dopóki nie znaleźli się poza miastem.
Stiller wyprostował się w fotelu.
– Jaki on jest? – spytał.
– Martin Haugen?
– Tak.
Wisting zamyślił się.
– Jest cichy z natury.
– Cicha woda brzegi rwie – skomentował Stiller.
– Może powściągliwy byłoby lepszym określeniem – ciągnął komisarz. – Zdystansowany. Mam wrażenie, że nigdy nie otrząsnął się z tego, co się stało. A z drugiej strony jest otwarty na innych.
– Zdystansowany i otwarty na innych?
Wisting przytaknął.
– To najlepszy opis, na jaki mnie stać.
– I nigdy nie zastanawiałeś się, co to oznacza?
Komisarz dużo myślał o podwójnej naturze Martina Haugena, którą miał okazję obserwować, widując się z nim co roku, ale wyciągnięcie wniosku pozostawił Stillerowi.
– On coś ukrywa – stwierdził młody śledczy. – Pod tym płaszczykiem uprzejmości i otwartości skrywa jakiś sekret.
– Ma skomplikowaną osobowość – skomentował Wisting, nie zgadzając się ani nie zaprzeczając.
Woda spod kół nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu zalała przednią szybę. W tej samej chwili zadzwonił telefon komisarza. Ten zmniejszył prędkość, a później, kiedy odzyskał pełną widoczność, znowu przyspieszył. Dopiero wtedy odebrał połączenie.
To był Hammer. Jego głos wypełnił wnętrze auta.
– Gdzie jesteście?
– Za chwilę będziemy na miejscu – odparł Wisting i skręcił na żwirową drogę prowadzącą do domu Martina Haugena.
– Namierzyłem jego telefon – wyjaśnił Hammer. – Wygląda na to, że komórka znajduje się w jego domu na Kleiverveien.
Komisarz zamyślił się. Wiele razy usiłował dodzwonić się do Haugena.
– Kiedy był aktywny po raz ostatni?
– Ciągle jest aktywny – odparł. – Trochę czasu zajmie mi zdobycie historii jego połączeń z ostatnich dni, ale firma telekomunikacyjna namierzyła go w czasie rzeczywistym. Komórka musi być wewnątrz lub obok jego domu.
– Twierdzisz, że telefon jest w użyciu?
– Niekoniecznie w użyciu, ale na pewno loguje się do sieci.
Samochód podskakiwał na wybojach. Deszcz zmył potencjalne ślady innych pojazdów.
– Okej – podziękował Wisting i zakończył rozmowę.
Wjechali na puste podwórze. Komisarz siedział przez chwilę, zanim wyłączył silnik. Dom wyglądał na opuszczony, dokładnie tak jak dzień wcześniej. A może jednak coś się zmieniło? Z miejsca, gdzie siedział, widział światło w okapie nad kuchenką. Nie był pewny, ale wydawało mu się, że poprzedniego wieczoru okap nie był włączony.
Otworzył drzwi samochodu i wysiadł. Stiller zrobił to samo. Deszcz zelżał, ale nie zanosiło się na to, że zupełnie ustanie.
– Czy dwadzieścia cztery godziny temu wszystko wyglądało tak samo? – spytał śledczy z Kripos, pochylając się nad drzwiami auta.
– Mniej więcej – przytaknął Wisting.
Zrobił kilka kroków w stronę garażu. Wydawało mu się, że w żwirze przed bramą widzi świeże ślady opon.
W tej samej chwili otworzyły się drzwi wejściowe i na schodach ukazał się Martin Haugen. Między jego nogami przemknął kot.
– Witam – powiedział, przenosząc wzrok z Wistinga na Stillera.
Komisarz odpowiedział skinieniem głowy.
– Właśnie tędy przejeżdżaliśmy – wyjaśnił. – Chciałem sprawdzić, czy jesteś w domu.
– Pojechałem na kilka dni do domku letniskowego. Próbowałem naprawić dach. Przecieka.
– Zajrzałem wczoraj do ciebie – ciągnął komisarz.
Kot łasił się do jego nóg.
Obaj dobrze wiedzieli, że chodzi o rocznicę zaginięcia Kathariny, ale żaden z nich tego nie skomentował.
– Widziałem, że dzwoniłeś – przytaknął Haugen. – Wejdziecie do środka?
Wisting potrząsnął głową.
– Po prostu tędy przejeżdżaliśmy – powtórzył i ruszył w kierunku samochodu. – Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chętnie wpadnę do ciebie po południu.
– Świetnie – odparł Haugen. – Nigdzie się nie wybieram.
Stiller wsiadł do samochodu i zatrzasnął drzwi. Wisting podniósł dłoń w geście pożegnania i usiadł za kierownicą. Haugen stał przez chwilę w otwartych drzwiach, po czym wszedł do domu, zostawiając kota na deszczu.
12
Gdy Wisting wyjechał na asfaltową drogę, po drugiej stronie ulicy powoli uniosła się brama garażowa.
– Steinar Vassvik – powiedział i pozdrowił mężczyznę trzymającego w dłoni szmatę pobrudzoną olejem. – Czytając akta sprawy, natkniesz się na jego nazwisko. Wtedy również tam mieszkał.
– Ma alibi?
Komisarz potrząsnął głową.
– Problem polega na tym, że nie wiemy, o której dokładnie zaginęła Katharina, ale według naszych ustaleń Vassvik był ostatnią osobą, która widziała ją żywą. Dwa dni później zaczął odsiadywać wyrok za napaść. Odsiedział trzy lata.
Stiller wyjął paczkę Fisherman’s Friend, oderwał róg, wysypał jedną pastylkę na dłoń i wrzucił ją sobie do ust.
– Opowiedz o domku letniskowym – poprosił i schował paczkę do kieszeni.
Wisting zrozumiał, do czego tamten zmierza, lecz mimo to spytał:
– O domku Haugena?
Młody śledczy przytaknął.
– Znajduje się w Bamble, na granicy ze Skien, godzina jazdy stąd – wyjaśnił komisarz. – To stara zagroda położona nieco na uboczu, właściwie w lesie. Bez wody i prądu. Dziadek Haugena odnowił domek w latach pięćdziesiątych.
– Oczywiście szukaliście tam Kathariny?
– Tak, chociaż nie mieliśmy żadnych podstaw, by sądzić, że się tam wybrała. Nie lubiła tego miejsca, poza tym jej samochód i motocykl zostały w garażu. Żeby dojechać do ich domku, trzeba pokonać kilka kilometrów leśną drogą zamkniętą szlabanem. Dalej trzeba iść piętnaście minut na piechotę. Klucze do domku letniskowego i do leśnego szlabanu leżały w szufladzie w domu.
– Ale byliście tam?
– Ja nie, ale później kilka razy wybrałem się tam z Martinem na ryby.
Stiller głośno rozgryzał pastylkę. Wisting w zamyśleniu pokiwał głową.
– To miejsce doskonale nadawałoby się do tego, by kogoś tam więzić – powiedział.
Myśl, że Martin Haugen stoi za porwaniem Nadii Krogh, nadal wydawała mu się obca, ale jeśli to była prawda, domek letniskowy nad Langen był idealną kryjówką. Położony z dala od innych domostw, zaledwie pół godziny jazdy od miejsca, w którym Nadia była widziana po raz