pracującej szukanie wielu dróg rozwiązywania problemów komunikacyjnych. Jednak cel nadrzędny, jakim jest umiejętność porozumiewania się, obliguje do ustawicznego bycia twórczym w tworzeniu kodu komunikacyjnego dla danego dziecka. Musimy zawsze zakładać możliwość opracowania kodu niezależnie od wieku podopiecznego, co widać na przykładzie Rajmunda. Późne rozpoczęcie pracy terapeutycznej z tym chłopcem nie przeszkodziło w osiągnięciu zadowalających efektów, które bezpośrednio przełożyły się na jego komfort życia, kontakty z szeroko pojętym otoczeniem oraz możliwości uczestniczenia w procesie edukacyjnym i terapeutycznym.

      W przypadku Kacpra gest zwiększył możliwości nawiązywania kontaktów społecznych w sposób ogólnie akceptowany. Wyciszenie zachowań niepożądanych pozwoliło na uczestnictwo w nowych dla dziecka sytuacjach. Nie sposób nie dociekać, jakie byłyby możliwości rozwojowe Kacpra, gdyby nie komunikacja manualna z wykorzystaniem gestów Makatonu, która zapoczątkowała tak duży przełom w jego funkcjonowaniu. Dla tego chłopca możliwość brania udziału w wielu sytuacjach społecznych z udziałem rodziny i grupy rówieśniczej, w której funkcjonuje, jest początkiem zdobywania zupełnie nowych doświadczeń.

      W życiu Michała i Wiktorii posługiwanie się gestami to fragment „komunikacji totalnej”, która pozwala