Йорн Лиер Хорст

Seria o komisarzu Williamie Wistingu


Скачать книгу

Jeśli każda liczba ma przypisane jedno konkretne znaczenie, wiadomość nie jest długa.

      Uśmiechnął się. Komentarze Christine pokrywały się z jego własnymi myślami, które dawno temu krążyły mu po głowie.

      – Pomyślałem, że to może być jakaś mapa – powiedział.

      – I że krzyż oznacza miejsce – weszła mu w słowo. – Grób.

      Uniósł ramiona i jednocześnie opuścił kąciki ust, robiąc niepewną minę, jakby chciał pokazać, że to równie dobre wytłumaczenie jak każde inne.

      – Myślisz, że ona tam leży? – ciągnęła Thiis, wskazując krzyż na kartce.

      – To by znaczyło, że narysowała własny grób.

      – Jeśli odebrała sobie życie, istnieje taka możliwość, prawda?

      Przytaknął.

      – Próbowaliście dopasować liczby do współrzędnych geograficznych?

      – Wielu geografów studiowało tę kartkę.

      Obracała ją w palcach i przyglądała jej się pod różnymi kątami, po czym oddała ją komisarzowi.

      – Jak myślisz, co się z nią stało? – spytała.

      – Myślę, że ktoś ją zabił i ukrył jej ciało.

      – Mąż? – zastanawiała się na głos.

      – On ma alibi. Przebywał w Trøndelagu. Poza tym nie miał motywu.

      Christine usiadła na krześle dla petentów.

      – Jacyś inni podejrzani?

      Opowiedział jej o sąsiedzie, Steinarze Vassviku.

      – Dużo czasu zajęło nam również sprawdzenie byłej żony Martina Haugena – dodał.

      – Haugen był wcześniej żonaty?

      – Z Inger Lise Ness – wyjaśnił. – Małżeństwo nie trwało długo. Ona była o osiem lat starsza od niego i miała dość specyficzną osobowość. Sprawiała wrażenie osoby życzliwej i sympatycznej, ale pod tą fasadą kryła się mściwa manipulantka. Martin Haugen poznał Katharinę, gdy był jeszcze mężem Inger Lise.

      – Dlaczego ją podejrzewaliście?

      – Nie chciała pozwolić mu odejść, była zaborcza i traktowała go jak swoją własność, co odbywało się kosztem Kathariny.

      – W jakim sensie?

      – Nachodziła ją, wyzywała od dziwek i czarownic, porysowała jej samochód, zamawiała rzeczy za zaliczeniem pocztowym na jej nazwisko, śledziła ją, wydzwaniała o różnych porach dnia i nocy, wykradała pocztę ze skrzynki.

      – Znam ten typ – przytaknęła i rzuciła spojrzenie w stronę korytarza i swojego gabinetu, na którym piętrzyły się teczki z dokumentami.

      – Była bezwzględna, nie miała żadnych skrupułów. Bywały takie okresy, w których nękanie Kathariny przybierało gwałtownie na sile – kontynuował. – Ale w końcu kobieta uspokoiła się i przez ostatnie sześć miesięcy poprzedzających zaginięcie Kathariny był spokój.

      – Wykluczyliście jej udział w sprawie?

      – Nie do końca. Ale trudno było się do niej przyczepić, ponieważ na pozór była bardzo pomocna, empatyczna i chętna do współpracy, chociaż przez cały czas się mściła.

      – Jak to?

      – Dwa miesiące po zaginięciu Kathariny Martin Haugen zaczął otrzymywać czasopisma pornograficzne. Ktoś wykupił abonament na jego nazwisko. Podejrzewał o to Inger Lise. Ściągnęliśmy ją do nas na przesłuchanie i przeszukaliśmy jej dom. Wtedy znaleźliśmy wiele przedmiotów należących do zaginionej.

      Thiis uniosła brwi ze zdziwienia.

      – Miała na to oddzielną szufladę. Były tam rachunki, które wykradła z ich skrzynki pocztowej, wezwania do zapłaty, ostrzeżenia o wszczęciu postępowania komorniczego, ale nie tylko. Bielizna, naszyjnik, kolczyk, książka, perfumy i mały miś, taki z napisem I love you. Martin kupił go żonie. Ten miś siedział zwykle na kanapie w pokoju gościnnym.

      – Ale… – zaczęła Christine, lecz nie udało jej się sformułować pytania.

      – To wszystko wydarzyło się, zanim Katharina zniknęła – wyjaśnił. – Martin Haugen pamiętał, że w okolicach nocy świętojańskiej Katharina skarżyła się, że nie może znaleźć książki, którą właśnie czytała. Była pewna, że położyła ją na nocnym stoliku, ale książki tam nie było. Jakiś czas później, pod koniec lata, martwiła się, ponieważ zgubiła naszyjnik i kolczyk. Wszystkie te przedmioty znaleźliśmy u Inger Lise.

      – Zakradała się do ich domu?

      – Przyznała się do tego – przytaknął. – Ale to wszystko działo się na wiele miesięcy przed zniknięciem Kathariny. Drzwi na werandę nie były porządnie zamknięte. Inger Lise wśliznęła się do środka i nie namyślając się, zabrała przedmioty należące do rywalki.

      – Rozumiem, że sprawdziliście, czy to nie jej odciski palców znajdowały się na kartce z kodem?

      Pokiwał twierdząco głową.

      – W domu Haugenów nie znaleźliśmy jej odcisków. Chociaż zaprzeczyła, najprawdopodobniej użyła rękawiczek. Poza tym przypuszczamy, że zakradała się do ich domu wiele razy.

      – Ma alibi?

      – Na większą część dnia, w którym zaginęła Katharina. Inger Lise pracowała w przedszkolu. Feralnego 10 października była w pracy od siódmej rano do wpół do czwartej po południu. Kilku sąsiadów potwierdziło, że widziało ją tego dnia. Sęk w tym, że nie wiemy, kiedy dokładnie Katharina zniknęła.

      W gabinecie Christine zadzwonił telefon. Przeprosiła Wistinga i poszła odebrać.

      Komisarz odwrócił się w stronę monitora i wylogował się z systemu. Zanim wstał, rzucił okiem na kalendarz biurowy. Następnego dnia o dziewiątej miał zaplanowane spotkanie z „Adrianem Stillerem, Kripos”. Postanowił, że jeśli do tego czasu nie uda mu się skontaktować z Martinem Haugenem, będzie musiał wszcząć oficjalne śledztwo.

      7

      Spróbował jeszcze raz i pojechał wąską drogą w kierunku Kleiver. Zerwał się silny wiatr. Zwiędłe liście unosiły się w powietrzu, łączyły z deszczem i przyklejały do szyb samochodu, zanim wiatr porywał je dalej.

      Gdy zjechał z asfaltowej drogi, by podjechać do domu Haugena, koła zachrzęściły na żwirze i kamieniach. W ciemności wszystko wyglądało inaczej. Okoliczne drzewa wydawały się wyższe i potężniejsze, a dom jeszcze bardziej niegościnny i opuszczony niż w świetle dziennym.

      Skręcił na podwórze i zatrzymał się tuż przed budynkiem. Reflektory oświetlały pustą kuchnię.

      Deszcz bębnił o dach samochodu. Wisting siedział za kierownicą i zastanawiał się, czy wysiąść z auta. Gdyby Haugen był w domu, prawdopodobnie podszedłby do okna i wyjrzał na zewnątrz.

      Wycofał trochę auto, starając się ocenić, czy na żwirze przed garażem nie widać świeżych odcisków opon ani innych śladów wskazujących na to, że Haugen wrócił do domu. Jedyne, co się zmieniło, to kot. Zniknął.

      Wisting zaciągnął hamulec ręczny i zostawił silnik na biegu jałowym. Gdy otwierał drzwi, wyczuł ruch na lewo od domu. Jakaś postać podniosła się, jakby wyrosła spod ziemi. Wnętrze samochodu wypełniło się światłem i oślepiło go na chwilę. Nie był pewien, co naprawdę