Adrianna Biełowiec

Alfa Jeden


Скачать книгу

tanim pokoleniem hodowli, gdyby zginęły. Potrzebujemy ludzi, którzy bez szkody dla organizmu, będą mogli całe życie spędzać w mobilnych bazach w przestrzeli kosmicznej. Którzy za nikim nie zatęsknią, którzy nie zwariują z powodu nudy i izolacji. Dlatego mamy ogromne zapotrzebowanie na takich właśnie żołnierzy, jak Enril. Uniwersalny żołnierz nigdy nie odejdzie do lamusa, doktorze. – Relagard splótł dłonie na pośladkach. Popatrzył na przystojną twarz Hammurabiego. Porucznik aprobująco skinął mu głową, również uznając doskonałość obiektu Alfa Jeden.

      – Nie możecie przeprowadzać eksperymentów w placówce, tu, na planecie? – zapytał lekko opryskliwie sztuczny człowiek.

      Dawid nie przepadał za androidami, w ogóle gardził maszynami stylizowanymi na ludzi. Zanim odpowiedział, posłał Hammurabiemu ledwo zauważalne, niechętne spojrzenie, co tamten skwitował wieloznacznym uśmieszkiem, mogącym znaczyć zarówno przeprosiny w następstwie zakłopotania, jak i rozbawianie.

      – Raczej nie – odparł Jakowlew. – Armia Republiki Europejskiej będzie działała głównie w przestrzeni kosmicznej. Przyszli żołnierze otrzymają od protoplasty, którą jest oczywiście Enril, wiele pożądanych cech, między innymi wzmocnioną tkankę kostną i stabilny metabolizm w warunkach pozaatmosferycznych. Wprawdzie Asfarię otacza sztuczna biosfera i grawisfera, jednak warunki te daleko różnią się od panujących na powierzchni planety typu ziemskiego. Druga sprawa to sama lokalizacja Asfarii jako asteroidy dwukilometrowej długości. Jej napędy są przeglądane systematycznie przez odpowiednio przeszkolony personel, lecz gdyby z jakiegoś powodu uległy uszkodzeniu – bo takiej możliwości nie należy wykluczać – musimy mieć pewność, że Phalagion nie ściągnie asteroidy swoim polem grawitacyjnym. Starlight wykorzystywała swego czasu Asfarię jako tajną arenę doświadczalną i wolałaby, aby planetka nie rzucała się w oczy ciekawskim. Dlatego dryfuje na nieuczęszczanym szlaku.

      Hammurabi ostentacyjnie zrobił zakłopotaną minę. – Chyba nie nadążam.

      Jakowlew uśmiechnął się. – Wbrew pozorom utrzymanie Asfarii jest znacznie tańsze, niż gdybyśmy mieli wysyłać na orbitę całą stację kosmiczną. Chodzi w tym wszystkim o agresywność Alfy Jeden. Także o dużą ilość wolnej przestrzeni.

      – Aha – mruknął android, pokręcił głową z aprobatą.

      Generał skierował na kierownika naukowego szkła ciemnych okularów.

      – Pamiętajmy, że to protoplasta – ciągnął doktor, skinąwszy głową w stronę monitora odbierającego Enrilowi prywatność. – Pierwszy taki protoplasta w historii ludzkości i zarazem najpotężniejszy człowiek wszechczasów. Zbiór zmodyfikowanych genów tak, by neurony reagowały na określone czynniki. A jak pan wie z doświadczenia, generale, każdy prototyp zawiera błędy, które wychodzą na jaw w testach. Nierzadko dopiero w powszechnym użytku, gdy produkt znajdzie się już u zamawiającego lub na rynku. Nad genotypem Enrila pracował latami zespół najlepszych naukowców, dobierając materiał genetyczny osób istniejących bądź zmarłych, albo syntetyzując go sztucznie. – Westchnął głęboko. – Modlę się, by jednak obeszło się bez mankamentów. Korporacja nie lubi pakować pieniędzy w błoto.

      – Co pan ma na myśli? – Relagard usłyszał chrobot i obrócił się; kliner opuszczał pomieszczenie, tachając przed sobą wielki kubeł na śmieci.

      – Załamania w percepcji, zachwiania równowagi psychicznej i tego typu rzeczy, podchodzące niekiedy pod teratologię.

      – Czy mógłby pan… – generał urwał, szukając odpowiednich słów, by nie wyjść na głupca. Widząc malujące się na obliczu Relagarda zakłopotanie i rozumiejąc jego przyczynę, kierownik naukowy uśmiechnął się pobłażliwie. – …bardziej jasno? – Generał wzruszył ramionami, ostatecznie mówiąc po prostu, co myśli. – Jestem tylko zwykłym żołnierzem.

      Obaj mężczyźni uśmiechnęli się, podobnie jak obróceni twarzą do kapripodów Alexander i Raven, którzy od jakiegoś czasu przysłuchiwali się dialogowi. Edgar i Mateusz ciągle byli pogrążeni w cichej rozmowie, więc nie zwracali na pozostałych uwagi. Również Hammurabi wydawał się być nieobecny, stojąc nieruchomo przy generale i przypatrując się obojętnie Enrilowi, który kucając przy ciele Gabriela, wyraźnie nad czymś rozmyślał.

      – Mówiąc wprost – rzekł Dawid –  nie chcielibyśmy w Inion Vertex żadnych zniszczeń i ofiar. Tak trudno jest zdobyć kompetentnych pracowników, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Dlatego projekt „Likwidator” postanowiliśmy realizować na ogromną odległość. Nieużywana od jakiegoś czasu Asfaria nadawała się na to idealnie, jak i sprzyja rozwojowi pożądanych cech obiektu.

      – Racja – skwitował generał. – Rozumiem doskonale.

      – Umysł Enrila znajduje się w stanie równowagi, to znaczy że obiekt praktycznie nie ulega… – Mężczyzna zaciął się. Razem z Relagardem i Hammurabim obserwowali, jak Enril przerzuca ciało Gabriela przez bark i kieruje się w stronę windy. – …emocjom. Zwykle odczuwa niczym niezmącony spokój. Nie rozumie czym jest strach, miłość, przyjaźń ani zaniepokojenie. Tak przynajmniej powinno być. Zablokowaliśmy parę ośrodków w jego mózgu.

      – A ten ryk wściekłości podczas walki, gdy Gabriel zranił go w twarz? – zapytał Relagard sceptycznie.

      – Właśnie zamierzałem o tym powiedzieć: Alfa Jeden zna jedynie gniew i agresję, czyli to, co niezbędne wojownikowi. Któż z nas nie wpadł w matnię tych skrajności i nie wie, do czego zdolny jest człowiek w stanie uniesienia? Enril jest czystym potencjałem naszych eksperymentów.

      Relagard wydał z siebie przeciągle "mhm" i opadł na krzesło. –  Przynieś mi coś do picia – rzekł do Hammurabiego. Kiedy porucznik podał dowódcy szklankę wody mineralnej z hydrogeneratora wiszącego na ścianie, generał zwrócił się do naukowca: – Jak pan tego dokonał? Czy Alfa Jeden jest zaczipowany?

      Enril ułożył ciała kryminalistów obok siebie, przesunąwszy je tak, by nie leżały na płycie platformy umiejscowionej naprzeciw głównego wejścia. Wrota hali otworzyły się i do środka wtoczył się ogromny wózek załadowanymi dwoma skrzyniami oraz metalowymi sarkofagami na zabitych. Zatrzymał się na platformie i spuścił trapy umożliwiające wyładowanie towaru.

      Doktor przytaknął. – A1 miał iniekcję w fazie kształtowania się mózgowia. Płat czołowy odpowiada za pamięć i myślenie i tam zagnieździliśmy mu tymczasowy czip z minimalnym zasobem informacji.

      – W jaki sposób przekazaliście mu te informacje?

      – Podobnie jak odbywa się to dyskami do kapripodów. Wiedza została przeniesiona do mózgu pod postacią impulsu elektrycznego, zsynchronizowanego z biopolem elektrycznym mózgu. Przekształcenie tego na pamięć rzeczywistą jest bardziej skomplikowanym procesem, tak więc – naukowiec uniósł na chwilę dłonie – darujmy sobie jego omawianie.

      Relagard odchrząknął wymownie.

      – Szkoła w pięć sekund – wymruczał.

      – Mniej więcej. – Dawid uśmiechnął się. Spodobało mu się tak krótkie ujęcie meritum rzeczy. – Tyle że w przypadku Enrila nauczyliśmy go jedynie tego, co uznaliśmy za niezbędne.

      – To znaczy, że poza sikaniem nie będzie znać innych zastosowań fajfusa? – rzucił Hammurabi tonem drwiny, splatając ramiona w koszyk.

      Ravena zatkało, wykonał tik, jakby się zakrztusił; Mateusz wybałuszył oczy; znający doskonale wybryki androida, generał westchnął i pokręcił głową; Alex zaniósł się spontanicznym rechotem, podobnie jak Edgar. Za to Jakowlew próbował utrzymać na twarzy wyraz rozbawienia, choć za profanację poważnej rozmowy chętnie wyprosiłby obcesowego androida z pomieszczenia.

      – Nadal ma ten czip? – odezwał się Relagard.

      – Nie, mówiłem że jest tymczasowy – odparł kierownik. –