Отсутствует

Filozofia religii


Скачать книгу

pojęcie dowodu nie jest ostre. Dowód to tyle, co uzasadnienie, ale nie jakiekolwiek, ale wystarczające. Można to zilustrować pojęciem dowodu w sądzie. Strona ma udowodnić swoje roszczenie w sposób wystarczający, a nie tylko je uzasadnić. W procesie karnym sąd wydaje wyrok na podstawie dowodów w powyższym sensie, a jeśli dysponuje tylko poszlakami niedającymi się przekształcić w dowód, sprawa jest umarzana. Wszelako warunki, jakie ma spełniać dowód w sensie prawniczym, nie są do końca określone, np. w procesie wedle prawa anglosaskiego świadek nie może się powoływać na to, co wie ze słyszenia. Z drugiej strony (także w kontekście prawa kontynentalnego) nie podlegają dowodowi fakty powszechnie znane. Potoczny punkt widzenia często uważa za dowód to, co ma siłę przekonującą. Gdy ktoś np. powiada, że dany argument go subiektywnie przekonuje, uważa, że jest w posiadaniu dowodu. W istocie, nazwy „dowód” i „przekonujący argument” są bliskoznaczne z punktu widzenia mowy potocznej.

      To, czym jest dowód, ma niebagatelne znaczenie w dyskusjach na temat istnienia Boga. S. Kamiński (Kamiński 2017, s. 38–39) rozróżnia trzy pojęcia dowodu: (A) w sensie najszerszym („wszelkie uzasadnienie jakiejkolwiek tezy”); (B) w sensie ściślejszym („rozumowanie […] uzasadniające niezawodnie jakiś sąd na podstawie sądów wcześniej przyjętych”); (C) w sensie najściślejszym (dedukcja, czyli uzasadnienie jakiegoś sądu na podstawie sądów wcześniej przyjętych i takie, które korzysta z niezawodnych reguł logicznych). Rozumienie (A) odpowiada potocznemu pojęciu dowodu, sens (C) jest dobrze opracowany w metodologii nauk, natomiast (B) domaga się dalszego wyjaśnienia, tym bardziej, że właśnie ono ma charakteryzować tzw. drogi proponowane przez Tomasza z Akwinu. Jeśli (B) jest charakteryzowane jako np. redukcja czy abdukcja, to niezawodność takiej inferencji jest wątpliwa, ponieważ wniosek nie wynika z przesłanek. Wydaje się, że Kamiński lokował źródło niezawodności w filozofii tomistycznej, dokładniej w jej interpretacji egzystencjalnej20. Nie ma powodu, aby kwestionować ten punkt widzenia jako niedopuszczalny z zasady. Trzeba jednak przyjąć jego konsekwencje, by tak rzec, z dobrodziejstwem inwentarza, tj. mieć świadomość, że niezawodność dowodu w tym ujęciu silnie zależy od lokalnego stanowiska filozoficznego. Spór filozoficzny ma jednak inną naturę epistemologiczną od sporu naukowego. Nawet jeśli ktoś uznaje pierwszy z nich za rozstrzygalny, jest to rozstrzygalność inna, w każdym razie słabsza, od tej spotykanej w nauce (pojęcie nauki wystarczy ograniczyć do logiki, matematyki i przyrodniczych nauk empirycznych).

      Z powyższych uwag wynika prosty morał. Dyskusja na temat istnienia Boga powinna minimalizować założenia filozoficzne (zapewne nie da się ich całkowicie wyrugować, np. zapatrywań metafilozoficznych, chociażby takich jak moje). Podobnie trzeba zawiesić osobisty stosunek do wiary. To oczywiste, że ateista lub agnostyk poszukuje argumentów przeciwko teizmowi, kierując się własnym światopoglądem, a teista stara się racjonalnie uzasadnić swój punkt widzenia. Tego rodzaju postawy muszą być jednak traktowane jako heurystyczne, a nie – uzasadniające. Jestem agnostykiem czy nawet ateistą (nie wchodzę tutaj w sens tych kategorii; por. Woleński 2004, s. 93–101), ale staram się nie korzystać z tego, że jestem niewierzący (dalej nie odróżniam agnostycyzmu od ateizmu). Pewien aspekt tej sprawy zostaje wyjaśnione przez następujący przykład. Niektórzy uważają, że pojęcie bożej wszechwiedzy jest wewnętrznie sprzeczne. Niech WB oznacza kolekcję prawd znanych Bogu. Rozważmy rodzinę wszystkich podzbiorów zbioru WB. Jest ona większa niż WB. To może sugerować, że Bóg wie mniej (lub więcej) niż wie, a więc jest niespójny, tj. ma wykluczające się cechy. Jednakże teista ma prostą odpowiedź, mianowicie że WB nie jest zbiorem, ale klasą w rozumieniu teorii mnogości, rozróżniającej zbiory i klasy. Jeśli tak, to nie można twierdzić, że kolekcja wszystkich podklas klasy WB jest większa od niej. Od strony filozoficznej klasy lepiej odpowiadają transcendentaliom niż pojęciom rodzajowym, a więc filozofia Boga zyskuje w tych pierwszych dobre narzędzie formalne do analizy atrybutów boskości. Tego rodzaju wniosek metodologiczny jest kompletnie niezależny od bycia teistą lub ateistą. Natomiast, jeśli tzw. nowy ateizm twierdzi, że Bóg nie istnieje, ponieważ egzystencjalny inwentarz rzeczywistości zawiera tylko to, co istnieje w rozumieniu nauki, negacja bożej egzystencji jest prostym wnioskiem dedukcyjnym z ogólnego założenia filozoficznego. Aczkolwiek nie jest to stanowisko tak prymitywne, jak utrzymują niektórzy teiści, jest akceptowalne, o ile zgodzimy się na to założenie.

      Powyższe wyjaśnienia skłaniają do traktowania pojęcia dowodu w sensie (C), a więc najściślejszym. Czy tzw. dowody na istnienie Boga są dedukcyjne? Weźmy drogi Tomasza z Akwinu. Ich oryginalne sformułowania są ciągami sylogizmów, a więc mają wyraźną strukturę logiczną. Posługują się też argumentum ad absurdum, niewątpliwie dedukcyjnym. Tak więc można, a nawet trzeba badać ich poprawność logiczną. Przyjęcie rozumienia dowodu wedle (B) sprawia, że argumentacje Akwinaty traktuje się jako drogi (viae), które mają ewentualnie przekonać niewierzącego lub umocnić wiarę wierzącego. W konsekwencji analizę logiczną takich argumentacji uważa się za mało istotną21. Moje stanowisko jest dokładnie przeciwne. Jeśli dana teologia (filozofia Boga) uważa się (a tak jest np. w wypadku tomizmu) za koncepcję spełniającą warunki argumentacyjnej racjonalności, nie może uniknąć oceny z logicznego punktu widzenia. Kierując się tym przeświadczeniem, poddam rozbiorowi ontologiczne i kosmologiczne (z ich wariantami redukcyjnymi, ale nie traktuję ich jako nadmiernie ważnych) dowody za istnieniem Boga22.

      1. Wstępne problemy logiczne

      Od strony lingwistycznej przedmiotem dowodu istnienia Boga jest zdanie:

      (1) Bóg istnieje.

      Jego negacja ma postać:

      (2) Bóg nie istnieje.

      Forma logiczna (1) i (2) wymaga dookreślenia z punktu syntaktycznych reguł logiki współczesnej. Oba te konteksty są potocznymi zdaniami egzystencjalnymi i nie posiadają formy nadającej się do ścisłej analizy przy pomocy standardowych narzędzi logicznych. Jeśli rozważamy podmioty w (1) i (2), to wedle teizmu, słowo „Bóg” jest nazwą własną (indywiduową, indywidualną) i niepustą, natomiast dla ateisty – własną, ale pustą. Ponieważ logika kwantyfikatorów w wersji klasycznej (a tę stosuję) nie dopuszcza pustych nazw indywiduowych, zdania (1) i (2) trzeba jakoś sparafrazować. Prosty sposób polega na ich przeformułowaniu na wypowiedzi:

      (1*) Istnieje takie x, że x jest Bogiem (symbolicznie: ∃xBx);

      (2*) Nie istnieje takie x, że x jest Bogiem (symbolicznie: ¬∃xBx),

      w których występuje predykat „jest Bogiem”23. Logika nie przesądza o pustości (niepustości) predykatów. To znaczy, że, z czysto logicznego punktu widzenia, spór pomiędzy teizmem a ateizmem w sprawie egzystencji Boga może być traktowany jako dotyczący tego, czy predykat „jest Bogiem” jest pusty (tj. jego denotacją jest zbiór pusty), czy też niepusty, tj. zawierający przynajmniej jeden przedmiot.

      Od ateistów wymaga się niekiedy, aby udowodnili to, że Bóg nie istnieje, tj. że prawdziwe jest zdanie (2*) lub fałszywe jest zdanie (1*). Jest to grube nieporozumienie. Negatywne zdania egzystencjalne nie dają się udowodnić z powodów czysto logicznych, chyba że wynikają z innych zdań o nieistnieniu, np. zdanie „Nie istnieją duże kwadratowe koła” wynika ze zdania „Nie istnieją kwadratowe koła”. Wszelako tak naprawdę dowodzimy prawdziwości zdania „Nie istnieją kwadratowe koła”, wykazując, że predykat „jest kwadratowym kołem” jest sprzeczny i jako taki nie wyznacza zbioru niepustego. Aby uniknąć dyskusji dotyczącej niesprzeczności rozmaitych atrybutów Boga, zakładam, że predykat „jest Bogiem” jest koherentny. To jednak nie przesądza,