Mój ojciec był nazistą. Rozmowy z potomkami czołowych przywódców Trzeciej Rzeszy
prześladuje?
– Nikt nikogo nie prześladuje. – Frank doskonale zrozumiał moje pytanie, nie udaje zdumionego, ani nie pyta, o co mi właściwie chodzi. – Jego powiesili.
– Fizycznie – tak. Ale metafizycznie, jak mi się wydaje, przez cały czas jest obok pana.
– Tak, zawsze jest obok – mówi Frank. – Jest tutaj.
Niklas poklepuje się po lewej piersi – może się wydawać, że mówi o swoim sercu. Może się wydawać, jeśli się nie wie o zawartości wewnętrznej kieszeni płaszcza. I o fotografii trupa ojca, która spoczywa tam owinięta w polietylen.
Czuję, jak po plecach przebiegają mi ciarki.
Przenoszę spojrzenie na prostytutki – one już nie interesują się Frankiem i leniwie spoglądają na nas tylko po to, by wyprzedzić próbę użycia aparatu fotograficznego, zawieszonego na mojej szyi.
– Znałam pewną niemiecką prostytutkę – mówię do Franka. – Lubiła opowiadać o swoich klientach.
– Ciekawe. – Niklas zaciąga się papierosem.
– Zadziwiło mnie jedno – mówię do niego, omiatając wzrokiem czarnowłosą damę z wydatnym biustem. – Opowiadała, że wielcy panowie, różni tam dyrektorzy i urzędnicy, którzy na co dzień kierują wieloma ludźmi, zwykle proszą, by ich bito i poniżano.
– Nie ma sadyzmu bez masochizmu – powiedział, patrząc na mnie. – Mój ojciec, który zgładził miliony ludzi, sam cierpiał, gdy poniżał go i dręczył Hitler. Moja matka także po cichu zaczęła gardzić ojcem i było to zauważalne. On w ogóle, jak wszystko na to wskazuje, był mocno związany z ludźmi, którzy nim gardzili.
– Czy chce pan dać mi do zrozumienia, że pańskiego ojca można poddać analizie Freuda?
– Każdego można. Hitlera można. Trzecią Rzeszę można. Ale ja się tym nigdy nie zajmowałem. – Niklas wzruszył ramionami. – Nigdy mnie to nie interesowało. Nie za bardzo mnie to obchodziło. Być może dlatego, że mnie samego…
Frank zamilkł, wyraźnie stawiając znaczącą kropkę w środku zdania. W myśli zakończyłam je za niego: „Mnie samego należałoby przeanalizować według Freuda”.
Czy to miała być podpowiedź?
Ojciec Niklasa Franka, Hans Frank, dzieł Freuda nigdy nie czytał, za to przeczytał korespondencję założyciela psychoanalizy z Albertem Einsteinem i, jak sam wyznał, pozostał pod wielkim wrażeniem tych dwóch wielkich ludzi.
„Freud praktycznie dokładnie przepowiedział, co się stanie, i to rzeczywiście się stało – wszystko, co dotyczy bestialstw i masowych morderstw. To był wybitny myśliciel. Widział znamionujące Hitlera sadyzm i okrucieństwo… Hitler był przeciwnikiem łatwego uzyskiwania rozwodu. Ja byłem za tym, lecz nic nie mogłem poradzić. Hitler zabronił mi rozwodu z żoną, z którą byłem bardzo nieszczęśliwy… Myślę, że Hitler miał niestandardowe potrzeby seksualne. Czyli że bardzo niewiele mu było trzeba od przeciwnej płci. Uważał kobiety za przedmiot uwielbienia i często z żarem mówił o swojej matce… Freud, Sigmund Freud, ostatni z wielkich niemieckich psychiatrów, zmarły w Anglii, wskazywał na związek między niespełnioną miłością, a okrucieństwem”9. Po tym monologu, zaadresowanym do psychiatry więziennego, Hans Frank dodał jeszcze, że Freud słusznie zrobił, emigrując i ratując się od narodowych socjalistów.
Pod wieczór, już po zachodzie, niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami. Gdy idziemy na kolację na Tiergärtnertorplatz, trudno cokolwiek rozróżnić – w ciemnościach utonęła też moja ulubiona rzeźba chciwego krwi zająca, znajdująca się w pobliżu domu Albrechta Dürera. Niestety, dziś nie mogę tego zajączka znaleźć, a tak chciałabym pokazać go Frankowi! Cóż, spróbujemy to zrobić jutro.
Siadamy w restauracji przy stoliku pod markizą – zaczyna padać drobny deszcz. Mężczyźni zamawiają piwo i kolację. Niklas, spoglądając na mnie, też początkowo myśli wykpić się sałatą, ale w końcu za namową Eisensteina postanawia wziąć skrzydełka z surówką. No i słone zakąski, znakomicie uzupełniające litr jasnego piwa, które zamawia od razu i bez wahania. A Siergiej z operatorem zastanawiają się, czy po pół litra to dla nich nie za dużo.
– Dalej, zgodnie z planem, wódka – Frank mruga do mnie, a ja rozważam, czy to żart, czy rzeczywiście ma ochotę na coś mocniejszego. Przy obiedzie wszyscy głośno rozmawiamy. Niklas pod Siergieja i moje dyktando notuje sobie niektóre rosyjskie powiedzonka. Słysząc od Eisensteina o „piwie s pricepom” wpada w prawdziwy zachwyt. Nawet zapisuje tę przyczepę w notesie, oczywiście w łacińskiej transkrypcji, z emfazą powtarzając: „piwo s pri-ce-pom”. I rzeczywiście, na stole pojawia się wódka. – No i po co obciąża pan się tymi cierpieniami? – pyta Siergiej, gdy Frank przełknął, wziął głęboki oddech i zapalił papierosa.
– Nie chodzi o cierpienia – mówi. – I nie chcę wcale cierpieć. Ale nie mogę zapomnieć tego, co wyczyniali Niemcy od trzydziestego trzeciego do czterdziestego piątego roku. Nie mogę nie pamiętać o ofiarach. Wciąż mam przed oczyma młodą kobietę, matkę, gdzieś w Rosji albo w Polsce, która płacze po swoim synu, zabitym przez Niemców. I ja płaczę razem z nią. Ale ja nie pozwoliłem zniszczyć mojego życia rodzicom. Byli nimi może z woli bożej, może przez przypadek.
Kap.
Kap.
Kap.
Deszcz stuka po brezentowej markizie niczym metronom, nadając ton rozmowie. Z jednej strony powoduje napięcie, ale z drugiej uspokaja, tworząc przytulną i kameralną atmosferę zaufania. Na stoliku – migocący płomyczek w szklanej kolbie, który odbija się w błyszczących oczach Niklasa; ten przypala od świecy, a ja raptem zamyślam się nad tym, czy Niemcy, podobnie jak my, wierzą w przesąd, że od świecy się nie przypala. Zresztą, jeśli nawet wierzą, to Niklas nie jest z tych, którzy wierzą w złe znaki. W ogóle nie sądzę, by w cokolwiek wierzył.
– Waszym potomkom pewnie życie już lepiej się układa… – mówię i już jestem zła na siebie, że tak brutalnie zakłóciłam okraszoną szumem deszczu ciszę.
Niklas głęboko się zaciąga.
– Oczywiście, ból przemija. Ubywa go w miarę, jak wszystkie te wydarzenia stają się historią. A i moje pokolenie już tak nie cierpi. I słusznie – życie jest silniejsze od cierpień, ono je wypiera. A ja niczemu nie jestem winny, moje pokolenie niczemu nie jest winne. Dlaczego jednak przez cały czas wracam do tej sprawy, piszę książki, w jakimś sensie walczę? Walczę przeciwko niepamięci. Po wojnie Niemcy stracili szansę, by przyznać się, jak dużo wiedzieli, że na wiele rzeczy przymykali oczy. Chociaż trzeba przyznać, że niemieccy historycy, na początku pod naciskiem aliantów, a potem już i z własnej woli, za szczegółami ujawniali i opisali zbrodnie nazizmu. Powiem nawet, że każda zbrodnia z lat 1933-1945 została poddana wnikliwemu badaniu, udokumentowana i te informacje są teraz dostępne dla każdego Niemca. Ale to historycy. Naród próbował wyprzeć ten temat ze swojego życia. A ja właśnie chciałem przełamać to milczenie.
– Ale ciągać trupa ojca ze sobą… – plącząc się trochę, wskazuję na wewnętrzną kieszeń marynarki Niklasa.
On jest poważny i spokojny. Konstatuje:
– Zawsze jestem z moim ojcem, z nim i ze zbrodniami Niemców. I zawsze pamiętam, że ci, którzy trafili do Oświęcimia, Polacy, Rosjanie, Żydzi i inni – wszyscy oni byli pozbawieni możliwości dożycia szczęśliwej starości. A i mojego ojca powieszono, gdy miał zaledwie czterdzieści sześć lat. Powieszono w tym przepięknym