im wszystko przekazać. Czuł się trochę nieswojo. Zupełnie jakby był to pierwszy ich trening, a nie ostatni. Jego uczniowie jakby na złość zachowali poważne miny i mało mu przerywali.
– Omówmy strategię – powiedział. – Każdy z uczestników jest indywidualnie wpuszczany na teren poligonu przez jedno z wejść. Bram głównych na poligon jest zaledwie sześć. Pozostali wejdą do środka, korzystając z czternastu bocznych wejść. Nie mogę powiedzieć wam, z którego miejsca będziecie startować. Pamiętacie współrzędne punktu zbiórki?
Pokiwali głowami. Znali formę egzaminu już wcześniej. Jako drużyna mieli współpracować. Spotkać się w ustalonym miejscu i trzymać się razem. W żadnym razie nie mogli złamać ani jednego punktu regulaminu. Zawiązanie sojuszu było jedną ze strategii, na którą uczestnicy mogli się zdecydować. Dzięki temu mieli większy potencjał i szansę na wygranie. To właśnie dlatego Minaro stawiał zawsze na współpracę. Niewykluczone, że Ajda również poszła w tym kierunku. Grupa z Natamiru mogła mieć podobne plany.
– Gramy zespołowo – podkreślił, żeby nie było żadnych wątpliwości. – Nie chcę tam żadnych kłótni, rozumiecie? Cokolwiek by się nie działo… – Zerknął na Yaxiela. – I żadnych popisów.
Chłopak od razu zmarkotniał.
– Od momentu spotkania musicie się stale przemieszczać – kontynuował przerwany wątek. – Zbyt długie zostawanie w jednym miejscu grozi utknięciem w iluzji lasu. Jeśli w nią wpadniecie, to szanse na wygranie egzaminu spadają do zera.
Na dłuższą chwilę zamilkł, co wykorzystała Luv:
– Co z pozostałymi uczestnikami?
– Natamiru wystawiło trzech, jednym z nich jest uczennica Ajdy, Theran. Dwóch pozostałych to Sedan Otron i Bon Ferrey. Obaj są podopiecznymi jednego mistrza. Atermia oprócz was wysunęła jeszcze jednego uczestnika. Wierzę, że kojarzycie go z Kolegium. Nazywa się Datrey Dette.
– Datrey się załapał? To żadna konkurencja – zażartował Yaxiel.
Minaro nie wiedział, czy to poczucie ulgi, które usłyszał w głosie Yaxiela, było prawdziwe, czy miało tylko przekonać go, że wszystko jest w porządku. Z min dziewczyn wywnioskował, że to drugie.
– Reszta to kandydaci niezależni. Reprezentanci Wschodu. I to ich najbardziej powinniście się obawiać.
Luv drgnęła.
– Skoro nie ma żadnych reguł, ci odszczepieńcy ze Wschodu mogą próbować nas zabić, prawda?
Jej słowa nie zrobiły aż takiego wrażenia na reszcie, jakiego Minaro mógł się spodziewać. Przytaknął. Ellen pochwyciła trop kuzynki.
– Czy mamy wobec nich tak samo postąpić?
– Nie zmuszam was do zabijania. Zresztą nie bylibyście do tego zdolni. Jeżeli kogoś pokonacie upewnijcie się, że już nie wstanie do końca egzaminu. Najlepiej wykorzystajcie jego zieloną flarę. To definitywnie go skreśli.
– Co jeśli obserwatorzy wtrącą się do pojedynku pomiędzy uczestnikami? – zapytał Yaxiel.
– Nie ma takiej opcji. Pod żadnym pozorem nie wolno im interweniować.
– To stąd trzecia reguła – wywnioskował Yaxiel. – Przeżyć za wszelką cenę.
Minaro uśmiechnął się kącikami ust. Pomimo że wysyłał uczniów w najgorszą przygodę ich życia, przepełniało go zadowolenie, ponieważ dobrze ich wyszkolił. Będzie mu brakowało ich treningów. Z zamyślenia wyrwała go tym razem Ellen.
– Legendy o tym miejscu są prawdziwe? O duchach martwych iluzjonistów, którzy atakują tych, co odważą się tam zapuścić?
Yaxiel i Luv spojrzeli na nią sceptycznie. Yaxiel zachichotał pod nosem i odezwał się cicho:
– Nie no, bądźmy poważni…
Jednak słowa mistrza kazały mu natychmiast zmienić nastawienie do legend.
– Po części tak.
– Naprawdę?
– Według kronik historycznych królowa Diamei schroniła się tam z rebeliantami, gdy była w drodze do zjednoczenia El Greco. Wciągnęli oni uzurpatorów do lasu, gdzie rozegrała się bitwa. Mimo wysiłków iluzjonistów życie straciło dziesięć tysięcy żołnierzy, w tym także iluzjoniści. Od tamtej pory ludzie zaczęli nazywać to miejsce Jutrznią Buntowników. Nie każę wam wierzyć w mity, lecz w tym lesie naprawdę czai się jakaś mistyczna siła. Utrzymuje ona świadomość tego miejsca. Jutrznia ma własne iluzje, które będą próbowały was zabić. Z powodu specyfiki lasu wybrano go wieki temu na miejsce egzaminu dla młodych iluzjonistów. Gdy las zbierał zbyt duże żniwo śmierci, wprowadzono limity czasowe. Maksimum pięć dni. Tyle, ile będzie wynosił wasz egzamin.
Na chwilę przymknął oczy i zaczął wertować w pamięci. Chyba o niczym nie zapomniał. Poza najważniejszą informacją, którą specjalnie zostawił na koniec. Perswazją.
– Wiecie, co naprawdę sprawdza ten egzamin – odezwał się zupełnie innym tonem. – Wasze umiejętności, talent, kondycja fizyczna sprawdzane są w drugiej kolejności. Egzamin na klasę pierwszą wyłania najbardziej utalentowanych i jest w tym trochę prawdy. Ale nie jest to jego główne założenie. Egzaminatorzy chcą znaleźć idealny balans pomiędzy umiejętnościami a psychiką… rzemiosła, jeśli bycie iluzjonistą jest rzemiosłem. – Uśmiechnął się kącikiem ust. – Chcą zobaczyć, jak radzicie sobie w ekstremalnych warunkach, gdy ciągle coś wam zagraża, gdy nie możecie zmrużyć oka. Chcą zobaczyć, komu zaufacie i na ile. I to macie im pokazać. Nie skupiajcie się na stylu walki, na efektownych, ryzykowanych zagrywkach. – Tu zerknął na Yaxiela. Chłopak wyszczerzył zęby. Popisywanie się było zdecydowanie jego najgorszą wadą. – To test na psychikę, dopiero na drugim miejscu są umiejętności. Przeżyć i wygrać to dwie inne kategorie. Nie wystarczy przeżyć, by wygrać. Można wygrać i nie przeżyć. Wymagam od was dwóch rzeczy. Przeżyć i wygrać. Moglibyście poprzestać na utrzymaniu się przy życiu, ale wiem, że stać was na więcej. Pamiętajcie, że mimo chęci ludzie nie podchodzili do tego egzaminu ponownie.
Cała trójka przytaknęła.
– Wiem, że nauczyłem was wszystkiego, co najważniejsze. Wszystkiego, co sam potrafię. Trenowaliście ostro, nieraz pchaliście się tam, gdzie tylko was brakowało. – Rozłożył ręce. – Chcę tylko, byście wiedzieli, że nie dopuściłbym was do egzaminu, gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości.
– Czyżby pierwszy komplement? – wyjąkał Yaxiel, bardzo dobrze naśladując zdumienie.
Minaro miał ochotę nieco go przytemperować, ale poprzestał na ciepłym uśmiechu.
– Yaxiel, nieraz musiałem się z tobą wykłócać, kto właściwie ma rację w naszej drużynie, ale jeszcze nigdy nie uczyłem tak bystrego chłopaka.
Dziewczyny wywróciły oczami. Yaxiel z radością zacisnął pięść w zwycięskim geście. Minaro powstrzymał się od komentarza i zwrócił się do Ellen. Każdemu z nich chciał powiedzieć coś pokrzepiającego. Być może właśnie miał ostatnią szansę, ale wolał nie myśleć w ten sposób.
– Ellen, z moich wieloletnich obserwacji mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że odziedziczyłaś we krwi najwyraźniejsze cechy przywódcze. Twoi przyszli podwładni pójdą za twoimi ideami na kraniec świata. Możesz śmiało kandydować na mój stołek.
– Jak mnie ktoś nie wyprzedzi – powiedziała Ellen, zerkając na Yaxiela. Po czym dodała ze skwaszoną miną: – I zakładając, że zdam.
Minaro posłał jej ostrzegawcze spojrzenie i na koniec zwrócił się do Luv:
– Nie wiem, czy pewność siebie zaliczana jest do pozytywnych czy negatywnych cech,